Twenty seven
*Calum's POV*
Luke wrócił do mieszkania i nawet nie patrząc na nas skierował się do swojego pokoju. Po chwili zza drzwi popłynęły dźwięki gitary.
Spojrzelismy z chłopakami po sobie i uśmiechnęliśmy się do siebie.
Od prawie roku kiedy coś nie szło po jego myśli pił ile wlezie. Od dawna nie grał kiedy był smutny.
Co ta dziewczyna z nim zrobiła?
- Ash? - syknąłem. - Pamiętasz jak dojechać do jej domu? - zapytałem na co uniósł brew do góry.
- Do Niny?
- Nie do Hanny Montanny... Oczywiście, że do Niny, idioto.
- Po co chcesz do niej jechać? - zapytal Mickey.
- Komuś muszę podziękować za zwrócenie nam Luke'a. - usmiechnąłem się do chłopaków, na co odpowiedzieli mi tym samym.
- Czekajcie, tylko cos sprawdze... - powiedziałem. - Luke! Jedziemy do baru! Jedziesz z nami?! - krzyknąłem w stronę pokoju przyjaciela.
- Nie! - odkrzynkął odrazu.
Uśmiechnąłem się szeroko i wyszliśmy.
Droga minęła szybko. Nim się spostrzegłem staliśmy pod dużym domem. Spojrzeliśmy z chlopakami po sobie, a ja nacisnąłem dzwonek.
Po chwili otworzyła nam śliczna brunetka z pięknymi zielonymi oczami. Od razu zrozumiałem, że to Nina.
Nie myśląc dłużej chwyciłem ją w ramiona i okreciłem wokół własnej osi.
- Jezu... słyszałam, że jesteś nie normalny - zasmiała sie, a ja jej zawtórowałem. - Ale nie sądziłam, że aż tak.
Odstawiłem ją na podłodę. Zaprosiła nas do domu.
Kiedy usiedliśmy na kanapie w salonie zabrałem głos.
- Chcieliśmy ci tylko podziękować...
- Za co? - chyba nie zrozumiała bo smiesznie zmarszczyła nos.
- Oddałaś nam Luke'a - odpowiedział Michael.
- Jak?
- Nie poszedł do baru, ale wrócił do domu i zaczął grać. - powiedział Ashton.
- Bez twojej pomocy poszedł by do clubu, wlewał w siebie litry alkoholu i zaliczał by kolejne panienki. - znów zarałem głos. - Oddałaś nam starego przyjaciela.
.
.
.
Gadaliśmy dobre 2 godziny. Chwilę przed północą wrócił brat dziewczyny. Zaczeliśmy się zbierać do wyjścia.
- Dała byś radę przyjechać jutro na lotnisko? - zapytałem przed wyjściem.
- O której wylatujecie?
- O dziesiątej...
- Chłopaki może nie wiecie, ale chodzę do szkoły. Jutro jest poniedziałek. Nie wyrwe się... - zasmuciła się.
- Ash ma twój numer. Uda ci się wyjść przed szkołę jak napiszemy? Chcemy, żeby Luke był szczęśliwy przed wyjazdem.
- Pewnie, że to zrobię.
Pożegnaliśmy się i ruszylismy w drogę powrotną.
Nie dziwię sie Luke'owi, że kocha tą dziewczyne...
__________________
Kasie naszło xD
Z punktu widzenia Cala xD pierwszy raz moze będę czasem zmieniać.
Jak sie wam podoba? Jeny ale sie wkreciłam w to ff xD
Ok nie będę sie rozwijać! Dziękuję tylko za 35 miejsce w Romansach!!!
Kocham was!
Wasza Sinfull!
Ps. Pisane na telefonie. Za wszelkie błędy przepraszam!
Ps2. Chcesz dedykacje? Pisz śmiało!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro