Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty five

*Luke's POV*


Szczeniak ułożył się wygodnie na kolanach Niny. Zwierzak okazał się wspaniałym towarzyszem idealnym dla dziewczyny. W jej domu poczuł się jak we własnym.

- Pamiętasz jak pisałaś mi, że za miesiąc miałaś mieć urodziny - Zapytałem na co kiwnęła głową. Usiadłem koło niej na kanapie i założyłem nogę na nogę. - Minął prawie miesiąc od tamtego czasu, a że... no wiesz...

- Lukey, powiedź. Przecież chyba nie umierasz?

- Gorzej... - mruknąłem. - Pamiętasz jak napisałem, że za tydzień mieliśmy znów pracować? Znaczyło to, że mieliśmy wrócić w trasę. Po twoim wypadku załamałem się jeszcze bardziej i chłopaki załatwili jeszcze trzy tygodnie... - westchnąłem. - Za trzy dni znów ruszamy w trasę...

- Aha...

- Nike jest moim prezentem urodzinowym... Chcę, żeby ktoś tu był na moim miejscu. - Uśmiechnąłem się smutno i objąłem ją ramieniem.

Nike od razu uniosła głowę patrząc na moją rękę. Szczeknęła cicho, a ja niechętnie zabrałem rękę.

Nins uśmiechnęła się do mnie delikatnie.

- Z każdą chwilą uwielbiam ją coraz bardziej - zaśmiała się i pogłaskała suczkę za uszami.

- A ja coraz mniej - wydąłem wargi i pokazałem język szczeniakowi.

- Luke! Co to za zachowanie? - zapytała rozbawiona, ale widziałem, że jej uśmiech przygaszany był przez smutek. - Idź lepiej zamów coś do jedzenia.

- Co sobie panienka życzy? - Zapytałem udając ton kelnera. - Dziś polecamy KFC, sushi, bądź bar sałatkowy... znam taki serio świetny.

- Hmmm... trudny wybór. A co pan by wybrał na moim miejscu?

- KFC, ale patrząc na panią raczej sushi.

- Mam się obrazić? - udała oburzoną.

- Rubta co chceta. - Uśmiechnąłem się szeroko.

- Idiota, ale ok zamów sushi. Nie zapomnij o ostrych dodatkach.

- Ostre dodatki, to ja mogę sam załatwić. - Poruszyłem zabawnie brwiami. Nina zrobiła się cała czerwona, a już po chwili na mojej twarzy wylądowała poduszka.

- Zboczeniec...

.

.

.

Po pół godzinie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wręczyłem sprzedawcy pieniądze i odebrałem zamówienie.

Nins przestała bawić się z Nike i podeszła do mnie. Wspięła się na palce i szepnęła mi do ucha:

- Zaklepuje sobie te z łososiem - pocałowała mnie w policzek i wyrwała mi pudełko z rąk.

- O nie moja droga! Tak nie będzie!

Wyszedłem na ganek, na którym już siedziała i otwierała opakowanie.

- Będziemy jeść tu? - Zapytałem.

- Tak... - opowiedziała i rozłożyła jedzenie, po czym zaczęła je przygotowywać. Poklepała miejsce naprzeciwko siebie, a ja usiadłem w tamtym miejscu.

Patrzę na jej piękną twarz, którą mimo - tego, że dowiedziała się, że niedługo wyjeżdżam - rozświetla uśmiech.

Wyciągam i potajemnie próbuję jej zrobić zdjęcie (w załączniku), jednak okazuje się, że nie wyciszyłem dźwięku. Patrzy na mnie zdezorientowana, ale kiedy zauważa telefon mruży oczy i w przeciągu następnych pięciu sekund na mojej twarzy ląduje ryż. Patrzę na nią z rozdziawioną buzią i oddaję jej tym samym. Po chwili pojawia sie przy nas Nike i zaczyna szczekać.

Jesteśmy cali brudni, ale weseli i w tym momencie nic nie zepsuje naszych humorów.




______________________________

Jezus dwa dni temu pisałam, że jest prawie 4k wyświetleń al teraz jesteśmy już całkiem blisko 5k!!!!!!!!!!!!!

Jezusie święty JAK JA WAS KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Rozdział dedykuję mojej najlepszej internetowej przyjaciółce! Domi ---> inaczej

MortalHunter!!!!!!!!!

Kocham cię, ale pisałam ci to już miliony razy i tak jak mówiłam mój pies i Lukiego to będzie Kake xD albo Lusia xD <3 Nw które lepsze xD Jeszcze dziękuję bo to ty wbiłaś mi setny kom!!!!!!!

Kocham was!

Wasza Sinfull

PS. Chcesz dedykacje? Pisz śmiało!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro