2. Twenty three
Uwaga! Zmieniłam imię! GEORGE BROOKS= CONNOR FRANTA! Jako zagorzała fanka Tronnora zapraszam do shippowana ich że mną xD
*Troye's POV*
- Co robisz? - Pyta Zoe, kiedy wchodzi do kuchni. Skończyłem mieszać sos na patelni i odwróciłem się w jej stronę.
- Risotto z krewetkami - chwalę się i wracam do pracy.
- Pomóc Ci? - Zapytała, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Zoe, przyznajmy bez bicia - zacząłem i wskazałem na nią drewnianą łyżką, którą mieszalem sos. - W kuchni masz dwie lewe ręce. Jeśli dam ci marchewkę i nóż, to całkiem możliwe, że tajnym składnikiem mojego Risotto będą palce z hybrydą i kremem do rąk o zapachu orzechów makadamia...
- No nie jest aż tak źle - oburzyła się, ale łatwo było wyczuć, że się śmieje. Złapała w dłonie pierwsze co było najbliżej. Była to najzwyklejsza krewetka, a Zoe spojrzała na nią jak na potwora. - Wiesz co? Chyba jednak wolę obierać te marchewki.
Patrzyłem jak dziewczyna bierze warzywo i mały nożyk. Nie zdarnie przykłada do niego ostrze i zaczyna "obierać" ją przy okazji odcinając połowę matchewki.
- Zoe... Marchewki obiera się kierując nożyk do siebie - Zaśmiałem się i zabrałem jej narzędzie z rąk.
- Glupota - prychnęła. - Przecież można wbić sobie nóż w brzuch...
- Dla tego, moja droga, gotowaniem zajmuję się ja i Nina. Pilnuj drzwi. Pewnie zaraz przyjdzie.
W tym właśnie momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zoe pobiegła otworzyć drzwi, a ja wróciłem do gotowania. Usłyszałem szepty w przedpokoju.
- Nina... Pomożesz mi w kuchni? - Zapytałem, ale odpowiedziało mi tylko ciche chrząknięcie. Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem przed sobą Ninę i Connor'a. Moje usta momentalnie się otworzyły. Przedemną stał mój crush we własnej osobie i na dodatek uśmiechał się do mnie.
- Connor, to Troye. Troye, to Connor. - Przedstawiła nas sobie. Chłopak od razu wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja z czerwonymi policzkami lekko ją ująłem. - Connor i ja mamy razem robić projekt na zajęcia z psychologii więc narazie będziemy się wydawać trochę wcześniej.
- Jeśli nie będzie problemu, to czy możemy robić ten projekt u was? - Zapytał Connor. - U mnie trochę nie ma miejsca. Poza tym niedługo się przeprowadzam.
- Zmieniasz uczelnię? - Szepnąłem i odwróciłem się znów w stronę kuchenki.
- Nie, udało mi się załatwić z rodzicami, że pomogą mi w płaceniu czynszu za mieszkanie całkiem niedaleko od campusu. - Powiedział, a ja po cichu odetchnąłem z uglą. - Wy macie najlepsze mieszkanie w całym akademiku. Moje jest tak małe, że muszę jeść obiad na łóżku, bo nie zmieścił się nawet stół...
- Okay - Zaśmiałem się cicho. - To idźcie robić projekt, a ja zawołam was na obiad.
- Jeśli chcesz mogę Ci pomóc - Connor zaproponował.
- Nie poradzę sobie. Wy macie już robotę...
- Troye jeżeli Con chce ci pomóc, to nie widzę problemu. - Przerwała mi Nina, a ja kątem oka zauważyłem jak Connor uśmiecha się pod nosem. - I tak muszę poznajdywać trochę artykułów, a we dwoje nie damy rady na jednym laptopie. Więc wy róbcie i zawołacie nas na obiad.
Chwilę później już jej nie było, a Connor stał oparty o blat kuchenny.
- To co mogę robić - zapytał. - Proszę, tylko nie karz mi obierać marchewek. Jestem stworzony do większych czynów.
Zaśmiałem się cicho i powiedziałem sarkastycznie:
- No tak, bo czyszczenie krewetek jest bardzo wielkim wyczynem.
- Ej! Nie musisz być niemiły. - Szturchnął mnie łokciem po czym zabrał się za krewetki.
Po około pół godzinie po całym mieszkaniu roznosił się zapach risotto.
- Spróbuj, bo mam wrażenie, że trochę za słone - nabrałem na łyżkę trochę sosu i wyciągnąłem ją w stronę Connor'a. Chłopak spróbował, chwilę się zastanawiał, ale po chwili pokręcił głową.
- Nie za słone, ale popieprz jeszcze odrobinę - mrugnął do mnie, a ja chwilę później stałem z rozdziawioną buzią. Zrobiłem tak jak powiedział Con i stwierdziłem, że miał rację.
Connor kończył bulion z krewetek, a ja rozkladałem talerze. Po chwili Connor wszedł z kuchni razem z naszym obiadem. Nina i Zoe pojawiły się w salonie prawie równocześnie
Posiłek minął w bardzo przyjemnej atmosferze. Z zadowoleniem zauważyłem, że Connor narzucał wiele tematów, na które wszyscy się wypowiadali.
Po jedzeniu Con chciał pomóc mi jeszcze ze sprzątaniem, ale kazałem mu iść do Niny i robić projekt. Zamiast niego pomogła mi Zoe, która była dziś wyjątkowo cicha.
- Connor cię lubi - powiedziała ni z tego, ni z owego, pochylona nad zmywarką.
- No i co z tego? Też go lubię... Fajny gość.
- Wiesz, że nie to miałam na myśli. - Zaśmiała się i odwróciła w moją stronę.
Zmarszczyłem brwi i wzruszyłem ramionami. Lubiłem go i spodobał mi się już dawno, ale on napewno nie czuł tego samego.
- Podczas jedzenia patrzyłam na was. Ty siedziałeś zapatrzony jak w obrazek, a on udawał, że tego nie widzi - zachichotała i włożyła kolejny talerz do zmywarki. - On podrzuciał temat i tylko patrzył czy włączysz się do rozmowy i czy go pociagniesz.
- Bzdura...
- A jeśli to robiłeś, to wsłuchiwał się w każdy najmniejszy szczegół.
- Brałaś coś?
- Nie, ale ty chyba powinieneś zacząć - Westchnęła i ruszyła w w stronę wyjścia z kuchni. - Zakochanych nie ogarniesz. Tak źle i tak niedobrze.
Wywróciłem oczam i wyszedłem za nią. Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Z szafki obok zaabrałem tablet i wpisując hasło, zaalogowalem się na wattpada. Tak wieczor z fanfictions jest najlepszym wieczorem.
Po około godzinie zacząłem juz przysypiać. Kiedy byłem na granicy snu, a jawy, ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Mruknąłem coś pod nosem, a drzwi lekko się uchyliły.
- Troye? - usłyszałem glos Connora i choć bardzo chciałem się obudzić, coraz bardziej zapadałem się w ciemność.
-Mhhhhhhhm...?
- Pomyślałem, że może jutro moglibyśmy iść gdzieś na lunch?
- Tia... Dobry pomysł...
- No to do zobaczenia jutro. Dobranoc...
- Branoc - mruknąłem pod nosem i podrążyłem się w ciemności.
Connor wyszedł, a ja nagle uswiadomilem sobie, że umóiłem się na lunch ze swoim crushem... Zaabijcie mnie!
*Luke's POV*
Kolejna głupa impreza na której musiałem się pojawić, bo dziennikarskie hieny nie miały juz co robić.
- Lukey! - usłyszałem nad uchem jazgot Arzayeli ,która była juz lekko wstawiona. - Zapomnij o tej lasi! Jesteś tu ze mną i masz się dobrze bawić!
Odepchnąłem ją od siebie i skierowałem się do wyjścia. Cos tam za mną jeszcze krzyczala, ale ja miałem jej już z całego serca dosyć.
Wybiegłem przed club i w mgnieniu oka oślepiły mnie flesze.
Podbiegłem do taksówki i wsiadając do niej na pożegnanie wystawiłem im środkowy palec...
Mam juz dosyć...
Wszystkiego i wszystkich!
______________________
Witajcie po mega długiej przerwie. Dzisiaj jest rozdział ponieważ dziś 27.04 koncze oficjalnie 15 lat XD haah
Z okazji tego jest rozdział.
Mam nadzieje, ze się podoba i choć widziałam, ze bardzo dużo osób mnie zostawiło i jest coraz mniej czytelników, chce podziękować za to, ze ze mną jesteście!
Kocham was! I umowny się tak!
45kom=rozdzial tak szybko jak się tylko da !!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro