Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Twenty three

Uwaga! Zmieniłam imię! GEORGE BROOKS= CONNOR FRANTA! Jako zagorzała fanka Tronnora zapraszam do shippowana ich że mną xD

*Troye's POV*

- Co robisz? - Pyta Zoe, kiedy wchodzi do kuchni. Skończyłem mieszać sos na patelni i odwróciłem się w jej stronę.

- Risotto z krewetkami - chwalę się i wracam do pracy.

- Pomóc Ci? - Zapytała, a ja zaśmiałem się pod nosem.

- Zoe, przyznajmy bez bicia - zacząłem i wskazałem na nią drewnianą łyżką, którą mieszalem sos. - W kuchni masz dwie lewe ręce. Jeśli dam ci marchewkę i nóż, to całkiem możliwe, że tajnym składnikiem mojego Risotto będą palce z hybrydą i kremem do rąk o zapachu orzechów makadamia...

- No nie jest aż tak źle - oburzyła się, ale łatwo było wyczuć, że się śmieje. Złapała w dłonie pierwsze co było najbliżej. Była to najzwyklejsza krewetka, a Zoe spojrzała na nią jak na potwora. - Wiesz co? Chyba jednak wolę obierać te marchewki.

Patrzyłem jak dziewczyna bierze warzywo i mały nożyk. Nie zdarnie przykłada do niego ostrze i zaczyna "obierać" ją przy okazji odcinając połowę matchewki.

- Zoe... Marchewki obiera się kierując nożyk do siebie - Zaśmiałem się i zabrałem jej narzędzie z rąk.

- Glupota - prychnęła. - Przecież można wbić sobie nóż w brzuch...

- Dla tego, moja droga, gotowaniem zajmuję się ja i Nina. Pilnuj drzwi. Pewnie zaraz przyjdzie.

W tym właśnie momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zoe pobiegła otworzyć drzwi, a ja wróciłem do gotowania. Usłyszałem szepty w przedpokoju.

- Nina... Pomożesz mi w kuchni? - Zapytałem, ale odpowiedziało mi tylko ciche chrząknięcie. Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem przed sobą Ninę i Connor'a. Moje usta momentalnie się otworzyły. Przedemną stał mój crush we własnej osobie i na dodatek uśmiechał się do mnie.

- Connor, to Troye. Troye, to Connor. - Przedstawiła nas sobie. Chłopak od razu wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja z czerwonymi policzkami lekko ją ująłem. - Connor i ja mamy razem robić projekt na zajęcia z psychologii więc narazie będziemy się wydawać trochę wcześniej.

- Jeśli nie będzie problemu, to czy możemy robić ten projekt u was? - Zapytał Connor. - U mnie trochę nie ma miejsca. Poza tym niedługo się przeprowadzam.

- Zmieniasz uczelnię? - Szepnąłem i odwróciłem się znów w stronę kuchenki.

- Nie, udało mi się załatwić z rodzicami, że pomogą mi w płaceniu czynszu za mieszkanie całkiem niedaleko od campusu. - Powiedział, a ja po cichu odetchnąłem z uglą. - Wy macie najlepsze mieszkanie w całym akademiku. Moje jest tak małe, że muszę jeść obiad na łóżku, bo nie zmieścił się nawet stół...

- Okay - Zaśmiałem się cicho. - To idźcie robić projekt, a ja zawołam was na obiad.

- Jeśli chcesz mogę Ci pomóc - Connor zaproponował.

- Nie poradzę sobie. Wy macie już robotę...

- Troye jeżeli Con chce ci pomóc, to nie widzę problemu. - Przerwała mi Nina, a ja kątem oka zauważyłem jak Connor uśmiecha się pod nosem. - I tak muszę poznajdywać trochę artykułów, a we dwoje nie damy rady na jednym laptopie. Więc wy róbcie i zawołacie nas na obiad.

Chwilę później już jej nie było, a Connor stał oparty o blat kuchenny.

- To co mogę robić - zapytał. - Proszę, tylko nie karz mi obierać marchewek. Jestem stworzony do większych czynów.

Zaśmiałem się cicho i powiedziałem sarkastycznie:

- No tak, bo czyszczenie krewetek jest bardzo wielkim wyczynem.

- Ej! Nie musisz być niemiły. - Szturchnął mnie łokciem po czym zabrał się za krewetki.

Po około pół godzinie po całym mieszkaniu roznosił się zapach risotto.

- Spróbuj, bo mam wrażenie, że trochę za słone - nabrałem na łyżkę trochę sosu i wyciągnąłem ją w stronę Connor'a. Chłopak spróbował, chwilę się zastanawiał, ale po chwili pokręcił głową.

- Nie za słone, ale popieprz jeszcze odrobinę - mrugnął do mnie, a ja chwilę później stałem z rozdziawioną buzią. Zrobiłem tak jak powiedział Con i stwierdziłem, że miał rację.

Connor kończył bulion z krewetek, a ja rozkladałem talerze. Po chwili Connor wszedł z kuchni razem z naszym obiadem. Nina i Zoe pojawiły się w salonie prawie równocześnie

Posiłek minął w bardzo przyjemnej atmosferze. Z zadowoleniem zauważyłem, że Connor narzucał wiele tematów, na które wszyscy się wypowiadali.

Po jedzeniu Con chciał pomóc mi jeszcze ze sprzątaniem, ale kazałem mu iść do Niny i robić projekt. Zamiast niego pomogła mi Zoe, która była dziś wyjątkowo cicha.

- Connor cię lubi - powiedziała ni z tego, ni z owego, pochylona nad zmywarką.

- No i co z tego? Też go lubię... Fajny gość.

- Wiesz, że nie to miałam na myśli. - Zaśmiała się i odwróciła w moją stronę.

Zmarszczyłem brwi i wzruszyłem ramionami. Lubiłem go i spodobał mi się już dawno, ale on napewno nie czuł tego samego.

- Podczas jedzenia patrzyłam na was. Ty siedziałeś zapatrzony jak w obrazek, a on udawał, że tego nie widzi - zachichotała i włożyła kolejny talerz do zmywarki. - On podrzuciał temat i tylko patrzył czy włączysz się do rozmowy i czy go pociagniesz.

- Bzdura...

- A jeśli to robiłeś, to wsłuchiwał się w każdy najmniejszy szczegół.

- Brałaś coś?

- Nie, ale ty chyba powinieneś zacząć - Westchnęła i ruszyła w w stronę wyjścia z kuchni. - Zakochanych nie ogarniesz. Tak źle i tak niedobrze.

Wywróciłem oczam i wyszedłem za nią. Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Z szafki obok zaabrałem tablet i wpisując hasło, zaalogowalem się na wattpada. Tak wieczor z fanfictions jest najlepszym wieczorem.

Po około godzinie zacząłem juz przysypiać. Kiedy byłem na granicy snu, a jawy, ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Mruknąłem coś pod nosem, a drzwi lekko się uchyliły.

- Troye? - usłyszałem glos Connora i choć bardzo chciałem się obudzić, coraz bardziej zapadałem się w ciemność.

-Mhhhhhhhm...?

- Pomyślałem, że może jutro moglibyśmy iść gdzieś na lunch?

- Tia... Dobry pomysł...

- No to do zobaczenia jutro. Dobranoc...

- Branoc - mruknąłem pod nosem i podrążyłem się w ciemności.

Connor wyszedł, a ja nagle uswiadomilem sobie, że umóiłem się na lunch ze swoim crushem... Zaabijcie mnie!

*Luke's POV*

Kolejna głupa impreza na której musiałem się pojawić, bo dziennikarskie hieny nie miały juz co robić.

- Lukey! - usłyszałem nad uchem jazgot Arzayeli ,która była juz lekko wstawiona. - Zapomnij o tej lasi! Jesteś tu ze mną i masz się dobrze bawić!

Odepchnąłem ją od siebie i skierowałem się do wyjścia. Cos tam za mną jeszcze krzyczala, ale ja miałem jej już z całego serca dosyć.

Wybiegłem przed club i w mgnieniu oka oślepiły mnie flesze.

Podbiegłem do taksówki i wsiadając do niej na pożegnanie wystawiłem im środkowy palec...

Mam juz dosyć...

Wszystkiego i wszystkich!

______________________

Witajcie po mega długiej przerwie. Dzisiaj jest rozdział ponieważ dziś 27.04 koncze oficjalnie 15 lat XD haah
Z okazji tego jest rozdział.

Mam nadzieje, ze się podoba i choć widziałam, ze bardzo dużo osób mnie zostawiło i jest coraz mniej czytelników, chce podziękować za to, ze ze mną jesteście!

Kocham was! I umowny się tak!

45kom=rozdzial tak szybko jak się tylko da !!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro