2. Twelve
*Nina's POV*
Słońce delikatnie muskało moją twarz. Otworzyłam oczy i powoli sie przeciągnęłam. Z kuchni usłyszałam dźwięki przesuwania naczyń. Przypomniałam sobie sytuację z wieczora, a raczej nocy. Niestety nie poczułam jego ramion, oddechu ani obecności. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam się. Na stoliku obok kanapy leżała mała karteczka.
Tak jak obiecałem. Kiedy się obudzisz mnie już nie będzie. Dziękuję, z to, że uratowałaś mnie przed kłopotami. Niestety pamiętam co wydarzyło się w nocy. Proszę pamiętaj, że to co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca, jednak nie żałujmy tego.
Kocham cię.
Luke.
Modliłem się, że może i my skończymy razem. To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni. Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich,ponieważ jesteś moim...
Byłem chłopcem, który pokochał kobietę jak małą dziewczynkę.*
Przełknęłam ślinę i wstałam. Skierowałam się do kuchni. Zobaczyłam tam Zoe, która smażyła pancakes, i Troya który zawzięcie walczył z bitą śmietaną.
- Troye? - zaśmiałam się, a chłopak przestraszony prysnął sobie śmietaną w twarz. - Chciałam się zapytać, czy nie uważasz, że w twojej sytuacji dosyć dziwnie będziesz wyglądał z bitą śmietaną na twarzy, ale chyba jednak zapeszyłam. - Zaśmiałam się, a Zoe przybiła mi piątkę.
- A co, to już geje mają zakaz używania bitej śmietany? - Zapytał z udawanym oburzeniem i zaczął ścierać palcem białą pianę z twarzy i zlizywał ją. Na ten widok mało co się nie udusiłam (z reszta podobnie tak jak Zo). - Szczerze? Chyba starczy wam syrop klonowy. Jak nie chcecie to śmietana jest moja! - złapał za dozownik i psiknął sobie nim do ust.
- Z kim ja mieszkam? - zapytała z sarkazmem blondynka widząc jak zdejmuję z placków, które zostały już udekorowane, białą chmurkę i rzucam nią w chłopaka.
- Z idiotami! - krzyknęliśmy chórem i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
.
.
.
- A, nie powiedziałam wam. Calum jedzie z nami do sklepu.
- Hood? - zaciekawiła się Zoe.
- Tak... a co? - zapytałam, a Troye zapychając się plackiem poruszył znacząco brwiami.
- Nic... - zpaliła buraka i równo w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - Ja otworzę! - zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę drzwi, po drodze poprawiając fryzyrę.
- Cześć. Jestem Calum.Zgaduję Zoella, prawda.
- Tak. Miło cię poznać, Cal. Mów mi Zoe. - zapiszczała, a ja zaśmiałam się.
- Choć Cal! - Krzykęłam z kuchni. - Mamy pancakes!
- Oł je! Zi chodź już! - chwilę później ciągnął ją w naszą stronę.
- Więc czemu chcesz jechać z nami? - zapytałam.
- Dowiesz się jak już bedziemy tam.
.
.
.
- Więc?
- Nina, booo... moja... koleżanka z podstawówki przyjechała, a ja nie umiem jej dogodzić, więc liczyłem na to że mi pomożesz.
- Cal pewnie, że tak, ale czemu tak to ukrywałeś? - zdziwiłam się.
- Bo, Tori jest byłą Luke'a...
*Ron Pope - A drop in the ocean (tł. pl)
-----------------
Wena mnie opuszcza, że aż wstyd to wam wstawić misiaki, ale niestety trzeba przez to przebrnąć... pisane na szybko. I ta Tori tak mnie nawiedziła. Zastanawiam sie czy robic drame czy nie.
Tak wiec dziękuję za 3 miejsce w Romans i 84,6k wyświetleń!
Niestety dalej nie wiem czy chcecie tę grupę na fb... :((( Piszcie czy chcecie!!!
Wasza Sinfull!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro