6
Minął tydzień odkąd chłopak, którego nazywali Zayn'em Malikiem pojawił się w NH.
I już miałam skurwiela dosyć.
Niby ze sobą zbytnio nie rozmawialiśmy, unikałam tego jak ognia, ale wystarczyło, że widziałam jego głupkowaty uśmiech w moją stronę z drugiego krańca korytarza i od razu mój dzień stawał się do dupy. Nie było dnia, żebym nie słyszała jego imienia albo jakieś rzeczy na jego temat. Mimo, że ja w szkole również nie odstawałam „pseudo" popularnością...
Co ja pierdole, byłam znana przez Dixona.
Odkąd rozstałam się z nim, Panowie z naszej szkoły zlecieli się do mnie jak muchy do gnoju.
Kurwa, zły przykład.
Końcem końców, nadszedł piątek. Lekcja historii ciągnęła się niewyobrażalnie długo. Patrzyłam z politowaniem na zegar powieszony nad tablicą z nadzieją, że jego wskazówki w magiczny sposób przesuną się szybciej ku godzinie dwunastej trzydzieści.
- Proszę Pani? – odezwałam się, przerywając nudzący monolog profesorki. Spojrzała na mnie zbita z tropu. – Mogę do łazienki?
- Idź – rzuciła oschle. Podniosłam się z krzesła i szybko opuściłam salę. Przeszłam cały korytarz w żółwim tempie i weszłam do damskiej toalety. Zazwyczaj była ona zapełniona małolatami z pierwszej liceum, które paliły fajki po kabinach. Teraz było pusto i cicho. Stanęłam naprzeciwko lustra, patrząc w swoje odbicie. Robiłam to do momentu, w którym ktoś gwałtownie nie otworzył drzwi od jednej z kabin.
- Kurwa! – krzyknęłam, przylegając do jednego ze zlewów. – No nie wierzę – parsknęłam, gdy ujrzałam sylwetkę Malika, gapiącego się prosto na mnie. – Zapytałabym co robisz w damskiej, ale nie wiem czy chcę wiedzieć.
- Nudziło mi się – stwierdził obojętnie.
- I naprawdę nie było lepszego miejsca, niż kibel? – zaśmiałam się ironicznie.
- Jeden chuj – wzruszył ramionami. – Może czułem, że spotkam tu Ciebie?
- Przypadek?
- Nie sądzę – uśmiechnął się. Nie ukrywając, drań miał boski uśmiech.
- Więc, jednak mnie śledzisz.
- Trudno, żebym Cię śledził, jeśli byłem tu pierwszy – wywrócił oczami.
- To co tu robisz? – spytałam.
- Mówiłem Ci, nudziło mi się – odparł.
- Powiedzmy, że Ci wierzę.
- A ty co tu robisz? – zapytał w odwecie.
- Nienawidzę historii – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Do końca lekcji zostało piętnaście minut, zawsze możemy umilić sobie ten czas – jego uśmiech odrobinę się powiększył.
- Bóg Cię opuścił – prychnęłam.
- Oj, nie udawaj takiej grzecznej Claudia – Zayn mruknął i znienacka znalazł się obok mnie, chwytając za rękę i ciągnąc w swoją stronę.
- Idioto, zostaw mnie! – pisnęłam, lecz było za późno. Zayn wepchnął mnie do kabiny i zamknął ją na zamek. – I co, zadowolony z siebie jesteś? – rzuciłam chamsko.
- Żebyś wiedziała – zaśmiał się pojedynczo i przycisnął mnie do ściany. Wstrzymałam oddech, czując na sobie niemal każdą część jego ciała. – Cały tydzień myślałem o Tobie, Claudia – szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszedł głęboki dreszcz. – A w głowie nadal mam te Twoje nagie zdjęcia...
- Zayn, przestań – odparłam cicho. – Nie chcę.
- Powinnaś się wyluzować – powiedział. – Zamiast być sztywniarą.
- Ja? Sztywniara? – zdziwiłam się.
- Tak, sztywniara – zmrużył oczy.
- Nie wiesz do kogo mówisz, Malik – niemal warknęłam.
- Udowodnij – odparł.
Ja pierdole, zabiję się kiedyś.
Pełna złości i irytacji chwyciłam jego twarz i mocno pocałowałam. Nie wydawał się być zdziwiony, gdyż odwzajemnił pocałunek. Rękoma chwycił mnie za nogi i obwiązał sobie wokół bioder, dzięki czemu napierał na mnie. Chwyciłam go za jego czarne włosy i ciągałam nimi, gdy wzmocnił pieszczotę.
Malik całował niesamowicie, tego nie można było zaprzeczyć.
Rękoma trzymał mój tyłek, ściskając go. Byłam na siebie zła, gdy z pomiędzy moich warg wyleciał stęk.
- Komuś się chyba bardzo podoba – mruknął niskim głosem w moje wargi, odrywając się ode mnie.
- Zadowolony? – zapytałam ponownie.
- Jeszcze bardziej, niż chwilę temu.
*********
Taki mały obrocik akcji :3 Jak się podobało? :D
Miłego wieczoru życzę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro