Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Minął tydzień odkąd chłopak, którego nazywali Zayn'em Malikiem pojawił się w NH.

I już miałam skurwiela dosyć.

Niby ze sobą zbytnio nie rozmawialiśmy, unikałam tego jak ognia, ale wystarczyło, że widziałam jego głupkowaty uśmiech w moją stronę z drugiego krańca korytarza i od razu mój dzień stawał się do dupy. Nie było dnia, żebym nie słyszała jego imienia albo jakieś rzeczy na jego temat. Mimo, że ja w szkole również nie odstawałam „pseudo" popularnością...

Co ja pierdole, byłam znana przez Dixona.

Odkąd rozstałam się z nim, Panowie z naszej szkoły zlecieli się do mnie jak muchy do gnoju.

Kurwa, zły przykład.

Końcem końców, nadszedł piątek. Lekcja historii ciągnęła się niewyobrażalnie długo. Patrzyłam z politowaniem na zegar powieszony nad tablicą z nadzieją, że jego wskazówki w magiczny sposób przesuną się szybciej ku godzinie dwunastej trzydzieści.

- Proszę Pani? – odezwałam się, przerywając nudzący monolog profesorki. Spojrzała na mnie zbita z tropu. – Mogę do łazienki?

- Idź – rzuciła oschle. Podniosłam się z krzesła i szybko opuściłam salę. Przeszłam cały korytarz w żółwim tempie i weszłam do damskiej toalety. Zazwyczaj była ona zapełniona małolatami z pierwszej liceum, które paliły fajki po kabinach. Teraz było pusto i cicho. Stanęłam naprzeciwko lustra, patrząc w swoje odbicie. Robiłam to do momentu, w którym ktoś gwałtownie nie otworzył drzwi od jednej z kabin.

- Kurwa! – krzyknęłam, przylegając do jednego ze zlewów. – No nie wierzę – parsknęłam, gdy ujrzałam sylwetkę Malika, gapiącego się prosto na mnie. – Zapytałabym co robisz w damskiej, ale nie wiem czy chcę wiedzieć.

- Nudziło mi się – stwierdził obojętnie.

- I naprawdę nie było lepszego miejsca, niż kibel? – zaśmiałam się ironicznie.

- Jeden chuj – wzruszył ramionami. – Może czułem, że spotkam tu Ciebie?

- Przypadek?

- Nie sądzę – uśmiechnął się. Nie ukrywając, drań miał boski uśmiech.

- Więc, jednak mnie śledzisz.

- Trudno, żebym Cię śledził, jeśli byłem tu pierwszy – wywrócił oczami.

- To co tu robisz? – spytałam.

- Mówiłem Ci, nudziło mi się – odparł.

- Powiedzmy, że Ci wierzę.

- A ty co tu robisz? – zapytał w odwecie.

- Nienawidzę historii – uśmiechnęłam się kwaśno.

- Do końca lekcji zostało piętnaście minut, zawsze możemy umilić sobie ten czas – jego uśmiech odrobinę się powiększył.

- Bóg Cię opuścił – prychnęłam.

- Oj, nie udawaj takiej grzecznej Claudia – Zayn mruknął i znienacka znalazł się obok mnie, chwytając za rękę i ciągnąc w swoją stronę.

- Idioto, zostaw mnie! – pisnęłam, lecz było za późno. Zayn wepchnął mnie do kabiny i zamknął ją na zamek. – I co, zadowolony z siebie jesteś? – rzuciłam chamsko.

- Żebyś wiedziała – zaśmiał się pojedynczo i przycisnął mnie do ściany. Wstrzymałam oddech, czując na sobie niemal każdą część jego ciała. – Cały tydzień myślałem o Tobie, Claudia – szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszedł głęboki dreszcz. – A w głowie nadal mam te Twoje nagie zdjęcia...

- Zayn, przestań – odparłam cicho. – Nie chcę.

- Powinnaś się wyluzować – powiedział. – Zamiast być sztywniarą.

- Ja? Sztywniara? – zdziwiłam się.

- Tak, sztywniara – zmrużył oczy.

- Nie wiesz do kogo mówisz, Malik – niemal warknęłam.

- Udowodnij – odparł.

Ja pierdole, zabiję się kiedyś.

Pełna złości i irytacji chwyciłam jego twarz i mocno pocałowałam. Nie wydawał się być zdziwiony, gdyż odwzajemnił pocałunek. Rękoma chwycił mnie za nogi i obwiązał sobie wokół bioder, dzięki czemu napierał na mnie. Chwyciłam go za jego czarne włosy i ciągałam nimi, gdy wzmocnił pieszczotę.

Malik całował niesamowicie, tego nie można było zaprzeczyć.

Rękoma trzymał mój tyłek, ściskając go. Byłam na siebie zła, gdy z pomiędzy moich warg wyleciał stęk.

- Komuś się chyba bardzo podoba – mruknął niskim głosem w moje wargi, odrywając się ode mnie.

- Zadowolony? – zapytałam ponownie.

- Jeszcze bardziej, niż chwilę temu.

*********

Taki mały obrocik akcji :3 Jak się podobało? :D 

Miłego wieczoru życzę! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro