Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

           

- To Ci dopiero skurwiel – warknęłam, rzucając jego telefon z powrotem na ziemię, nie zważając na to, czy się zbije czy nie.

Miałam to kompletnie w dupie.

Wiedziałam, kurwa, wiedziałam, że tak będzie. Tym razem serce nie chciało, abym zbłądziła.

Ale i tak się go nie posłuchałam.

Jak ja mogłam być tak głupia i naiwna? „Jedno słowo i będzie inaczej?" Dobre sobie! Byłam na siebie wściekła, że z taką łatwością mu uwierzyłam i dopuściłam go do siebie bliżej, niż kogokolwiek innego. Łzy podenerwowania cisnęły mi się do oczu, lecz powstrzymałam je i z prędkością wampira wbiegłam na górę do swojego pokoju, gdzie w mojej łazience stał Zayn, który na szczęście jeszcze nie wszedł pod prysznic. Gdy mnie zauważył, uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Za chwilę Ci on palancie zejdzie.

- Gotowa?

- Wypierdalaj stąd – fuknęłam, otwierając dla niego szerzej drzwi od łazienki. Na jego twarzy zauważyłam zdezorientowanie i zagubienie.

- Co? – spytał oniemiały.

- Mam przeliterować? Wynoś się z mojego domu, jak najdalej ode mnie, nim wylecisz przez okno razem ze swoim wybujałym ego – mówiłam w miarę opanowanym głosem, lecz już wewnątrz mnie włączał się szał macicy. I to potworny.

- Claudia, co Ci się stało? – pytał, lecz wykonał moją prośbę i wyszedł z łazienki, aby się ubrać.

- Mi? Nic, ale tobie zaraz się stanie jeśli nie zostawisz mnie samej – byłam nieugięta i nie dawałam się jego udawanej miny cierpiętnika.

- Najpierw wyjaśnij mi o co chodzi! – powiedział wznosząc ręce do góry.

- Zapytaj Mike'a, on Ci z pewnością wyjaśni, a teraz przepraszam, ale wypierdalaj! – krzyknęłam.

- Claudia, nie wiem co widziałaś...

- Wystarczająco, abym domyśliła się, że tobie nie warto wierzyć – przerwała mu ostro. – Nie chcę na Ciebie patrzeć, wyjdź stąd natychmiast.

- Na pewno nie jest tak jak myślisz, naprawdę...

- Gówno mnie to obchodzi! Kotem nie jesteś, więc nie przeżyjesz jak zaraz wywalę Cię przez okno – zgromiłam go zimnym i pełnym napięcia spojrzeniem. – Jeśli chciałeś tylko przeruchać, wystarczyło poprosić, a nie bawić się w ckliwe słówka, aby tylko zaciągnąć mnie do łóżka.

- Ale ja nie kłamałem, jak to mówiłem...

- A mi jeździ pociąg po czole – ponownie weszłam mu w zdanie, z trudem powstrzymując się od tego, aby nie sprzedać mu strzała na twarz. – Wyjdź, proszę Cię o to po raz ostatni – tym razem Zayn, gdy chciał coś powiedzieć, zamknął usta i opuścił mój pokój. Wtedy ogromny ciężar opuścił moje ciało. – Nienawidzę swojego życia – jęknęłam, padając na łóżko plackiem. – Zabijcie mnie.

***

- Czy ty jesteś jakaś pojebana czy pojebana? – skomentowała Alex, gdy przyjechała do mnie zaledwie pół godziny później, gdy pod kryptonimem „alarm czerwony" zakomunikowałam jej, że potrzebuje przyjaciółki. – To było oczywiście pytanie retoryczne, bo jesteś pojebana.

Takich przyjaciół to ze świecą szukać.

- Nie tego oczekiwałam, ale dzięki – wywróciłam oczami, wypijając spory łyk whiskey wprost z butelki.

Whiskey była lekiem na wszystko.

- A czego oczekiwałaś? Że stopy Ci będę całować? – zaszydziła. – Zayn jest zabójczo przystojny, ale pójście z nim do łóżka to chyba najgorsza rzecz jaką mogłaś zrobić, skarbie.

- W sumie źle nie było – wzruszyłam ramionami.

- Stara, bo jak Cię zaraz trzasnę w ten tępy łeb to Ci się żyć odechce... Musisz o nim zapomnieć!

- Dobrze wiesz, że tak się nie da.

- Da, tylko wystarczą chęci – odparła, zabierając ode mnie wódkę i również wypiła sporą jej zawartość. Po chwili wykrzywiła twarz w grymasie. – Ja pierdole, jak ty możesz pić czystą, Boże Święty Nazarejski.

- Gdy pije czystą, to stan desperacji.

- Jeszcze kilka takich stanów i będziesz alkoholiczką – parsknęła ironicznie. – Musisz wywalić go ze swojego życia, nim całkowicie nim zawładnie i się w nich totalnie zakochasz!

- Hola hola, gdzie się ty zapędzasz wariacie – zaśmiałam się. – Nie mam zamiaru się w nim zakochiwać.

- Aha, gdybyśmy się nie przyjaźniły to może bym Ci uwierzyła – powiedziała. – Gdyby on jeszcze miał normalny charakter, Claudia! A to ewidentny dupek!

- Zawsze miałam pociąg do złych chłopców – uśmiechnęłam się kwaśno.

- Z dużymi fujarami – zaśmiała się sztucznie. – Przynamniej dużego ma?

- Bydlak.

- Bydlak czy nie, powinnaś go unikać. Nie wiadomo co nagadał kolegom i co razem zaplanowali.

- Jeśli coś wycieknie z tego, co się wydarzyło między nami, zniszczę go.

- Albo ewentualnie wskoczysz mu drugi raz do łóżka.

- Mimo, że ma bydlaka, zostaje mu od teraz wyłącznie trzepanie.


********

Kochani, rozdziały będą pojawiać się na razie co tydzień, matura to bzdura, ale odbiera mi sens życia i nie mam czasu na pisanie :/

Jak sie podobał rozdział? 😜

XOXO.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro