21
- To Ci dopiero skurwiel – warknęłam, rzucając jego telefon z powrotem na ziemię, nie zważając na to, czy się zbije czy nie.
Miałam to kompletnie w dupie.
Wiedziałam, kurwa, wiedziałam, że tak będzie. Tym razem serce nie chciało, abym zbłądziła.
Ale i tak się go nie posłuchałam.
Jak ja mogłam być tak głupia i naiwna? „Jedno słowo i będzie inaczej?" Dobre sobie! Byłam na siebie wściekła, że z taką łatwością mu uwierzyłam i dopuściłam go do siebie bliżej, niż kogokolwiek innego. Łzy podenerwowania cisnęły mi się do oczu, lecz powstrzymałam je i z prędkością wampira wbiegłam na górę do swojego pokoju, gdzie w mojej łazience stał Zayn, który na szczęście jeszcze nie wszedł pod prysznic. Gdy mnie zauważył, uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Za chwilę Ci on palancie zejdzie.
- Gotowa?
- Wypierdalaj stąd – fuknęłam, otwierając dla niego szerzej drzwi od łazienki. Na jego twarzy zauważyłam zdezorientowanie i zagubienie.
- Co? – spytał oniemiały.
- Mam przeliterować? Wynoś się z mojego domu, jak najdalej ode mnie, nim wylecisz przez okno razem ze swoim wybujałym ego – mówiłam w miarę opanowanym głosem, lecz już wewnątrz mnie włączał się szał macicy. I to potworny.
- Claudia, co Ci się stało? – pytał, lecz wykonał moją prośbę i wyszedł z łazienki, aby się ubrać.
- Mi? Nic, ale tobie zaraz się stanie jeśli nie zostawisz mnie samej – byłam nieugięta i nie dawałam się jego udawanej miny cierpiętnika.
- Najpierw wyjaśnij mi o co chodzi! – powiedział wznosząc ręce do góry.
- Zapytaj Mike'a, on Ci z pewnością wyjaśni, a teraz przepraszam, ale wypierdalaj! – krzyknęłam.
- Claudia, nie wiem co widziałaś...
- Wystarczająco, abym domyśliła się, że tobie nie warto wierzyć – przerwała mu ostro. – Nie chcę na Ciebie patrzeć, wyjdź stąd natychmiast.
- Na pewno nie jest tak jak myślisz, naprawdę...
- Gówno mnie to obchodzi! Kotem nie jesteś, więc nie przeżyjesz jak zaraz wywalę Cię przez okno – zgromiłam go zimnym i pełnym napięcia spojrzeniem. – Jeśli chciałeś tylko przeruchać, wystarczyło poprosić, a nie bawić się w ckliwe słówka, aby tylko zaciągnąć mnie do łóżka.
- Ale ja nie kłamałem, jak to mówiłem...
- A mi jeździ pociąg po czole – ponownie weszłam mu w zdanie, z trudem powstrzymując się od tego, aby nie sprzedać mu strzała na twarz. – Wyjdź, proszę Cię o to po raz ostatni – tym razem Zayn, gdy chciał coś powiedzieć, zamknął usta i opuścił mój pokój. Wtedy ogromny ciężar opuścił moje ciało. – Nienawidzę swojego życia – jęknęłam, padając na łóżko plackiem. – Zabijcie mnie.
***
- Czy ty jesteś jakaś pojebana czy pojebana? – skomentowała Alex, gdy przyjechała do mnie zaledwie pół godziny później, gdy pod kryptonimem „alarm czerwony" zakomunikowałam jej, że potrzebuje przyjaciółki. – To było oczywiście pytanie retoryczne, bo jesteś pojebana.
Takich przyjaciół to ze świecą szukać.
- Nie tego oczekiwałam, ale dzięki – wywróciłam oczami, wypijając spory łyk whiskey wprost z butelki.
Whiskey była lekiem na wszystko.
- A czego oczekiwałaś? Że stopy Ci będę całować? – zaszydziła. – Zayn jest zabójczo przystojny, ale pójście z nim do łóżka to chyba najgorsza rzecz jaką mogłaś zrobić, skarbie.
- W sumie źle nie było – wzruszyłam ramionami.
- Stara, bo jak Cię zaraz trzasnę w ten tępy łeb to Ci się żyć odechce... Musisz o nim zapomnieć!
- Dobrze wiesz, że tak się nie da.
- Da, tylko wystarczą chęci – odparła, zabierając ode mnie wódkę i również wypiła sporą jej zawartość. Po chwili wykrzywiła twarz w grymasie. – Ja pierdole, jak ty możesz pić czystą, Boże Święty Nazarejski.
- Gdy pije czystą, to stan desperacji.
- Jeszcze kilka takich stanów i będziesz alkoholiczką – parsknęła ironicznie. – Musisz wywalić go ze swojego życia, nim całkowicie nim zawładnie i się w nich totalnie zakochasz!
- Hola hola, gdzie się ty zapędzasz wariacie – zaśmiałam się. – Nie mam zamiaru się w nim zakochiwać.
- Aha, gdybyśmy się nie przyjaźniły to może bym Ci uwierzyła – powiedziała. – Gdyby on jeszcze miał normalny charakter, Claudia! A to ewidentny dupek!
- Zawsze miałam pociąg do złych chłopców – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Z dużymi fujarami – zaśmiała się sztucznie. – Przynamniej dużego ma?
- Bydlak.
- Bydlak czy nie, powinnaś go unikać. Nie wiadomo co nagadał kolegom i co razem zaplanowali.
- Jeśli coś wycieknie z tego, co się wydarzyło między nami, zniszczę go.
- Albo ewentualnie wskoczysz mu drugi raz do łóżka.
- Mimo, że ma bydlaka, zostaje mu od teraz wyłącznie trzepanie.
********
Kochani, rozdziały będą pojawiać się na razie co tydzień, matura to bzdura, ale odbiera mi sens życia i nie mam czasu na pisanie :/
Jak sie podobał rozdział? 😜
XOXO.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro