13
- Kuźwa! – krzyknął Zayn.
Ludzie zaczęli się rozbiegać w różne strony, wskakiwać na paki samochodów i odjeżdżając z plaży.
- Idziesz ze mną – powiedział dobitnie Zayn, chwytając moje ciało w jednym momencie i przerzucił przez ramię niczym worek ziemniaków.
- Idioto, postaw mnie na ziemi! – wrzasnęłam.
- Chcesz być aresztowana i spędzić czterdzieści osiem godzin w pace? Bo ja kurwa nie – odparł i puścił się biegiem przed siebie. Próbowałam trzymać równowagę, aby z niego z nie spaść i przy okazji nie zwymiotować pizzy, którą zjadłam przed wyjściem w domu.
- Dla Ciebie to pewnie nie nowość – zaszydziłam, gdy on biegł dalej, a ja tylko widziałam żwir, po którym się poruszał.
- Mam dosyć bycia za kratami za takie gówna – prychnął.
- Zdolny z Ciebie chłopak po prostu.
- Jeszcze jeden taki tekst i Cię wrzucę do morza.
- Ale...
- Jedno słowo – uciszył mnie stanowczym głosem. Odpuściłam sobie dalsze kłótnie z nim. Ten dzień i tak nie mógł się skończyć gorzej.
Chociaż z Zayn'em Malikiem wszystko było możliwe.
***
- Gdzie my jesteśmy? – zapytałam, gdy po piętnastominutowym biegu Zayn się w końcu zatrzymał i postawił mnie twardo na ziemi. Owszem, byliśmy niedaleko plaży, na której jeszcze pół godziny temu wszyscy chlali w najlepsze, lecz przenigdy nie byłam w tym miejscu. Było one... odludnione, nie wliczając jednego, sporawego domu.
- W moim domku letniskowym – oznajmił.
- I po co my tu? – spytałam po raz kolejny.
- Zostaniemy tu na noc.
- No chyba kurwa nie – spojrzałam na niego zdziwiona, a jego usta wykrzywiły się w dużym uśmiechu.
- Nie musisz się bać, ja nie gryzę – odparł. – Przynamniej niespecjalnie.
- Palant – mruknęłam.
- Udam, że tego nie słyszałem – powiedział. – Musimy tu zostać, bo policja będzie szukała wszystkich, co byli na imprezie.
- A myślisz, że do tego domu nie wejdą?
- Uwierz mi, że nie – spojrzał na mnie z lekka rozbawiony i ruszył w kierunku domu. Podążyłam niechętnie za nim. Minęła dobra chwila, nim do niego doszliśmy. – Pewnie w nocy przyjdzie reszta.
- Reszta, czyli?
- Koło dziesięciu osób – rzucił wymijająco i otworzył drzwi kluczami, które wcześniej wyjął z tylnej kieszeni. – Proszę bardzo – Zayn ustąpił mi miejsca, abym mogła przejść pierwsza.
- Wow, cóż za wrodzone dobre wychowanie – wywróciłam oczami i weszłam do środka. Panował tam lekki półmrok, przez co mało co widziałam, gdyż powoli zaczynało robić się ciemno. Dostrzegłam tylko duży kominek, dwie skórzane średniej wielkości kanapy i niektóre sprzęty kuchenne, które stały w kuchni.
- Idź na górę – wykonałam jego polecenie i powoli zaczęłam wchodzić po schodach na piętro.
- Nie gap się na moją dupę – powiedziałam, gdy poczułam na niej jego zachłanny wzrok.
- Nawet patrzeć mi zabrania, jesteś bezduszna – jęknął zdegustowany.
- Po prostu mam klasę.
- Tsa – parsknął śmiechem.
- Wątpisz w to Malik?
- Oho, już przeszłaś na nazwisko, serio musisz mnie nie lubić.
- Chociaż raz masz rację – fuknęłam.
- Ajaj, Claudia Claudia.
- Nie używaj mojego imiennie, ono jest zbyt wyjątkowe, byś mógł je wymówić.
- I to ja jestem zakochany w sobie? – zadrwił. – Idź do tych pierwszych drzwi na lewo – poinstruował mnie. Niepewnie pchnęłam drzwi do pomieszczenia, które okazało się być małą sypialną z dużym łóżkiem, szafą i tarasem z widokiem na morze.
- Masz jakieś ubrania? – zapytałam go.
- Po co Ci? Preferuję spanie nago – uśmiechnął się głupkowato.
- Nie należę do nudystów. Masz pożyczyć jakąś koszulkę?
- Może magiczne słowo?
- Jebnąć Cię? – warknęłam.
- Nie gryź maleńka – zaśmiał się i podszedł do szafy. Otworzył jedną z trzech dolnych szuflad i wyjął czarny materiał. – Łap – Zayn rzucił we mnie koszulką, którą niezdarnie złapałam. – Po której stronie chcesz spać?
- Obojętne – mruknęłam narzucając na siebie jego koszulkę, która sięgała mi na szczęście do kolan, po czym zdjęłam górę od stroju kąpielowego i rzuciłam na podłogę.
- Nie boisz się tak spać? – zapytał, rozpinając spodnie i zdjął je bez skrępowania.
Cholera jasna, miał męskie V.
- Nie – odparłam i położyłam się po lewej stronie łóżka, mając bezpośrednio widok na taras. Niemal od razu zakryłam się kołdrą.
- Jaka wstydliwa – skwitował.
- Możesz kończysz tak głupio komentować? – rzuciłam ostro w jego stronę.
- Ty możesz komentować wszystko co powiem, ale ja już nie?
- Tak, miałam zjebany tydzień, a ten dzień to jakaś masakra, więc proszę, odpuść sobie i się po prostu zamknij – odparłam niskim głosem zagarniając część swojej kołdry i odwróciłam się do niego plecami. Spodziewałam się, że Zayn rzuci w moją stroną jakąś chamską odzywkę, lecz nie zrobił tego i tylko położył się tuż obok mnie na łóżku. Przez chwilę między nami zapanowała niezręczna, grobowa cisza. Mimo, że nie miałam najmniejszej ochoty gadać z Zayn'em, to czułam się naprawdę dziwnie.
- Naprawdę Cię przepraszam, Claudia – szepnął do mnie. Nie spojrzałam na niego, ale słuchałam go. – Nie wiem co we mnie wstąpiło wtedy na stołówce... Nie chciałem tego. Nigdy bym Cię nie skrzywdził, ani naraził Twojej reputacji. Jestem cienki w mówieniu takich rzeczy, ale być może to zrobiłem, bo w jakiś sposób mi na Tobie zależy. Chciałem abyś to wiedziała.
O rzesz kurwa mać.
- Dobranoc Zayn – mruknęłam cicho, zamykając oczy.
- Dobranoc Claudia – odpowiedział.
Nie minęła chwila, a odleciałam, kończąc ten fatalny dzień.
*****
Kochani, gwiazdkujemy, pokażcie mi się ile was jest! :D
Tyle na dziś, buziaaki! xoxo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro