Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Zawaliłem tak wiele

Spróbujcie zrobić tak, aby piosenka ciągle leciała!

Od razu razem z Zayn'em ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu Scarlett. Jakby nie patrzeć mamy dwadzieścia minut drogi.

-Zayn? - chłopak na mnie spojrzał. - Przepraszam cię za tą całą kłótnię. Dopiero teraz cię rozumiem, Perrie jest dla ciebie najważniejsza, a to, że ma w sobie twojego potomka jeszcze bardziej powinno cię skłonić do odejścia. Jeśli Scarlett.. - nie dokończyłem, bo z moich oczu po prostu zaczęły lecieć łzy.

-Ej stary nie płacz. - powiedział Zayn. - Będzie dobrze. Pogodzicie się, odzyskasz ją, Harry.

-Ja naprawdę ją kocham. Jeśli jej się coś stanie, to po prostu się załamię. Nie ma jej ze mną pięć pieprzonych dni, a ja nawet zjeść normalnie nie mogę. - westchnąłem.

-Po prostu jesteś zakochany. Wow, dopiero teraz widzę, że ty naprawdę za nią szalejesz. - skinąłem jedynie głową. - A co do kłótni to nic się nie stało. Mam nadzieję, że jeszcze wszyscy się pogodzimy i będzie jak wcześniej.

-Ja również. - uśmiechnąłem się.

Po paru minutach byliśmy już pod domem rodziców Scarlett. Wyszliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi, aby zadzwonić dzwonkiem.

Ja: Niall posłuchałem cię i właśnie jestem pod domem Scarlett. Idę z nią porozmawiać:)

Nialler: Cieszę się! Zasługujecie na szczęście:). Powodzenia bracie! xx

-Tak? - drzwi otworzyła mama Scarlett. - Harry co ty tu robisz? - zapytała wyraźnie zdziwiona.

-Muszę porozmawiać ze Scarlett, proszę pani. Błagam, mogę wejść? - zapytałem.

-Wchodźcie. - otworzyła szerzej drzwi i zamknęła je za nami. - Chodźcie do jej pokoju.

Poszliśmy za kobietą, byłem bardzo zestresowany i w momencie, w którym weszliśmy do pokoju zdziwiłem się. Scarlett tutaj nie było.

-Gdzie ona jest? - zapytałem przestraszony.

-Spokojnie za chwilkę powinna być. Oliver skończył pracę i poszedł po nią i Sam, bo razem poszły na spacer. - ja jedynie skinąłem głową.

Usiadłem na krześle koło okna i obserwowałem otoczenie, jednocześnie wyglądając Scarlett. Musiałem ją zobaczyć. Porozmawiać z nią i wszystko sobie wyjaśnić. Nie mogłem tak po prostu dać jej od siebie odejść. Po chwili przez okno było widać idące trzy postacie. Scarlett szła za rękę z Sam, a do tego dziewczynka trzymała jeszcze dłoń Oliver'a. Szeroko się uśmiechała, myślę, że byłaby idealną matką naszych dzieci.

Po czasie na dole było słychać szmery. Pewnie wszyscy są już w domu. Do tego było słychać nawet urywający się śmiech Scarlett. Rozmawiali z kimś, a później było słychać kroki na schodach. Momentalnie się spiąłem. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła dziewczyna wraz ze swoim przyjacielem.

-Harry? - zapytała. - Co ty tutaj robisz? - popatrzyła na mnie zdezorientowana.

-Musimy porozmawiać Scarlett.

-Dobrze. Dajcie mi się tylko przebrać. - skinąłem głową i odczekałem z dziesięć minut, aż dziewczyna wyszła z toalety.

-Chłopcy, możecie wyjść? - zapytała Zayn'a i Oliver'a.

-Jasne. - powiedział Zayn.

-Ale jakby coś się działo to wołaj. - powiedział drugi, po chwili obaj zniknęli za powłoką drzwi.

-Więc.. o czym chciałeś rozmawiać? - zapytała zapatrzona w swoje palce.

-Spójrz na mnie. - dziewczyna spojrzała mi w oczy. - Zayn powiedział, że Kevin to tak naprawdę twój lekarz.

-Racja..

-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś na coś chora?! - zapytałem z wyrzutem.

-Bo odszedłbyś z zespołu, a tego nie chciałam. - westchnęła.

-Scarlett jeśli miałbym odejść to tylko i wyłącznie dla ciebie. - powiedziałem ciszej. - Na co jesteś chora?

Nagle Scarlett zaczęła machać rękoma.

- Co jest? - zapytałem.

Nawet nie zdążyła odpowiedzieć, bo niespodziewanie z jej nosa zaczęła lecieć krew.

-Oliver! - krzyknąłem.

-Podaj mi jakiś ręcznik, Harry. - zdążyła powiedzieć, a ja wyleciałem z jej pokoju jak z procy i szybko pobiegłem do toalety. Wziąłem wielki ręcznik i wróciłem do pokoju. Oliver z Zayn'em już tam byli.

Chłopak zmoczył go wodą i przyłożył jej do nosa, po czym wyciągnął telefon i zadzwonił na pogotowie.

-Scarlett nawet nie próbuj nic mówić. - powiedział. - To tylko pogorszy sytuację. - dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową, była tak wycieńczona, że ledwo mrugała. - Zayn przynieś lód albo mrożony groszek, cokolwiek i przynieś jeszcze jeden ręcznik.

Chłopak szybko wybiegł z pokoju. Wrócił jednak po chwili z rodzicami Scarlett i z opakowaniem mrożonego groszku oraz czystym ręcznikiem. Oliver wziął od niego mrożonkę owinął nowym ręcznikiem i podał Scarlett, tym samym zabierając stary i składając go.

-Karetka już jedzie. - powiedział. - Chodź Scarlett.

Podszedł do niej i wziął ją na ręce. Dziewczyna nie miała nawet siły stanąć. Do tego zaczynała się dławić własną krwią. Zszedłem na dół za Oliver'em, tak samo jak reszta. Chłopak trzymał ją na rękach, ale widać było, że tracił już siły.

-Daj mi ją, bo zaraz ci upadnie. - powiedziałem pewny siebie.

Chłopak zrobił tak jak mu powiedziałem. Położył powoli Scarlett w moje ramiona. Przytuliłem do siebie dziewczynę. Jednak już po chwili przyjechała karetka. Mężczyzna zapytał mnie czy jestem rodziną, a Oliver odparł, że jestem narzeczonym i kazali mi pojechać razem z nimi, bo sam też wsiadł. Wszedłem do karetki i położyłem ją na nosze.

-Straciła sporo krwi, nie powinna się napić? - zapytałem, ale mężczyzna spojrzał na mnie jak na skończonego idiotę.

Dojechaliśmy do szpitala, a mężczyźni zabrali Scarlett na noszach i kazali nam iść za sobą. Weszliśmy do wielkiego białego pomieszczenia.

-Były oznaki małopłytkowości? - zapytał inny mężczyzna. - Miała bóle głowy, siniaki?

-Nie widziałem, żeby były jakieś siniaki. - powiedział Oliver. - A na ból głowy się nie skarżyła. - lekarz skinął głową.

-Ostatnie przytoczenie płytek? A i brała aspirynę? - zapytał ponownie.

-Dwudziesty czwarty października. Nie, nie brała. - chłopak odpowiadał od razu, a lekarz zajmował się Scar.

-Zrobimy jej przyżeganie nosa. - powiedział lekarz, a Oliver skinął głową. - Miała już to robione? - zapytał.

-Tak, raz.

-Podamy trombocyty i powinno być w porządku. Do tego jeszcze terapia. - powiedział lekarz.

-Dobrze, to my zaczekamy w holu. - lekarz skinął głową.

Rodzice Scarlett wraz z Zayn'em dotarli na miejsce po jakiś dwudziestu minutach. Mama Scarlett spakowała też jej torbę. Czekaliśmy na jakieś wieści, ale nikt nam nic nie mówił. Sam parę razy podchodziłem do pielęgniarki i pytałem czy już coś wiedzą, jednak ta tylko przecząco kiwała głową.

Po niemalże czterech godzinach przyszedł do nas Kevin. Wstałem i uścisnąłem jemu dłoń, mężczyzna ciepło się do mnie uśmiechnął.

-Sprawa ze Scarlett została złagodzona. Przepraszam, że tak długo czekaliście, dzisiaj był dzień, w którym mieliśmy podać jej chemię, ale z racji tego co się stało trochę się to przedłużyło. Dlatego teraz chemioterapie Scarlett będą musiały być w mniejszym odstępie czasu. Powiedzmy, że zmniejszymy to do dwóch tygodni, tak, żeby jej organizm, mógł jeszcze normalnie funkcjonować. Na razie rak nie rozprzestrzenił się dalej i wszystko jest w porządku. Będę was informował na bieżąco co z nią i czy się obudziła. - powiedział i odszedł, a ja wybiegłem ze szpitala.

Nie przejmowałem się nawet deszczem i usiadłem pod ścianą. Liczyła się tylko Scarlett. Ma raka, a ja nawet tego nie wiedziałem! Złapałem się za głowę i zacząłem płakać. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Po chwili czyjeś ramiona mnie objęły.

-Cicho Harry, nie płacz. - powiedział Oliver. - Sprawa jest załagodzona, słyszałeś? Jak na razie jest w porządku.

-Ile to już trwa? - zapytałem cały we łzach.

-Dwa miesiące. Nie łam się gościu, ona cię teraz potrzebuje. - powiedział.

-Czy ten jej rak jest groźny?

-A jaki nie jest? - zaśmiał się bez krzty radości. - Ma raka tarczycy. To jeszcze nie jest tak źle, ponad osiemdziesiąt pięć procent ludzi z tego wychodzi. - skinąłem głową.

-Dziękuję, że byłeś przy niej, wtedy kiedy to ja powinienem. Jest moją królową, zawaliłem tak wiele.

-Drobiazg. Czego nie robi się dla przyjaciół? - uśmiechnął się, ale nie potrafiłem odwzajemnić uśmiechu. - Na pewno da się to naprawić, Harry. Nic jeszcze nie jest stracone.

-Oby było tak jak mówisz. - westchnąłem.

-Chodź do niej. Na pewno pozwolą ci tam wejść.

Chłopak pomógł mi wstać i razem skierowaliśmy się do Kevin'a, po drodze Zayn powiedział, że pojedzie na chwilę do domu. Kevin zaś powiedział, że wpuści tylko jedną osobę, oczywiście tą osobą byłem ja.

Otworzył drzwi, a moim oczom ukazała się Scarlett. Leżała cała w jakiś rurkach, a obok jej głowy pikało urządzenie, które informowało o jej stałym tempie bicia serca. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i złączyłem delikatnie nasze dłonie. Przed oczami miałem wszystkie nasze wspólne chwile. To co już się wydarzyło i to co mogło się jeszcze wydarzyć. Nasza wspólna przyszłość, małżeństwo, dom, dzieci. Kocham tą dziewczynę najbardziej na świcie i nie mogłem w to po prostu uwierzyć.

-Kocham cię Scarlett. - powiedziałem. - Przejdziemy przez to razem, kochanie. - ucałowałem jeszcze jej dłoń i z moich oczu znowu zaczęły płynąć łzy.

×
×
×
Płakałam jak to pisałam. Najdłuższy rozdział w tym opowiadaniu! Ponad 1300 słów! Jednak nie chciałam z tego rozdziału robić dwóch innych. Do tego dziękuję za 3 tysiące wyświetleń! Czekam na wrażenia! Piszcie wszystko co sądzicie!

All the love, Agata xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro