Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. Piekarnia

Obudziłem się rano w pustym łóżku. Najwidoczniej Scarlett wstała wcześniej ode mnie. Jednak na zegarku była dopiero ósma. Wstałem i poszedłem umyć zęby, po czym zszedłem na dół.

Scarlett siedziała w jadalni i rozmawiała z moją mamą.

-Witam panie - powiedziałem z uśmiechem.

-Hej, śniadanie jest na blacie w kuchni. Zjedz i zabierz Scarlett na spacer, w końcu trzeba korzystać z pięknej pogody - skinąłem jedynie głową.

Wyciągnąłem talerzyk i nałożyłem sobie parę kanapek. Chwilę później dosiadłem się już do stołu, przy którym siedziały moje kobiety.

-Jak się spało? - zapytałem - Czujesz się już lepiej?

-Tak sobie, z rana jeszcze trochę wymiotowałam, ale troszkę lepiej.

-To zaraz poczujesz się jeszcze lepiej, kochana. Harry idź się ubierz i zabierz ją na spacer. - powiedziała mama.

Nie zdążyłem nawet zjeść. Jednak wolę coś przekąsić później. Szybko pobiegłem do pokoju założyłem pierwsze lepsze spodnie i koszulę po czym zbiegłem na dół.

-Idziemy? - zapytałem mojej narzeczonej.

-Jasne, tylko założę kurtkę i możemy iść - odpowiedziała i poszła do przedpokoju.

-Specjalnie chcę was wysłać na spacer, zabierz ją do piekarni, niech pozna Barbarę skoro i tak zaraz jedziecie. Tylko pilnuj jej, ma moje wnuczęta w brzuchu.

-Jasne mamo, dziękuję - ucałowałem jej polik.

Wyszedłem z domu. Scarlett czekała przy furtce. Złapałem ją za rękę i poszliśmy.

-Zabiorę cię do piekarni, okej? - zapytałem.

-Dlaczego do piekarni? - zaśmiała się.

-Bo to była moja pierwsza praca. Uwielbiałem tamto miejsce - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.

-Daleko to jest? - spytała.

-Nie, praktycznie za tamtym rogiem - wskazałem palcem.

-No to chodźmy. - uśmiechnęła się.

Nie minęło dziesięć minut, a my już staliśmy pod piekarnią. Otworzyłem Scarlett drzwi, a sam wszedłem tuż za nią.

-Harry, skarbie! - krzyknęła jedna z nowych sprzedawczyni - Ostatni raz widziałam cię półtora roku temu, kiedy się zatrudniłam - uśmiechnęła się.

-Cześć Suzy, jest może Barbara? - zapytałem z uśmiechem.

-Ma tutaj zaraz wpaść. Będzie najpóźniej za pięć minut.

-To świetnie - stwierdziłem. - Scarlett to jest Suzanna, Suzy to jest Scar. Moja druga połówka.

-Miło mi poznać. - Scarlett podała Suzy dłoń.

-Mi również. -odpowiedziała Suzy, jednocześnie ściskając.

-O witam! A kogo tu przywiało! Harry gdzieś ty się podziewał? - zapytała Barbara.

-A tu i tam, wiesz jak jest. - uśmiechnąłem się.

-No tak w końcu przychodzenie do piekarni nie uczyni cię sławnym. - zaśmiała się.

-A tam gadasz, wolę wasze towarzystwo, niż niektórych gwiazd. - przyznałem.

-A ta gwiazdka za tobą to kto to? Czy pani coś kupuje? - Scar pokręciła przecząco głową.

-To moja narzeczona Scarlett. - przedstawiłem ją. 

-Do tego spodziewamy się dzieciątka. - dodała ciszej Scar.

-Jeszcze lepiej! Oj moje drogie dzieci oby wam się wiodło. Miło było mi was widzieć. Nie chcę was wyganiać i naprawdę bym z wami posiedziała, jednak za chwilę będą godziny szczytu w końcu dochodzi wpół do dziesiątej.

-Przerwy w pobliskiej szkole - wyjaśniłem Scarlett.

-Tak, właśnie. A nie chcę, żeby was staranowali. Tym bardziej, że Scarlett jest w stanie błogosławionym. Także porozmawiamy jak się jeszcze kiedyś zobaczymy. Mam nadzieję oczywiście zobaczyć twoje nowo narodzone dzieciaczki, wiesz gdzie mieszkam także odwiedźcie mnie za parę miesięcy, moi przyszli rodzice.

-Oczywiście. Odwiedzimy. - powiedziałem.

Pożegnaliśmy się z obiema kobietami i wyszliśmy. Wróciliśmy do domu, po drodze zahaczyliśmy o budkę do robienia zdjęć. W domu zabraliśmy się za pakowanie naszych rzeczy. Co prawda mieliśmy wyjechać wieczorem, jednak wyjeżdżamy za chwilę, żeby w domu jeszcze trochę odpocząć.

-Mamo my za chwilę wyjeżdżamy! - krzyknąłem.

-Już idę! 

Spakowałem obie nasze torby i torebki z zakupów, które zakupiłem ja i które zakupiła Scarlett. Po chwili podeszła do mnie mama i dała mi jeszcze trzy słoiki oraz dwie miski.

-Spakuj to do zrywki, proszę. - powiedziałem.

Scarlett siedziała w samochodzie, kiedy ja czekałem na mamę. Po chwili jednak kobieta przyszła i dała mi cały zapakowany prowiant.

-Dziękuję mamo. - powiedziałem i ucałowałem ją w czoło.

-Opiekuj się Scarlett! Miłej podróży i uważaj na drodze. W słoikach masz kompoty. Malinowy, truskawkowy i wiśniowy. W jednej misce masz krokiety, a w drugiej dałam trochę pierogów. Do przyjazdu powinny być dobre.

-Dziękuję, kocham cię. Do zobaczenia. - powiedziałem i wsiadłem do samochodu, po czym pomachałem i ruszyłem w drogę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro