Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Rozmowa

-Wróciliśmy! - krzyknęła mama na wejściu.

W międzyczasie Rob poszedł wypakowywać torby z samochodu. Ja za to udałem się do pokoju. Po cichu wszedłem do pomieszczenia i na łóżku zastałem Scarlett. Dziewczyna leżała i czytała jakąś książkę. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że wszedłem do pomieszczenia.

-Cześć, co czytasz? - zapytałem ciekawy.

Jednak moja narzeczona nic mi nie odpowiedziała i pokazała tylko okładkę książki. Tytuł brzmiał "W oczekiwaniu na dziecko". Scarlett naprawdę musiała spodobać się informacja, że jest w ciąży.

-Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać? - zapytałem niepewnie.

-Tak. Chciałam ci powiedzieć, że zapisałam nas do szkoły rodzenia. - oznajmiła.

-Zapisałaś od razu? Dlaczego nie zapytałaś mnie o zdanie? A co jeśli będę potrzebny w studiu?

-Jak zawsze to samo. Studio zawsze jest ważniejsze. Wszystko jest ważniejsze, oprócz mnie i tego co mam do powiedzenia. Tak jest za każdym razem. Zapisałam nas dlatego, bo wiedziałam, że się nie zgodzisz.

-Kto powiedział, że się nie zgodziłem? Studio nie jest ważniejsze od ciebie Scarlett.

-Ale jakoś w nim przebywasz więcej czasu niż ze mną - burknęła, a ja westchnąłem.

-Chcę po prostu zapewnić tobie, sobie i naszym przyszłym dzieciom dobrobyt. Tak, aby miały wszystko czego chcą. Żeby później mogły iść do dobrej szkoły, na studia i żeby mogły kupić sobie dom, nawet z naszych pieniędzy, jeśli nie będą miały swoich. Chcę po prostu, żeby kiedyś ani tobie ani dzieciom niczego nie brakowało.

-Masz rację. Przepraszam, odwołam kursy. Damy sobie jakoś radę bez nich. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko.

-Nie przepraszaj, bo co prawda ty po części też masz rację. Wybiorę się z tobą chętnie do tej szkoły rodzenia, jeśli to cię ucieszy to dlaczego nie.

-Dziękuję - powiedziała i się we mnie wtuliła - Kocham cię - dodała po chwili.

-Ja ciebie też kocham. Pamiętaj o tym. A teraz pokaż mi co kupiłaś, bo nie wierzę, że pojechałaś i wróciłaś bez niczego - zaśmiałem się.

-Praktycznie kupiłyśmy same ubranka dla maluszka. Wiesz, Gemma mi trochę naopowiadała i tak jakoś wyszło, że ja też również wpadłam w szał zakupów.

-Powiedzmy, że rozumiem. Jednak nie chcę wiedzieć, jakich głupot ci naopowiadała.

-I tak bym ci nie powiedziała, ale patrz. - powiedziała i zaczęła wyciągać ubranka z toreb.

-Okej, no ładne są te ciuszki - stwierdziłem.

-Podobają ci się? Tutaj jest biała koszuleczka, trzy pary kolorowych bodów, no i milion skarpetek, a no dodatkowo jeszcze wzięłam dwa śliniaczki - uśmiechnęła się promiennie.

-Bardziej, jestem ciekaw czy to chłopiec czy dziewczynka - oświadczyłem.

-Mnie to obojętne. Chłopiec czy dziewczynka ważne, aby było zdrowe.

-Racja to jest najważniejsze. Takie pytanko, kiedy jest kolejna wizyta u lekarza?

-W następnym tygodniu, chyba we wtorek. Akurat jutro wieczorem wrócimy, w poniedziałek pojedziemy do studia, a we wtorek na wizytę - nagle Scarlett zrobiła skwaszoną minę i przyłożyła dłoń do ust.

-Coś się dzieje? - zapytałem przestraszony.

Dziewczyna mnie wyminęła i wybiegła z pokoju. Pobiegłem za nią do toalety. Klęczała przy ubikacji i wymiotowała. Szybko złapałem za jej włosy i zacząłem pocierać dłonią jej plecy. Po chwili wymioty ustały, jednak na wszelki wypadek siedzieliśmy tak jeszcze chwilę.

-Lepiej ci? - spytałem.

-Cały dzień mi się chciało dobrze, że dopiero teraz to zrobiłam, a nie gdzieś na mieście - westchnęła - Uroki ciąży. Prawda bobasie? - powiedziała do brzucha, a ja się zaśmiałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro