Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Dawca

Po przekroczeniu wejścia od szpitala, skierowaliśmy się do recepcji. Kobieta spojrzała na nas z uśmiechem i wróciła do papierów.

-Przepraszam. - powiedziałem. - My przyszliśmy do lekarza.

-Nazwisko?

-Moje czy lekarza? - zapytałem zdezorientowany.

-Pacjenta. - odpowiedziała i uniosła brwi ku górze.

-Harris. - odpowiedziałem. - Do lekarza onkologii, Kevin'a..

-Tak, jasne. Idźcie jest u siebie w gabinecie. - skinąłem głową i pociągnąłem za sobą dziewczynę.

Weszliśmy do gabinetu, a Kevin siedział uśmiechnięty do ekranu laptopa. Scarlett chrząknęła, aby zwrócił na nas swoją uwagę.

-O! Witajcie! Czyż ten dzień nie jest piękny?! - zapytał z uśmiechem, a Scarlett zachichotała.

-Tak, a co takiego cię uszczęśliwiło? - zapytała.

-No wiecie, moja żona jest w trzeciej ciąży! - słysząc to ścisnąłem dłoń Scarlett, a dziewczyna się tylko uśmiechnęła.

-To gratulacje. - powiedziałem, a on w podziękowaniu skinął głową.

-No i to, dlaczego pewnie tutaj jesteście. - uśmiechnął się. - Dawca Scarlett.

-Tak. - powiedziała moja narzeczona. - Powiedz nam wszystko co wiesz.

-Dzwonił do mnie dobry znajomy z Ameryki, też jest lekarzem onkologiem. Powiedział, że po waszym ogłoszeniu na następny dzień w szpitalu było aż trzydzieści osób, żeby zbadać szpik.

Po tych słowach uśmiechnąłem się do siebie. W takich momentach cieszyłem się z tego, że jestem w zespole i mam swoich fanów, którzy starają się pomóc.

-To dużo. - powiedziała Scar. - Ale przejdź do sedna.

-Zadzwonił do mnie Tim i powiedział: "Słuchaj, znaleźliśmy szpik dla Scarlett, mamy dawcę!". Odpowiedziałem mu, że to wspaniale, tym bardziej, że nasz czas na znalezienie odpowiedniego, się kończył. Jednak był też jeden problem.

-Jaki? - zapytałem.

-Odległość. Dziewczyna jest z Ameryki. Mieszka w Chicago.

-To żaden problem. - powiedziałem. - My wszystko opłacimy. Samolot w obie strony, a nawet pokażemy jej Londyn. Do tego zatrzyma się u nas w domu. - Scarlett uśmiechnęła się pod nosem.

-Masz do niej telefon, skype? Cokolwiek?

-Tak, rozmawiałem z nią na skype. Możemy zadzwonić. Czekajcie. - mężczyzna sprawdził coś w urządzeniu. - Macie szczęście, jest dostępna. Los się do was uśmiecha.

Mężczyzna wcisnął zieloną słuchawkę, a my czekaliśmy aż ktoś po drugiej stronie odbierze. Nagle na ekranie pojawiła się uśmiechnięta blondynka. Dziewczyna była bardzo ładna, jednak miała duże czoło.. Ale to nic, ważne, że ma to czego potrzebujemy.

-Dzień dobry. - przywitała się, bo ona widziała tylko Kevin'a.

-Witaj Georgia. Tym razem to nie ja chciałem z tobą porozmawiać.

-Nie? - zapytała zdziwiona. - To kto taki chce ze mną rozmawiać?
Kevin nic nie powiedział tylko odwrócił laptopa tak, abyśmy byli przodem do kamerki. Kiedy dziewczyna nas zobaczyła, od razu zakryła usta rękoma. Nie dowierzała własnym oczom. No ja też bym nie dowierzał, jakbym rozmawiał z takim przystojniakiem.

-Cześć. - powiedziała Scarlett. - Naprawdę się cieszę, że cię znaleźliśmy. - wyszczerzyła się.

-Tak, wszystko byłoby w porządku, ale ja nie mam jak do was przylecieć. - powiedziała zakłopotana.

-Nic nie szkodzi.- odezwałem się. - My zapłacimy za lot w jedną i drugą stronę. Do tego pokażemy ci Londyn, my razem we dwójkę. - uśmiechnąłem się.

-Naprawdę? O boziu, nie wiem jak wam dziękować!

-To my powinniśmy dziękować tobie, bo gdyby nie ty, to Scarlett.. - powiedziałem i wciągnąłem głośno powietrze, do tego do moich oczu zebrały się łzy. Scarlett objęła mnie, żeby dodać mi otuchy. - Gdyby nie ty to bym ją stracił. A tego bym nie chciał. - powiedziałem i ucałowałem jej głowę.

-Cieszę się, że mogę pomóc. Do tego zobaczę swoich idoli. - powiedziała z entuzjazmem.

-Jesteśmy twoimi idolami? - zapytała Scarlett, dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową.

-Tak patrze. - powiedział Kevin, zapomniałem, że on w ogóle tutaj jest. - Najbliższy samolot jest za dziesięć godzin.

-Zabukowalibyśmy ci bilet, a ty byś go odebrała na lotnisku i gotowe, okej?

-Za dziesięć godzin? - zapytała. - Tak, mogę już wtedy. Do tego mieszkam sama więc z tym nie mam problemu.

-To wspaniale! - krzyknąłem. - Między Londynem, a Chicago jest sześć godzin różnicy. Jeśli u nas jest siedemnasta a u nich jedenasta, a samolot jest za dzisięć godzin, to powinien być u niej o dwudziestej pierwszej, a u nas byłaby wtedy o trzecia nad ranem.

-Matematyk. - prychnęła Scarlett, a Georgia się zaśmiała. - I co w związku z tym wszystkim? - zapytała.

-To, że samolot leci około osiem godzin i o jedenastej dziewczyna powinna już tutaj być. Odebralibyśmy ją i pojechalibyśmy do naszego domu. A i Kevin, kiedy można by było przeprowadzić to wszystko? - zapytałem lekarza.

-Jak na razie nie ma lekarza, który może to zrobić, czekaj, on będzie za trzy dni. Więc macie całe trzy dni, dla siebie, rodziny i Georgi, a po trzech dniach, tego czwartego, przychodzicie na zabieg.

-Okej. - westchnęła Scarlett. - Georgia podaj nam swój numer wiadomością, a ja albo Harry jeszcze dzisiaj napiszemy do ciebie wszystko w sprawie biletu.

-Dobrze. Proszę bardzo. Wysłany, ja już kończę, bo muszę się jeszcze spakować. Do zobaczenia. - powiedziała i się rozłączyła.

-Miła dziewczyna. - powiedział Kevin.

-Tak. - odrzekłem. - A teraz lecimy nad morze!

-Wiesz obiecał mi. - powiedziała do Kevin'a Scarlett i się uśmiechnęła.

-Racja, a ja obietnic dotrzymuję. - cmoknąłem jej policzek.

×
×
×
Jest nadzieja! Jednak nie wiadomo jak pójdzie cały zabieg c:. Piszcie co sądzicie:)

All the love, Agata xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro