Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Jest szansa

Od ponad tygodnia siedzę z nosem w internecie. No może oprócz momentów, w którym miałam chemię i dwie wizyty u lekarza. Każdy z moich przyjaciół nawet Liam z Soph oraz Louis, z którymi się pogodziłam, udostępniali w internecie tą informację.

Wieść o poszukiwaniu szpiku jest już prawie w całym świecie, a dopiero z pięćset osób dało się zbadać, jednak żadna z nich nie była tą prawidłową. Wiadomość była na praktycznie każdej stronie w internecie: twitter, facebook, jakieś portale plotkarskie, a nawet wzięli mnie i Harry'ego dwa dni temu do telewizji. Mieliśmy wywiad, większość było o trasie Harry'ego i mojej chorobie.

-Jestem! - krzyknął Harry z dołu, a już po chwili pojawił się w naszej sypialni.

-Co masz? - zapytałam patrząc na torby.

-Strój kąpielowy dla ciebie. - uśmiechnął się zadziornie.

-Dla mnie? - zapytałam. - Po co?

-Bo jedziemy dzisiaj popływać po ciemku, tyle że w morzu. - pocałował mnie nos.

-Okej, nie wiem skąd u ciebie tyle entuzjazmu, ale zaraź mnie nim. Błagam. - zaśmiałam się.

-A, jak byłem na dole to telefon ci dzwonił. Idź oddzwoń, bo to może być naprawdę coś ważnego.

Posłuchałam się chłopaka i czym prędzej pobiegłam na dół. Wspominane urządzenie znalazłam w kuchni. Odblokowałam je i na wyświetlaczu od razu wyskoczyło mi siedem nieodebranych połączeń, od Kevin'a. Od razu wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Mężczyzna odebrał niemalże natychmiast.

-Tutaj lekarz onkolog, Kevin Brown w czym mogę pomóc?

-Boże, ten początek jest denerwujący. - zaśmiałam się.

-A co ty się tak cieszysz? Już ktoś ci powiedział?! Miałem być pierwszy. - zrzędził.

-Nikt ze szpitala do mnie nie dzwonił, ale mów szybko, o co chodzi?!

-Jest dziewczyna. Ona ma taki sam szpik jak ty. Jednak problem tkwi w tym, że jest z Ameryki.

-Naprawdę? - zapytałam.

-Tak, nie wiem co dalej. Szpital nie ma tylu pieniędzy, żeby opłacić jej przyjazd i powrót.

-Ale ja mam! - krzyknęłam. - Kevin zadzwonię do ciebie za chwilę. - powiedziałam i się rozłączyłam.

Z telefonem w ręku zaczęłam biec jak najszybciej do Harry'ego. Wpadłam do pokoju, a on popatrzył na mnie jak na wariatkę. Momentalnie się na niego rzuciłam i ucałowałam jego usta.

-Napaliłaś się czy co? - powiedział między pocałunkami.

Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Pogłaskałam jego policzek swoją dłonią i uśmiechnęłam się szeroko. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak ważny dla mnie jest ten człowiek. Kocham go całą sobą.

-Scarlett? - zapytał. - Co ty się tak uśmiechasz? Jak jakaś psychiczna.

-Jest szansa, Harry.

-Co? O czym ty mówisz? - chłopak oparł się na łokciach.

-Dzwonił Kevin, powiedział, że znaleźli dziewczynę. Jest jeden problem.

-Jaki? - zapytał.

-Mieszka w Ameryce.

-Głupiutka. - pstryknął mój nos. - Przecież mamy tyle pieniędzy, że nie dość, że opłacimy jej przyjazd tutaj, to jeszcze pokażemy jej cały Londyn.

-Po co aż tyle? - zapytałam z uśmiechem, bo sama chciałam podziękować jej później za to.

-Muszę trochę jakoś podziękować dziewczynie, która uratuje życie mojej kobiety. - powiedział i wpił się w moje usta.

-Harry nie zrobimy tego teraz. - powiedziałam.

-Dlaczego? - wyszeptał, a ja oderwałam się od niego.

-Pojedźmy do tego szpitala, załatwmy to wszystko. Porozmawiamy z tą dziewczyną i będzie okej.

-Dobrze. - powiedział. - Ale ty prowadzisz, bo z erekcją jest niewygodnie.

-Harry, oszczędź mi takich rzeczy. - dźgnęłam go w żebro.

-Kochasz to.

-Jasne. - sapnęłam.

-Nawet nic nie zrobiłem, a ty już stękasz. - zachichotałam na to co powiedział.

-Idę do samochodu. - oznajmiłam. - Masz dziesięć minut i jadę sama.

***

-A co jeśli się nie uda? - zapytał Harry, kiedy parkowaliśmy pod szpitalem.

-Musi się udać. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. - A jeśli nie, to odejdę. - wciągnęłam głośno powietrze.

-Trzeba być dobrej myśli. - powiedział.

Ja: Jest szansa Perr! Powiedz wszystkim, że znalazł się dawca! Kocham xx

Zayn'owa: Oczywiście! Zaraz do wszstkich piszę!

-Dobrze, w takim razie, idziemy. - powiedział i ucałował mój policzek.

×
×
×
Koniec płakania! W końcu coś dobrego. Los się do nich uśmiechnął. Zobaczymy co będzie dalej ;>! Dziękuję za prawie 7 tysięcy wyświetleń i 800 gwiazdek! Kocham was!!

All the love, Agata xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro