epilog
~ Hoseok POV ~
Trudno było mi opuścić Seul, ale musiałem wrócić do domu, jaki tworzyłem nie z miejscem, a osobą, którą kochałem najbardziej w świecie. Idąc przez osiedle z plecakiem na jednym ramieniu spojrzałem przed siebie, a moim oczom ukazał się widok białowłosego chłopaka w krótkich spodenkach oraz dość szerokiej koszulce. Z daleko można było zobaczyć jego siniaki, otarcia od węzłów oraz podbite oko, bo takie rany nie goiły się w zaledwie dzień. Spuściłem swoją głowę i szedłem dalej w jego kierunku. Yoongi w końcu wstał na równe nogi, a gdy byłem coraz bliżej niego białowłosy podszedł do mnie i przytulił z całej siły.
Nie odwzajemniłem tego gestu, bo wciąż miałem przed oczami ten moment... Decyzję, którą podjął i o mało co nie stracił przez to własnego życia. Mimo tego, że ciągle w swojej pamięci miałem tę chwilę, gdy Yoongi zanurzał się w wodzie na własne życzenie to jednak moja jedna dłoń delikatnie spoczęła na jego plecach. Po chwili druga dołączyła do pierwszej, a mój podbródek znalazł się w zagłębieniu jego szyi.
— Tęskniłem — wyszeptał nieśmiało, a ja musnąłem wargami jego szyję.
— Ja też... Bardzo tęskniłem.
— Ale wydaje mi się, że nawet jeśli jestem tutaj to nadal będziesz czuł tęsknotę — powiedział białowłosy, a ja spojrzałem w jego oczy. — Za przyjaciółmi — dodał.
Pokiwałem głową, bo wiedziałem, że to wszystko co powiedział było najszczerszą prawdą.
— Jednak zależy mi na tym, aby być z tobą. Bez względu na wszystko. Pamiętaj o tym.
— A co jeśli G miała rację? Jeśli naprawdę beze mnie będziesz szczęśliwszy? — z jego ust padły największe głupstwa na tej planecie.
— Nawet tak nie mów... Nie pozwalam ci tak myśleć.
— Wiem, ale... Nie jestem ślepy. Gdybym wtedy nie uciekł, a próbował uratować Namjoona to wszystko potoczyłoby się inaczej.
— Tego nie wiesz! — uniosłem swój ton i złapałem chłopaka za kark.
— Ale wiem co należy teraz zrobić... — białowłosy złapał mnie za dłoń i ucałował ją czule. — Kontrakt w pracy kończy mi się za dwa miesiące, co powiesz na to, aby wrócić do Seulu? Na stałe?
Zdziwiony popatrzyłem na twarz chłopaka, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. Otworzyłem swoje usta i wciąż nie mogłem uwierzyć w jego słowa...
— Co? Ale... Czemu?
— Dotarło do mnie w końcu to, że... przed przeszłością nie ucieknę nigdzie. Problemem nie jest miejscem, w którym mieszkam, ale to czy poradzę sobie ze złymi wspomnieniami, dlatego... Zapisze się na terapię, spróbuję zrobić wszystko, aby było lepiej.
— Yoonie... Czy jesteś na to gotowy? Naprawdę?
— Tak — pokiwał głową. — W Seulu będzie nam dobrze. Tam mamy wszystko, a ja... Chcę naprawić niektóre relacje, które popsułem. Pogodzę się z Tae, będę się widywał z Jinem — białowłosy dotknął mojego policzka. — Co ty na to, Hoseok?
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
2 miesiące później
— Jihoon ty pajacu! Przestań oblewać mnie wodą! — blondwłosa kobieta uciekała przed niskim studentem nieopodal bloku na trawniku i nie spodziewała się, że z drugiej strony zajdzie ją Mingyu w dodatku z wiadrem wody. — Cholera jasna!
— Ale dostała, hahha — młodszy zaczął się śmiać i przybił piątkę z wysokim panem doktorem.
— Nie sądziłem, że jak przyjedziemy to zastaniemy taki widok! — krzyknąłem z oddali, a wtedy cała trójka na nas popatrzyła.
Taeyon była cała mokra, ale gdy tylko ujrzała mnie oraz Yoongi’ego, którego trzymałem za rękę podbiegła do nas z radością.
— Chłopaki! — przytuliła najpierw mnie, a potem Yoona.
— Co wy tutaj robicie?! Na długo przyjechaliście?! — zapytała, a my wskazaliśmy na czerwone auto, którym przyjechaliśmy.
— Walizki i rzeczy osobiste mamy tam. Zostajemy w Seulu.
Taeyon zaświeciły się oczy, a potem znów rzuciła mi się w ramiona.
— Tak bardzo się cieszę — powiedziała, po czym chwyciła mnie za rękę. — Chodźcie, właśnie zaraz będziemy rozpalać grilla — wyznała.
Wszyscy usiedliśmy razem na rozłożonych kocach, a Mingyu zaczął rozpalać grilla. Stolik był przygotowany, jedzenie także, wystarczyło tylko upiec różne przysmaki i gotowe.
Siedziałem wtulony w Yoongi'ego i słuchałem zawzięcie opowieści Jihoona, która miał naprawdę świetne przygody. Każdy z nas się śmiał i dobrze czuł w takim towarzystwie. Zaczęliśmy jeść, pić i naprawdę miło spędzać czas przy zachodzącym słońcu. Wieczory stawały się ciepłe, niedługo nadejdzie lato, a ja miałem właśnie rozpocząć swoje życie na nowo.
Nagle usiadłem wyprostowany na kocu, z którego wstałem i zapomniałem, że zostawiłem coś w aucie.
— Zaraz wracam — powiedziałem, biegnąc truchtem przez trawnik.
Otworzyłem bagażnik i zacząłem szukać swojej zagubionej rzeczy w jednej z walizek. Niestety nie udało mi się jej znaleźć, a gdy schyliłem głowę niżej przez szybę oślepił mnie jeden z promieni zachodzącego słońca. Wyprostowałem swoją postawę i zatrzymałem na chwilę czas, który pędził nieubłaganie i uśmiechnąłem się sam do siebie patrząc w niebo przypominając sobie o słowach napisanych przez Jungkooka.
Uśmiechaj się, gdy spojrzysz w niebo...
Nabrałem powietrze do płuc i odwróciłem się na moment w kierunku czwórki osób, które śmiały się, żartowały, dzieliły jedzeniem... Miałem ich wszystkich, ale zawsze będzie kogoś brak. Zamknąłem bagażnik i przestałem szukać, czegoś co było zupełnie zbędne. Znów zwróciłem się w kierunku zachodzącego słońca i promieni, które otulały moje uniesione kąciki ust.
— Brakuje nam ciebie, Kookie — powiedziałem i poczułem ból na wspomnienie o młodszym przyjacielu. — Ale będę się wciąż uśmiechał.
Koniec
***
Za chwilę pojawi się dodatek do MESSAGE 2 oraz pytania. Ciekawostki sobie odpuściłam ;)
Mikrokosmos na koniec 💕❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro