Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 - Przypływ, po którym nastał odpływ

~ Hoseok POV ~





     Razem z Taeyon oraz Jungkookiem w końcu mogliśmy zjeść spokojnie śniadanie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i teraz miałem nadzieję, że między nami nie będzie już żadnych sekretów. Ukrywanie prawdy nawet i z tych szlachetnych powodów mogło przecież zniszczyć naszą przyjaźń. Nie mogłem do tego dopuścić. Traktowałem ich jak rodzinę, w sumie byliśmy taką przyszywaną rodziną, bo Taeyon była moją żoną, a Kookie naszym synkiem, a poza nimi miałem także Yoongi'ego... Patologii ciąg dalszy, ale dzięki takiej różnorodności było ciekawiej.

     — Jakie masz plany na weekend? — zapytałem młodszego przyjaciela, który wpakował do ust dużą porcję kimchi.

     Chłopak ledwo zdołał to przełknąć i w tym momencie miałem głęboką nadzieję, że Taeyon przeszła jakiś kurs pierwszej pomocy na praktykach u pana Kima Mingyu.

     — Dziś mam się spotkać z Jihoonem — odpowiedział i chwycił pałeczkami po porcję wołowiny.

     — A ja mam pracę dziś po południu — Taeyon podparła swój łokieć na blacie stołu i uśmiechnęła się szeroko. — Dziękuję, że spytałeś.

     — O tobie nigdy przecież nie zapominam — odparłem, będąc lekko zawstydzony.

     — A ty? — Kookie spojrzał na mnie i miałem wrażenie, że był nieco zasmucony. — Wracasz do Gimpo? — spytał, odkładając miskę wraz z pałeczkami.

     Nastała między nami cisza. Spoglądałem na młodszego przyjaciela, który od samego początku traktował mnie jak brata, a nie zwykłego kolegę. Byłem od niego starszy i widział we mnie pewnego rodzaju wzór do naśladowania. Wcale nie czułem się kimś z kogo można byłoby brać przykład, ale... Dzięki temu widziałem jak Kooki'emu było brak mojej obecności w Seulu. Wyprowadziłem się od razu po skończeniu studiów, rzuciłem wszystko dla Yoongi'ego, ale przecież nie na dobre. Nie zamknąłem się w czterech ścianach, będę starał się przyjeżdżać tutaj jak najczęściej.

     — Wrócę jutro — powiedziałem z lekkim uśmiechem, bo pomyślałem o swoim chłopaku.

     Dla mnie rozłąka z ukochanym była czymś okropnym... Nawet jeśli to tylko kilka dni to nie mogłem przestać o nim myśleć.

     — A kiedy znów przyjedziesz? — zapytał pospiesznie, jakbym miał za chwilę uciec przez drzwi i nigdy nie wrócić.

     — Trudno mi powiedzieć. Muszę zakończyć staż u pana Choi Seunghyuna, a później będę się starał o stałe zatrudnienie na jego posterunku. Myślałem też o stażu u Kwon Jiyonga. To najlepszy detektyw, ale... Wtedy musiałbym się przeprowadzić do Seulu, a sami wiecie, że Yoongi nie chce tutaj być...

     — Nie możesz poświęcać dla niego wszystkiego — wtrąciła się Taeyon, po czym szybko schowała swoją twarz w dłoniach. — Przepraszam, Hobi. Nie chciałam...

     — Taeyonssi, spokojnie — uśmiechnąłem się do przyjaciółki, którą złapałem za jeden z nadgarstków.

     Młoda kobieta w końcu dała za wygraną i odsłoniła swoją piękną, uroczą twarzyczkę otoczoną przez blond kosmyki, lecz problemem było to, że moja przyjaciółka się nie uśmiechała.

     — Wiesz jak bardzo chcemy, abyś tutaj wrócił. Bez ciebie nie jest tutaj tak samo.

     — To prawda — wtrącił się Jungkook, który oparł się o ścianę, a ręką trzymał się za oparcie od krzesła.

     Nie wiedziałem, co miałem im powiedzieć. Przecież także za nimi tęskniłem, w Gimpo miałem jedynie Yoongi'ego i nikogo poza nim. Nie przeszkadzało mi to, ale... Brak przyjaciół był przecież dużym minusem. Od tylu lat byliśmy razem aż w końcu przyszło nam się rozstać... Nie mogłem jednak rzucić wszystkiego i wrócić. W Gimpo mam własne mieszkanie, wspólne plany z Yoongim, aby osiąść się tam na stałe, mam tam staż, prawdopodobnie zdobędę również prace... Seul nie miał dla mnie tylu perspektyw.

     — Mi też was bardzo brakuje... Naszych spotkań, codziennych rozmów, ale sami wiecie, że nie mogę z dnia na dzień zostawić wszystkiego i wrócić.

     Taeyon odeszła od stołu i zaszła mnie od tyłu. Przyjaciółka objęła mnie szczelnie, a po chwili zaczęła udawać, że mnie dusi.

     — Wiem, kochanie — cmoknęła mnie w policzek, na co Jungkook zaśmiał się w głos.

     Spojrzałem na młodszego przyjaciela, który w końcu się rozchmurzył. Dopiero teraz dostrzegłem, że Kookie jest jednak młodszy ode mnie. Wciąż nie potrafiłem się przyzwyczaić do jego dłuższych włosów, tej grzywki oraz umięśnionego ciała, ale widocznie do tych zmian musiałem przywyknąć.

     Pomyślałem znów o moich przyjaciołach, którym również nie musiało być lekko, gdy się wyprowadziłem. Taeyon miała oparcie w postaci swojego chłopaka, ale Jungkook... Tak naprawdę został z tym wszystkim sam. Jego rodzice byli opiekuńczy, ale nie widywali przecież teraz swojego syna tak często. Kiedy mieszkał razem z nimi to sprawy wyglądały inaczej, a dziś mój młodszy przyjaciel wracał do pustego mieszkania. Dobrze, że miał swojego znajomego Jihoona. To dobry, choć nieco dziwaczny, niski chłopak, ale był bardzo w porządku wobec osób, na których mu zależy.

     — Dobrze moi kochani, ja już będę musiała iść do pracy — powiedziała Taeyon, która wzięła do rąk swój sweterek.

     — Odprowadzę cię — powiedziałem po chwili, bo skoro Jungkook miał się spotkać z kolegą to wiedziałem, że z nim długo nie posiedzę.

     — Pójdę z wami — młodszy nagle wstał także z krzesła. — Z Jihoonem mam się zobaczyć w centrum, a mam jeszcze czas, aby z wami pójść.

     — To świetnie — Taeyon uśmiechnęła się szeroko. — Jak za dawnych czasów.





***




     Szliśmy ulicami miasta, zadowoleni, roześmiani i naprawdę zaczynałem tęsknić za tym, że już nie jest tak jak dawniej. Nasze drogi rozeszły się w różnych kierunkach, ale nasz kontakt nigdy się nie urwie. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i tak pozostanie na zawsze.

     Wierzę w to, ponieważ...

     Przeszliśmy naprawdę długą drogę. Byliśmy szkolnymi wyrzutkami, mnie często wyśmiewano, Kookie miał pod górkę, a Taeyon się obrywało za to, że nigdy z nas nie zrezygnowała. Nie miała przyjaciółek w szkole ze względu na naszą dwójkę. Nigdy nie spotkałem bardziej odważnej kobiety od niej. Skoczyłaby w ogień za osoby, które kocha... W pewien sposób ją podziwiałem i dziękowałem losowi za bycie takim szczęściarzem.

     Drugim dowodem tego, że jesteśmy przyjaciółmi aż po grób jest sytuacja sprzed kilku lat. Tak... Mam na myśli moje sekrety odnośnie Yoongi'ego. Kryłem chłopaka, w którym byłem zakochany ponad wszystko. Byłem gotów na poświęcenie każdej rzeczy jaką posiadałem. Teraz mieszkając w Gimpo, wracając po pracy, mogłem tulić mojego anioła o białych włosach będąc spokojny. Yoongi był bezpieczny, prowadził zwyczajne, ale szczęśliwe życie, choć czasem... miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Nie wiem co to takiego, ale jeśli mnie kocha to w końcu się zwierzy, na mnie może liczyć. Kocham go... Tak bardzo go kocham i nie wiem, co by musiał mi wyznać, abym go opuścił. Nie ma chyba takiej rzeczy na Ziemi. Nie ma...

     — To ja uciekam — Taeyon przytuliła mnie z całych sił, choć miałem zamiar się z nią widzieć jeszcze tego wieczoru.

     — Ale po pracy znajdziesz dla nas wolny czas? — zacząłem głaskać jej blond włosy.

     — Postaram się, muszę jeszcze lecieć po pracy w jedno miejsce — wyznała. — Ale zrobię wszystko, aby się u was zjawić.

     — Może jakieś piwko w barze albo coś? — zaproponował Jungkook.

     Spojrzałem z Taeyon na młodszego przyjaciela. Dziewczyna podeszła do Kooki'ego i pstryknęła go w czoło, po czym schowała swoje dłonie do kieszeni brzoskwiniowego sweterka.

     — Tobie to już chyba wystarczy alkoholu — zaśmiała się.

     — Jestem tego samego zdania — dodałem.

     — Co z was za ludzie? — Kookie rozłożył ręce i nie mógł w to uwierzyć. — Macie po 23 lata! A zachowujecie się jak 40-latkowie! Nie... Przecież 40-latkowie też piją... — Jungkook spojrzał najpierw na mnie, a potem na Taeyon. — Wy jesteście nienormalni!

     Tym razem to ja oraz moja przyjaciółka stanęliśmy tak jak Kookie i prawie, że w jednym momencie powiedzieliśmy:

     — No przecież!

     — I za to was uwielbiam — wyznał młodszy, który także pożegnał się z Taeyon. — Widzimy się wieczorem.

     — Oby — powiedziała, mając dużą nadzieję na to, że jednak uda jej się wpaść. — To co? W klubie 23?

     — 23? — młodszy zmarszczył swoje brwi. — Jak już to 24.

     Tym razem to ja spojrzałem na czarnowłosego i musiałem mu wyjaśnić, że się myli.

     — To klub 23. Jestem tego pewien.

     — Nie... — młodszy upierał się przy swoim. — Na pewno 24.

     — Dobra, ja już muszę iść, bo się spóźnię — Taeyon pomachała do nas i zaczęła iść w stronę wejścia do mieszkania, a ja z Jungkookiem szliśmy chodnikiem w stronę centrum.

     Chłopak włączył dane komórkowe w telefonie i wpisał nazwę klubu oraz jego numer.

     — Spójrz.

     Nachyliłem się do ekranu wyświetlacza i nie mogłem w to uwierzyć. Zmarszczyłem swoje brwi i byłem szczerze zdziwiony tym, że numer w nazwie klubu się zmienił.

     — Dziwne... Po co ktoś zmieniał jedną liczbę w nazwie? Przecież jest z tym sporo zachodu i wiąże się z kosztami.

     Jungkook wzruszył ramionami i schował telefon do kieszeni.

     — Nie wiem. Może właściciel ma za dużo kasy i tyle. Ludziom podobno odbija, gdy mają zbyt wiele — zaśmiał się, ale ja nie potrafiłem przestać o tym myśleć. — Wiem na pewno, że już nigdy tam nie pójdę — powiedział młodszy, a wtedy ja wyłączyłem swój tok detektywistycznego myślenia.

     — Dajesz słowo? — spytałem, tak dla pewności.

     Kookie nie patrząc na mnie pokiwał głową i spoglądał tylko przed siebie. Czyżby jego zachowanie miało oznaczać, że będzie patrzył jedynie naprzód i ruszy z miejsca? Zamknie ten rozdział w swoim życiu i zacznie normalnie funkcjonować, bez chodzenia na imprezy, na których mogła stać mu się krzywda?

     — Już z tym koniec — Jungkook zabrzmiał bardzo poważnie, co mnie ucieszyło, bo jego słowo mi wystarczyło. Nie potrzebowałem innego dowodu.

     — Cieszy mnie to — chwyciłem młodszego za bark. — Naprawdę — dodałem, uśmiechając się w jego kierunku.





~ Jungkook POV ~






     Było mi wstyd, było mi tak bardzo wstyd, że Hoseok, a także Taeyon dowiedzieli się o moim sekrecie, który stał się uzależnieniem. Byłem zależny od obcych mi ludzi, ich dotyku i nieznanej historii wielu... klientów. Jak zwał tak zwał... Jak mogłem do tego dopuścić? Czy tęsknota za Taehyungiem musiała mnie tak bardzo zniszczyć? Może nie byłoby ze mną tak źle, gdybym nie widywał jego twarzy w różnych reklamach? Sam nie wiem...

     Nie tęskniłem tak naprawdę za nim, ale za tym uczuciem jakim potrafiłem darzyć drugą osobę. Boję się, że znów stracę nad sobą kontrolę, gdy Hoseok wróci z powrotem do Gimpo. To on jest osobą, za którą powinienem tęsknić i to właśnie robię. Hobi jest moim starszym bratem, zarówno, jak i ojcem... Porąbana rodzinka, ale jakże niezwykle kochana. Uwielbiałem go, podziwiałem za to jaki był dobry i kochany. Jego największą wadą była chyba miłość... Nie mówię o miłości jaką darzył mnie czy też Taeyon. Chodziło mi o uczucie, które rozwijało się do dziś dnia między nim a Sugą. Wadą jaką posiadał Hoseok było to, że czerwonowłosy zrobi dosłownie wszystko dla osoby, którą kocha, straci dla niej głowę i poświęci każdą rzecz. Pamiętam jak bardzo poświęcił się dla Yoongi'ego, dla chłopaka, który nieumyślnie zabił własnego przyjaciela... Przestał chodzić do szkoły, okłamywał nas, unikał swoich bliskich, prowadził własne śledztwo... Nie mógł być aż tak nierozważny. Nie chcę, aby zniszczył sobie życie, przyszłość i zaczynałem sądzić, że Hoseok zasługiwał na kogoś lepszego.

     — O której masz się widzieć z Jihoonem? — zapytał starszy, który wyrwał mnie z przemyśleń.

     — O 13. Jihoon chciał pójść na obiad — zaśmiałem się, aby uprzedzić jego pytanie. — Nie, hyung. Ja i Woozi jesteśmy tylko przyjaciółmi, nikim więcej.

     Hoseok nie odpowiedział mi nic, nawet nie zareagował na moje słowa, co mnie zaniepokoiło. Hyung nigdy nie olewa żadnych słów... Spojrzałem na starszego przyjaciela i zobaczyłem jak Hoseok stanął w miejscu i spoglądał tylko w jednym kierunku. Na jego twarzy widziałem zdenerwowanie oraz strach. Jego ręce były nieco oddalone od ciała i każdy jego mięsień był napięty. Nie tracąc więcej czasu popatrzyłem w tym samym kierunku, co Hoseok. Na początku niczego nie dostrzegłem, lecz po chwili błądzenia wzrokiem zauważyłem czarno-żółte taśmy, którymi było obklejone jedno z wyjść z niewielkiej kamienicy.

     — Idziemy — powiedział Hoseok, który bez żadnego więcej zastanowienia ruszył w kierunku miejsca w jakim popełniono zbrodnię.

     Podbiegłem do starszego, ale wiedziałem, że to bardzo zły pomysł. Hyung miał lekkiego bzika na punkcie rozwiązywania zagadek, ale doskonale wiedział, że to nie zabawa. Tam zginą jakiś człowiek...

     — Hobi hyung po co chcesz tam iść? Przecież i tak nic tam nie zdziałasz, nie dadzą ci się nawet tam zbliżyć.

     — Muszę chociaż spróbować — wyznał, a ja nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo mu na tym zależało.

     Nie potrafiłem go powstrzymać. Szliśmy dalej w kierunku miejsca popełnienia zbrodni. Wiedziałem, że to coś poważniejszego, ponieważ w tamtej okolicy roiło się nie tylko od radiowozów policyjnych. Były tam karetki i jakaś czarna furgonetka... Zwyczajni funkcjonariusze nie jeżdżą takimi autami.

     Podeszliśmy jeszcze bliżej tego miejsca aż w końcu zostaliśmy poproszeni o odwrót. Jakiś z policjantów krzyknął do nas, a Hoseok spojrzał na niego niezrozumiale.

     — Nie słyszysz?! — krzyknął głośniej. — Proszę opuścić ten teren.

     — Co się stało? — zapytał jak gdyby nigdy nic ignorując kompletnie policjanta.

     Byłem szczerze zaskoczony jego postawą. Hobi był pewny siebie oraz zdeterminowany, aby dowiedzieć się o najmniejszym szczególe. Miałem zamiar chwycić go za ramię i siłą oddalić go od miejsca zbrodni, lecz wtedy z czarnej furgonetki wyszedł jakiś facet. Moje serce od razu zabiło mocniej, gdy ujrzałem mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych oraz niebywałej elegancji. Wyglądał jak jakiś superprzystojny policjant z filmów kryminalnych. Lekki zarost, który sprawiał, że od razu zrobiło mi się gorąco. Kim on jest? Jak ma na imię?

     — Kwon Jiyong? — usłyszałem nagle słowa swojego starszego przyjaciela.

     Popatrzyłem najpierw na niego, a po chwili znów na tego przystojniaka, który wyszedł z czarnego auta. Hoseok mówił do niego... A co lepsze, ten facet zareagował na jego słowa! Mogłem go poznać dzięki swojemu przyjacielowi!

     — Z kim mam przyjemność rozmawiać? — czarnowłose bóstwo ułożyło swoje dłonie na biodrach i pewnym krokiem zbliżył się do naszej dwójki.

     Dzieliła nas tylko ta czarno-żółta taśma, która w ogóle nie przeszkadzała mi w zdobyciu takiego faceta jak on. Był nieco wyższy ode mnie, na pewno trochę starszy, co mi także nie robiło różnicy.

     — Jung Hoseok stażysta Choi Seunghyuna z Gimpo — czerwonowłosy wyciągnął swoją dłoń ku temu słynnemu detektywowi, ale nim mężczyzna zdążył się przywitać w oddali usłyszeliśmy czyjś głos.

     — Jiyong hyung, jednak jestem dzisiaj.










***

W następnym rozdziale pojawią się nowe postacie 😏😉💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro