Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 - Listy spadające z nieba

~ Jiyong POV ~





- Odciski do analizy! Ruszać tyłki! Żwawo! Nie mamy czasu!

W drygowaniu grupą nie byłem najlepszy. Byłem samotnym wilkiem, który badał teren w pojedynkę, lecz niestety w tej branży nie do końca tak się dało. Po zakończeniu śledztwa będę musiał zdać raport i niestety przekreślić marzenia Junga Hoseoka o zostaniu prawdziwym detektywem. Czerwonowłosy się przyznał... Przyznał do tego, że ukrywał podejrzanego o zabójstwa chłopaka. Zacisnąłem swoją dłoń w pięść, ponieważ mimo jego nieodpowiedzialnego zachowania postanowiłem wysłać oddział Seunghyuna w Gimpo, aby od razu ujęli Kim Seokjina. Z tego co napisał mi Hoseok w sms-ie to pociąg poranny powinien dojechać lada moment. Zdjęcia domniemanego zabójcy zostały rozesłane funkcjonariuszom, a ja ze swoją ekipą działaliśmy razem tutaj, w Seulu.

- Panie Kwon? - podeszła do mnie podinspektor Uji. - Znaleźliśmy czerwone lamborghini, które posłużyło do tego, aby zabić tamtego chłopaka - Jeon Jungkooka.

- Gdzie było?

- Poza Seulem, w jednej z biedniejszych dzielnic.

- Czyżby nasz zabójca był jakimś biedakiem, który ukradł tak drogie auto?

- Tego nie wiemy. Samochód był skradziony, ale nie zgłoszono jego zaginięcia.

- Dziwne, a kogo to fura?

- Niejakiego Lee Seunghyuna.

Spojrzałem na kobietę, która poinformowała mnie jeszcze o tym, że zabrali auto do swoich warsztatów, aby znaleźć na nim jeszcze jakieś poszlaki. Podziękowałem jej za wszystko i stanąłem na środku swojego biura, bo jeszcze tyle rzeczy mi do siebie nie pasowało... A zwłaszcza ta jedna...

Dlaczego Hoseok kazał namierzyć komórkę Jungkooka? Przecież... Co on nie widział, że zginął?! Co ten gnojek znów wymyślił?!

Chwileczkę... Wziąłem szybko do ręki własny telefon i porównałem numer komórki z tym, który dał mi Jungkookie, gdy... Umawialiśmy się na spotkania. Tak jak myślałem, to były dwa inne numery, a ja kazałem Youngbae, mojemu asystentowi, aby namierzył komórkę z tym numerem podanym przez Hoseoka.


- Youngbae? - zadzwoniłem prędko do asystenta. - Prześlij mi szybko smsa, którego wysłałeś Jungowi.



~ Seunghyun POV ~




Na stacji kolejowej w Gimpo zebrałem oddział moich najlepszych ludzi. Jiyong zwykle wiedział co robił i bez powodu nie wysyłał na podejrzane osoby policjantów. Spojrzałem na zegar wiszący na peronie i musieliśmy czekać jeszcze tylko 3 minuty na potencjalnego zabójcę.

- Przygotować się - powiedziałem niskim tonem głosu, a moje klatka piersiowa uniosła się, gdy tylko usłyszałem nadjeżdżający pociąg.

Mój zespół stał cały czas na straży, jeden z moich ludzi spojrzał jeszcze raz na zdjęcie podejrzanego o zabójstwo człowieka, a potem przeniósł wzrok w to samo miejsce, co ja. Na ten właśnie pociąg, który wreszcie zatrzymał się na peronie. Ręce cały czas miałem włożone do kieszeni i bacznie przyglądałem się trzem wyjściom z wagonów. Do Gimpo zawitał podejrzany, a my musieliśmy go dorwać za wszelką cenę i przesłuchać. Czyżby znudził mu się Seul? Czyżby teraz chciał atakować mieszkańców mojego miasta? Co to to na pewno nie.


- Stój! Nie ruszaj się!

- Na ziemię! Rzuć walizkę!

- Ale... O c-co chodzi...?

- Na ziemię mówię! Rób co każe!

Przy przedostatnim wagonie, który wjechał na peron mogłem usłyszeć jak dwójka z moich ludzi dorwała sprawcę. Uśmiechnąłem się delikatne, ponieważ wyglądało na to, że ten facet myślał, że wszystko szło zgodnie z jego planem. Na szczęście błyskawiczna reakcja załogi uniemożliwiła mu kolejne niecne plany, a my mogliśmy już tylko zabrać go na komisariat, a potem wsadzić do więzienia. Poczeka sobie na Kwona Jiyonga, który uwielbiał przesłuchiwać podejrzanych. Ten to miał dziwne hobby, ale cóż... Jak kto lubi.

Podszedłem do przypartego do ziemi czarnowłosego chłopaka, który oddychał nierównomiernie i panikował jak mało kto. To miał być ten morderca?

- Jak się nazywasz? - zapytałem całkowicie poważnie.

- Ja? Ja... Kim Seokjin. Jestem lekarzem, przyjechałem tutaj, aby-

- Cisza - jeden z moich ludzi podniósł go na klęczki, robiąc dla wszystkich podróżników prawdziwe widowisko jak z filmów akcji. - Pojedziesz z nami - dodałem. - Jest pan podejrzany o zabójstwo obywateli Seulu oraz porwanie dwójki osób.

- Co takiego...? - wyszeptał, nadal nie rozumiejąc powagi sytuacji w jakiej się znalazł.

Albo ten facet był naprawdę świetnym aktorem albo tym razem Kwon Jiyong się pomylił.





~ Hoseok POV ~





Kierując się czerwoną kropką na mapach w telefonie dotarłem do bloku na osiedlu, w którym mieszkał kiedyś Namjoon wraz z rodziną. Spuściłem głowę w dół, ponieważ dłużej już nie potrzebowałem wskazówek. Wszystko stało się dla mnie jasne, choć nadal nie potrafiłem w to uwierzyć.

Wszedłem na 2 piętro i tak jak się tego spodziewałem... Drzwi do mieszkania były otwarte. Przełknąłem głośno ślinę, ale nie mogłem się wycofać. Jeśli telefon Jungkooka tutaj był to znaczy, że właściciel także... To właśnie mnie najbardziej przerażało... Oby tylko nie było za późno. Zacząłem błagać wszystkie możliwe bóstwa, aby mój chłopak wyszedł z tego cało i zdrowo, oby nic mu się nie stało...

Wszedłem do ciasnego korytarza. Moje dłonie były nieco oddalone od tułowia jakbym się asekurował przed niespodziewanym upadkiem. Zaciskałem swoje wargi nerwowo, gdy wchodziłem coraz dalej, wgłąb mieszkania.

Będąc coraz dalej, tuż nieopodal salonu usłyszałem lejącą się wodę w łazience. Zmrużyłem swoje oczy i popatrzyłem w lewo. Ujrzałem tam kolejny mały korytarzyk, a także otwarte drzwi, prawdopodobnie prowadzące do łazienki.

Woda!

Moje pierwsze skojarzenie z tym żywiołem nie było zbytnio pozytywne, ponieważ był to największy postrach mojego chłopaka... Zabójca dobrze wiedział o jego strachu, dlatego, że... To ja powiedziałem o tym. To wszystko moja wina...

Zbliżyłem się do drzwi i ujrzałem na lustrze napis, który nawiedził każdego z moich znajomych.

Wiem czego się boisz,...

... Taeyon

... Jungkook


... Taehyung

... Hoseok

... Yoongi...

Bardziej od napisu jednak interesował mnie widok z głębi łazienki. Mój związany i zakneblowany chłopak leżał w wannie, do której została puszczana woda. Leciała ona powoli, lecz w końcu przyjdzie taki moment, że... Napełni się aż po brzegi i Yoongi...

Nie! Nie mogłem na to pozwolić! Zacisnąłem swoje pięści, a po chwili usłyszałem głos, który zaprosił mnie do środka kolejnego, zaplanowanego miejsca zbrodni.


- Wejdź Hoseok.

Po usłyszeniu swojego imienia wypowiedzianego przez osobę o brązowych włosach nabrałem powietrze do ust, a po chwili zamykając na chwilę oczy przekroczyłem próg łazienki.

Do oczu Yoongi'ego napłynęły łzy, a jego zakrwawiona twarz i podbite oko dominowały taką reakcje. Moje wargi zadrżały, lecz nie mogłem się rozkleić, musiałem pozostać silny i dawać chłopakowi nadzieję, że wszystko będzie dobrze... Białowłosy chciał mi coś powiedzieć, ale jedynie wydawał z siebie jakieś niezrozumiałe dźwięki. Sądząc po ich tonie i jego próbach wyszarpania się z węzłów chciał, abym uciekał, ale ja... Nigdzie się bez niego nie ruszę.

Yoongi... pozwól, że uratuję cię po raz drugi.

Po chwili jednak popatrzyłem na osobę, którą znałem, szanowałem zawsze za odwagę oraz nieograniczoną dobroć... Nie sądziłem, że aż tak można było się pomylić co do człowieka.

Popatrzyłem na dziewczynę siedzącą na czarnym taborecie tuż obok wanny. Spoglądała ona w jeden punkt na ścianie, będąc wyprostowana i smutna. Ubrana była w czarną sukienkę do kolan, a jej usta zdobiła czarna szminka. W ręce zaś trzymała ona różową perukę i tak oto elegancka, młoda dziewczyna okazała się być tym potworem, którego przeklinałem każdego dnia oraz nocy.

- A jednak okazało się, że nie wiedziałam o was wszystkiego - powiedziała. - Zwłaszcza o Kookim - jej kącik ust drgnął. - Nie sądziłam, że wybierze on własną śmierć, aby ratować Tae - wzruszyła beznamiętnie ramionami, jakby śmierć mojego przyjaciela nie miała większej wartości. - Cóż... Nie ma zbrodni doskonałej, prawda? - dziewczyna przeniosła swój wzrok na lustro jednak nie potrafiła popatrzeć prosto w moje oczy. - Chcę, abyś mnie zrozumiał - wyznała nieśmiało i bezbronnie.

- Okazało się, że ja także nie wiedziałem wszystkiego o tobie - wyznałem, spoglądając cały czas na Sugę, który był coraz bliżej niebezpieczeństwa.

- Nie patrz na niego. Patrz tylko na mnie - odparła, a tym razem zabrzmiała tak jakby wydawała mi rozkaz. Zrobiłem jednak to co mi kazała dziewczyna, która wyglądała i zachowywała się jak zupełnie inna osoba... - Chcę, abyś wiedział, abyś zrozumiał...

- Co mam niby rozumieć? Śmierć tych ludzi, porwania? - spuściłem na moment swój wzrok, aby po chwili popatrzeć prosto w jej oczy. - Jak mam to zrozumieć, G? - w tej chwili stałem się bezsilny.

- Każdy w życiu popełnia błędy - spuściła głowę.

- Tych błędów nie da się naprawić. Jungkook... - powstrzymałem się od napadu złości, ponieważ Geongmin ciągle była przy Yoongim i mogła unieść kurek, aby woda nalewała się jeszcze szybciej. Musiałem być ostrożny, przez cały czas. - On umarł.

- To był przypadek - wyznała, będąc ciągle smutna. - Ale ja nie powiedziałam, że zabójstwa i porwania były moim błędem. - spojrzała prosto w moje oczy, a ja nie rozumiałem o co jej chodziło. - Nie doszłoby do tych zdarzeń, do śmierci twojego przyjaciela. Nawet nie byliśmy teraz w tym mieszkaniu, gdybym... W dzień, w którym uratowałeś Yoongi'ego... Nie powiedziała ci tamtej informacji. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo jestem na siebie oto zła. Dzięki mnie ten morderca przeżył, a ja straciłam jedyną osobę, która zawsze przy mnie była! Mojego brata... Mojego kochanego brata... - dziewczyna otarła łzy z policzków i uśmiechnęła się do mnie promiennie, jakby teraz nastał moment kulminacyjny naszej rozmowy. Powinienem chyba w tej chwili zrozumieć G, ale... Ja nigdy nie pojmę jej szaleństwa. - Spójrz Hobiś. Gdyby Yoongi umarł tamtego dnia wszystko stałoby się lepsze. Ja spałabym spokojnie, ty byś nie musiał ciągle myśleć o swoim chłopaku, który stał się twoim przekleństwem, Taeyon nie została by porwana, a Kookie... Jungkookie by żył. Dalej byłby wśród nas.

Zacząłem kiwać głową na boki i popatrzyłem na Yoongi'ego, którego wzrok diametralnie się zmienił. Między naszą dwójką trwała cisza, która dawała białowłosemu czas na to, aby dojść do błędnych wniosków... Yoongi zaczął jej wierzyć...

- Mylisz się, G... Musisz w końcu zrozumieć, że Namjoon, twój brat, on umarł przypadkiem.

- Nie, Hobiś. On go zabił. Yoongi go zabił, zostawił, aby się wykrwawił! - dziewczyna znów zaczęła krzyczeć, co sprawiało, że sytuacja stawała się coraz bardziej poważna. - Namjoon był jedyną osobą, która mnie kochała, która broniła przed szaleństwem ojca. Tata mnie bił, rzucał we mnie różnymi przedmiotami... Dziś te rany się zagoiły, a zagoją na dobre po jakimś czasie, bo jego już nie ma - ponownie dziewczyna się uśmiechnęła, a jej stan emocjonalny ciągle się zmieniał. - Nareszcie umarł. Zapłacił za grzechy.

- Na niego mogłaś być wściekła, ale... Czemu pani Boo została w to wplątana?

- Ona początkowo mi pomagała. Pracowała w La Roche, ale poza tym była świetnym hakerem, który przestał mi być potrzebny. Nie mogłam narażać się na to, że zbyt szybko mnie dopadną, zanim ja bym nie złapała tego chłopaka. To było tylko kwestią czasu aż Yoongi by przyjechał do Seulu, dla ciebie - wypowiedziała ostatnie słowa z dozą odrazy. - Yoongi także musi ponieść karę.

- Geongmin, ale... - podszedłem bliżej o krok, a wtedy dziewczyna spod swojej peruki wyciągnęła pistolet, który skierowała w moją stronę, uniosłem swoje ręce w górę, a Yoongi zaczął się szarpać. Widok broni jednak mnie nie powstrzymał i postanowiłem jej wyjaśnić, przypomnieć o ważnej kwestii. - Ale Jin także tam był... On też nie pomógł twojemu bratu.

G trzymała dalej pistolet w dłoni, tuż przy spuście i posłała mi delikatny uśmiech.

- Myślisz, że o tym zapomniałam? Masz mnie za idiotkę? - moja warga opadła w dół, co rozbawiło Geongmin. - Hobiś... Ja planowałam to przez te wszystkie lata odkąd zaczęłam rozumieć jak wielki błąd popełniłam, odkąd tylko usłyszałam karę jaką dostał Yoongi. Była zbyt niska. Siedem miesięcy? Siedem lat to byłoby zbyt mało! Zrozumiałam, że powinien umrzeć. Na początku chciałam zaplątać mu pętlę na szyi i zepchnąć z mostu, ale... Czemu taki szczur miałby zasługiwać na takie widowisko? Powinien umrzeć w tej norze, w moim więzieniu, zapomniany przez wszystkich - G przestała do mnie mierzyć, a ja naprawdę zaczynałem się denerwować, ponieważ poziom wody się zwiększył i sięgał Yoongi'emu prawie do podbródka.

- Wytrzymaj kochanie - powiedziałem do białowłosego, który zaczął unosić nieco swoją głowę, aby jak najdłużej utrzymać się ponad powierzchnią. - W takim razie jak chcesz zemścić się na swoim chłopaku? - zapytałem.

- Dzięki temu - młoda kobieta złapała się za brzuch, a ja znów nie do końca rozumiałem jej zamiar. - To dziecko nie jest jego - uśmiechnęła się delikatnie, a ja ponownie przeżyłem szok.

- Geongmin proszę cię... Skończ z tym, a obiecuję, że ci pomogę. Razem pokonamy twoje lęki.

- Ja już niczego się nie boję - powiedziała. - I nie chce się już bać. Mój ból minie, odejdzie w dal, gdy tylko zobaczę na własne oczy śmierć tego chłopaka - popatrzyła na Yoongi'ego, który unosił głowę coraz wyżej.

Miałem coraz mniej czasu, ale musiałem wierzyć, że Jiyong ruszył głową i przybędzie po nas jak najszybciej.

- To o niego mi chodzi. Ciebie Hobiś nigdy nie chciałam skrzywdzić, a po czasie zrozumiesz, że jego śmierć przyniesie ci taką samą ulgę jak mi. Jesteś moim przyjacielem, Hoseok - dziewczyna spojrzała na mnie, a ja przeniosłem swój wzrok z tafli wody dotykającej podbródka Yoongi'ego w jej oczy, w których widziałem już tylko szaleństwo.

- Moją jedyną przyjaciółką jest Taeyon. Ty nigdy nią nie będziesz chyba, że pozwolisz mi się odprowadzić na policję i... Tam na pewno otrzymasz pomoc, leczenie. Zrobię wszystko co w mojej mocy...

- ... Aby mi pomóc, tak? Nie potrzebuję pomocy, otrzymałam ją, a ty pomyśl, choć raz o sobie, Hobiś. Zostawiłeś Seul dla Yoongi'ego, opuściłeś przyjaciół i nawet nie wiedziałeś, co wyprawiał Jungkook przez ten cały czas... Yoongi to przyczyna każdego twojego problemu. Pozwól, że cię od niego uwolnię.

- Nie, G... Nie tędy droga.

- Właśnie, że tak - znów kobieta się uśmiechnęła, a potem zwróciła się bezpośrednio w moim kierunku. - Cały mój plan, zabójstwa, odszukanie informacji na temat Boo, powieszenie ojca, chodzenie do piwnicy, aby pisać do Taehyunga i Taeyon to wszystko, aby pokazać Yoongiemu, że przez niego cierpią inni. Dosłownie wszyscy. Ma teraz dwójkę osób na sumieniu. Namjoona i Jungkooka. To jego wina.

- Yoongi nie słucha jej! - krzyknąłem, ponieważ zrozumiałem, że nie tylko ta broń dodawała jej pewności siebie. Zaczynałem rozumieć słowa jakie wypowiadała między wierszami. To nie dziecko Jina, wspomniała, że otrzymała pomoc... Coś było nie tak! Ona pisała do Tae i Taeyon w tamtej piwnicy, ale jakim cudem zabiła kilka minut później Jungkooka?! - Jak ty to wszystko sama zrobiłaś?

Dziewczyna zarzuciła nogę na nogę i zmrużyła swoje brwi, po czym przechyliła lekko swoją głowę.

- A kto powiedział, że działałam sama? - zapytała, a wtedy Yoongi próbował zacząć krzyczeć, a jego wzrok zwrócony był w kierunku drzwi wyjściowych. Nim jednak zdążyłem się obrócić ktoś zaszedł mnie od tyłu i skrępował moje dłonie.

Geongmin uśmiechnęła się uroczo do napastnika i odparła:

- Witaj kochanie.

- Cześć piękna - usłyszałem głos mężczyzny.

- Seungri tylko nie rób mu krzywdy - powiedziała. - Hoseok zasłużył tylko na dobro. Jest cudowny.

- Czuję zazdrość.

- Niepotrzebnie - wyznała, a ja spoglądałem na swojego chłopaka i woda dotarła już do połowy taśmy, jaką był zakneblowany. - Czy zastanawiałeś się Hobiś czemu akurat dawałam swoim ofiarom karteczki? - nie odpowiadałem jej przez długi czas, dlatego młoda kobieta postanowiła mnie oświecić. - To ty mi opowiadałeś o tym jak Yoongi zostawił ci liścik przy kawiarence. To było moim natchnieniem.

- Plan mojej ukochanej był wyborny - szepnął mi do ucha ten psychol, z którym... Tak naprawdę była G. Jin nigdy nie był przez nią kochany...

- Śmierć mojego ojca rozwiązała nie tylko problem jego znęcania się nade mną, lecz także dzięki temu, że odszedł na zawsze mogę być ze swoją prawdziwą miłością - wyznała. - Nie wiem czy wiesz, Hobi, ale Seunghyun, czyli Seungri jest moim wujkiem. 'Wujkiem', ponieważ moi dziadkowie go adoptowali. Gdy zaczęłam dorastać, nie potrafiłam go traktować jako członka rodziny, nie w taki sposób.

- Ja także zakochałem się w Geongmin i dzięki niej mogłem się pozbyć Boo Jinseol. Kobieta zawsze sprawiała mi problemy w pracy, dlatego pozwoliłem działać G. Moja ukochana najpierw się z nią zaprzyjaźniła, wykorzystała do uzyskania dostępu do miejskich kamer, a potem ja mogłem... Bang! Władowałem w nią kulkę.

- Oboje zaczęliśmy mieć korzyści z tych zabójstw.

- To po co w takim razie byłaś z Jinem?

- Ze względów majątkowych. Jin jest bardzo bogaty, a jego rodzice są fanatykami broni palnej. Mieli różne pozwolenia na takiego rodzaju zabawki.

- Pożyczyliśmy dwie albo trzy - dodał Seungri. - A także G chciała się na nim zemścić.

- Udawanie wielkiej, długoletniej miłości, a po latach... Takie rozczarowanie - uśmiechnęła się.

- Cudowna zemsta. Spędzała z nim czas, zamieszkali razem, ale chłopaka nie było często w domu przez uczelnię oraz staż w szpitalu, a teraz trafił mu się wyjazd do Gimpo. Wtedy to ja się zajmowałem moim skarbem i potrafiłem ją zadowolić jak nikt inny. Tylko w moich ramionach krzyczy i wbija te swoje drobne dłonie na moich plecach - szepnął ponownie do mojego ucha, przez co poczułem obrzydzenie.

Białowłosy ponownie zaczął się wiercić w wannie, bo woda docierała do jego nosa.

- Yoongi! - próbowałem się uwolnić z objęć tego tyrana, ale facet był zbyt silny.

- Wybacz, Hobiś... Sądziłam, że jak napisze do ciebie wiadomość to ty już będziesz w drodze do Gimpo. Nie chciałam, abyś patrzył na śmierć chłopaka i nadal tego nie chce. Wiedziałam, że połączysz wszystkie wskazówki i tutaj przybędziesz, ale liczyłam na to, że będziesz ze mną rozmawiał przy trupie... Cholera pomyliłam godziny odjazdu pociągu?

- Pociąg miał opóźnienie - powiedziałem, ciągle patrząc na to jak Yoongi próbował się ratować.

- Ah, tak - westchnęła, po czym Geongmin kucnęła przy wannie, w której leżał białowłosy i spojrzała na niego wzrokiem pełnym nienawiści.

- Spójrz co narobiłeś, Yoongi. Zobacz jak każdy przez ciebie cierpi... choć raz zrób coś dobrego i odejdź na zawsze. Tak będzie lepiej - dodała, a wtedy w swoim chłopaku ujrzałem słabość...

- Yoongi? - wypowiedziałem jego imię pełen obaw, a wtedy na policzkach białowłosego pojawiły się łzy. Spojrzał na mnie tylko przez moment, co sprawiło, że moje serce zatrzymało się widząc jak Min zsunął się do wypełnionej wodą wanny. - Yoongi! - krzyknąłem w głos.

- Wyprowadź go stąd. Nie chcę, żeby na to patrzył - powiedziała Geongmin, a wtedy Seunghyun szarpnął mnie w bok i zaczął prowadzić do pokoju.

- Yoongi! Yoongi błagam cię! Nie słuchaj jej!

- Zamknij się! - krzyknął Seungri, który pchnął mnie do pokoju.

- Yoongi! - krzyknąłem, a wtedy usłyszałem jak drzwi do mieszkania otworzyły się z hukiem.

- Hoseok! - powiedział Jiyong, który wycelował bronią w Seunghyuna. - Na ziemię, kanalio - odparł wrogim tonem, a ja zacząłem biec w kierunku łazienki mając nadzieję, że zdołam go uratować.

Będąc w połowie korytarza usłyszałem jednak strzał z pistoletu, a moje serce stanęło w miejscu i nie chciało ponownie zabić. Czułem przerażenie...

- Hobi?! - krzyknął Jiyong.

- Yoongi! - nie zwróciłem uwagi na słowa detektywa i przerażony wbiegłem do łazienki, w której... Zobaczyłem jak moja przyjaciółka... Taeyon upadła na białe płytki, a z jej brzucha intensywnie zaczęła lecieć krew. Co ona tutaj robiła? Dlaczego nie była w szpitalu?!

Geongmin patrzyła na ciało mojej przyjaciółki. Zza ściany słyszałem jak kilka osób wbiegło do mieszkania. To byli ludzie Jiyonga, którzy przejęli jednego z zabójców. Patrzyłem na kobietę w czarnej sukni. G cała się trzęsła, spoglądała na Taeyon konającą na podłodze, a po chwili spojrzała w stronę wanny, w której ciało Yoongi'ego przestało już walczyć.

- Taeyon... Yoongi... - wyszeptałem imiona najbliższych mi osób.

- Hobiś - Geongmin drżały wargi i przystawiła sobie pistolet do głowy.

- Nie rób tego... - powiedziałem błagalnym tonem.

- Wreszcie jestem wolna - wyznała i zamykając oczy pociągnęła za spust.

Jej ciało opadło na zamontowany naprzeciw wanny prysznic, a potem osunęła się na podłogę. Krwi było mnóstwo, nie tylko jej, ale także Taeyon, która cierpiała dociskając dłoń do rany postrzałowej.

- Ratuj go, Hobi... Ratuj go... - powiedziała a wtedy do łazienki wbiegł Jiyong.

- Taeyon! - krzyknął, a przez słuchawkę zaczął wzywać służby pogotowia.

Natomiast ja ruszyłem w stronę wanny, złapałem za koszulkę Yoongi'ego, a drugą ręką przyciągnąłem go do swojego ciała. Chłopak był przemarznięty i nieprzytomny. Położyłem go szybko na podłodze, zerwałem z jego ust taśmę i zaczęłam robić resuscytację.

Jeden wdech, drugi, ponownie zacząłem uciskać jego klatkę piersiową, a potem znów dwa solidne wdechy. Jiyong zaczął przecinać linę, którą był związany, a gdy puścił już ostatni węzeł Yoongi zaczął kaszleć, a woda płynęła z jego ust niczym strumień. Popatrzyłem z otwartymi ustami na chłopaka, który rzucił mi się w ramiona nadal kasłając.

Obejmowałem go jak największy skarb, ale musiałem także mieć na uwadze bezpieczeństwo Taeyon. Yoongi oparł się o wannę i trzymał za klatkę piersiową, natomiast dziewczyna zaciskała swoje wargi, gdy Jiyong ucisnął jej ranę.

- Co ty tuaj robisz...? - popatrzyłem ze łzami w oczach na kobietę, która ciągle była w szpitalnej piżamie, wenflonie, a także trzymała się ledwo o własnych siłach.

- Domyśliłam się... Wiedziałam, że odnajdziesz zabójcę dlatego wysłałam Mingyu do sklepiku po jedzenie, a potem uciekłam ze szpitala. Chciałam pomóc, a także się zemścić... Ona zabiła Kooki'ego.

- Nie mów zbyt wiele, oszczędzaj siły - powiedział Jiyong, za którego plecami pojawili się ratownicy.

To trwało tylko kilka minut. Taeyon i Yoongi zostali przewiezieni do szpitala. Ja nie mogłem im towarzyszyć, ponieważ musiałem pojechać z Jiyongiem na komisariat. Moje zeznania oczyściły Kim Seokjina ze wszystkich zarzutów, Geongmin zginęła na miejscu, a Lee Seunghyuna czekała bardzo długa odsiadka w więzieniu.



***


Taeyon przeszła operacje i wyciągnięto z jej brzucha kulę, którą postrzeliła ją G. Lee Seunghyun czekał w więzieniu na proces sądowy, w którym będziemy uczestniczyć. Mingyu nie chciał wybaczyć swojej dziewczynie takiego zachowania, ale także dotarło do niego, że nie może bez niej żyć. Taehyung zaczął opiekować się Jinem, który po usłyszeniu przykrej prawdy nie czuł się na siłach.

Każdy z nas czuł żałość, ból i stratę, a zwłaszcza w tym miejscu... Na pogrzebie naszego kochanego przyjaciela.

Taeyon płakała w koszule Mingyu, a chłopak spoglądał w dół, czując ból po stracie młodego, psotnego studenta. Państwo Jeon nie byli w stanie poradzić sobie ze stratą jednego z dwójki synów, ale wiedziałem, że czas zagoi ten ból. Nie będzie aż tak nieznośny. Seungjin, czyli brat Jungkooka patrzył jedynie na rodziców, bo nie miał odwagi, aby spojrzeć na stos złożonych kwiatów na grobie młodszego. Jiyong jedynie pozostawił na grobie różę i trzymał dłonie ułożone na ramionach Taehyunga. Niebieskowłosy natomiast stał naprzeciw mnie, pomiędzy grobem i popatrzył mi w oczy. Oboje byliśmy w żałobie, cierpieliśmy jak nigdy dotąd, ale zacząłem wierzyć, że nasza relacja się polepszy, ponieważ ta tragedia otworzyła nam oczy na to jak życie jest kruche i ulotne.

Spojrzałem po chwili w bok, ponieważ usłyszałem czyjś gorzki płacz. Wzrok także powędrował tam gdzie mój i oboje zobaczyliśmy niskiego, blondwłosego chłopaka. Taeyon uniosła swoje ramię, a na jej twarzy pojawił się grymas, ponieważ wciąż czuła ból pooperacyjny.

- Chodź do mnie, Jihoon - wyznała, a młodszy chłopak podszedł do niej i ją przytulił.





***




Po ceremonii pogrzebowej rodzina Jeon zaprosiła wszystkich zgromadzonych na stypę, ale ja... Nie zdecydowałem się tam pójść. Postanowiłem wrócić do mieszkania, które należało jeszcze niedawno do Jungkooka. Włożyłem ręce do kieszeni eleganckich spodni i zacząłem krążyć po salonie. Z niego przeszedłem do kuchni, by na końcu znaleźć się w pokoju chłopaka. Od razu zauważyłem coś dziwnego, a mianowicie krzesło, które było przystawione do szafy.

- Ciebie tutaj nie było... - szepnąłem sam do siebie i spojrzałem w górę, a tam dostrzegłem skrawek jakiegoś papieru.

Wspiąłem się na niestabilne krzesło i chciałem chwycić za papier, ale wtedy krzesło się osunęło, a ja wylądowałem z hukiem na podłodze. Z grymasem na twarzy zacząłem masować bolące udo, ale w końcu skupiłem się na kartkach, które spadły... z nieba.

Było ich cztery, trzy koperty, a poza nimi znajdowała się też jedna kartka, na której widniał napis:


Miałem mało czasu na napisanie tych listów, ponieważ wiedziałem, że musiałem iść ratować Taehyunga. Znając życie zapewne to ty Hobi znalazłeś te listy, więc mam prośbę... Przekaż je odpowiednim osobom.




Zrobiłem to o co poprosił mnie zmarły przyjaciel. Jeszcze tego samego dnia Taeyon musiała wrócić ponownie do szpitala. Została jedynie wypuszczona na czas pogrzebu, więc w czasie odwiedzić wręczyłem jej list. Do oczu blondynki napłynęły łzy, ale mimo ciągłego uczucia straty, z uśmiechem przyjęła ostatnie słowa od Jungkooka:




Taeyon

Wiem, że to nie to samo 'cześć' jakim witałaś swojego Mingyu, ale... Mam nadzieję, że w pewnym sensie będzie dla ciebie ono wyjątkowe. Przeżyłaś tak wiele złego w ciągu ostatnich tygodni. Głównie przeze mnie, bo przysporzyłem ci mnóstwo kłopotów za co przepraszam. Czasem się zastanawiałem jak ty mogłaś ze mną wytrzymać? Ze swoim niesfornym dzieciakiem, hah.
Taeyon... Dbaj o chłopaków, o przyjaciół, rodzinę, o cały świat, ale... Pamiętaj także o sobie. Znajdź szczęście, stąpaj po ziemi twardo i nigdy się nie poddawaj. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, która nauczyła mnie tak wiele. Zanim jednak napisze słowa ostatniego pożegnania to mam do ciebie prośbę. Przygarnij Jihoona. To dobry, ale trudny charakterek, a ty najlepiej poskromisz jego niewyparzoną mordkę. Nie chcę, aby został sam jak palec. Na uczelni nie ma zbyt wielu przyjaciół, a wiem, że jak się bliżej poznacie to stworzycie świetne trio. Adoptuj Jihoona, moja gwiazdko.

Cześć... Taeyon






Po powrocie do wynajętego przez siebie pokoju w hotelu zacząłem czytać list, który był zaadresowany do mnie... Siedząc na łóżku z nieco poluzowanym krawatem próbowałem się nie rozkleić.




Hoseok hyung

W każde swoje urodziny przypominałem sobie dzień, w którym się poznaliśmy. Ty jako chłopak, który uratował mnie przed postrachem liceum. Choć wiele osób widziało w tobie zawsze cykora i głupka to ja... Widziałem najlepszego faceta pod słońcem. Nie spotkałem osoby bardziej walecznej od ciebie. No dobra Taeyon jest najbardziej, ale ty jesteś zaraz po niej!
Imponowałeś mi... Od zawsze. Wywoływałeś w każdym tyle uśmiechu i radości, że aż trudno było mi w to uwierzyć. Jak tego dokonałeś? Jak nadal to robisz? Masz cały czas się uśmiechać, Hobi. Nie opłakuj mnie zbyt często, wiedz, że to co zrobiłem było moją decyzją. Nikt mnie do tego nie zmusił. Nawet ta głupia karteczka. Nie byłem nigdy dobry w kierowaniu swoim życiem, lecz uważam, że... W tym wypadku podjąłem najlepszą z możliwych opcji. Nie żałuję, więc się nie zamartwiaj. Uśmiechaj się, gdy spojrzysz w niebo albo na nasze wspólne zdjęcia. Uśmiechaj się.






Pozostała kwestia ostatniego listu. Nie wiedziałem czy postępowałem słusznie, ale musiałem przecież spełnić ostatnią wolę Jungkooka. Dlatego pojechałem na cmentarz, na którym wiedziałem, że spotkam Taehyunga. Tym razem to nie było przeczucie. Najpierw byłem w jego mieszkaniu, którego drzwi otworzył mi Jiyong. Mężczyzna wskazał mi miejsce, do którego pojechał jego ukochany, a więc właśnie się tutaj znalazłem... Ostatniego dnia mojego pobytu w Seulu. Po południu będę miał pociąg, który zawiezie mnie do Gimpo. Yoongi już tam był, nie odzywałem się do niego przez parę dni, on do mnie także... Wszystko przez to co wydarzyło się w dzień śmierci Geongmin. Nie potrafiliśmy rozmawiać tak jak dawniej, ale nie mogłem się poddać. Wrócę tam i spróbuję uratować nasz związek, lecz teraz... Musiałem skupić się na rozmowie z szarowłosym chłopakiem.

- Widzę zmianę - powiedziałem, gdy podszedłem do chłopaka ubranego w eleganckie ciuchy.

- Teraz wszystko się zmienia - odparł, a w jego oczach widziałem smutek.

- A czy coś nadal trwa jak za dawnych lat? - zapytałem, ponieważ przyniosłem dla mężczyzny nie tylko list.

Szarowłosy popatrzył na mnie i wyczułem u niego tak jakby strach. Jakby... Bał się powiedzieć mi o jakiejś przykrej prawdzie. W końcu jednak zrozumiałem w czym tkwił problem.

- Jeśli chodzi ci o moje uczucia do Jungkooka to... - chłopak siedzący na ławeczce przy grobie spuścił swoją głowę w dół. - One także się zmieniły.

- Czyli... Już go nie kochałeś? - zapytałem, a Taehyung potwierdził moje słowa.

- Moje uczucia minęły, kiedyś kochałem go całym sercem jednak te lata rozłąki wszystko zmieniły. Teraz mam Jiyonga, ale gdy... Spotkałem wtedy Jungkooka razem z tobą, na miejscu tamtej zbrodni... Poczułem się winny, jakbym go zdradził. Wtedy zrozumiałem, że to już nie miłość, ale także dotarło do mnie, że Kookie na zawsze będzie dla mnie ważny, bez względu na wszystko.

Włożyłem ręce do kieszeni i wysłuchałem jego słów w ciszy. Taehyung jednak westchnął głęboko i spojrzał na inne groby będące na cmentarzu.

- Domyślam się, że nie przez przypadek tutaj trafiłeś, przyszły detektywie?

Uśmiechnąłem się szeroko, a Tae tylko uniósł swój kącik ust. Stanąłem tuż obok ławki i także westchnąłem.

- Raczej nie będę przyszłym detektywem. Gdy Jiyong złoży raport do Seulu oraz Gimpo to niestety postawi mnie w złym świetle. Zataiłem dowody oraz informacje będące kluczowe do rozwiązania sprawy zabójstw. Mogę się pożegnać z pracą w policji, więc po powrocie do Gimpo będę musiał szukać pracy w kawiarni czy gdzieś tam.

- Nie bój się o to. Rozmawiałem z moim chłopakiem. Jiyong cię nie wyda. Możesz być o to spokojny - spojrzałem na szarowłosego, którego oślepiało wiosenne słońce. - No chyba, że nie powiesz mi po co tutaj przyszedłeś - zaśmiał się, a ja wtedy wyciągnąłem z kieszeni list oraz... - Skąd masz to zdjęcie? - zapytał, a ja nie chciałem go okłamywać.

- Gdy szukaliśmy ciebie oraz Taeyon przeszukiwaliśmy z Kwonem twoją garderobę. Wyjąłem fotografie z kosza na śmieci, aby... no wiesz.

- Dziękuję - powiedział, biorąc fotografie do rąk, a po chwili wręczyłem mu list. - A to co?

- To od Jungkooka. Nie wiem co znajdzie się w środku. Znalazłem listy w jego mieszkaniu, a jeden z nich był właśnie dla ciebie.

Szarowłosy przyjął ode mnie kopertę i gdy dokładnie jej się przyjrzał, przeniósł swój wzrok na mnie.

- Czy mógłbyś... Mnie zostawić samego? - zapytał.

- Tak, jasne. Do zobaczenia, Taehyung.



~ Taehyung POV ~




Hoseok odszedł po kamiennych schodkach na sam dół, mijając różne groby, w których zostali pochowani różni ludzie. Wiedziałem jednak, że tutaj spoczywał chłopak, któremu zawdzięczałem swoje życie.

Z lekką obawą otworzyłem kopertę, a także wyjąłem z niej list, który zacząłem czytać, a już od pierwszych słów do moich oczu napłynęły łzy.





Taehyung

Chciałem ci napisać... bo już niestety nie będę miał tego okazji powiedzieć... Zawsze byłeś w moim sercu, bez względu na wszystko co się wydarzyło między nami, pomimo upływu lat... Ja ciągle widziałem u swojego boku ciebie i nikogo innego. Miałem za sobą kilka związków, później parę przygód... Znalazłem się na złej drodze, ale bałem się skręcić na tą właściwą, która prowadziła jedynie do twojej osoby. Tak bardzo chciałem odpędzić się od tego uczucia, lecz nie byłem w stanie. Jedna moja część pragnęła zmiany, ucieczki od ciebie, lecz ta druga... Ciągle czuła to samo uczucie sprzed lat.
Musisz wiedzieć, Taehyung, że nawet gdybym nie znał zakończenia tej nocy to... I tak bym odepchnął cię z jezdni. Rzuciłbym się pod koła rozpędzonego auta, aby uratować Twoje życie. Rozumiesz mnie? Zrobiłbym to nie raz, a za każdym razem. Znając zakończenie, bądź nie, a to dlatego, że...
Dlaczego, że cię kocham GucciTae. Kocham nad życie. Głupie sformułowanie, prawda?
Ale teraz tak na poważnie... Mam nadzieję, że będziesz dalej żył i lubił to co robisz. Jiyong to świetny facet, który także cię kocha. Dbaj o siebie.

JungKookie





Przyłożyłem do swoich ust dłoń, w której zacisnąłem list. Czułem jeszcze większy ból niż dotychczas, ponieważ żałowałem, że już nigdy nie będę mógł uścisnąć tego młodego chłopaka o króliczych zębach. Będzie mi go brakowało... Tak bardzo...

Moja widoczność stała się ograniczona nie tylko przez promienie słoneczne, ale także przez moje łzy, dlatego trudno było mi spojrzeć na naszą jedyną, wspólną fotografię...















***

Epilog pojawi się dzisiaj ❤️ a także dodatkowy rozdział kończący obie części MESSAGE yoonseok ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro