Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14 - Puszczam cię wolno, lecz nie jesteś świadomy niewidzialnej smyczy

~ Jungkook POV ~




     Przyjechałem z miasta, a raczej z miejsca, w którym pracowała moja przyjaciółka. Jak się okazało Taeyon nie było w pracy przez dwa dni, ale to nic dziwnego, ponieważ miała obecnie tydzień przymusowego urlopu. Wpadłem na pomysł, aby odwiedzić także studio taneczne, w którym trenowała trzy razy w tygodniu. Jej trener oznajmił, że kobiety nie było wczoraj na zajęciach, co go bardzo zdziwiło. Zawsze powiadamiała go o zmianie planów i nieobecności. Tym razem tak się nie stało...

     Zadzwoniłem do Hoseoka, aby go powiadomić o wszystkich znanych mi informacjach. Chłopak dowiedział się o wszystkim. O pracy Taeyon, jej klubie tanecznym, a także o wizycie Jiyonga w moim mieszkaniu.


     Hobi nie dowiedział się jedynie o wiadomości jaką dostałem od... tego cholernego typa.

     Włożyłem dowód w sprawie do swojej kieszeni w bluzie. Wiedziałem, że to najrozsądniejszy sposób na zaistniałą sytuację. Dzisiejszy dzień będzie dla mnie czymś w rodzaju koszmaru, jak i niewyobrażalnego szczęścia. Zamknąłem oczy i pomyślałem o Taeyon, a także Taehyungu, których razem z Hoseokiem musieliśmy uratować. Dobrze, że przynajmniej Yoongi był z dala od tej całej maskarady. Zabójcą mógł być każdy, nawet osoba kompletnie nam nieznana, ale nawet jeśli stanę z nią twarzą w twarz to nie rozpoznam tego szaleńca... To było najgorsze... Mamy zbyt mało dowodów, zabójca był parę kroków przed nami, a najgorsze było to..., że znał on nasze lęki, miejsca stałego pobytu, pragnienia... Przecież takich rzeczy nie ma nawet w jebanym internecie! Nigdzie się o takich rzeczach nie mówi, nie pisze! Tak, więc skąd?!

     Skąd on wie...?

     Coraz bardziej zaczynałem sądzić, że zabójcą mógłby być Yoongi. Nie mogłem jednak o tym powiedzieć Hoseokowi, bo to tylko popsułoby współpracę nad śledztwem. Mi nie było łatwo z tym, że on ciągle wskazywał na Taehyunga. Miałem dowód, że to nie Tae, lecz... Hobi sam zrozumie, że niebieskowłosy jest niewinny. Mój przyjaciel potrafił rozsądnie myśleć i przyznawać się do błędów.


     Miałem teraz jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Skoro brnąłem w tę sprawę, a stawała się ona coraz bardziej niebezpieczna to... Miło byłoby spotkać się z blondwłosym przyjacielem.



***



     — Heeeeej — powiedział Jihoon chcąc wybudzić mnie z letargu. — Zaprosiłeś mnie po to, abym gapił się na twoją smutną minę? — zapytał.

     — Moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie, więc... Jak mam się czuć? — spytałem.

     — W sumie racja, ale siedząc tak na dupie to im raczej nie pomożesz. Powinieneś być z Hoseokiem, skoro on przeszukuje miasto, informacje i w ogóle.

     — Hobi kazał mi siedzieć w miejscu. Powiedział, że nie chce martwić się także o mnie...

     Jihoon nachylił się do mnie, gdy siedzieliśmy na łóżku i spojrzał mi w oczy z podejrzeniem.

     — A ty go grzecznie posłuchałeś? — spytał i nagle blondyn wleciał na mnie tracąc równowagę.

     — A co ty odwalasz?! Lecisz na mnie? — spytałem głośno i nieco teatralnie, aby pobudzić nieco naszą rozmowę.

     Jihoon skrzywił się i oddalił się na drugi koniec łóżka.

     — Lecę na ciebie jak kamikaze na statek — burknął, a ja nie zrozumiałem zbytnio tego przekazu.

     — To miał być komplement czy wręcz przeciwnie?

     — Lecę, bo muszę — Jihoon spiorunował mnie wzrokiem, po czym uśmiechnął się jak mały psychopata. W gruncie rzeczy to dorosły facet, a wyglądał i zachowywał się jak dzieciak. — Nie jestem gejuchem. Wolę laseczki, nawet mogę ci to udowodnić.

     — Tak? Niby w jaki sposób? — zapytałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

     — Wiesz, że na szkolnych przedstawieniach zawsze grałem Diabełka? — zapytał.

     — Jakoś mnie to nie dziwi, ale co ma piernik do wiatraka?

     — Przy kostiumie miałem taki doczepiany ogon z ostrą końcówką. W siódmej klasie włożyłem ten ogon pod spódnice koleżanki.

     Parsknąłem śmiechem, a ręce ułożyłem przed siebie. Spuściłem głowę, bo zacząłem coraz bardziej reagować na opowieść mojego przyjaciela.

     — No no, w końcu widzę twój uśmiech — wyznał zwycięsko, a ja spojrzałem na blondyna, który w głębi duszy chyba odetchnął z ulgą.

     — Cieszę się, że mam takiego kumpla jak ty — wyznałem, a Jihoon machnął ręką.

     — Nie gadaj głupot tylko rusz głową i myśl gdzie szukać dalszych poszlak.

     Choć przed paroma chwilami potrafiłem się uśmiechnąć, ponownie na moją twarz wkradł się smutek, a także wstyd i rozczarowanie tym, że nie potrafiłem zrobić niczego dobrze...

     — Wstyd się przyznać, Jihoon, ale ja już nie mam sił. Zabrakło mi ich, ta cała sprawa mnie przerosła, a przeszłość, o której powiedział mi Suga... Totalnie mnie rozbiła.

     — Nie myśl o tym, Kookson. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż ten Taeś, czy pan pijany detektyw... Jest wiele fajnych gości. Oczywiście nie tak fajnych jak ja, ale...

     Blondyn przerwał swój monolog o własnej skromnej osobie, gdy rzuciłem mu się w ramiona. Zamknąłem go w szczelnym uścisku i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Brakowało mi bliskości, wsparcia prawdziwej przyjaźni... Chciałem przez chwilę pobyć w ciszy i Lee doskonale o tym wiedział.




~ Hoseok POV ~





     Dostałem telefon od Jungkooka, ale było za późno. Tuż po wyjściu z klatki schodowej zobaczyłem w drzwiach znajomą twarz. Moja mina zrzedła, a dłonie nerwowo zacisnąłem, gdy mężczyzna wyjął ręce z kieszeni spodni i zaczął kroczyć w moim kierunku.

     — No proszę, kogo my tu mamy — powiedział Jiyong, który już nie miał swojej charakterystycznej bródki. Musiałem przyznać, że w takim wydaniu wyglądał dużo młodziej.

     — Wiesz, że wszystkie dowody wskazują na Taehyunga — powiedziałem, czym bardzo rozzłościłem starszego faceta.

     — Za kogo ty się uważasz? — spytał, odsłaniając mi swoją odznakę. — Jesteś tylko stażystą, który działa pod wpływem impulsu. Twoje uczucie do przestępcy może cię zgubić, zrujnować karierę!

     — Z tego co wiem ty bardzo młodo rozpocząłeś swoje przygody ze śledztwami, więc daj szansę także i mi. Udowodnię, że to nie Yoongi.

     — Sam wątpisz w jego niewinność — starszy próbował manipulować moimi uczuciami.

     — Nie wątpię.

     — Kłamiesz, a niestety nie umiesz tego robić. Jesteś zbyt szczery.

     — Wolę szczerość od kłamstwa i manipulacji.

     — I tutaj właśnie się różnimy. Nigdy nie będziesz dobrym gliną będąc taki miękki, ale... Muszę przyznać, że chciałbym z tobą współpracować. Potrafisz nie tylko myśleć, ale i działać. Naginasz zasady, nie raniąc innych. To godne podziwu.

     — Dlatego pozwól mi dalej iść przed siebie. Moją przyjaciółkę porwał ten psychol.

     Jiyong zmarszczył brwi i sądząc po jego reakcji nie był on tego świadomy.


     — Skąd o tym wiesz?

     — Jej chłopak znalazł w ich wspólnym mieszkaniu karteczkę od zabójcy. Było tam napisane...

     — 'Wiem czego się boisz... — powiedzieliśmy równocześnie.

     — ...Taeyon' — dodałem samodzielnie. — Skąd wiesz? — tym razem to ja byłem w szoku.

     — Te same słowa były zapisane na miejscach poprzednich zbrodni. Jednak teraz sprawa wygląda inaczej, bo ciała nie znaleziono przy wiadomości.

     — To znaczy, że Taeyon żyje.

     — Być może tak, ale... Czemu zabójca przestał zabijać? Dlaczego zmienił tok myślenia?

     — Myślę, że... — zacząłem mówić, bo w sumie moja teoria mogła być jak najbardziej prawdziwa. — Panie Kwon, czy z przesłuchań znajomych i rodziny poprzednich ofiar dowiedział się pan czegoś ciekawego?

     — Już wiem do czego zmierzasz — Jiyong hyung domyślił się tego bez problemu. — Pan Kim, czyli ojciec Namjoona się powiesił. Oczywiście to było zabójstwo, bo znaleźliśmy karteczkę tuż przy nim. Z zeznań jego adoptowanego brata, pana Seunghyuna wynika, że on od zawsze bał się śmierci poprzez powieszenie. Mówił nawet, że gdy za młodu oglądali horrory, pan Kim był naprawdę tym przerażony.

     — A zginął... Właśnie w taki sposób — posmutniałem. — A pani Boo?

     — Sytuacja podobna. Gdy była dzieckiem jej niania została zastrzelona na jej oczach. Dziewczynka była długo hospitalizowana, ale jej trauma co do broni palnej nie minęła.

     — Ten zabójca jest nieobliczalny...

     — Hoseok, skup się. O czym myślałeś, gdy wspomniałem o Taeyon?

     — Racja! Dwie poprzednie ofiary, czyli pan Kim i pani Boo umarli w sposób w jaki najbardziej się tego obawiali.

     — A Taeyon? Czego ona się boi?

     — To co teraz powiem może wydać ci się dziwne, ale Taeyon to naprawdę twarda kobieta, która bardziej od śmierci boi się... Utraty swoich bliskich...

     Moje źrenice się rozszerzyły i teraz zacząłem rozumieć, że Taehyung mógł być niewinny. Zabójca zrobił wszystko, abym podejrzewał tylko jedną osobę...

     — Rodziny? — dopytał Jiyong.

     — Być może... I to wyjaśnia zaginięcie Taehyunga...

     — Niby jak to? — Kwon chyba nie znał dokładnie swojego chłopaka.

     — Taeyon jest kuzynką Tae.

     Starszy mężczyzna popatrzył na mnie będąc zszokowany.

     — Sądzisz, że zabójca chce zabić Taehyunga na jej oczach? — kiwnąłem delikatnie głową.

     — Niestety, ale tak uważam...

     Szatyn zagryzł swoją pięść, a potem uderzył nią o drzwi wejściowe.

     — Skurwysyn! — detektyw dodatkowo kopnął drzwi, które otworzyły się przed nim na oścież. — Mówiłeś, że gdzie ten chłopak Taeyon znalazł karteczkę?

     — W ich wspólnym mieszkaniu...

     — Taehyung ostatni raz zapewne widziany był w pracy. W firmie, w której go fotografowano.

     — Jeśli zabójca go tam porwał to...

     — To znaczy, że znajdziemy tam karteczkę i być może inne wskazówki, jakieś ślady. — Jiyong wyjął kluczki od samochodu ze swojej kieszeni i spojrzał na zachodzące już słońce. — Jedziesz ze mną, młody.



~ Taehyung POV ~


     Spoglądałem na wyczerpaną Taeyon, która ciągle nie chciała przyjmować jedzenia od swojego oprawcy. Zabójca znów to zrobił. Podszedł do naszej dwójki i zawiązał nam oczy. Uprzedzał nas o tym poprzez wpisy na ekranie. Jego mroźne łapy przy naszych karkach, a później przystawiał on do ust pałeczki z byle jakim jedzeniem. Wiedziałem, że jeśli chciałem wyjść stąd cało to musiałem jeść. Taeyon kazałem robić dokładnie to samo, ale dziewczyna się upierała, a ja później tylko słuchałem jak burczy jej w brzuchu.

     — Taeyon, proszę... — chciałem kolejny raz, aby mnie posłuchała, lecz wtedy poczułem mocne uderzenie w brzuch.

     Skrzywiłem się i zacisnąłem zęby, czując w gardle odruch wymiotny, a przecież nie mogłem zwrócić posiłku. Wierzyłem, że mój chłopak nas odnajdzie, to tylko kwestia czasu i nas uratuje, nas oboje.

     Po paru chwilach ponownie mogłem ujrzeć to okropne pomieszczenie, które będzie mi się śniło po nocach. Kroki zabójcy powędrowały gdzieś w dal ciemnej piwnicy.

     Popatrzyłem ponownie na dziewczynę, której blond włosy zaczęły wypadać na bluzkę. Traciła ich coraz więcej. Próbowała zasłonić swoją wychudzoną twarz i podkrążone oczy, które przeniosła na jasny ekran. Ujrzałem jej bladą cerę, upór i wolę walki, ale nie myślała w tej chwili rozsądnie... Musiała jeść.

     — Taeyon... — wypowiedziałem imię kuzynki, a ona w końcu raczyła na mnie spojrzeć.

     — Mam złe przeczucia — wyznała.

     — Nie poddawaj się.

     — Ja już nie wiem, która jest godzina, czy jest noc, czy też dzień... — plotła bez sensu, a to sprawiało, że odchodziła już od zmysłów. Zabójca znęcał się nad nami psychicznie, a jej miłość do przyjaciół zaczęła ją zabijać.

     — Wytrzymaj jeszcze trochę.

     Po moich słowach usłyszeliśmy po raz kolejny dźwięk naciskanych klawiszy. Teraz dopiero się skupiłem na nim i wydaje się, że... Ten gość używał starego komputera, a nie nowoczesnego sprzętu.




Taeyon :)

Już niedługo będziesz wolna

Panie mają pierwszeństwo, ale...

:)

Mam dla ciebie inną niespodziankę

:)

Seans będzie tylko dla ciebie

Zmiana planów :)

Taehyung jest nam tutaj niepotrzebny :)

Wiem czego się boisz, Taehyung

:)

O tajemnicy twojej już wiedzą, a więc wszystko idzie zgodnie z planem

:)

Klub 24 to nie jedyny twój lęk

Boisz się

:)

Tego samego co Taeyon

:)

Straty






     Nie minęła nawet sekunda, a na ekranie zobaczyłem zdjęcie Jungkooka jakie widniało w jego galerii na Instagramie.

Jeśli chcesz go uratować to masz szansę

:)

Skrzyżowanie

Jungnim-ro i Mallijae-ro nieopodal Starbucksa

:)

Jest niedaleko stąd

:)

Masz 7 minut, aby tam dobiec

Jesteśmy w piwnicy w firmie La'Roche, z którą współpracujesz

Często po pracy chodziłeś ze znajomymi na kawę

:)

Powodzenia

Taehyung



     Na ekranie ukazał się zegar, który odliczał już dokładnie 7 minut. Moje oczy się rozszerzyły i próbowałem się wyszarpać z tych węzłów, przy których wcześniej zabójca coś majstrował. Gdy miałem zasłonięte oczy on je... naciął...

     Sznurki opadł na ziemię. Mogłem w końcu poruszyć rękoma oraz tułowiem, ale skrępowane miałem jeszcze kostki i od razu próbowałem się oswobodzić. Zacząłem słyszeć jak Taeyon mówiła przez łzy, ale ja nie mogłem przecież jej słuchać...

     — Taehyung... To pułapka. Zostań tutaj... Inaczej zginiesz....

     — Dam radę, Taeyon — powiedziałem i zacząłem biec w kierunku wyjścia, które dostrzegłem za ekranem. — Przyjdę po ciebie! — krzyknąłem i pędziłem co sił w nogach na znajome mi skrzyżowanie.

     Jeśli nie ja... To nikt nie uratuje Jungkooka...

     — Taehyung!

     Żegnaj, Taeyon...




~ Taeyon POV ~




     Moje serce, mój umysł... Nie wytrzymywałam tego stresu, tej chorej gry, w której można było stracić przyjaciół, a także własne życie. Zaczęłam płakać spoglądając na odliczany czas. Za niecałe pięć minut Taehyung umrze... Nie mogłam go stracić, nie teraz! To nie był jego czas! Jeszcze niedawno siebie wzajemnie nienawidziliśmy, a teraz jestem pewna, że mogłabym za niego skoczyć w ogień.

     Taehyung... Kuzynie...





Witaj Taeyon

:)

Tak jak było ci to obiecane

Seans tylko i wyłącznie dla ciebie

Zaczynamy?




     Nie rozumiałam zbytnio tych słów, lecz to co wiedziałam na pewno... Nic oznaczały one niczego dobrego. Byłam zmęczona i głodna, lecz złość, która mnie rozpierała od środka dodawała mi ogromnej siły i chęci rozszarpania na strzępy winowajcy całego tego zajścia.

     Trzęsłam się z zimna, pociągałem nosem, ponieważ wylałam z siebie zbyt wiele łez i ciągle patrzyłam na ekran, który... nagle się zmienił. Zobaczyłam na nim nagranie... To chyba z kamer umieszczonych na ulicach Seulu.

     Znam to miejsce... Jest też Starbucks... To skrzyżowanie, na które biegł Taehyung!

     — Aaa! — wydałam z siebie przeraźliwy krzyk, gdy wreszcie połączyłam fakty.

     Zabójca nie zareagował na moją wściekłość w żaden sposób tylko wyszedł z pomieszczenia tylnymi drzwiami. Zawsze to robił, gdy chodził na zakupy... Nigdy nam się nie pokazywał, bał się, że go rozpoznamy...


     To ktoś mi bliski... Tylko taka osoba by wiedziała czego tak naprawdę się boję...

     Niestety w ogóle nie miałam pojęcia kto mógłby się okazać takim bezdusznym szaleńcem, dla którego życie drugiego człowieka nie miało żadnej wartości.

     Spuściłam na chwilę swój wzrok, po czym ponownie spojrzałam na ekran... Na którym w końcu powinnam ujrzeć Taehyunga.




~ Hoseok POV ~



     Jiyong machał swoją odznaką, gdy tylko weszliśmy do firmy, w której pracował jego chłopak. Jedna z asystentek prezesa wskazała nam garderobę Taehyunga i od razu się tam udaliśmy. Byłem bardzo zdenerwowany, bo jeśli moja i Kwona teoria się sprawdzi to... To znaczy, że wszystkie podejrzenia spoczną na barkach Yoongi'ego. Nie będę wiedział jak go obronie, ale z pewnością to zrobię.

     Jiyong wszedł jako pierwszy i wcale nie musieliśmy długo szukać przedmiotu jakim była karteczka. Starszy schylił się po nią i podniósł ją z ziemi.


Wiem czego się boisz, Taehyung



     — Porwał go — wyznał Jiyong, czując strach.

     — Musimy ich jak najszybciej znaleźć.

     — Masz rację — powiedział, odwracając się w moją stronę. — Dlatego gadaj gdzie jest Min — mężczyzna był wściekły i dalej trwał przy swojej teorii. Jego chłopak został automatycznie oczyszczony z zarzutów, natomiast mój... był coraz bardziej pogrążony.

     Odsunąłem się o krok od detektywa, który przestał już myśleć racjonalnie. Za wszelką cenę chciał dopaść zabójcę i nie byłem pewny czy nie zabiłby go na miejscu, zapominając przez chwilę o własnym człowieczeństwie.

     — Jiyong hyung, nie podejmuj pochopnych decyzji. Przeszukajmy to miejsce, tak jak robiłeś to poprzednio. Tak trzeba.

      Szatyn nabrał powietrza do swoich płuc próbując walczyć z samym sobą. Jedna jego część pragnęła zemsty, druga zaś... podpowiadała mu, że nadal jest świetnym detektywem, który zachowa trzeźwość umysłu.

     — W porządku. Tylko szybko.

     Jiyong minął mnie i po drodze szturchnął w ramię. Zaczął przyglądać się zamkowi od drzwi, ścianie przy wejściu, a ja postanowiłem zajrzeć w głąb pomieszczenia. Starałem się użyć wyobraźni i odwzorować tę sytuację. Taehyung po zakończonej pracy przyszedł do pokoju, a potem...

     Co to takiego? - zapytałem sam siebie, gdy spojrzałem w kierunku kosza na śmieci.

     Od razu schyliłem się po pogniecione, wyrzucone zdjęcie. Gdy ujrzałem tę fotografię spuściłem swoją głowę w dół i zamknąłem na chwilę oczy. Poczułem ból na widok zdjęcia, które finalnie ukryłem w kieszeni swoich spodni. Uznałem, że Jiyong nie powinien tego widzieć.


     Odwróciłem się do starszego, który wyszedł na moment na korytarz, a tuż po chwili przybiegła do niego ta sama kobieta, co nas tutaj wprowadziła.

     — Panie Kwon, jeśli szukacie nadal pana Kim to on... Właśnie wybiegł z budynku — powiedziała, a nasza dwójka spojrzała sobie w oczy.

     — Musimy go odnaleźć — wyznał Kwon.

     — I to szybko — dodałem, bo miałem ogromną nadzieję, że skoro Taehyung się odnalazł to Taeyon także gdzieś z nim była...




~ Taehyung POV ~


     Biegłem po chodniku jak jakiś szaleniec. Światła lamp przydrożnych oświetlały jezdnię, a dodatkowo migały na niej światła samochodów. Na dworze było już ciemno, nie wiedziałem jak długo siedziałem w tamtej piwnicy, ale to nie miało teraz znaczenia. Pędziłem dalej, brakowało mi tchu, ale po następnym zakręcie zauważyłem już Starbucks, o którym wspomniał ten szaleniec.

     Nogi miałem obolałe, nadciągnąłem sobie mięsień, ponieważ bez żadnego zastanowienia wybiegłem ze swojego więzienia, w którym nieruchomo siedziałem przez parę... lub kilka godzin. Nie byłem w stanie tego określić. Najważniejsze było dla mnie teraz bezpieczeństwo Jungkooka. Niech ten zabójca zostawi go w spokoju! Niech zniknie z naszego życia! Czemu nas tak ranił?!

     Widziałem już to cholerne skrzyżowanie Jungnim-ro i Mallijae-ro. Sygnalizacja świetlna wskazywała dla mnie zielone, a więc mogłem bez obaw podbiec do Jungkooka, którego zauważyłem po drugiej stronie jezdni. Był cały... Ulżyło mi na sercu i zacząłem wołać do mojego zagubionego chłopca, który rozglądał się na boki jakby kogoś szukał.

     — Jungkook! — krzyknąłem, a wtedy młodzieniec odwrócił się w moim kierunku.

     — Tae! — wykrzyczał także moje imię, a ja się uśmiechnąłem szeroko nie mogąc pohamować swojego szczęścia. Nic mu nie było... Nic...

     Nagle jednak poza jego krzykiem usłyszałem głośny warkot silnika z lewej strony. Samochody miały czerwone. Stało ich tam tylko cztery, a trzy z nim na pasie do skręcania. Zatrzymałem się na środku pasów, a czerwone Lamborghini włączyło długie światła, które skutecznie mnie oślepiły. Nic kompletnie nie widziałem i zasłoniłem się rękoma. Usłyszałem pisk opon oraz warkot silnika. Samochód jechał w moim kierunku z niezwykłą prędkością... Miał czerwone...

     Czekało mnie już tylko najgorsze, a całe życie przeleciało mi przed oczami. Przeszłość spędzona z Yoongim, Jungkookiem... Praca w modelingu, surowi rodzice, a także zobaczyłem oczami wyobraźni mojego ukochanego, którego kochałem. Mam nadzieję, że mi wybaczy...

     Wybaczy, że umarłem.

     Zamknąłem swoje oczy, a po moich policzkach spłynęły łzy, bo tak bardzo nie chciałem żegnać się jeszcze z życiem. Serce biło coraz mocniej, lecz po krótkiej chwili usłyszałem przeraźliwy krzyk młodszego chłopaka, który z całych swoich sił odepchnął mnie w tył.

     — Taehyung!

     Runąłem na prawy bok uderzając głową o asfalt. Adrenalina jednak działa i nie poczułem fizycznego bólu. Szybko podparłem lewą dłonią o zimne podłoże i leżałem na jezdni patrząc na Jungkooka, którego światło padające z samochodu otaczało coraz bardziej. Oddychałem głęboko i nie potrafiłem już niczego zrobić, Kookie popatrzył w kierunku rozpędzonego auta i wtedy...

     Jego ciało...

     ... uderzyło o przednią szybę pojazdu i przekoziołkowało po dachu, lądując kilka metrów dalej... Ujrzałem to na własne oczy...

     Ciało mojego byłego chłopaka nieruchomo leżało na drodze alfaltowej. Światła sygnalizacji świetlnej się zmieniły, ale sytuacja na drodze pozostawała taka sama... Ja byłem w szoku, samochody będące na skrzyżowaniu stały w miejscu, a Jungkookie... Ciągle się nie ruszał... Nie wstawał...

     — Jungkook! — wydałem z siebie krzyk i poczułem jak z mojej skroni obficie leciała krew. Czułem lekki zawrót głowy oraz było mi niedobrze, ale to mi nie przeszkodziło w tym, aby doczołgać się do młodzieńca.

     Zaciskałem swoje drżące wargi, a obdartą dłonią obróciłem ciało Jungkooka, które było nieruchome przez cały czas. Dotknąłem jego młodzieńczej twarzyczki i ułożyłem go na swoich kolanach.

     — Kookie... — powiedziałem przez łzy, a dłonią sprawdziłem jego puls. — Jungkookie... — zacząłem płakać jak dziecko, gdy z nosa młodszego zaczęła płynąć bordowa krew. Nie czułem nic... Żadnego pulsu..., lecz nie mogłem się z tym pogodzić. — Jungkook! Jungkookie, zbudź się!

     Uratowałeś mnie...

     — Taehyung! — usłyszałem swoje imię, a parę sekund później przybiegł do mnie Jiyong, który stanął nade mną oraz studentem. — Co się tu stało...? — starszy przyjrzał się kogo trzymałem w swych ramionach i zacisnął pięść. — Hoseok nie podchodź! — mój chłopak krzyknął do przyjaciela zmarłego chłopaka.

     — Kto tam leży...? Jiyong?! Co się dzieje?! — czerwonowłosy przestał być w końcu sobą i krzyczał jak najęty. — Czy to Jungkook?! Powiedz, że to nie on! Kwon?!

     — Hyung... — popatrzyłem na Jiyonga ze łzami w oczach, nadal trzymając niewinnego chłopaka przy sobie łkając. — On nie żyje. Jungkookie nie żyje... — powiedziałem i po chwili znalazł się także przy nas Hoseok, który gdy tylko zobaczył, że stracił on przyjaciela, upadł na kolana i spuścił swoją głowę w dół.

     Do naszych uszu doszedł sygnał pogotowia, a także syren policji. Pewnie, któryś ze świadków całego zdarzenia wezwał tutaj służby. Jiyong położył swoje ręce na biodrach i e taki sposób okazał wyraz swej niemocy. Hoseok nadal nic nie mówił, a ja pomimo ogromnego szoku zdołałem wydukać:

     — Taeyon... — tylko to imię mogło sprawić, że zapłakana twarz Hoseoka spojrzała na mnie. — Taeyon jest w piwnicy firmy. Ten szaleniec nas tam trzymał... — wyznałem, po czym ponownie popatrzyłem na Kooki'ego. Był taki bezbronny... Nie miał żadnych szans...

     Policjanci i lekarze z pogotowia podbiegli do nas, a Jiyong od razu wziął jedną jednostkę do miejsca, które im wskazałem.

     — Chłopaki za mną. Wiem gdzie jest kolejna poszkodowana osoba. Za mną!

     Jiyong zostawił mnie razem z Hoseokiem i naszym zmarłym tragicznie chłopcu... Nieważne jak bardzo próbował się zmienić, dla mnie zawsze był uroczym, uśmiechniętym króliczkiem.

     Schyliłem swoją głowę i pocałowałem młodszego w czoło, a tuż po chwili przyłożyłem głowę do jego czarnych, pięknych kosmyków płacząc przy tym dalej, nie mogąc poradzić sobie z tak bolesną stratą...




~ Taeyon POV ~



     I wtedy zobaczyłam jak samochód potrącił mojego przyjaciela. Widok ten mnie przeraził do granic możliwości. Zaczęłam krzyczeć i szarpać się na krześle.

     — Jungkookie, nie! Tylko nie ty!

     — Panowie, tutaj jest! — usłyszałam, a po chwili także zobaczyłam jak kilku mężczyzn z bronią wbiegło do piwnicy w jakiej mnie przetrzymywano.

     Jeden z funkcjonariuszy schował pistolet i zaczął mnie odwiązywać od tego przeklętego krzesła.

     — Wszystko będzie dobrze. Jesteś bezpieczna, Taeyon.

     Słowa wypowiadane przez tego faceta nic dla mnie nie znaczyły... Ja jestem bezpieczna, a mój przyjaciel nie żył...

     — Kookie... — szepnęłam, patrząc jednostajnym spojrzeniem przed siebie. Mężczyzna wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę wyjścia z tego potwornego więzienia...









***

Jungkookie 😭😭😭

Jak to ja... Angst musi być... I'm sorry...

G Dragon x Jungkook

Taehyung x Jungkook

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro