Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 - Całość można ułożyć ze wszystkich puzzli, a jeden celowo zostaje zgubiony

~ Hoseok POV ~





     Yoongi nie zabrał ze sobą zbyt wielu rzeczy z Gimpo, a więc nie mieliśmy praktycznie niczego, aby włożyć jeszcze do plecaka. Z samiutkiego ranka skoczyłem do sklepu, a także do bankomatu, aby mój ukochany miał za co wyjechać na sam koniec kraju, a nawet i za granicę. Z tego co słyszałem z jego opowieści to miał on ciotkę w Japonii, więc może tędy droga? Poza granice Korei Południowej? Jednak... Na bilet nie było nas w tym momencie stać, a poza tym funkcjonariusze policji od razu sprawdziliby loty i każde użycie jego paszportu. Nie było innej opcji jak podróż pociągiem albo na stopa.

     — Weź je, Yoonie. Masz tutaj kilkadziesiąt tysięcy wonów, jedzenie i trochę picia, gdy będziesz daleko stąd to kupisz coś w automacie. Nie zatrzymuj się w żadnym wielkim mieście, pojedź dalej, potem gdzieś na stopa, aby oszczędzić kasę i przede wszystkim nie zostawiając za sobą śladów.

     Mówiłem jak najęty, a białowłosy nawet nie próbował udawać, że mnie słuchał. Jego oczy wciąż były opuchnięte, podkrążone, a na policzkach zauważyć było można zaschnięte łzy. Wiem, że mój ukochany wolałby wrócić spokojnie do łóżka, ale musiał uciekać stąd. Daleko, jak najdalej! Nie mógłbym znieść myśli, że Suga znów byłby w więzieniu. Nie pozwolę na to, on z pewnością załamałby się jeszcze bardziej.

     — Hobi... — szepnął białowłosy, który zasłonił swoje oczy białymi kosmykami.

     — Czegoś jeszcze ci trzeba?

     — Przestań... Powinienem tutaj poczekać na policję i zniknąć z twojego... waszego życia.

     — Yoongi nie pleć głupot. Obiecuje, że nie zmrużę nawet oka, aby tylko odnaleźć mordercę — chwyciłem chłopaka za ramiona, a ten ku memu zdziwieniu mnie odtrącił.

     — Czemu mi nadal pomagasz?! — krzyknął, a to sprawiło, że postawiłem jeden krok w tył. — Wiesz jaki byłem, co zrobiłem, jak bardzo prawda zraniła twojego przyjaciela, a ty nadal mi pomagasz! Czemu?!

     Min znów zaczął płakać i po chwili zacząłem się obawiać czy puszczenie go samego było dobrym pomysłem... Przecież Yoonie... On chciał już raz popełnić samobójstwo, skąd miałem pewność, że jego demony odeszły na zawsze? Suga wciąż nie był stabilny emocjonalnie, bał się, ale nie mówił o tym otwarcie.


     — Nie zraniłeś mnie — nagle do salonu wszedł Jungkook, który zapewne wszystko słyszał. Młodszy zaczął ocierać swoje czarne kosmyki ręcznikiem, który po chwili rzucił w kąt. — To Tae to zrobił. On nigdy nie powiedział mi o tym, że miał kogoś przede mną. Między nami jest w porządku — powiedział i delikatnie się uśmiechnął, choć wiedziałem, że nadal mój przyjaciel był w rozsypce.

     Wiedziałem przecież jak bardzo kochał Taehyunga, a tamten tylko go ranił... Nawet po tylu latach. Jeśli to właśnie niebieskowłosy okaże się być zabójcą wcale nie będę żałował, że pójdzie za kraty. W taki sposób zapłaci za każdy swój grzech...


     Kolejna myśl o mordercy i kolejna wątpliwość. Teraz nie miałem na to czasu. Ocknąłem się po chwili i spojrzałem na chłopaka ze szczerym uśmiechem.

     — Weź jeszcze ten telefon. Jungkook niedawno kupił sobie nowy, a ten chciał dać tobie, abyśmy mieli ze sobą kontakt.

     — Hasło do mojego starego Kakaotalku to 'hyung334'. Hoseoka mam nadal w kontaktach, a więc nie musisz go szukać.

     — Ja... — Yoongi chciał coś dodać, ale mu na to nie pozwoliłem.

     — Nie jestem na ciebie zły, Yoongi. Kocham cię, a twoja przeszłość jest już za tobą. Znamy się nie od dziś i jestem ci wdzięczny, że nam powiedziałeś o tak bolesnej prawdzie. Odnajdę cię — pocałowałem chłopaka w czoło i przytuliłem go mocno szepcząc do ucha. — I już nikt nas nie rozdzieli. Nawet na jeden moment.



***




     Yoongi'ego przed godziną 7 rano zawiozłem na stację, nie miałem czasu, aby poczekać aż jego pociąg ruszy, ponieważ jak najszybciej chciałem zacząć szukać wskazówek wraz Jungkookiem. Suga miał się kierować na północ i nie zatrzymywać nawet na chwilę. Wiedziałem, że będę miał z nim kontakt i gdy tylko godzina 7:25 minęła, a pociąg ruszył napisałem do niego wiadomość.



hyung
wszystko będzie w porządku. obiecuje ci to. obiecuje, kochanie❤️

kookie
uważaj na siebie

kookie
hobiś ❤️

hyung
pamiętaj, że cię kocham. nie myśl zbyt wiele o tym co było, razem zbudujemy wszystko od nowa

kookie
dziękuję... za wszystko




     Po odczytaniu jego ostatniej wiadomości odetchnąłem z ulgą, bo Kwon na pewno najpierw będzie próbował od nas się dowiedzieć gdzie jest mój ukochany, a poza tym najpierw planował jechać do klubu 24. Mieliśmy trochę czasu, a więc...

     Cholera... Prawie znów zapomniałem o Taeyon. Dziewczyna też zapewne chciałaby nam pomóc i wiedzieć co się działo przez ostatnie dwa dni. Chwyciłem za swoją komórkę i nagle usłyszałem dźwięk dzwonka, a na ekranie wyświetliło mi się imię jej chłopaka...


Mingyu



     Niezwłocznie odebrałem jego telefon i w słuchawce usłyszałem:

     — Hoseok... Pokłóciłem się z Taeyon i wyjechałem do rodziców na drugi koniec miasta. Gdy wróciłem jej już nie było! I znalazłem karteczkę z jakimś głupim zdaniem... Poza tym drzwi nie były zamknięte, ona zawsze je zamyka, na wszystkie możliwe sposoby!

     — Mingyu... Uspokój się i powiedz co było napisane na tej kartce?

     Nawet przez telefon mogłem usłyszeć jak jego głos drżał, oddychał ciężko, ale po przełknięciu śliny zdołał wyczytać ten tajemniczy napis.

     — 'Wiem czego się boisz, Taeyon'. Co to ma znaczyć? Coś się dzieje, Hoseok?!

     Zamarłem.

     Jungkookie patrzył na mnie z przejęciem i nerwowo zaczynał obgryzać swoje skórki przy paznokciach. Młodszy koniecznie chciał wiedzieć co się działo, ale za chwilę wszystko mu wytłumaczę.


     — Jeśli coś jej się stanie... Ja sobie nie daruje... To będzie moja wina. Zostawiłem ją w takim momencie.

     — Mingyu. Mingyu poczekaj, oddychaj. Znajdziemy ją, obiecuję. Wyjdzie z tego cała i zdrowa.

     — Myślisz, że porwał ją ten szaleniec, o którym mówią na mieście? — zapytał, a ja westchnąłem.

     — Prawdopodobnie tak, ponieważ... Ja i moi przyjaciele mamy związek z przeszłością.




***




     Razem z Jungkookiem usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zapisywać na kartce różne słowa klucze, które tylko przyszły nam na myśl.

Klub 23

Klub 24

Taehyung zmienił nazwę

Namjoon

Zabójstwo pani Boo i pana Kim

Taehyung i Yoongi byli razem

Porwanie Taeyon

Wiem czego się boisz...


     Rzuciłem długopis o ścianę i wstałem z krzesła. Zacząłem kręcić się po pokoju, a Jungkook zastygł w jednej pozie spoglądając na hasła jakie zapisaliśmy.

     — Za mało wskazówek! — krzyknąłem, kładąc obie ręce na karku. — Coś przeoczyłem.

     — A może się mylimy... Może zabójca wybierał losowe osoby?

     — I dziwnym trafem padło na Taeyon?

     Kookie zamilkł, a ja westchnąłem któryś raz z rzędu.

     — Przepraszam...

     — Spokojnie, nic nie szkodzi. Przecież oboje jesteśmy w nerwach. Cała ta sytuacja daje nam po tyłkach, w którąkolwiek stronę byśmy się nie odwrócili.

     Ponownie zająłem swoje miejsce przy stole i ułożyłem dłonie na udach.

     — A może powinniśmy porozmawiać z Taehyungiem? Zadać mu takie pytania, które zmusiłyby go do wyznania prawdy?

     Młodszy spuścił swoją głowę w dół, ale raczej nie był zbyt pewny tego pomysłu. Najchętniej już by nie chciał widzieć twarzy modela, a ja próbowałem go namówić na przesłuchanie byłego. Stanęliby ze sobą twarzą w twarz... To byłoby zbyt trudne dla studenta. Nie mogłem do tego dopuścić.

     — Ja to zrobię — zamknąłem na chwilę oczy i przemyślałem całą sprawę.

     — Dzięki — Kookie zacisnął swoje dłonie i poczuł w końcu ulgę. — Ja... Nie jestem gotowy go jeszcze spotkać. Nie wiem czy będę kiedykolwiek...

      — Rozumiem — nie chciałem zbytnio poruszać tej kwestii, bo jednak rozczarowanie się na kimś kogo kochał niegdyś tak bardzo musiało zburzyć wszystko w jego życiu emocjonalnym. Sam fakt, że zaczął się widywać co tydzień z innym facetem w klubie 24 dał mi do zrozumienia, że Tae niekorzystnie wpłynął na mojego przyjaciela. Miałem tylko nadzieję, że zdoła się pozbierać, ja o to zadbam. Gdy tylko odnajdziemy Taeyon to na pewno mu razem pomożemy. Naszemu dzieciakowi. — To ja pojadę do mieszkania, Taehyunga, a ty zapytaj kiedy ostatnio Taeyon pojawiła się w pracy — powiedziałem, zakładając koszulę w kratę na swój biały podkoszulek.

     — Kawiarnia, w której pracuje jest otwierana od 10 — powiedział.

     — To najpierw zjedz śniadanie, zdrzemnij się jeszcze, bo jesteś wykończony, a potem tam pojedź, a ja kulturalnie zbudzę Tae o poranku.




~ Jungkook POV ~




     Byłem bardzo zmęczony, ale nie mogłem zasnąć. Żołądek także powinien się domagać posiłku, ale stres dominował nad moimi potrzebami dlatego też skupiałem się jedynie na kartkach jakie zapisałem wspólnie z Hoseokiem.

     Z tego co mówił hyung kilka lat temu było mu łatwiej, bo wskazówki miał stopniowo pozostawiane przez białowłosego. W dodatku mógł je odczytać ponownie. Nie raz, nie dwa, ale tyle ile potrzebował. Potrafił połączyć zawiłe fakty, gnał za czasem, który mu uciekał nieubłaganie. Teraz... Pojawiło się wiele innych komplikacji. Mamy na karku nie tylko zabójcę, ale także policję i detektywów, zwłaszcza jednego...

     W moim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Spojrzałem w kierunku drzwi i przyznam szczerze, że trochę się zmartwiłem. Wziąłem do ręki szklaną butelkę po mleku i razem z nią kroczyłem w kierunku wejścia. Na moment przeniosłem swój wzrok na zegar ścienny. Pokazywał on godzinę 8:42. Być może Hoseok hyung już wrócił od Tae? Przecież nie mogli by rozmawiać o tej sprawie w nieskończoność. Dojazd tam zajmował niecałe 20 minut, więc...

     Przekręciłem klucz w drzwiach i trzymając butelkę za plecami otworzyłem drzwi. Za nimi nie było Hobi'ego... Moim oczom ukazał się pan detektyw.

     — Mogę wejść? — zapytał, a ja szybko rzuciłem butelkę do kosza z brudnymi rzeczami. Czekały na pranie już od jakiś czterech dni...

     — Czego chcesz? — spytałem, a oczami wyobraźni szukałem jakiś rzeczy, które mógłby pozostawić Hoseok lub Yoongi. Pewnie chciał szukać dowodów.

     — Chcę pogadać — dodał. — Wolałbym tego nie robić tak w progu drzwi.

     Przyjrzałem się detektywowi, który miał już przy sobie broń i odznakę, a więc był na służbie. Nie będzie ze mną rozmawiał w taki sposób jak było to w barze czy w pokoju hotelowym, lecz mimo wszystko go wpuściłem.

     Starszy rozejrzał się na boki, a jego wzrok utkwił na kilka chwil dłużej w niektórych miejscach. Ja zamknąłem drzwi i podszedłem do stołu, z którego zebrałem notatki. Od razu przykuło to uwagę detektywa.

     — Coś przede mną ukrywasz? — zapytał.

     — Myślałem, że przyszedłeś pogadać, a nie mnie przesłuchiwać — warknąłem i dla nie pozoru zacząłem chować notatki do plecaka.

     — Praca domowa?

     — Tak, na wykłady — skłamałem, zasuwając plecak. — Jeśli nie masz nic do powiedzenia to wyjdź — powiedziałem ostro, a Jiyong zbliżył się do mnie. Po moim ciele przeszły ciarki, bo już myślałem, że będę musiał się bronić przed jego bliskością, ale starszy ułożył dłonie na biodrach i minął mnie zajmując miejsce przy oknie.

     — Byłem w klubie — powiedział, a jego głos brzmiał niezbyt radośnie i pewnie.

     Zmrużyłem swoje oczy i odwróciłem się w stronę mężczyzny, który stał do mnie bokiem ciągle patrząc na miasto z 6 piętra.

     — Wiem o Taehyungu — dodał.

     Czemu mi o tym mówił? Czyżby chodziło mu o mnie i... niebieskowłosego jako parę? Ale skąd on by... To niemożliwe.


     — Dlaczego mi to wszystko mówisz? — postanowiłem się dopytać, aby nie palnąć jakiejś głupoty ze względu na swoją większą wiedzę w tym akurat aspekcie.

     — Przecież i tak dużo wiesz — uśmiechnął się czując wstyd. Pewnie ze względu na to, że go wyrolowałem wczorajszej nocy. — Sądząc po tym, że Hoseok z tobą mieszka doskonale wiesz, że to Taehyung zmienił nazwę klubu.


     Miałem zapytać skąd niby taka pewność, że mój przyjaciel się u mnie zatrzymał, ale Jiyong szybko mnie oświecił.

     — Koszulka leżącą na kanapie... Hoseok miał ją na sobie w dniu, w którym się poznaliśmy — popatrzył na mnie ukradkiem, a następnie głęboko w oczy. — Skoro i Jung tu jest to Yoongi także.

     — Nadal go podejrzewasz?

     — Tylko ty zniknąłeś z listy moich podejrzanych — podkreślił. — Ale zamiast ciebie trafił tam mój chłopak... — Jiyong stał się jeszcze bardziej przygnębiony. — Chciałem z nim jak najszybciej porozmawiać o tym, ale nie mogę go odnaleźć. Do mieszkania nie wrócił na noc, w pracy mówili, że zapadł się pod ziemię tuż po zdjęciach, telefon ma wyłączony... Nigdy tak nie robił...

     — Hobi do niego pojechał... — wyrwało mi się.

     — Hoseok? Do Tae? Niby dlaczego? — starszy podszedł i złapał mnie za podkoszulkę tuż przy szyi. — Gadaj! — krzyknął i dopiero wtedy zauważyłem, że Kim był dla niego cenny niczym diament, a ja... Naprawdę byłem tylko kluczem w tej sprawie. — Zależy mi na nim, więc gadaj — warknął.

     — To czemu przyjechałeś tutaj?

     — Ponieważ potrzebuje informacji!

     — I tylko dlatego? — do moich oczu napłynęły łzy, bo wypowiedziana prawda, która była jedynie moim domysłem bolała...

     — Nie... — jego ton nagle się zmienił. — Chciałem cię także przeprosić. Wykonywałem swoją pracę, aby dopaść zabójcę, ale gdy ciebie poznałem... Zrozumiałem, że zbyt wielkim kosztem. — nie do końca byłem w stanie go zrozumieć dlatego czekałem na kolejne słowa, które szybko opuściły jego usta. — Chciałem zdradzić Taehyunga dla tych informacji czułbym się z tym okropnie, bo... Bo ja go kocham, ale... Gdyby zdrada była z tobą. Wiem jak to brzmi, ale... Nie żałowałbym tego aż tak mocno. Polubiłem cię, Jungkookie, lecz nie na tyle, aby zrezygnować z miłości.

     Jiyong odsunął się ode mnie, a jego zaciśnięta pięść zwolniła uścisk na mojej białej koszulce. Starszy złapał się za czoło, bo to wyznanie naprawdę musiało go dobić, tak samo, jak i mnie... Zawsze będę drugi... Nigdy pierwszy... Ciągle ktoś będzie stawał się ode mnie ważniejszy...

     — Podejrzewasz go? — spytałem, a mój głos stawał się coraz bardziej niespokojny.

     — Muszę, ale nie wierzę, że to on. Dowody jednak są niespójne może to być albo on albo Yoongi, podejrzewam także barmana z klubu, który powiedział mi o tym, że widział Mina ponownie w swoim lokalu. Był u boku policjanta o czerwonych włosach.

     — Ja nie wierzę, że to Tae! — krzyknąłem, ciągle patrząc w podłogę. — Wiem, że on tego nie zrobił...

     — Skąd ta pewność? — dopytał, nie ukrywając swojego zaciekawienia.

     — Bo ja... Znałem go niegdyś lepiej niż jego prawdziwi przyjaciele — wyznałem i spojrzałem detektywowi w oczy. — Byliśmy razem.

     Dolna warga Jiyonga opadła w dół, a ja jedynie z nerwów wzruszyłem ramionami. Odwróciłem się w bok, aby starszy nie widział całej mojej twarzy, która po chwili stała się mokra od łez.


     — Znajdź prawdziwego zabójcę... I uratuj, Tae — poprosiłem.

     Kwon nie powiedział już niczego. Wyszedł z mojego mieszkania zamykając za sobą drzwi. Nie wiem czy tą informacją pomogłem Taehyungowi czy też nie, ale... Chciałem, aby tylko nic mu się nie stało. W gruncie rzeczy starszy ode mnie chłopak jest dobry, a to, że popełniał błędy jest ludzką piętą Achillesową.

     Zacząłem chodzić po mieszkaniu i co chwilę ocierałem łzy, aby się uspokoić. Lada chwila mógł tutaj przyjść Hoseok, a ja nie mogłem mu pokazać takiej słabości. Chciałem być silny i rozwiązać tę sprawę razem z nim. Zamierzałem wyjąć notatki ze swojego plecaka, aby ponownie nad nimi pomyśleć, lecz wtedy zmarszczyłem swoje brwi i usłyszałem cichy szelest przy drzwiach wejściowych.

     Zerknąłem z salonu w tamto miejsce i ujrzałem białą karteczkę na podłodze. Bez żadnego zawahania podbiegłem do drzwi i uniosłem kartkę, na której napis mnie przeraził...

     Wiedziałem, że to nie ty, Tae...










***

Jak ja już tak bardzo chce Wam powiedzieć kto jest zabójcą... To nawet sobie nie zdajecie z tego sprawy, hah. Jeszcze trzy rozdziały do końca;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro