10 - Poszukiwanie miłości, a jednocześnie wskazówek
~ Hoseok POV ~
Spoglądałem na różowowłosą dziewczynę, która nie wiedziała jak ma się zachować. Widziałem jak bardzo zestresowałem ją pytaniem odnośnie dawnych przyjaciół jej brata Namjoona, lecz... Po chwili wszystko zrozumiałem.
— Nie wiem — odparła i spuściła swój wzrok. — Przepraszam cię, Hobi. Chciałabym ci pomóc, ale niestety nie mam pojęcia. Jedyne co zauważyłam to to, że stało się to tak nagle. Suga i V, gdy się poznali bardzo się lubili, Min często się uśmiechał, a tak z dnia na dzień... Ich relacja się popsuła na dobre.
— Nie przejmuj się, G. To ja przepraszam, że wszedłem na taki temat — uśmiechnąłem się delikatnie, co sprawiło, że i ona odwzajemniła ten gest.
Byłem taki głupi... Przecież ona mi powiedziała przed chwilą, że jest w ciąży, a ja prowadzę potajemne śledztwo. Powinienem się wstydzić. W sumie jest mi wstyd jak cholera dlatego postanowiłem obrać zupełnie inny kurs jeśli chodziło o naszą dalszą rozmowę.
— Myślisz, że to będzie chłopiec czy dziewczynka?
~ Jungkook POV ~
Kwon zaparkował swój samochód chyba w jedynym wolnym miejscu jakie pozostało. Skrawek asfaltu wystarczył, aby jego eleganckie BMW stanęło przy jednym z biurowców.
Mężczyzna przetarł swoją dłonią twarz, aby poprawić lekki zarost, po czym położył rękę na udzie. Mój wzrok niekontrolowanie pognał w tamtym kierunku i od razu do mojej głowy zaczęły napływać różne myśli. Przełknąłem ślinę i wyprostowałem się na skórzanym siedzeniu. Zaczęłam się denerwować w momencie, w którym Jiyong spojrzał na mnie z uśmiechem i zapytał:
— To prowadź do tej kawiarni.
— Tak, jasne — rzuciłem i złapałem za srebrną klamkę.
Wyszliśmy oboje z auta, by po chwili usłyszeć charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi. Szatyn popatrzył na mnie ukradkiem, a potem przeszliśmy na chodnik. Kwon włożył ręce do kieszeni spodni i stanął przy moim ramieniu. Starałem się być opanowany będąc blisko takiego przystojniaka, lecz to nie było łatwym zadaniem. Robiło mi się gorąco, moje dłonie się pociły, wyobraźnia szalała, ale przecież musiałem się ogarnąć. Chodziło mi przede wszystkim o to, aby uzyskać jakiekolwiek informacje dotyczące sprawy jaką prowadził Koreańczyk.
Doszliśmy w końcu do miejsca w jakie chciałem go zabrać. Nie przychodziło tam zbyt wiele osób ze względu na to, że kawiarenka była ukryta między klimatycznymi uliczkami. Wchodziło się do niej po drewnianych schodkach, a na poręczy po jednej, jak i po drugiej stronie stały białe kwiatki w maleńkich doniczkach.
Zajęliśmy stolik w głębi pomieszczenia. Podwójny, okrągły usłany białym obrusem z wyciętymi wzorami. Kelnerka podała nam karty z wyborem prawie 30 równych kaw i kilku deserów. Wlepiłem swój wzrok w menu i spróbowałem wybrać coś niezbyt taniego, ale także nie chciałem wyjść na osobę, która szasta kasą.
— Wybierz co chcesz, ja płacę — wyznał detektyw, który także ani na moment nie spuścił wzroku z karty.
— Nie musisz...
— Ale chcę — wtedy starszy uniósł swoje powieki wyżej, a ja mogłem się przyglądać jego czarującym tęczówką.
Każdy moment, każda chwila spędzona z mega seksownym panem detektywem powodowała, że nie mogłem się kontrolować. Zbyt bardzo ulegałem jego urokowi, lecz na szczęście potrafiłem ogarnąć swój umysł. Właśnie... Jiyong także nie mógł tutaj być bez powodu. Czyżby on także chciał się do mnie zbliżyć w celu uzyskania informacji? Jeśli o to mu chodziło to... Miałem nad nim przewagę. Starszy zapewne miał mnie tylko za nieco przygłupiego studenta, który się w nim zauroczył. Dobrze. Bardzo dobrze. Niech Jiyong tak o mnie właśnie myśli, niech czuję się swobodnie i bezkarnie. To on rozdaje karty, a ja tym czasem ukryłem jednego z Jokerów w swoim rękawie. Detektyw o tym nie wie, więc muszę dalej brnąć w nasze słodkie uśmiechy i rumieńce na twarzy. To odwróci jego uwagę, będę się modlił w duchu, abym to ja się nie zatracił we własnym planie.
— Ja chyba tradycyjnie wezwę espresso — odparł czarnowłosy, który położył kartę menu na stoliku.
Spojrzałem na niego z udawanym zdziwieniem, rozpoczynając pierwszy etap tej nieczystej gry. Chwyciłem za jego menu i wręczyłem mu je ponownie, zahaczając przy tym o jego palec, na którym miał sygnet. Odwróciłem szybko swój wzrok, który próbowałem ukryć za czarnymi kosmykami własnej grzywki. Wiedziałem jak to na niego zadziałało, facet poczuł się niczym król spoglądający na swojego poddanego. Przełknąłem ślinę i chrząknąłem teatralnie znów spoglądając do menu.
— Nie po to zabrałem cię do tej kawiarni, abyś pił coś tak zwyczajnego, hyung — powiedziałem.
Jiyong znów uniósł swoje kąciki ust, a tuż za nimi powędrowały także brwi. Starszy przyjął ode mnie menu i zastanowił się po raz kolejny.
— To wezmę w takim razie kawę z czekoladą i nutką kokosa.
— Wezmę to samo — detektyw zmarszczył brwi i chciał mi zadać pytanie, które ja uprzedziłem odpowiedzią. — To moja ulubiona.
~ Jiyong POV ~
Trudno było mi wyczuć czym tak naprawdę kierował się ten młodzieniaszek. Na miejscu zbrodni wydawał się być kompletnie inny, głupiutki, a podczas rozmowy z nim zaczynałem rozumieć, że jest on przecież przyjacielem Hoseoka. Podobnie myśleli z tego co wywnioskowałem. Jungkook nawet poszedł na te same studia co czerwonowłosy. Byli ze sobą zgrani to dlaczego nie tworzyli pary tylko ich drogi szły innym torem?
Lepiej w sumie dla mnie. Mogłem bez trudu złapać młodszego w swoje sidła i stopniowo wydobywać z niego informacje. Z Hoseokiem byłoby trudniej, on... Nie mówił mi wszystkiego, pilnował się, nie rzucał słów na wiatr, dbał o szczegóły. Jungkook poniekąd starał się go naśladować, ale z marnym skutkiem. Miałem nad nim przewagę, ale nie mogłem ciągnąć tej sprawy przez długi czas. Musiałem podjąć szybszą decyzję, zadziałać na niego w stu procentach, zdobyć jego serce, ale przede wszystkim umysł. Moja praca nie była lekka... Jungkook to kiedyś zrozumie. Trzeba było znać znaczenie słowa poświęcenie. Ranić samego siebie, aby dopaść takich psycholi jak ten, który teraz atakuje mieszkańców mojego miasta. Nie pozwolę mu zabić nikogo więcej... Nie może tego zrobić, więc muszę działać szybciej; stanowczo, lecz to na co najbardziej musiałem uważać to to... aby nie stracić Taehyunga.
Siedziałem przy swoim biurku w gabinecie i znów piłem to okropne espresso jakie przygotował mi Youngbae. Jednostajnie spoglądałem w kąt i zaczynałem sobie przypominać mój dzisiejszy poranek przed rozpoczęciem służby o godzinie 12 w południe. Uśmiech tego studenta powodował, że i ja się uśmiechałem, poczułem także te motyle brzuchu, ale z drugiej strony dołował mnie żal... Podjąłem trudną decyzję, to właśnie dzisiaj zrobię coś co na pewno skrzywdzi Taehyunga... Lecz nie miałem wyboru, tylko tak zdołam wszystko naprawić.
Musiałem...
— Szefie! — do mojego gabinetu z hukiem wpadł Youngbae, który był cały podekscytowany. Od stóp do głów. Jakby odkrył przed chwilą Amerykę, ale jeszcze nie zdołał odkryć tego, że to nie on a Kolumb...
— Czego~? — zapytałem jakby od niechcenia, choć wiedziałem, że ten głuptas miał dla mnie ważną informację, inaczej by tutaj nie wparadował aż w takim wydaniu.
— Śledziłem go! Tak jak mi pan kazał!
Uniosłem swoją brew w górę i sięgnąłem do kieszeni po papierosy.
— I co? — dopytałem, a Youngbae odpowiedział na jednym tchu.
— Min Yoongi jest w Seulu i jest on chłopakiem Jung Hoseoka.
— Co? Skąd to wiesz?! — Youngbae awansuje niedługo do osiedlowego monitoringu.
— Widziałem ich razem jak trzymali się za ręce i całowali w parku.
— Na pewno ich? — szukałem dowodu na jego słowa, a wtedy mężczyzna rzucił mi zdjęcia, które wywołał.
— Zadowolony? — zapytał, a ja chwyciłem za fotografie, które wykorzystam przeciwko Hoseokowi.
Lecz... Z tym trochę się wstrzymam.
Uśmiechnąłem się szeroko, a potem spojrzałem jak psychopata na swojego podwładnego.
— Jeszcze nie jestem zadowolony — wyznałem, po czym dotknąłem swojego zarostu na twarzy.
Będę zadowolony po spotkaniu z Jungkookiem. Umówiłem się z chłopakiem do pubu, aby nieco z nim poflirtować, napić się, a wiadomo, że alkohol sprawi, że zacznie mówić. Nie byłem do końca pewien jak zakończy się nasze kolejne wyjście, ale jestem pewny jednego. Tym razem młodszy powie więcej, dużo więcej...
Taehyung... Mam nadzieję, że mi wybaczysz, lecz tak naprawdę... Mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiesz...
Kazałem wyjść Youngbae z mojego gabinetu, nawet nie dziękując mu za wykonanie swojego zadania. Nie dość, że dowiedziałem się o tym, że Yoongi jest w mieście to jeszcze, że jest chłopakiem bardzo obiecującego przyszłego detektywa. Min dobrze to rozegrał, mając u boku takiego towarzysza będzie mógł wymazać się z czarnej listy na jaką trafił parę lat temu, a także może tuszować swoje kolejne zbrodnie. Na razie dobrze mu to idzie. Znów się uśmiechnąłem sam do siebie i chwyciłem za komórkę, aby zadzwonić do Taehyunga.
Niestety włączyła się poczta głosowa... Pewnie mój niebieskowłosy aniołek był teraz na jakiejś sesji lub znów przygotowywał się do kolejnej reklamy. Czasem miałem wrażenie, że on miał więcej obowiązków niż ja.
Aby nie pozostawiać go w niewiedzy postanowiłem się nagrać mu na pocztę. Nie mogłem przecież sprawić, aby się martwił... I tak za dużo myślał o mnie, i o moim niebezpiecznym zawodzie. Zawsze się bał, spoglądając na moją broń przyczepioną do pasa u spodni i ukrytą pod marynarką. Nie dość, że sam miał mnóstwo stresu, własne życie, które było szalone i niecodzienne to jeszcze znajdował chwilę na to, aby dbać o mnie...
Tak bardzo się cieszę, że mam go przy sobie.
— Kochanie, tu Jiyong, bo któżby inny? Chciałem ci powiedzieć, że zostanę dłużej w pracy... Być może nawet na całą noc. Nie bądź na mnie zły, dobrze? Obiecuję, że wszystko ci wynagrodzę jak tylko wrócę do naszego mieszkania. Kupię kwiaty, tonę kwiatów, bo tylko ty się dla mnie liczysz. Pamiętaj o tym... — podrapałem się po głowie i jednocześnie spojrzałem na zegarek, który uświadomił mnie, że mam jeszcze godzinę pracy, a także godzinę, aby się przygotować na spotkanie z Jungkookiem... Jak mogłem mówić Tae o uczuciach skoro szykowałem się na ewidentną, zawodową zdradę? — To pa. Kocham cię.
~ Yoongi POV ~
Wymieniłem się z Hoseokiem jeszcze kilkoma pocałunkami na ławce w parku, które przypieczętowaliśmy słodkimi uśmiechami. Spoglądałem w oczy swojego chłopaka z takim samym spokojem jak w Gimpo. Właśnie Gimpo... A teraz oboje byliśmy w Seulu, mieście, które przypominało mi o samych złych rzeczach... Może nie wszystko było takie złe, bo w końcu poznałem tutaj Hobi'ego, lecz... I tak przeważały te gorsze strony.
Hoseok wtulił się we mnie, a ja objąłem go ramieniem nadal ciesząc się naszą wspólną chwilą zdala od chaosu i tej pokręconej sprawy, lecz... Musiałem w końcu zacząć ten temat. Chciałem, abyśmy w końcu byli razem z dala od tych trosk i zmartwień.
— Hobi?
— Hm? — niemalże zamruczał jak mały kotek, co spowodowało, że parsknąłem.
Do moich oczu chciało w tym momencie napłynąć mnóstwo łez, lecz nie mogłem się rozkleić jak jakiś dzieciak. Zachowałem powagę oraz wygrzebałem z siebie resztki sił, których stopniowo zaczynało brakować. Byłem już tym bardzo zmęczony...
— Wyjedźmy stąd. Niech policja zajmie się tą sprawą, a my... Wróćmy do domu albo pojedźmy w miejsce gdzie nikt nas nie znajdzie.
Hoseoka bardzo zmartwiły moje dość niespodziewane słowa, ale były one prawdziwe. Tego chciałem... Uciec stąd i nigdy nie wrócić, nigdy już nie spojrzeć na most, na którym miałem ze sobą skończyć. Za dużo... Zbyt wiele wspomnień...
— To cię trapi przez ten cały czas? — zapytałem.
Kiwnąłem, choć prócz tego było tysiące innych powodów mojego złego samopoczucia... Zwłaszcza, gdy spoglądałem na Hoseoka. On był osobą niewinną, dobrą, a ja... Byłem jego kompletnym przeciwieństwem...
— Po prostu chce być tylko z tobą — szepnąłem, a zarazem splotłem ze sobą nasze dłonie.
— Yoongi... Przecież wiesz, że jeśli nie rozwiążemy tej sprawy nigdy nie będzie nam pisane szczęście — powiedział.
A co jeśli podczas tej drogi odkryjesz zbyt wiele? — zapytałem samego siebie w głębi serca.
— Poza tym wpadłem gdzie możemy kontynuować śledztwo — chłopak nie puszczając mojej dłoni wstał z ławki i popatrzył w moje oczy. — Postaram się jak najszybciej odkryć kto jest zabójcą, a potem znikniemy stąd. Nawet jeśli... — czerwonowłosy spuścił swój wzrok i posmutniał. — Nawet jeśli będę musiał stracić swoich przyjaciół... Pamiętaj, że jesteś dla mnie wszystkim, Yonnie.
Jego słowa dodały mi wiary i traktowałem je jako swego rodzaju obietnicę, którą chłopak mógłby złamać jeśli dowie się o mnie całej prawdy... Od zawsze byłem osobą kryjącą wiele sekretów, a te tajemnice powoli zaczynały mnie zabijać od środka. Nie mogłem dać tego po sobie pokazać, pragnąłem z całych sił uchronić Hoseoka przed złem, lecz trudno będzie mi tego dokonać na tym polu bitwy. Wiedziałem, że mój chłopak się nie wycofa, a ja nie miałem innego wyboru jak podążać za nim.
— To gdzie chcesz zacząć szukać wskazówek? — zapytałem, chowając jedną rękę do kieszeni spodni.
— W klubie — zamarłem i na moment wstrzymałem oddech. — W klubie 24, dawnym 23.
~ Jungkook POV ~
— A ja ci mówię ciapciaku, że ten cały Jiyong to cię zrobi w bambo — powiedział jak zwykle uprzejmym tonem Jihoon, który leżał na moim łóżku i jadł popcorn.
— Chciałbyś. Mam wszystko pod kontrolą — odparłem, przykładając do swojego ciała szarą, długą koszulkę będącą jeszcze na wieszaku.
— Właśnie widzę — burknął. — Stary... On jak nic zaciągnie cię do łóżka, a następnie z ciebie wyciągnie informacje tak szybko jak twojego ptaszka z bokserek...
— Jihoon! — rzuciłem w przyjaciela swoim wieszakiem, z którego zdjąłem koszulkę.
— No co?! Taka prawda! On jest detektywem... Profesjonalistą... Przecież sam przypuszczasz, że tylko dlatego się do ciebie zbliżył, więc odpuść zanim powiesz coś co może zaszkodzić twoim przyjaciołom.
— Ty nic nie rozumiesz, Jihoon. Ja po prostu czuję, że muszę to zrobić, zaryzykować, pomóc Hoseokowi w tej sprawie.
— A przy okazji zemścić się na byłym i zaliczyć pana detektywa, co? — blondyn wstał z łóżka i spojrzał na mnie, gdy ja zacząłem naciągać na siebie koszulkę, którą dopasowałem do czarnych spodni.
Spojrzałem w lustro, aby poprawić jeszcze swój wkurzający kosmyk, ale w końcu przeniosłem wzrok na Lee, który non stop się na mnie gapił.
— Nic już więcej nie mów. Wiesz, że i tak tam pójdę — odparłem, na co Jihoon tylko westchnął.
— Wiem... Ale chciałem zadać ci jeszcze jedno pytanie.
— Tak? — spytałem, bo tak szczerze mówiąc trochę mnie to zaintrygowało.
— Cały czas myślisz o Tae, prawda?
***
Zamierzałem dziś trochę wypić, ponieważ po to szło się do pubu, więc nie pojechałem tam autem. Wybrałem środek transportu jakim był zwykły autobus, który zatrzymywał się nieopodal ulicy, na której się umówiłem z detektywem. Jadąc na to miejsce ciągle wzdychałem i zastanawiałem się nad pytaniem jakie zadał mi mój przyjaciel.
Cały czas myślisz o Tae, prawda?
Nie odpowiedziałem mu na nie. W milczeniu wyszliśmy razem z mieszkania, a na odchodne Jihoon życzył mi tylko powodzenia. W gruncie rzeczy był naprawdę dobrym kumplem, rozumiem, że się bał, bo przecież to nie były przelewki. W Seulu naprawdę ginęli ludzie, a ja starałem się wetknąć nos w nieswoje sprawy... Nie dziwiłem się, że Lee nie popierał mnie w moich działaniach, bał się, lecz ja... Nie czułem strachu. Kierowało mną zarówno pożądanie Jiyonga, jak i zemsta, do której wstyd było się przyznać, ale także pragnąłem przygody. Zazdrościłem Hoseokowi takiej miłości i uczucia jakim darzył się wzajemnie z Yoongim. Ich historia... Była dla mnie czymś niesamowitym i sam chciałem być częścią takich emocji. Pragnąłem przeżyć niezapomniane chwile z Jiyongiem, ale...
Dlaczego w takim razie siedząc w tym śmierdzącym autobusie przeglądałem stare wiadomości sprzed lat...
GucciTae
Tak lepiej?
GucciTae
JungKookie🍩
O wiele! Mój Taeś 💕
GucciTae
Mój Kookie 🍩
Byłem bliski płaczu, moja mina zrzedła, a ja sam nie wiedziałem czy postępowałem słusznie...
To nie było tak, że pragnąłem tej zemsty na siłę. Nie mogłem się przecież zachowywać jak gówniarz, ale... Co poradzę na to, że Jiyong tak mocno mi się spodobał, na tyle, że ledwo potrafiłem kontrolować swoje emocje? Nie udawałem swoich uczuć, naprawdę go polubiłem i w tym był największy problem, bo tak wcale nie powinno być. Moim zadaniem dzisiejszego wieczoru jest wydobycie informacji z Jiyonga. Trzeba skończyć tę szopkę i znaleźć zabójcę.
~ Taehyung POV ~
Po zakończonej sesji zdjęciowej od razu chwyciłem za telefon. Zauważyłem, że mój chłopak do mnie dzwonił i nagrał się na pocztę głosową. Radośnie odtworzyłem nagranie, bo często Jiyong tak robił mówiąc mi o swoich niespodziankach jakie czekają mnie w mieszkaniu. Miał niewyparzoną buźkę niekiedy, bo nie potrafił poczekać aż przekroczę próg mieszkania i sam zobaczę co przygotował tylko wszystko spojlerował. Za to go bardzo lubiłem... Lubiłem coraz bardziej, a moje serce zamarło, gdy usłyszałem w słuchawce słowa kocham cię. Przyłożyłem swoją dłoń do klatki piersiowej i uśmiechnąłem się sam do siebie będąc niebywale szczęśliwy, że mój starszy chłopak wreszcie odważył się na takie słowa.
Na słowa...
Których ja jeszcze nie zdołałem wypowiedzieć.
Posmutniałem w jednym momencie i spojrzałem w kierunku swojego portfela, w którym skrywałem kawałek serca... Obiecałem sobie, że już nigdy nie zajrzę do zasuniętej kieszonki, ale teraz to zrobię, ponieważ...
Muszę w końcu zostawić przeszłość za sobą...
Chwyciłem za portfel i jednym ruchem dłoni odsunąłem kieszonkę, w której znajdowało się to zdjęcie... Zdjęcia, które po chwili wylądowało w koszu na śmierci znajdującym się w garderobie...
Usiadłem ponownie na swoim fotelu i przetarłem twarz, aby nieco uspokoić myśli. Dziś naprawdę sporo się działo i miałem nadzieję, że obecność Jiyonga da mi ukojenie. Niestety... Dzisiejszej nocy pewnie będzie pracował do późna tak jak mi o tym powiedział, więc nie będę na niego czekał. Położę się w swojej sypialni i zasnę od razu. Chciałem w końcu odpocząć od wszystkich myśli...
Miałem zamiar się przebrać i od razu ruszyć do mieszkania, lecz moją uwagę przykuła jakaś karteczka, która leżała na toaletce. Zmrużyłem swoje oczy i sięgnąłem po nią, po czym ujrzałem na niej napis:
Wiem czego się boisz, Taehyung
W odbiciu lustra zobaczyłem kogoś zamaskowanego. Moje serce uniosło się w górę i zacisnęło ze strachu, ale nawet nie miałem szansy się odwrócić, ponieważ napastnik uderzył mnie w tył głowy...
***
~ Tae... ~ co jest? ~ Tae... ~ ten głos... Brzmi znajomo... ~ Tae, obudź się...
— Taehyung! — nagle głośny krzyk zbudził mnie, a razem z tym jak się ocknąłem poczułem okropny ból głowy.
Chciałem złapać się za kark i nieco go pomasować, ale... Coś blokowało moje dłonie. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że moje ręce, jak i nogi były przywiązane do jakiegoś krzesła.
— Taehyung... Jak dobrze, że się obudziłeś... — powiedział do mnie znajomy głos.
Odwróciłem swoją głowę w lewo i ujrzałem przed sobą zapłakaną, blondwłosą dziewczynę, która jednocześnie nie mogła powstrzymać się od łez, a także uśmiechała się do mnie.
— Myślałam, że się nie obudzisz... że cię tak mocno uderzył w głowę... że cię zabił... — dukała.
— Taeyon, spokojnie... — powiedziałem, nadal nie mogąc wytrzymać tego pulsującego bólu. — Gdzie my jesteśmy? Co się tutaj dzieje? Nic ci nie jest?
— Nie wiem nic... On mnie porwał tak samo jak teraz ciebie... Powiedział, że zabije! Zabije któregoś z waszej czwórki... Tae... Tak bardzo się boję...
Taeyon mówiła bardzo nieskładnie, niezbyt logicznie. Widocznie była tutaj dłużej więziona i wcale jej nie zazdrościłem. To miejsce wyglądało jak jakaś opuszczona piwnica. Było tutaj wilgotno i chłodno, co jeszcze bardziej przytłaczało naszą dwójkę...
Krzesło Taeyon stało tuż obok mojego i byliśmy ustawieni naprzeciw jakiegoś ekranu, który zauważyłem dopiero wtedy, gdy się włączył. Zmrużyłem swoje oczy i złapałem kuzynkę za dwa palce u jej dłoni... Nie mogłem inaczej tego zrobić, bo węzeł był zbyt mocny...
— Słyszałaś jego głos? — dziewczyna pokiwała głową na boki.
— Nie... On do mnie tylko pisał. Wyświetlił wasze zdjęcia na tym paskudnym ekranie...
— Kogo zdjęcia?
— Twoje... Mingyu, Hobi'ego i...
— Jungkooka — wypowiedzieliśmy jednocześnie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
Ten psychol... Jak tylko go dorwę w swoje ręce... Nie ręczę za siebie! Nikt nie będzie krzywdził osób, na których mi zależy! Nikt nie skrzywdzi mojej rodziny!
— Boję się, Tae... Myślałam, że jestem silna, ale... Brak mi sił...
— Taeyon — dalej trzymałem za jej chłodne paluszki u dłoni i nadal spoglądałem w jej oczy. — Jesteś silna. Wiem to i ty też to wiesz. Nie możemy się poddawać.
— Też tak myślałam... ale on zrobi wszystko, żeby cię złamać. On wie o nas wszystko!
— Jak to wszystko?
Nagle naszą rozmowę przerwał dźwięk zapisywania jakiś znaków na klawiaturze. Spojrzałem na ekran, który został zdobiony różnymi słowami... Słowami jakimi powitał mnie zabójca...
Wiem czego się boisz, Taehyung
:)
Wiem
Wiem wszystko
Nawet jeśli chciałeś zatrzeć za sobą ślady
Ja i tak wiem co zrobiłeś :)
:)
Wiem czym jest twój strach, Taehyung
:)
Co do...?
W pierwszym momencie pomyślałem, że to zwykła manipulacja, ale gdy ujrzałem zdjęcie jakie wyświetliło się na ekranie moja warga opadła w dół, a do głowy przypłynęło mnóstwo niechcianych wspomnień. Chciałem o tym zapomnieć!
— Tae? Proszę odezwij się... Tae? — Taeyon zaczęła do mnie ponownie mówić, ale ja przestałem reagować tylko patrzyłem na ekran, który przypomniał mi o moim największym koszmarze jakim był klub o dawnej nazwie 23...
Obraz nagle zniknął i znów pojawił się napis. Tym razem wiadomość nie była dla mnie...
Wiem czego się boisz, Taeyon :)
Ktoś zginie
:)
I mam dla ciebie wiadomość
To nie będzie Taehyung
:)
Cieszysz się, Tae?
— Ty skurwielu! Zostaw ją w spokoju! — krzyknąłem. Nie mogłem pozwolić, aby jakiś prostak poniżał moją kuzynkę w taki sposób.
:)
Kto zginie?
Domyślasz się, Taeyon?
:)
Czemu Taehyung tutaj jest?
Ech...
Napisane zostało kiedyś kłamstwo
Seans nie będzie tylko dla ciebie, Taeyon
:)
Tylko dla was
:)
Chyba już wiesz kto zginie
Prawda
Taeyon
?
:)
***
Jeszcze pięć rozdziałów... Albo i więcej do końca 😏 Mam nadzieję, że wytrwacie, hah :D Akcja powoli będzie się już rozwiązywać, a więc wszystko się okaże^^ kto? co? jak? dlaczego? 😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro