Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

   Mike tanecznym krokiem wszedł do kuchni, wprost uwielbiał niedziele, ponieważ oznaczały one dla niego wolne od pracy i obowiązków, mógł w spokoju się wylegiwać, oglądać seriale, słuchać muzyki i zjeść późne śniadanie, co właśnie zamierzał zrobić. Spojrzał na zegar, który wskazywał pierwszą w południe. Cóż, każdy musi jakoś zacząć dzień, prawda?

   - Mike, skarbie, czy wszystko gra? - zapytała ostrożnie Karen i spojrzała na swojego syna zatroskanym wzrokiem. Michael drgnął, bo nie zauważył, że nie jest sam.

   - Cześć, mamo. Pewnie, że jest okej. Chcesz tosty? - Poprawił ręką swój bardzo męski czepek i wyjął opiekacz z szafki. Okej, tak, miał dwadzieścia lat i wciąż mieszkał z rodzicami, ale żadne z nich nie narzekało. Odkładał pieniądze na wynajem mieszkania, aby zapewnić sobie lepszy start, a jego rodzicom to pasowało. Chociaż czasem ich trójka zastanawiała się jakim cudem jeszcze się nie pozabijali... Tak czy inaczej, ogólnie było naprawdę przyzwoicie.

   - Nie, dziękuję - przeniosła wzrok na jego głowę - jesteś pewny, że przez to nie wyłysiejesz?

   - Mamo - jęknął i przewrócił oczami.

   - Tylko pytam. Wiesz, powoli zaczynam się bać, na twojej półce w łazience już jest więcej rzeczy niż na mojej. Tata jest zaniepokojony i chyba zaczyna kwestionować twoją męskość.

   - Jestem bardzo męski! - Wsadził dwie kanapki do opiekacza, przy okazji się parząc. Syknął i wsadził kciuka do ust.

   - Właśnie widzę...

   - To naprawdę nie moja wina, wkręciłem się w to przez Samuela. Zaczęło się od wypadania włosów, skończyło na tym - wskazał na swoją głowę - to szalone.

   - Kim jest Samuel? - Nawet nie ukrywała zdziwienia, nigdy nie słyszała nic o żadnym Samuelu. No i co wspólnego mógł mieć Sam z włosami Michaela? Zmierzyła syna wzrokiem, chyba też zaczęła wątpić w jego męskość.

   - Znaczy Sam, to dziewczyna. - Zaśmiał się sam do siebie. - Będzie już ponad miesiąc odkąd się znamy.

   - Masz dziewczynę i nic mi nie powiedziałeś?! Mikey!

   Znów się zaśmiał i pokręcił przecząco głową. Zwlekał z odpowiedzią, żeby podsycić ciekawość Karen, która wydawała się podekscytowana i zła jednocześnie. Podekscytowana, bo chciała znać każdy szczegół, a zła dlatego, bo Mike wcześniej nie wspomniał o tym ni słowem.

   - To nie jest moja dziewczyna. Poznaliśmy się przez bloga, który prowadzi. - Wzruszył ramionami. - A jeśli chodzi o wygląd to wiem tylko tyle, że jej włosy są ładne i fioletowe.

   - Piszesz z nią? Internetowe znajomości mogą być niebezpieczne.

   - Tak, wiem, miałem już tą pogadankę. W podstawówce - powiedział powoli i z naciskiem, aby przypomnieć swojej mamie o tym, że jest już dużym chłopcem. Karen jedynie wywróciła oczami, nie miała na to odpowiedzi.

   - Kimkolwiek jest, brawa dla niej, bo swego czasu nie potrafiłam zaciągnąć cię pod prysznic.

   Prychnął urażony i wziął swoje jedzenie, znów się parząc.

   - Idę do Sam, tylko ona mnie rozumie. - Pociągnął nosem i udał smutnego. - Ale zejdę na obiad. - Obdarzył swoją mamę pięknym uśmiechem i poszedł na górę, wracając do swojego świata.


___

Dzisiaj opisówka, pojawi się kilka takich rozdziałów, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko ;)

Miłego dnia xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro