8
Mike tanecznym krokiem wszedł do kuchni, wprost uwielbiał niedziele, ponieważ oznaczały one dla niego wolne od pracy i obowiązków, mógł w spokoju się wylegiwać, oglądać seriale, słuchać muzyki i zjeść późne śniadanie, co właśnie zamierzał zrobić. Spojrzał na zegar, który wskazywał pierwszą w południe. Cóż, każdy musi jakoś zacząć dzień, prawda?
- Mike, skarbie, czy wszystko gra? - zapytała ostrożnie Karen i spojrzała na swojego syna zatroskanym wzrokiem. Michael drgnął, bo nie zauważył, że nie jest sam.
- Cześć, mamo. Pewnie, że jest okej. Chcesz tosty? - Poprawił ręką swój bardzo męski czepek i wyjął opiekacz z szafki. Okej, tak, miał dwadzieścia lat i wciąż mieszkał z rodzicami, ale żadne z nich nie narzekało. Odkładał pieniądze na wynajem mieszkania, aby zapewnić sobie lepszy start, a jego rodzicom to pasowało. Chociaż czasem ich trójka zastanawiała się jakim cudem jeszcze się nie pozabijali... Tak czy inaczej, ogólnie było naprawdę przyzwoicie.
- Nie, dziękuję - przeniosła wzrok na jego głowę - jesteś pewny, że przez to nie wyłysiejesz?
- Mamo - jęknął i przewrócił oczami.
- Tylko pytam. Wiesz, powoli zaczynam się bać, na twojej półce w łazience już jest więcej rzeczy niż na mojej. Tata jest zaniepokojony i chyba zaczyna kwestionować twoją męskość.
- Jestem bardzo męski! - Wsadził dwie kanapki do opiekacza, przy okazji się parząc. Syknął i wsadził kciuka do ust.
- Właśnie widzę...
- To naprawdę nie moja wina, wkręciłem się w to przez Samuela. Zaczęło się od wypadania włosów, skończyło na tym - wskazał na swoją głowę - to szalone.
- Kim jest Samuel? - Nawet nie ukrywała zdziwienia, nigdy nie słyszała nic o żadnym Samuelu. No i co wspólnego mógł mieć Sam z włosami Michaela? Zmierzyła syna wzrokiem, chyba też zaczęła wątpić w jego męskość.
- Znaczy Sam, to dziewczyna. - Zaśmiał się sam do siebie. - Będzie już ponad miesiąc odkąd się znamy.
- Masz dziewczynę i nic mi nie powiedziałeś?! Mikey!
Znów się zaśmiał i pokręcił przecząco głową. Zwlekał z odpowiedzią, żeby podsycić ciekawość Karen, która wydawała się podekscytowana i zła jednocześnie. Podekscytowana, bo chciała znać każdy szczegół, a zła dlatego, bo Mike wcześniej nie wspomniał o tym ni słowem.
- To nie jest moja dziewczyna. Poznaliśmy się przez bloga, który prowadzi. - Wzruszył ramionami. - A jeśli chodzi o wygląd to wiem tylko tyle, że jej włosy są ładne i fioletowe.
- Piszesz z nią? Internetowe znajomości mogą być niebezpieczne.
- Tak, wiem, miałem już tą pogadankę. W podstawówce - powiedział powoli i z naciskiem, aby przypomnieć swojej mamie o tym, że jest już dużym chłopcem. Karen jedynie wywróciła oczami, nie miała na to odpowiedzi.
- Kimkolwiek jest, brawa dla niej, bo swego czasu nie potrafiłam zaciągnąć cię pod prysznic.
Prychnął urażony i wziął swoje jedzenie, znów się parząc.
- Idę do Sam, tylko ona mnie rozumie. - Pociągnął nosem i udał smutnego. - Ale zejdę na obiad. - Obdarzył swoją mamę pięknym uśmiechem i poszedł na górę, wracając do swojego świata.
___
Dzisiaj opisówka, pojawi się kilka takich rozdziałów, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko ;)
Miłego dnia xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro