44
Sam była naprawdę zestresowana, czego nie do końca rozumiała. Poczuła, że przez gorączkę wygłupiła się jak ostatnia idiotka, może niepotrzebnie, bo razem z Michaelem chyba doszli do porozumienia, ale jednak uważała, że mogła wyznać mu swoje uczucia w będąc w innym stanie. Czuła się odrobinę zdezorientowana, gdyż nie miała pojęcia jak się zachować.
Gdy otworzyła mu drzwi, uderzyła ją intensywność odczuwanych emocji. Stał w progu z szerokim, uroczym jak tysiąc małych kotków uśmiechem i wyglądał przy tym naprawdę dobrze. Niewiele myśląc, zrobiła krok w stronę Mike'a i przywitała go pocałunkiem. To nie był zwykły całus, nie odsunęła się od niego, gdy było po wszystkim.
Wręcz przeciwnie - w swoim pocałunku zawarła wszystkie uczucia, jakimi go darzyła, ten czuły gest wręcz krzyczał "miałam na myśli wszystko, co wczoraj powiedziałam". Zarzuciła ręce na jego szyję i przerwała pocałunek zanim Michael zdążył zareagować. Patrzył na nią wielkimi oczami, odrobinę oszołomiony objął ją w talii. Na jego blade policzki wstąpił rumieniec.
- Cześć.
- "Cześć"? - wykrztusił z siebie Mike, który wciąż był w szoku. Sam z ledwością powstrzymała śmiech. - Oficjalnie mnie zabiłaś i zrobiłaś z mojego mózgu papkę, po czym mówisz zwykłe "cześć"?
- Chryste, Michael. Zacznij się przyzwyczajać. - Zaśmiała się, stres poszedł w zapomnienie dokładnie w chwili, w której zobaczyła Mike'a. Już miała coś powiedzieć, ale przeszkodziły jej w tym usta chłopaka, które naparły na jej niespodziewanie. Mimowolnie przymknęła oczy, czuła jak przyjemne ciepło rozlewa się po całym jej ciele. Mike jako pierwszy sprawił, że poczuła się w ten sposób.
I jako ostatni.
Ich pocałunek trwał dłuższą chwilę i zakończył się dopiero, gdy musieli zaczerpnąć powietrza.
- Zacznij się przyzwyczajać, Sammy - wyszeptał w jej usta - bo od dzisiaj mam zamiar się tak z tobą witać.
Zaśmiała się cicho i cmoknęła go w brodę. Usłyszeli za sobą głośne chrząknięcie i dopiero wtedy zdali sobie sprawę z tego, że obściskują się stojąc w progu. Pani Johnson patrzyła na nich karcącym wzrokiem, na co Michael zarumienił się jeszcze bardziej, a Sam obdarzyła staruszkę uroczym uśmiechem, po czym złapała swojego chyba chłopaka za rękę, wciągnęła go do mieszkania i zamknęła za nimi drzwi.
___
Rozdział jest średnio sprawdzony i ma ebolę, więc wybaczcie za to, ale kiedy go pisałam było naprawdę późno :D
Ogólnie to... Oszalałam .-. Jak się domyślacie, włosy są moją małą obsesją i nie, nie jestem ekspertką, ale postanowiłam założyć tego włosowego bloga. Dostawałam o to dość sporo pytań no więc ten, oto jest xd Póki co jest biedny itp, ale jak wszystko, potrzebuje czasu do rozkręcenia się, tym bardziej, że publikuję go zaraz po dodaniu rozdziału.
Btw, jeśli chcecie, żeby pojawił się jakiś konkretny post to napiszcie to tutaj albo na blogu. kc was </3
BTW2, JAKA JEST MOŻLIWOŚĆ, ŻE MIKE ZECHCE OGARNĄĆ SWOJE WŁOSY I TRAFI NA MOJEGO BLOGA I SIĘ WE MNIE ZAKOCHA?
.
.
.
No dobra, nie było pytania :(
Btw3, prawie zapomniałam o linku do bloga, cri, brawo karo
http://szerli.blogspot.com/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro