Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42

Przepraszam za ten rozdział... :D Nie lubię go i był pisany na raty. I dlaczego cholera nie mogę wyśrodkować tekstu? ;-;

Btw, ta piosenka mnie rozprasza cri, ale jest taka piękna ok. I zupełnie nie pasuje do tego rozdziału </3


- Mikey, a oglądałeś The Rocky Pictiure Show? - zapytała przeciągając wyrazy, a Michael robił się coraz bardziej zmęczony jej ciągłymi pytaniami o filmy i seriale, ponieważ w tej kwestii Samatha była prawdziwym ekspertem i była w stanie mówić o jednym odcinku godzinę. Uwielbiał Sam, naprawdę, ale czasem po prostu chciał, żeby się zamknęła.

- Nie...

- Wiesz, ogólnie nie lubię musicali, ale to jest życie! Zaśpiewam ci moją ulubioną piosenkę, chcesz?

- Nie...

- Okej, no to słuchaj. - Całkowicie zignorowała odpowiedź Mike'a, ze skupioną miną odchrząknęła i przystąpiła do śpiewania. - Czułam się spełniona, nie mogąc wygrać. Wcześniej tylko się całowałam. Myślałam, że nie trzeba się oddawać mocnym pieszczotom, to tylko prowadzi do kłopotów i mokrych doświadczeń... - Zaśmiał się głośno, ponieważ Sam zdecydowanie była pozbawiona talentu muzycznego, w dodatku ten niesamowicie ambitny tekst... - A teraz chcę tylko wiedzieć jak to jest posunąć się dalej, posmakowałam krwi i chcę więcej. Nie będę się sprzeciwiać, chcę pozostać na dystans, mam chętkę do zaspokojenia, potrzebuję pomocy! - Bardzo wczuła się w śpiewanie, grała całą sobą, jej włosy latały na wszystkie strony, a ona sama skakała po całym pokoju. - Dotykaj, dotykaj, dotykaj, dotykaj mnie, chcę być nieczysta. Rozdygocz mnie, doprowadź mnie do dreszczy, wypełnij mnie! - Zakończyła swój „taniec", zmęczona usiadła na kolana swojego przyjaciela i oparła głowę o jego ramię, ciężko dyszała, bo naprawdę się zmęczyła. - I zgadnij co było potem. - Uśmiechnęła się do niego łobuzersko i mrugnęła, a Michaelowi było coraz mniej do śmiechu.


Trochę zajęło mu ogarnięcie Sam i przekonanie jej do pójścia spać. Czasem miał wrażenie, że opiekuje się dzieckiem, lecz dziecko raczej nie kłóciłoby się z nim o to, że owszem, pójdzie pod prysznic, ale tylko z nim.

Ostatecznie i tak wyszło na jego, tak samo jak przekonał ją do wzięcia leków na zbicie gorączki, wypicia herbaty i zjedzenia zupki chińskiej. Mike'a po prostu nie było stać na nic lepszego, ale Sam nie narzekała.

- Przepraszam, Mikey. Wiem, że jestem ciężka w obsłudze i serio podziwiam cię za wytrzymanie ze mną - powiedziała, już lepiej kontaktowała i zdała sobie sprawę z tego, jak głupie rzeczy zrobiła, ale postanowiła udawać, że nie pamięta.

- Ja siebie też podziwiam, ale przynajmniej było zabawnie. - Okrył ją kołdrą i położył się obok, prawdopodobnie był bardziej zmęczony od niej.

Między nimi zapanowała chwilowa cisza, która była tylko odrobinę niezręczna.

- Mikey...

- Hm?

- Mam problem. Dość duży.

Spojrzał na nią z zaciekawieniem, przywykł do tego, że Sam rzadko rozmawiała z nim na temat swoich problemów i słabości, dlatego też musiał odkrywać je na własną rękę. Po prostu należała do osób, które wolały tłumić w sobie emocje.

- Okej, porozmawiajmy o tym. - Odwrócił się do niej twarzą, więc ona zrobiła to samo. Wtuliła się bardziej w poduszkę i nawiązała kontakt wzrokowy ze swoim przyjacielem. Poczuła, że się stresuje.

- Chyba zakochałam się w moim przyjacielu, a nie chcę spieprzyć naszej przyjaźni, bo na niej zależy mi najbardziej.

Odpowiedziała jej cisza ze strony Michaela, którego najzwyczajniej w świecie zatkało. To on był zazdrosny, terytorialny i cholera wie jaki jeszcze, dlatego nie spodziewał się tego, że to Sam jako pierwsza wypowie te słowa.

- Rozważałaś kiedyś opcję, że on ma tak samo?

- Nie - odpowiedziała szczerze. - On jest jak słodki kotek, a ja... ja jestem sobą.

- Po pierwsze, kto kiedykolwiek powiedział, że bycie tobą ssie? Jesteś cudowna i uważam tak od dawna, uważałem tak jeszcze zanim spotkaliśmy się na żywo. Pierwsze co w tobie polubiłem to właśnie charakter, a po drugie... On nie jest jak kotek. Jest najbardziej... męskim mężczyzną jakiego poznałaś, rozumiemy się?

Sam próbowała zachować powagę, ale nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Mike wywrócił oczami, a ona wplotła palce w jego włosy, które wciąż były sianem.

- Mrucz idioto.

- Dlaczego ta rozmowa nie może być normalna? - jęknął zrezygnowany, to nie tak wyglądało w jego głowie, ale oni chyba nie byli w stanie zrobić tego inaczej. I tak było dobrze. Sam obdarzyła go promiennym uśmiechem i odrobinę niepewnie się w niego wtuliła, a on bez wahania ją objął. Oparł brodę o jej głowę i przymknął oczy. - Dokończymy to jutro, ale musisz zasnąć ze świadomością tego, że twoje uczucia są odwzajemnione i nie rozumiem jak mogłaś pomyśleć inaczej.

- Ale nie staniemy się typowi, prawda?

- Z tobą się tak nie da, Suczymonie.

- Cofam wszystko, co powiedziałam.

Zaśmiał się głośno i przyciągnął ją bardziej do siebie, tak w razie gdyby chciała mu gdzieś uciec, ale prawda była taka, że nie miała najmniejszego zamiaru.


___

Nie bijcie mnie lalalalalala, ja po prostu zupełnie nie nadaję się do takich rzeczy xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro