31
Michael umierał. Leżał i umierał z nadmiaru przyjemności, jaką dawał mu uzależniający dotyk Sam. Zamruczał i oparł głowę o jej ramię, dziewczyna na ten gest zareagowała cichym śmiechem.
- Rób mi tak jeszcze, błagam. Cholera, chyba się do ciebie przeprowadzę i będziesz mi tak robiła codziennie.
- Marzenia, Mikey. - Zaprzestała głaskania i wzięła rękę z jego włosów. Obniżyła się na łóżku i położyła głowę na jego brzuchu. - Twoja kolej.
Michael bez śladu zawahania przystąpił do pracy. Wplótł palce w jej czerwone, gęste włosy. Nie mógł nadziwić się tym, jakie są miękkie i miłe w dotyku. Zaczął bawić się włosami Samanthy, przesuwał po nich palcami, delikatnie je pociągnął. Po kilku minutach posunął palcami niżej i musnął jej kark. Zauważył, że Sam przeszedł dreszcz.
- To jest takie zabójcze, Mikey. - Ton jej głosu sprawił, że teraz to Michael zadrżał. Otworzyła oczy i spojrzała na niego odrobinę nieobecnym wzrokiem. - Naprawdę olej to twoje głupie mieszkanie i ze mną zostań.
- Na jak długo?
- Na zawsze - wyszeptała, a później zaczęła przysypiać. Mike naprawdę podziwiał jej zdolność do zasypiania w trakcie rozmowy, jednak nie chciał jej budzić. Stwierdził, że byłoby miło gdyby wreszcie się wyspała, dlatego też okrył ją kołdrą i wrócił do głaskania. Mógłby spędzać tak noce.
___
Dzisiaj powinien pojawić się kolejny, dłuższy od tego rozdział. To będzie opisówka, a potem na jakiś czas wracamy do wiadomości ^-^
Wesołych świąt <3
Btw, przy dodawaniu tego rozdziału mama weszła mi do pokoju i przeczytała, że ktoś umiera z nadmiaru przyjemności. Cri, dlaczego, mame to nie tak
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro