20 ✉
Prawdopodobnie oszalałam z częstotliwością dodawania rozdziałów, ale tymi komentarzami dajecie mi takiego kopa w dupę, że chce mi się sto razy bardziej, serio :D
Ebola: Jestem
Ebola: Cholera, nie chcę się tłumaczyć, bo to głupie
Myszka Mickey: Okej, nie musisz :)
Myszka Mickey: Dobrze się bawiłaś?
Ebola: Lepiej bawiłabym się z tobą
Myszka Mickey: To mogłaś napisać, ja tutaj byłem i czekałem :))
Ebola dzwoni...
- Masz okres, Michael? - po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał zachrypły głos Sam. Mike z westchnieniem przewrócił się na drugi bok i narzucił na siebie kołdrę, nie poszedł dziś do pracy, ponieważ nie czuł się najlepiej.
- Nie, Samantho, a czy ty masz okres?
- Nie.
- Szkoda.
Wstrzymała powietrze, aby powstrzymać się od chamskiego komentarza. Próbowała go przeprosić, tak więc obrażenie nie wchodziło w grę.
- Przepraszam, Mike. Jestem do dupy, wiem, mogłam napisać. - Oparła brodę o swoje kolana, wyglądała i czuła się jak definicja bałaganu. Wpatrując się w żółtą ścianę wystukiwała przypadkowy rytm o poduszkę.
- To prawda, mogłaś... - odpowiedział z zawahaniem. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Ja... Ugh, byłam w stanie lekkiego upojenia alkoholowego, chciałam napisać po ogarnięciu się, ale rozbolała mnie głowa.
- Serio, Sam? Serio? Miałem w głowie tysiąc czarnych myśli, a ty po prostu byłaś pijana?
- Nie pijana! Wstawiona.
W odpowiedzi usłyszała jego cichy śmiech, na ten dźwięk odetchnęła z ulgą. Naprawdę zależało jej na dobrych stosunkach z Michaelem, nie chciała tego zepsuć.
- Po prostu... Czułem się dziwnie czekając na ciebie. Piszemy ze sobą codziennie od kilku ładnych miesięcy, więc kiedy nie napisałaś o umówionej godzinie... Nie wiem, i do tego ten Chris. Jakiś randomowy facet, którego poznałaś przez Internet i znacie się krócej niż my, ale to on widział się z tobą już dwa razy.
- Michael, czy ty jesteś zazdrosny? - Cicho zachichotała.
- Mam na to inne słowo, Samantho. Jestem facetem, jestem terytorialny, okej?
- Okej. - Jej uśmiech się poszerzył. - Ale Mike...
- Hm?
- Czy ty naprawdę zafarbowałeś włosy na żółto?
- Przez chwilę miałem taką ochotę - parsknął śmiechem - ale nie, to była forma zwrócenia na siebie uwagi. - Znowu się zaśmiała, zagryzła policzek od środka. - A teraz tak na poważnie, Samuelu, jak poszła randka?
Westchnęła i rzuciła się na poduszki, a Mike wreszcie wstał z łóżka i zabrał się za sprzątanie pokoju, postanowił wrócić do życia, w końcu nie mógł przeleżeć całego dnia.
- Było okej...
- Tylko okej? Czyli nie było próby morderstwa i gwałtu?
- To nie byłby gwałt... - zniżyła głos, a po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. - Zanim zareagujesz, żartowałam.
- To dobrze, przez chwilę miałem zawał i dwa wylewy. Nie śmiej się, widziałem tego gościa, jest przerażający.
- Jest uroczy.
- Ja jestem uroczy!
Musiała zakryć twarz poduszką, aby stłumić śmiech. Jak Mike to nazwał... Ach tak, terytorialność. Kochała terytorialność Michaela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro