Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆ pudding ☆

- musiałeś im mówić - jęknęła carrie, przewracając oczami. - przecież nie wystosowałam oficjalnego oświadczenia...

- jesteś człowiekiem, nie szwajcarią w stanie wojny z dziurami w serze - parsknął irwin, patrząc z rozbawieniem na carrie. - oświadczenia są zbędne, to nasi przyjaciele, albo chociaż znajomi, wiem, że u ciebie awans ze znajomego na przyjaciela to długi proces, ale...

- żadnych "ale", ashton. to długi proces. kropka. koniec. a teraz powiedz mi, gdzie jest mój pudding? 

- pudding? - ashton odłożył laptop na stolik w obawie przed trwałym uszczerbkiem na jego - lub swoim - zdrowiu. - pudding?

- tak, ashton, pudding. to breja z łojem - westchnęła carrie, szczelniej otulając się kocem. - nie mów, że zapomniałeś go przemieszać w zeszłym tygodniu. 

- uhm... 

- ASHTON.

- CARRIE.

- ASHTON!

- osioł? - wymamrotał irwin, próbując jakoś załagodzić sytuację, jednak jedyną odpowiedzią ze strony jego narzeczonej był syk godny najbardziej jadowitego węża. - carrie, słońce dni moich, matko dzieciątka mojego, moja własna maryjo do józefa, pudding to... nie wszystko.

- ty sobie chyba jaja ze mnie robisz - wycedziła carrie, rozszerzając mocno oczy. - ty sobie, kurwa, jaja robisz. obiecałam pudding na naszą wigilię, ty imbecylu z ilorazem inteligencji mniejszym od zera, ty, ty, ty ludzka metaforo ciepłej strony poduszki, dlaczego. 

- carrie, ja...

- nie mów do mnie. - carrie wstała z kanapy, rzucając koc na głowę ashtona. - wychodzę do molly na dziesięć minut, mieszaj tą dziwną polską kapustę co pół godziny.

- ale carrie, ja...

- NIE MAMY PUDDINGU, ASHTON - wrzasnęła carrie całą siłą swych płuc (a jej córeczka pewnie dzielnie sekundowała kilkoma kopniakami). - CZY TY WIESZ CO OZNACZA BRAK PUDDINGU.

- carrie...

- NIE MA PUDDING, JA WYCHODZĘ, TY ZNAJDŹ PUDDING I MIESZAJ TĄ CHOLERNĄ KAPUSTĘ - dorzuciła carrie i powoli człapiąc i sapiąc, wyszła z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.

- ale carrie, nikt nie je puddingu - wydusił w końcu ashton, ściągając z głowy koc. - po co nam ten idiotyczny łój. 

- TO TRADYCJA - wrzasnęła carrie, prawdopodobnie wchodząc do windy. - TRADYCJA. JAK JA SIĘ TERAZ POKAŻĘ DOZORCY.

- najlepiej wcale - wymamrotał ashton, biorąc z powrotem laptopa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro