☆ eggnog ☆
- egg nog? - powtórzył calum, a kasjerka w sklepie spożywczym wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej. - nie wie pani czym jest egg nog?
- słuchaj no, jestem tutaj tylko w weekendy, mam prawo nie znać wszystkich marek... papierosów - warknęła dziewczyna, przewracając oczami.
- eggnog to nie papierosy, proszę pani. to coś jak... likier. albo ajerkoniak. chyba. tak było napisane w internecie - odparł calum, całkowicie zrezygnowany. ekspedientka wzruszyła ramionami.
- słuchaj no, ja znam takich jak ty, hipsterzy, łażą i szukają jakiś gówien, są święta, chluśnij sobie po prostu whisky, a nie denerwujesz ludzi - syknęła dziewczyna, zarzucając wpadającą do oczu grzywką.
hood ciężko westchnął i czując na plecach zniecierpliwione spojrzenia pozostałych klientów, postanowił wycofać się ze sklepu i poszukać jakiegoś marketu samoobsługowego.
- eggnog? - rzuciła jakaś dziewczyna, wychylając się z kolejki. - szukasz tego jajecznego ohydztwa?
- nie wiem, jak to smakuje, przyjaciele mnie o to poprosili - odparł calum, siląc się na miły ton, co nie było proste po spędzeniu ośmiu godzin na spotkaniu autorskim nigelli lawson, na którym zjawiła się chyba cała żeńska śmietanka towarzyska londynu. - mamy przyjęcie świąteczne.
- nauczę cię jak zrobić to paskudztwo - rzuciła beztrosko dziewczyna, wychodząc z kolejki. - jestem jenna. są święta. pomogę biednemu azjacie.
- jestem z nowej zelandii - wymamrotał calum, jednak jenna wybyła już ze sklepu, machając do chłopaka by ten podążył zaraz za nią.
hood sprawdził swoją mentalną listę zakupów i odhaczył jemiołę - którą skombinował styles i abelia, zaraz po tym, jak wypuścili ich z izby przyjęć, bo abi skręciła kostkę - i nieszczęsny eggnog. to znaczy, egg nog odznaczył tylko do połowy, bo w sumie, właśnie idzie z kompletnie obcą dziewczyną, żeby wypełnić swój świąteczny obowiązek.
co mi w ogóle do łba strzeliło, pomyślał calum, doganiając jennę.
☆
- patrz, bierzesz żółtka i mleko. - jenna obróciła się na pięcie i wyciągnęła z lodówki potrzebne składniki - potem dodajesz miód, cynamon i wanilię.
- a alkohol jakiś? - spytał calum, obserwując poczynania dziewczyny. - dodaje się? bo w sumie i tak będą sami dorośli, więc...
- jasne, że się dodaje, whisky sprawia, że się to da w ogóle przełknąć, gościu - roześmiała się brunetka, przewracając oczami. - jak nie masz whisky, możesz dać rum albo brandy, co ci się nawinie, ale nie radzę wlewać wódki, bo może nieźle dać po kiszkach.
jenna mówiła, mieszała, dosypywała, a calum siedział na stołku barowym, z brodą opartą na dłoni i po prostu patrzył. czuł się dziwnie, bo w mieszkaniu unosił się zapach cynamonu, jenna w międzyczasie włączyła świąteczną muzykę i calum aż się... rozmarzył.
- a co robisz w życiu, poza szukaniem eggnogu w spożywczakach? - zagadnęła jenna, nalewając napoju do słoików z czerwono-białą kokardą. - jakieś zainteresowania?
calum wziął jeden ze słoików i upił łyk świeżego eggnogu. hej, to wcale nie jest takie złe.
- pracuję w księgarni. i mieszkam w kamienicy z nadaktywnymi społecznie ludźmi - powiedział w końcu, siląc się na uśmiech. - a ty? co robisz w życiu poza ratowaniem niedostosowanych nowozelnadczyków z opresji?
jenna klasnęła w dłonie, chichocząc, i skinęła w stronę salonu, po czym oboje przeszli na kanapę, a dziewczyna powzięła swoją opowieść.
- ja jestem lekarzem. wiem, nie widać, dopiero zaczynam, jeszcze nie leje się krew z fartucha czy coś, ale to może lepiej, bo jestem pediatrą. krwawiące dzieci to nie to, czego chciałabym na święta, wiesz? ogólnie, dzieci są fajne, ale chwilami... - jenna paplała jak katarynka, a calum czuł, jak się coraz bardziej rozluźnia, nie wiadomo, czy dzięki magicznemu napojowi czy atmosferze mieszkania nieznajomej, jednak coś z tyłu głowy mu mówiło, że pójście do spożywczaka po eggnong było jedna z najlepszych decyzji w jego życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro