Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 część 5


Pani wiosny zaprowadziła gości na piętro domu, po czym wskazała każdemu pokój, w którym miał zamieszkać do czasu wyprawy. Gdy Damazy już poszedł zwróciła się do dzieci:

– Na krzesłach w waszych pokojach znajdują się ubrania, które będziecie nosić przez najbliższe trzy tygodnie. Spokojnie, są one trochę magiczne, a mianowicie – nie brudzą się. Czar ten będzie trwał aż do naszej wyprawy. Gdy takowa nadejdzie, będziecie nosić stroje, które aktualnie schowałam w szafach. Ich nigdy nie da się zabrudzić, nawet po zakończeniu podróży. Gdybyście zostali bardzo mocno zranieni mogą nie nadążać z usuwaniem krwi, lecz po tym jak ja lub lekarz zajmie się raną i przestanie ona krwawić, wasze ubrania się zregenerują. Gdy zostaną pocięte materiał zrośnie się w ciągu kilku minut. Nie chronią zbyt dobrze przed nożem, czy toporem, lecz nie ograniczają ruchów. Tak więc stawiamy na zwinność. Strój, który macie teraz na sobie świetnie nada się na piżamę. Oczywiście do czasu naszej misji. Wszystko jasne?

Dzieci pokiwały głowami i poszły do pokojów. W obu znajdowało się okno, duże łóżko splecione z wielkich gałęzi, szafa, krzesło w rogu i biurko. Bliźnięta nie zwracając uwagi na podarki od Euchrambidy, wyczerpane pierwszym dniem życia położyły się spać, obiecując sobie, że obejrzą je jutro.

Tymczasem pani wiosny powoli skierowała swe kroki do stajni. Podeszła do stojącego w rogu Meofaza i usiadła na beli siana tuż obok. Przeciągnęła się i ziewnęła głęboko.

– Cóż, to chyba koniec spokoju – zwróciła się do przyjaciela.

Święte stworzenie w zadumaniu pokiwało łbem.

– Ciekawe ile ta wyprawa będzie nas kosztować, i ile ofiar pociągnie za sobą. – kontynuowała – W dodatku te dzieciaki praktycznie nic nie wiedzą, więc od jutra zajmiemy się ich edukacją oraz odkrywaniem umiejętności. Szczerze mówiąc, mam podejrzenia co do daru Doriana. Gdyby tylko powiedział mi co się wtedy stało... Cóż, i tak dopnę swego. Zawsze wygrywam. Mam do ciebie prośbę. Mógłbyś nie dokuczać zbytnio Damazemu i Aefisowi? Nie wiem dlaczego ich nie lubisz, wierzę, że masz ku temu ważny powód, lecz proszę, spróbuj się z nimi zaprzyjaźnić. Są denerwujący, ale będą nam towarzyszyć i pomagać przez bardzo długi czas. Umowa stoi?

Meofaz powoli obrócił swój wzrok ku Euchrambidzie. Położył po sobie uszy i posłusznie kiwnął głową. Pani wiosny objęła jego szyję i czule poklepała po grzbiecie.

– Wiesz co? Myślę, że będziemy się dobrze bawić. Chyba nawet wymyślę sobie jakieś zadania, które postaram się wykonać. Chyba zbytnio lekceważę Ermofa, co? – uśmiechnęła się wesoło. – Rozegrajmy to tak, aby pożałował, że się urodził. Chyba wymyśliłam dla siebie pierwsze wyzwanie. Bardzo chciałabym potrzymać w dłoni serce. Ale nie martwe. Mam na myśli takie, które nie wie, że już przegrało i wciąż próbuje pompować krew. Mam już nawet pomysł jak to zrobić. Będę musiała wyrwać je bardzo szybko i z chirurgiczną precyzją, po czym podtrzymać jego bicie magią. Może używanie czarów nie jest moją specjalnością, jednak znam kilka sztuczek. Co ty na to?

Zwierzę prychnęło i polizało Euchrambidę po policzku. Jego przyjaciółka miała świetne pomysły. Nie chciał jej stracić. Musi uważać na wszystko i wszystkich, w końcu nawet przyjaciel może okazać się ukrytym wrogiem.

– Pewnie nie chcesz, aby Aefis nocował z tobą w jednej stajni? Zdaje mi się, że za nim również nie przepadasz. Myślę, że wytrzyma te ciepłe noce na dworze.

Nie chcę przebywać z żadnym z nich, tak długo, jak to możliwe. – w głowie pani wiosny rozbrzmiał syczący, męski głos. – Ty również powinnaś o tym pomyśleć.

Spojrzała na swojego przyjaciela z niemałym zdziwieniem. Nie używał tej umiejętności od wielu dziesiątek lat. Ich więź była na tyle silna, że nie musiał używać ludzkich słów. Należało jednak przyznać, że nic nie było tak zrozumiałe i dosadne jak one. Nie można było pomylić ich znaczenia z innym. Dlaczego jednak to zrobił? Po tak długiej przerwie musiało to wymagać wielkiego wysiłku.

– Czemu to zrobiłeś?

Aby zwrócić na siebie twą uwagę.

– Przecież przyszłam tu specjalnie dla ciebie, dlaczego miałabym nie zwracać na ciebie uwagi? O co ci chodzi?

Niewielka źrenica stwora zwęziła się jeszcze bardziej.

O nic.

Odwrócił łeb i sapnął. Wytężył umysł i z olbrzymim wysiłkiem przesłał jeszcze jedną, krótką wiadomość.

Nie zapomnij o mnie.

Euchrambida nabrała powietrza w płuca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro