Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 część 4

– Jedzenie! – westchnął rozradowany Daz. – Warto było dać się ugryźć. Nie możesz odesłać mnie do domu, a jako twój przyjaciel muszę zostać porządnie ugoszczony.

– Nie odesłałabym cię do domu. Już jutro czeka cię dużo pracy. Musimy wyleczyć naszych wybrańców, odkryć ich umiejętności, opowiedzieć wszystko o krainie, wyszkolić ich i wiele więcej – Jedna z Pierwszych zniszczyła marzenia księcia o wakacjach. – Ciesz się, że od kilkuset tysięcy lat nie tracę nad sobą panowania, nie rzucam się ze sztyletem na wszystkich, którzy mnie denerwują i nie gryzę. Już dawno nie miałbyś całego ramienia, a moje zęby są równie ostre jak Meofaza. Nie marnowałabym na ciebie przecież mojego kochanego miecza. Dobrze, koniec pogawędki! Czas coś zjeść, pewnie jak większość nowo wyklutych skręca was z głodu!

Euchrambida klasnęła w dłonie i niemal natychmiast zjawiła się przy niej biała wiewiórka z kozimi rogami i czerwonymi oczami.

– Witaj, moja droga. Już dawno cię nie wzywałam. Mogłabyś zatroszczyć się o suty posiłek, dla mnie i moich gości?

Niewielkie stworzonko zapiszczało radośnie i odsunęło się od stołu. Zaczęło powoli rosnąć i zmieniać kształt, aż stanęła przed nimi drobniuteńka dziewczyna pokryta gęstym, śnieżnobiałym futrem. Położyła po sobie długie uszy, zakończone pędzelkami i wesoło skacząc, wybiegła z pokoju.

– Nigdy jej nie widziałem. Kto to? – zdziwił się Damazy.

– Urocze stworzonko, nieprawdaż? – stwierdziła pani wiosny. – Znalazłam ją kilkanaście lat temu w pobliskim lesie. Była wtedy taką chudą i schorowaną wiewióreczką, że postanowiłam się nią zająć. Raczej nie ufam ludziom, ale zwierzęta i takie stworzonka jak ona, to całkiem inna sprawa. Jeżeli nie nakazał im tego pan, nigdy nie kłamią. Nazwałam ją Neki i zadbałam, aby niczego jej nie brakowało. Dość szybko pokazała mi swoje drugie ciało. Takie dziwadełka spotyka się dość rzadko w naszej krainie. Podejrzewam, że służyła na dworze jakiegoś bogatego rodu jako kucharka czy pokojówka, a gdy popełniła najmniejszy błąd, pozbyto się jej i zastąpiono kimś innym. Muszę przyznać, że zadziwia mnie jej zapał do pracy. Dość rzadko jej coś zlecam, ale gdy już to zrobię, aż piszczy z ekscytacji.

– Czy Neki potrafi mówić? – zapytał Dorian.

– Nie potrafi mówić w naszym języku, ale komunikuje się językiem gryzoni. Pamiętajcie, że nie mamy jednak prawa uważać ją przez to za gorszą.

– Jednak zrozumiała co do niej powiedziałaś.

– Tak, nie potrafi wyrażać myśli słowami tak jak my, ale rozumie każdy wypowiedziany przez nas wyraz.

Po kilkunastu minutach do pokoju ponownie wpadła dziwaczna wiewiórka, tym razem z dwoma talerzami przykrytymi kloszami w małych rączkach. Położyła je ostrożnie na stole, a następnie pobiegła po kolejne dania. Na koniec przyniosła każdemu talerzyk oraz srebrne sztućce, po czym ukłoniła się wesoło Euchrambidzie i wyszła.

– Oto co potrafi to małe stworzonko – kobieta rozłożyła ręce, dumna ze swojej podopiecznej. – Zrobiła to wszystko w zaledwie piętnaście minut. Normalny człowiek nie byłby w stanie jej dorównać.

Damazy z nieukrywaną ciekawością podniósł przykrycie jednego z naczyń. Wszyscy siedzący przy poczuli piękny zapach pieczonej kaczki. Piękny kawałek mięsa wyglądał jak przygotowany w najlepszej restauracji.

– Jak ona to zrobiła? – zdziwiła się Rachel. – Wydaje mi się, że samo przygotowanie takiego kawałka mięsa zajmuje dużo czasu, a trzeba je jeszcze upiec!

Euchrambida uśmiechnęła się szeroko. Nie tracąc czasu na wyjaśnienie tej zagadki podniosła kolejny klosz, by znaleźć pod nim kolejną niesamowitą potrawę.

– Nałożyć ci coś? – zapytał Doriana Daz.

– Nie, dziękuję. Sam z pewnością sobie poradzę. – odpowiedział chłopak.

Ukroił sobie kawałek kaczki i położył go na talerzu. Gdy wbił w niego widelec, jego twarz stężała. Nie umknęło to uwadze pani wiosny.

­– Coś się stało? – zapytała bardziej z ciekawości niż troski.

– Nie. Chyba nie – mruknął Dorian, po czym ponownie się uśmiechnął. – Musiało mi się wydawać.

– Co musiało ci się wydawać?

– Nic. Nic ważnego.

– Co się stało? – warknęła zirytowana Euchrambida. – Musicie mówić mi o wszystkim. Muszę wiedzieć!

– Spokojnie! – powiedział Damazy. – Jeżeli to coś ważnego, prędzej czy później się powtórzy. Nie złość się tak! On żyje dopiero niecały dzień.

Kobieta mruknęła coś pod nosem, po czym wstała. Podeszła do klatki osobliwego ptaka i zdjęła ją z parapetu. Popatrzyła na niego z troską i położyła na stole, tuż obok swojego miejsca. Zaczęła kroić na kawałki swoją porcję nieznanej dzieciom ryby i podawać je zwierzęciu. Te z wdzięcznością natychmiast je połykało. Gdy skończyła, zaczęła gładzić ptaka po głowie.

– Jest chory? – spytała z ciekawością Rachel.

– Dlaczego miałby być chory? – zapytała zdziwiona Euchrambida. – Jest w świetnej kondycji.

– Ale jego oczy... One są szare. Nie ma źrenic, ani tęczówek! Jest ślepy?

– Skądże! – zaśmiała się pani wiosny. – Niemal zapomniałam, że nie wiecie tak wielu rzeczy. To pisklę fioletowego ptaka. Jednego z tych, dzięki którym odliczamy lata. Za kilka tygodni jego oczy staną się całkowicie czarne, jak jego pobratymców. Potrafi już latać, a za dokładnie dwadzieścia dni, kiedy przylecą tu wszystkie filetowe ptaki, wyruszy razem z nimi w roczną podróż dookoła krainy. Wtedy również my wyruszymy.

– Ale te ptaki są, jak sama nazwa wskazuje, fioletowe, a ten tutaj jest zdecydowanie srebrny.

– Podczas tegorocznej wyprawy jego pióra zmienią kolor i znacznie się wydłużą. Gdy ponownie go zobaczymy, będzie całkiem innym, wielkim i pięknym stworzeniem. ­

Euchrambida powoli wstała i odniosła klatkę na parapet.

– Najedliście się już? – zapytała po niecałej godzinie. – Dla waszej trójki pora już udać się na spoczynek.

Gdy wszyscy zgodnie przytaknęli, Euchrambida pięciokrotnie klasnęła w ręce. Ku przerażeniu obecnych, spod stołu wypełzł olbrzymi wąż. Stanął przy blacie, po czym powoli się na niego wsunął pochłaniając wszystkie talerze z prawej części blatu. To samo zrobił ze środkiem i lewą stroną. Gdy skończył, powoli skierował się ku kuchni, gdzie już czekała gotowa do pozmywania Neki.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro