Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 część 3

Euchrambida przyniosła drewnianą miskę wypełnioną gorąca wodą. Wsypała do niej trzy łyżki niebieskiego proszku, a ten natychmiast zaczął musować tworząc bąble na powierzchni. Dodała jeszcze kilka pomarańczowych listków i czarnych korzonków, po czym wyszła z domu. Wróciła po paru minutach, trzymając w ręku wyrwany wraz korzeniami kwiatek. Wyglądał jak zwykły fiołek lecz zachowywał się dość dziwnie jak na roślinkę, a mianowicie wył i usiłował się wyrwać.

– Nie lubią jak się je wyrywa z ziemi – wyjaśniła widząc zdziwienie dzieci. – Skoro nie pomoże maść ze śpiewających fiołków, to może żywy okaz coś zdziała.

Wrzuciła go do mikstury i z zaciekawieniem patrzyła jak miota w wodzie i powoli rozpuszcza.

– szybko, włóż stopę! – zwróciła się do Doriana.

Chłopak niepewnie włożył nogę do substancji i natychmiastowo wrzasnął. Gdyby pani wiosny go nie przytrzymała, z pewnością odskoczyłby od miski. Zadziwiająco silna ręka nie pozwoliła mu wynurzyć stopy, jednak krzycząc, nadal usiłował się wyrwać.

– Działa i to zadziwiająco dobrze – kobieta z uśmiechem mruczała pod nosem, nie zwalniając uścisku. – Czyli żywe osobniki mają aż taką skuteczność...

Gdy biedny kwiatek całkowicie się rozpuścił, Dorian mógł wreszcie odetchnąć.

– Dobrze, zalecałabym takie moczenie stopy dwa razy dziennie, przez trzy dni – stwierdziła Euchrambida wesoło szczerząc zęby. – Wtedy będę miała pewność, że to coś już nie żyje, a rana zacznie goić się normalnie.

– Nie ma mowy! To pali jak ogień!

– Wątpię, abyś wiedział jak to boli. Możliwe, że podczas naszej wyprawy dowiesz się tego, jakie to uczucie się palić, lecz zdecydowanie ci tego nie życzę – kobieta nadal lekko się uśmiechała. – Co do stopy, będziesz musiał jednak jeszcze trochę pocierpieć. Lepiej aby przez pewien czas bolało, niż potem pożarło cię żywcem.

­­­­­­– Ale...

Pani wiosny spojrzała na niego wzrokiem tak przerażającym, że chłopak skulił się na krześle.

– Będziesz leczył swoją nogę moimi sposobami. Bez słowa sprzeciwu. Prawda? – zapytała powoli.

– Tak – Dorian posłusznie kiwnął głową.

– Ktoś chce jeszcze coś powiedzieć o moich metodach? – pozornie wesoło rozejrzała się po pokoju. – Nie? To dobrze.

Podała Rachel puszkę z napisem „Krem ze śpiewających fiołków. Oparzenia i poważne otarcia."

– Smaruj tym rany raz na dzień, najlepiej z rana. Będzie odrobinę piekło, ale szybko cię wyleczy – powiedziała Euchrambida, po czym zwróciła się do brata dziewczyny. – Tobie też się przyda, ale w pierwszej kolejności musimy ten kwas zabić. Twoja siostra, w przeciwieństwie do ciebie, miała wielkie szczęście, że nie dostał się do jej mięśni. Zresztą to, że wyniszczyło ci tylko stopę, też można nazwać szczęśliwym przypadkiem. Gdyby ta substancja przeżarła się w okolicy łydek, już nigdy nie przebiegłbyś żadnej większej odległości. To okrutne, że tacy świeżo wykluci ludzie jak wy muszą tak cierpieć, jednak dzięki temu, będziecie silniejsi. Całe szczęście, że rozwinęliście się prawidłowo.

­­– Euchrambido... – zaczął Damazy.

– Tak? Jednak mi powiesz? – roześmiała się kobieta. – Uczyłam cię przecież, że o takich rzeczach mówi się od razu. Czuję, iż coś z nimi nie tak, lecz nie jestem w stanie wybadać co. Znalazłam więc sposób, aby zmusić cię do mówienia. Opowiadaj.

– Oboje mają bardzo ograniczoną wiedzę na temat wydarzeń i ważnych ludzi Meofazji. Nie wiedzieli kim jesteś, ani czym była wielka epidemia.

– To dobrze wróży. Gdyby z kryształem było coś nie tak, pierwsza ucierpiałaby magiczna ochrona przed upadkiem. W ten sposób kraina eliminuje większość źle wykształconych osobników i mutantów. W pozostałych przypadkach obowiązuje zasada równowartej wymiany. Coś za coś. Umiejętność widzenia w ultrafiolecie za słuch w jednym uchu. Niezwykła szybkość za jedną rękę. Będziemy musieli wybadać, co wy otrzymaliście w zamian. Wiedzę o krainie można uzupełnić, a specjalna umiejętność to prawdziwy skarb.

– Ty musisz się na tym znać – westchnął Damazy. – Jako Jedna z Pierwszych jesteś pewnie takimi upominkami naszpikowana do granic możliwości.

– Nie jestem. Jedne z Pierwszych otrzymując swoje niezwykłe dary, nic nie traciły, a jedynie zyskiwały. Żadna z umiejętności obdarowanych ludzi nie dorówna moim i moich sióstr – Euchrambida wbiła wzrok w podłogę. – Mimo to wszystkie poległy.

– Proszę pani, a opowie nam pani wszystko? – zapytała cichutko Rachel.

–Oczywiście! – pani wiosny ponownie się rozchmurzyła. – Jutro rano dowiecie się wszystkiego, ale Dzisiaj musicie odpocząć. Słońce już zachodzi. Po kolacji przydzielę wam pokoje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro