Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 część 6

Słońce ogrzewało im twarze, a trawa łaskotała bose stopy dziewczyny. Co jakiś czas pojedynczy ptak przefruwając obok, zanucił jakąś wesołą melodię.

– A tak właściwie... – rzuciła Rachel. – To jak ta cała Euchrambida wygląda? Jest miła?

Daz spojrzał na nią zagadkowym wzrokiem.

– Cóż, spróbuję ją opisać – rzucił. – Ale wątpię abym zdołał zrobić to tak, abyście nie zdębieli na jej widok...

Dzieci spojrzały z zaciekawieniem po sobie. Jakże to musiała wyglądać owa kobieta, że nawet osoba tak specyficzna jak Daz uważała ja za zadziwiającą?

– A tak właściwie... – na twarzy Damazego pojawił się grymas zdziwienia. – To dlaczego wy nie macie ogólnego pojęcia o ważnych osobach z Meofazji, o ich pochodzeniu, albo wyglądzie? Nie wspominając, że nie wiecie czego dokonały... A o wielkiej epidemii wiedzieliście, czy ktoś wam powiedział?

– A powinniśmy o tym wiedzieć od kryształu? – zdziwiła się Rachel.

– Ależ oczywiście!

– To znaczy, że nie rozwinęliśmy się całkowicie właściwie?

– Zdaje mi się jednak, że poza tym wszystko wiecie i jesteście całkowicie sprawni. Zwykle to magiczna ochrona zostaje uszkodzona jako pierwsza przy nieprawidłowym rozwoju kamienia. To kolejna sprawa o której będziemy musieli pomówić z naszą drogą Jedną z Pierwszych...

– A opowiesz nam w końcu jak wygląda i jaki ma charakter? – wtrącił się Dorian, nie przykuwając uwagi do sprawy nieprawidłowego rozwinięcia się kryształu.

– Oczywiście! – Damazy wyszczerzył zęby. – Cóż, od czego by tu zacząć? Jest wysoka. Tak wysoka jak ja. Może tego nie wiecie, ale jak na człowieka jestem niezwykle wysoki. To jeden z przywilejów bycia ważną osobą da krainy. Wy też najpewniej będziecie dość wysocy. Wracając do Euchrambidy, muszę dodać, że jest też strasznie chuda, choć później nie zwraca się na to uwagi. Nie ma zbyt widocznych mięśni, jednak jest silna i zwinna, a proste, białe włosy sięgają jej niemal do pasa. Na co dzień spina te znad czoła z tyłu głowy, ale gdy przychodzi czas walczyć wiąże wszystkie w wysoki kitek. Dodam jeszcze, że ma zielone oczy. Mówiąc szczerze, bardzo zielone. Ich koloru nie da się pomylić z żadnym innym. Uwierzcie mi, że po usłyszeniu tego bardzo ogólnego opisu, prawie pewne jest, iż wyobraziliście sobie całkiem inną osobę. Jednak nie będę opowiadał wam więcej, bo całkiem namieszam wam w głowach. Zresztą zaraz dotrzemy na miejsce.

Rodzeństwo popatrzyło w kierunku wskazywanym przez księcia. Ujrzeli niewyraźny zarys wielkiego domu na wzgórzu. Tuż obok znajdował się mniejszy budynek, będący zapewne stajnią lub szopą. Nie mogli się już doczekać, aż ujrzą opisywaną im wcześniej osobę. Damazy miał rację, mówiąc, że bliźnięta wykreują błędny obraz Euchrambidy. Dorian już wyobrażał sobie delikatną panią wiosny. Oczami wyobraźni widział jej delikatne włosy unoszące się na wietrze, przyjazne zielone oczy, rumiane policzki i wesoły uśmiech zdobiący twarz. Dopełnieniem całego obrazy był śnieżnobiały koń na którym siedziała. Wiedział, że tak naprawdę kobieta dosiada Meofaza, lecz nie miał pojęcia jak ten stwór wygląda. To wyobrażenie było zdecydowanie błędne.

Gdy tak bujał w obłokach, Aefis nagle się zatrzymał. Byli zaledwie kilkaset metrów od celu.

– Słuchajcie, zaraz podejdziemy do bramki. Myślę, że nie będziemy musieli podchodzić do drzwi i pukać. Nawet jeżeli Euchrambida nie zauważy nas przez okno, lub dziwnym sposobem nie wyczuje, jej pupil z pewnością zauważy moją obecność. – to ostatnie stwierdzenie Daz wymruczał pod nosem z wyraźnym niesmakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro