Słowem podsumowania
Kochani!
Zapewne jesteście rozgoryczeni. Zawiedzeni. Rozczarowani. Rozumiem to, i wierzcie mi, mnie również jest niesamowicie przykro, że tak się stało. Wszystko jednak ma swój koniec. Czas więc na kilka słów podsumowania i wyjaśnienia.
Historia Michaliny i Mentora pojawiła się w mojej głowie po przeczytaniu najpierw serii artykułów o handlu żywym towarem w Polsce, a później książki o powojennych losach polskiej arystokracji.
Od zawsze kwestia elity narodu stojącej na jego czele była bliska mojemu sercu. Brzmi patetycznie, dla niektórych może dziwnie lub nawet żenująco. Ale tak było i nie wstydzę się tego. Moja miłość do Polski była siłą napędową przy pisaniu tej opowieści. Nie wiem, czy dało się to wyczuć, ale poruszane wątki związane z polityką czy historią, a także postać nieodżałowanego Alberta Tukendorfa są dla mnie bardzo ważne.
Czas izolacji z powodu pandemii zmusił mnie do licznych refleksji na przeróżne tematy. Ale także przyczynił się do narastającego uczucia tęsknoty za pięknem natury, której tak bardzo mi przez ten czas zamknięcia i niepokoju brakowało. Przelewając barwne opisy przyrody czy uczuć na wattpadowy papier było mi lżej, łatwiej, i po prostu piękniej.
Jest jeszcze jedna kwestia, która nie daje mi spokoju od właściwie pierwszego rozdziału. A mianowicie zdemoralizowany świat, który przedstawiłam. I nie chodzi tu tylko o mafijny półświatek, cierpienie tysięcy dziewcząt i chłopców zmuszanych do różnych okropieństw. Wiadomo, że to potępiam. Jednak czuję, że powinnam sprostować pewien naturalnie nasuwający się choć mylny wniosek, jakoby popieram lub akceptuję wszystkie poczynania Mentora i Michaliny.
Otóż nie.
Uważam, że ich relacja nie powinna się w taki sposób rozwijać. Że było to w wielu momentach niemoralne, że było to po prostu złe. A powodem mojej oceny jest mój szacunek do tego, co o takich sytuacjach sądzi Bóg. A Jego zdanie jest dla mnie najważniejsze.
Tak. Nie przewidzieliście się. Jestem wierzącą chrześcijanką. Wierzę w Jezusa jako jedynego Zbawiciela.
Dlatego w tym miejscu zaznaczam, że choć przedstawiłam różne wydarzenia i czyny bohaterów, to absolutnie z częścią z nich moralnie się nie
utożsamiam ani ich nie pochwalam.
Pisząc Mentora nieustannie towarzyszył mi lęk, że przyczynię się w jakiś sposób do normalizacji i akceptacji różnych złych zachowań. Mam nadzieję, że tym wpisem w jakiś sposób to naprawiam.
Mam ogromną nadzieję, że na kartach tej opowieści udało mi się też przekazać dobro, piękno i miłość. Siłę i poświęcenie. To, że zawsze można się podnieść. I że trzeba latać wysoko, ponad koronami drzew. Nawet tego jednego, połamanego. Niestety w tej części pokazałam też niszczącą siłę strachu, egoizmu i braku zaufania, których fatalne skutki mamy w końcowych rozdziałach.
Mam nadzieję, że w drugiej części udało mi się przedstawić przemianę bohaterów. Przede wszystkim Michaliny, która ma dopiero przed sobą te najważniejsze wybory i decyzje.
Dziękuję jeszcze raz za WSZYSTKO. Mam wspaniałych Czytelników. Dziękuję, że jesteście! ❤️❤️❤️
A w szczególności chciałabym podziękować OtoSerafin . Już ona wie za co 💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro