2.0 Prolog
Chodzę lasem, zostawiam nie ślady, lecz tropy
Drzewa wznoszące się wokół mnie uginają się pod naporem silnego wiatru. Zacinający deszcz przebija się przez łamiące się gałęzie, smagając moją skórę nieprzyjemnym zimnem.
i sapię w wąskiej norze oddechem włochatym.
Szczelina między kamieniami jest moim jedynym schronieniem. Gorący, przyspieszony oddech zapełnia każdy wolny skrawek powietrza.
Czy to prawda, że żyłem rybą przed potopem
i że jestem dziś wilkiem kochającym kwiaty?
Zawsze kochałam kwiaty. Chciałabym być kwiatem. Kwiat nie musi przejmować się problemami.
Jakże płyną te sosny? sierść ma zapach ostry. Patrzę wam prosto w oczy, a krok mój jest wiekiem.
Słysząc dźwięk pękającego drewna, wyskakuję z kryjówki. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Każda sekunda dłuży się, jakby była godziną. Sosna upada tam, gdzie przed chwilą było moje jedyne schronienie.
Gdzie las się kończy nagle fioletowym ostem -
Po następnych kilku minutach biegu przez las, deszcz ustaje, a słońce wychodzi zza chmur. Widzę jego promienie padające przez drzewa. Jest. Kilkadziesiąt metrów przede mną pojawia się polana. Przyśpieszam, choć sił mam coraz mniej. Wpadam na otwartą przestrzeń zalaną oślepiającym światłem. Fioletowe kwiaty ostu piętrzą się na ponad metr, jakby stał tam człowiek.
myśliwy z psem, który też był kiedyś człowiekiem.*
Znaleźli mnie.
______________
*Krzysztof Kamil Baczyński - "Lasem"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro