1.7 Opowieść O Tańczących Żelkach
- Obiad, zasrańce!
Jest czwartkowe popołudnie. Po całym dniu w szkole padam z nóg i pragnę tylko najeść się i spędzić resztę dnia w swoim pokoju. Także czas coś zjeść i spełnić drugą część swojego planu. Schodzę do kuchni i siadam przy stole. Miejsce Katsu jest puste, więc albo nie ma zamiaru jeść obiadu, albo jest przygłuchy i nie słyszał wrzasku własnej matki.
- Mei, idź i łaskawie poproś tego imbecyla, żeby zjadł obiad. - prosi mnie Mitsuki.
Z niechęcią wstaję z krzesła i mozolnie kieruję się w stronę schodów. Dlaczego ona mnie tak nie kocha? Mogę zmywać naczynia przez cały tydzień, sprzątać dom, wszystko, byle nie to! Wspinam się na "nasze" piętro i niepewnie staję przed drzwiami. Już słyszę wiązankę przekleństw wypływającą z jego ust, gdy mnie zobaczy. Nagle słyszę coś, czego się nie spodziewałam.
Zza drzwi wydobywają się odgłosy strun gitary, łączące się w spójną całość. Słyszę stłumioną melodię wolnej piosenki wydobywającą się spod jego palców. To nie może być muzyka z komputera, słyszę jej każdy poszczególny dźwięk. Zatracam się na chwilę w melodii, po czym bez ostrzeżenia uderzam kilkakrotnie w drzwi.
- Czego?! - słyszę krzyk chłopaka. Cieszę się, że nie muszę wchodzić do pomieszczenia.
- Mam powiadomić szanownego pana Władcę o kolacji. Tylko lepiej rusz tą swoją dupę, chyba że wolisz na obiad zimno. - Oddycham z ulgą, słysząc coś na kształt zgodnego warknięcia i wracam na dół.
Mitsuki właśnie stawia talerz z dniem. Chwilę po tym, jak usiedliśmy, Katsu się do nas przyłącza. Czerwonooka oczywiście robi tak, że siedzimy naprzeciw siebie. Wyczuwam intrygę. Podczas gdy dorośli rozmawiają, my jemy w ciszy.
Nie mogę przestać myśleć o wtorkowym alarmie. Niebieskowłosy chłopak mnie zaintrygował, lecz i mocno zaniepokoił. Kim on jest? Skąd mnie zna? I dlaczego nazwał mnie swoją siostrą? Może mnie z kimś pomylił? Ale przecież wiedział, jak się nazywam! Przez te wszystkie myśli zapominam o jedzeniu. Po jakimś czasie milczenia, Mitsuki nie wytrzymuje.
- Co z wami do jasnej cholery się dzieje?! - Nagle wybucha. - Jeszcze w poniedziałek myślałam, że się w końcu zaprzyjaźniliście. Ale we wtorek zachowywaliście się, jakby któreś zabrało drugiemu lizaka! Powiedzcie mi, o co chodzi?
- Ale przecież nic się nie stało. - Mówię obojętnym tonem. - Po prostu zrozumieliśmy, że się nie dogadamy.
- Tak, tak. A All Might jest moim synem. Jeśli mi się nie dogadacie do końca następnego tygodnia, zamknę was razem w jednym pomieszczeniu, aż się nie pogodzicie. - Mówi blondynka, grożąc nam wskazującym palcem. Czy my wyglądamy na pięcioletnie dzieci?
Przez tą krótką wymianę zdań, Katsu nie odezwał się ani słowem. Lepiej! On nawet nie podniósł głowy, siedział wpatrzony w pusty talerz, a potem od razu wstał od stołu i wyszedł z domu.
***
W sobotę rano dostaję SMS'a do Shinso.
Kociara
Chcesz gdzieś wyjść po południu?
Ja
No spoko ;) Gdzie się widzimy?
Kociara
Pod twoim domem o 13. Wyślij mi adres
Po przesłaniu dokładnego adresu chłopakowi biorę się za przygotowania. Przecież nie pokażę się do ludzi w takim stanie. Kurde, zostały mi dwie godziny, a ja jestem jeszcze w piżamie. Co ja będę robić przez ten czas?
W jakimś momencie słyszę dzwonek do drzwi. Z prędkością stu muffinek na blachę zbiegam po schodach i o mały włos się nie przewracam. Gdy dobiegam do holu, ktoś właśnie otwiera drzwi. Oczywiście tym kimś jest Katsuki. Widząc chłopaka stojącego przed domem lekko się dziwi, jednak szybko przybiera swoją codzienną maskę obojętności.
- Kim jesteś? - pyta blondyn, lecz nie daje Shinso czasu na odpowiedź. - Dobra, i tak mnie to nie obchodzi. Chyba pomyliłeś domy, żegnam.
- Nie wydaje mi się. - Hitoshi odpowiada prawie identycznym tonem jak blondyn. - Przyszedłem po Mei. A widzę ją tuż za tobą, więc chyba trafiłem dobrze.
- Trafiłeś bardzo dobrze. - Tym razem to ja odpowiadam. - A ty debilu, zejdź mi z oczu i nie odstraszaj moich znajomych. - Mówię odpychając współlokatora na bok i wychodząc z domu.
Gdy odchodzimy kawałek, chłopak zadaje mi pytanie, na które wybucham śmiechem.
- To twój brat?
- Nie... - próbuję odpowiedzieć, lecz napady śmiechu skutecznie mi to uniemożliwiają, więc zbywam jego pytanie machnięciem ręki.
- I tak ci współczuję - mówi Shinso, kładąc mi rękę na ramieniu.
Gdy w końcu przestaję się śmiać, pytam fioletowowłosego, gdzie idziemy. Dowiaduję się, że chłopak prowadzi mnie do pobliskiej kawiarni.
Po krótkim spacerze wchodzimy do kawiarni i zamawiamy napoje. Niby jestem rodzoną Japonką, jednak nie przepadam za herbatą. Moja mama nauczyła mnie miłości do kawy (i dobrego jedzenia).
Siedząc przy stoliku między nami nawiązuje się lekka rozmowa, w której dowiaduję się, że Hitoshi także uczy się w U.A., tylko na profilu ogólnokształcącym i kilku innych rzeczy.
~
Przez następne godziny rozmawiamy na różne tematy, aż w końcu postanawiamy, że czas wracać do domów. Chłopak prosi jednak, żebyśmy przeszli obok jego domu, podobno ma coś dla mnie.
Kiedy w końcu podchodzimy pod jego dom, Shinso prosi mnie żebym chwilę poczekała. Po kilku minutach wraca z Mietkiem na rękach.
- Ooo... Mieciu, kochanie moje. - mówię, prawie wyrywając kota z rąk fioletowookiego. - Stęskniłam się za tobą, wiesz? Stęskniłam się za moim kochaniem!
- No tak... Zawsze wolą ich, nie mnie... - Chłopak mamrocze pod nosem, lecz udaję, że tego nie słyszę. Później dodaje już głośniej. - Po naszym spotkaniu zaczął jęczeć jak nienormalny i drapać drzwi. A jak widzisz teraz jest spokojny jak aniołek. Tak więc postanowiłem, że chciałbym żebyś się nim zaopiekowała.
- Czekaj... Czy ty chcesz, żebym go zabrała? - Pytam się nie do końca pewna. Hitoshi tylko kiwa głową. - Ale to twój kot! Poza tym ja nawet nie wiem, czy mogę go zatrzymać!
- Potraktuj go jako prezent ode mnie. Miecio cię wybrał, nie masz już innego wyjścia - mówi z uśmiechem patrząc na kota, który wtulił się we mnie i głośno mruczy.
Po chwili zastanowienia odkładam futrzaka na bok, wstaję i przytulam mocno Shinso z cichym "dziękuję". Lekko zaskoczony chłopak niepewnie odwzajemnia uścisk. He, he. MAM KOTA!
~
- Wróciłam! - Krzyczę wchodząc do domu i kieruję się do kuchni w poszukiwaniu Mitsuki.
- Jak tam spotkanie, Mei? - pyta się mnie po zobaczeniu mnie, lecz widząc kota na moich rękach pobiega do mnie z piskiem. - Kicia! Cześć, kotecku! Kto jest uroczym koteczkiem?
I tak całe moje napięcie związane z pytaniem o pozostanie kota poszło w niepamięć. Pani Bakugo wyrwała mi kota z rąk i zaczęła go pieścić. Jednak Mietek nie był tym zadowolony. Nagle wyrwał się z objęć kobiety i pognał na górę, a ja z krzykiem za nim.
- Mieczysławie! Do mnie, już! Nie uciekaj!
I tak właśnie biegam za kotem, który biegnie w bardzo złym kierunku. Oj, bardzo złym.
- Stój! On cię zje żywcem!
Za późno... Oczywiście, ten jedyny raz w całym życiu, Katsuki musi mieć otwarte drzwi do pokoju. No super... Wchodzę za kotem do pomieszczenia.
-Mieczysławie! Jak możesz?! Jesteś zdrajcą! - krzyczę zdenerwowana, stojąc w drzwiach zakazanego pokoju.
Dlaczego zdrajcą? A dlatego, że ten cholerny kot wskoczył właśnie na leżącego blondyna i prosi o pieszczoty. Chłopak nie rozumiejąc, skąd wziął się kot, spogląda stronę drzwi.
- No tak... Nawet kot woli mnie od ciebie... Powiem Ci, że to trochę smutne. - Wypowiada te słowa z udawaną przykrością, głaszcząc przy tym Mietka niczym Ojciec Chrzestny. Nie chcąc go słuchać wychodzę z pokoju, żegnając ich cichym przekleństwem.
***
- Na dzisiejszych postawach bohaterstwa będę zastępował All Might'a. - Tak Aizawa wita naszą klasę na poniedziałkowej lekcji.
- Co będziemy robić? - pyta Hanta Sero, chłopak strzelający taśmą z łokci.
- Zajmiemy się pomocą w przypadku katastrof, od pożarów do powodzi. To szkolenie ratownicze! - Tłumaczy nam wychowawca. Cała klasa jest podekscytowana i zaczyna się wrzawa. - Ey, jeszcze nie skończyłem... - Byliśmy coraz lepsi i uspokojenie się zajęło nam tylko sześć sekund. W tym czasie nauczyciel wysunął półki z naszymi strojami. - Wy wybieracie, czy chcecie założyć kostiumy. Niektóre mogą być niedostosowane do panujących tam warunków. Miejsce treningu jest trochę daleko, więc pojedziemy autobusem.
~
- Uwaga! Siadamy zgodnie z numerami z dziennika! - krzyczy Iida przed autobusem.
Po akcji z dziennikarzami Izuku zrezygnował z posady przewodniczącego i poprosił Robota o przejecie jego obowiązków. Jak widać, Lizus bardzo wczuł się w rolę. Jedak nie przewidział jednego szczegółu. Otóż siedzenia w autobusie zostały zamontowane wzdłuż ścian.
~
Katsuki pov.
Po dotarciu na miejsce treningu wszyscy zaczęli zachwycać się nad jego ogromem. Ja zaś byłem zajęty czymś innym. Stałem z tyłu i przyglądałem się Mei. Dzień po naszej kłótni zrozumiałem, jak musiały zaboleć ją moje słowa. Nie miałem bladego pojęcia o jej przeszłości, a powiedziałem tak okropne rzeczy o jej rodzicach. Mówiłem to wszystko pod wpływem mojej głupiej furii, w którą wpadam z byle powodu. Po całym zajściu byłem najbardziej wkurwiony na samego siebie. Kilka dni później spytałem się matki o rodzinę Mei, jednak nie dostałem satysfakcjonującej odpowiedzi. Dowiedziałem się jedynie, że jej matka nie żyje, a ojcu nic nie wiadomo. Chciałem przyjść do dziewczyny, przeprosić ją, ale moja durna duma na to nie pozwalała. Mei miała rację, jestem pieprzonym egoistą.
Nagle moje rozmyślania przerywa krzyk Aizawy.
- Schowajcie się i nie ruszajcie! Trzynastka zajmij się uczniami!
Przy fontannie stojącej za nauczycielem pojawia się czarny portal i wychodzi z niego dość spora ilość ludzi. Cała klasa najpierw myśli, że to część treningu, jednak gdy wychowawca oznajmia, że to złoczyńcy, wszyscy wpadają w panikę. Oczywiście, ci bardziej heroiczni chcą pomóc, lecz znaleźli się i ci, którzy wolą uciekać. Gdy Eraser rozpoczyna walkę, następuje nasz odwrót. Mam już biec w stronę wyjścia, kiedy zauważam osłupiałą Mei, nieruszającą się z miejsca. Nie czekając podbiegam do niej.
- Aisaka! Na zbawienie czekasz, czy jak?! - krzyczę do różowowłosej. W momencie, jak widzę, że to do niej nie dociera, łapię ją za rękę i ciągnę w stronę wyjścia. Dziewczyna ledwo da radę biec, prawie mdleje.
Gdy dołączamy do reszty, niespodziewanie przed nami pojawia się ten sam czarny portal.
- Nie mogę wam na to pozwolić. - Z czarnej dziury wydobywa się głos. - Pozdrowienia od Ligi Złoczyńców. Przybyliśmy tu dziś, aby zabić Symbol Pokoju, All Might'a. Według naszego źródła, powinien tu być, wygląda no to, że coś się zmieniło. No cóż, to nie ma znaczenia. Moje zadanie polega na czymś innym.
Podczas jego monologu zobaczyłem jego kołnierz, to musi być jego słaby punkt. Chcę zaatakować, jednak muszę trzymać półprzytomną Mei. Spoglądam na stojącego obok Kirishimę z niemą prośbą. Czerwonowłosy widząc mój wzrok lekko kiwa głową i atakuje, jednak w ostatniej chwili chybia. Kurwa! Trzynastka próbuje odgonić go od złoczyńcy, lecz Portal ma inne plany. Czarna dziura, która krąży wokół nas zaczyna się zwężać.
~
Zostajemy przeniesieni do obszaru gruzowiska. Rozglądam się wokoło i widzę Kirishimę i Mei leżących obok mnie. Dziewczyna w końcu się otrząsa. Na All Might'a, dziękuję!
- Co tu się do kurwy nędzy stało?! Gdzie my jesteśmy?! - Będzie żyła. - Kiri wytłumacz mi, co tu się dzieje, bo przez kilka minut byłam lekko nieogarnięta.
- Eee... No bo... - Czerwonowłosy nie wie od czego zacząć, więc mu pomagam.
- To się stało, że odwiedzili nas złoczyńcy. A ty, Śpiąca Królewno, jak mam rozumieć, stwierdziłaś, że masz to w dupie i byłaś ledwo przytomna. Podczas gdy ja musiałem ciebie pilnować. Mglisty stwierdził, że chcą zabić Wszechmocnego i przeteleportował nas tutaj.
- Trzeba mnie było tam kurwa zostawić! Nie miał byś takiego problemu! Przepraszam, że znowu wpieprzyłam się w twoje życie! - Słyszę w jej głosie złość pomieszaną ze smutkiem. Kurwa!
- To nie tak... - Chcę ją przeprosić za zachowanie, jednak ktoś mi przerywa.
- Oj, gołąbeczki się kłócą? Niestety musimy wam przerwać tą jakże romantyczną scenę... - Czerwonoskóry facet wychodzi zza sterty gruzu, a za nim jeszcze z dziesięcioro kompanów.
- Czas skopać kilka tyłków... - Nasza trójka wypowiada te słowa jednocześnie.
I walka się rozpoczęła. Szybko wyskoczyłem z pomocą eksplozji i zlikwidowałem dwóch złoczyńców. W tej samej chwili Kirishima i Mei skoczyli na pozostałych. Mój trzeci przeciwnik potrzebuje więcej mojej uwagi. Wysyłam w jego kierunku dość mocną eksplozję, jednak ten się przed nią uchyla. No to spróbujmy inaczej! Wzbijam się do góry za pomocą wybuchu i spadam za plecami przeciwnika. Nie dając mu czasu na reakcję atakuję ponownie i pozbawiam mężczyznę przytomności. Odwracam się i widzę kolejną ofiarę. Mam właśnie wysłać w jego stronę eksplozję, gdy nagle do jego głowy doskajuje różowy pies. Na ten widok lekko głupiej. No tak, Mei to zawsze ma pomysły. Gdy dziewczyna zajmuje się złoczyńcą, ja rozglądam się za następną "zdobyczą". Nie widzę jednak już nikogo zdolnego do walki. No trudno, szybko poszło. Strzepuję ręce i podchodzę do Kirishimy.
- Sami debile. - Mówię do chłopaka i widzę, że złoczyńca leżący przy mnie próbuje się podnieść. Szybko stawiam stopę na jego twarzy i kontynuuję rozmowę. - Widać, że to nie jacyś super-złoczyńcy, jak nie potrafią nawet pokonać pierwszorocznych.
- Rozgnietliśmy ich jak prawdziwi mężczyźni! - Entuzjazmuje się czerwonowłosy. - To co, idziemy teraz pokonać Pana Łapcie, Czarną Dupę i ich koleżków!
- Może poczekajmy na Mei... - Wskazuję kciukiem na dziewczynę w postaci psa skaczącą po nieprzytomnym ciele mężczyzny. Trzeba dodać, że przemieniła się w jakiegoś małego kundla, więc wygląda to komicznie. - Te, do nogi! Zostaw pana!
W tej chwili pies-Mei ogląda się w moją stronę i cicho warczy. Po sekundzie podbiega do mnie i zaczyna na mnie szczekać.
- Na mnie szczekasz? - RAW. - Dlaczego na mnie szczekasz? - Raw raw. - Czy twierdzisz, że jestem głupi? - RAW! - A miły? - Raw... - Przystojny? - Raw.
W końcu dziewczyna powraca do ludzkiej formy. Staje przed nami ze skrzyżowanymi ramionami na piersi i gapi ze znudzoną miną.
- Nawet w formie psa wkurzasz mnie tak samo... - mówi wywracając oczami.
- To teraz odpowiedz na moje pytania normalnie. - odpowiadam zaczepnie.
- Morda. Morda. Morda. Morda. I nie zgadniesz! Morda! - Słyszę za plecami śmiech Kirishimy. - Właśnie, dobra robota Kiri! To co, idziemy znokautować kilku złoczyńców!
- A mnie to już nie pochwali... - mamroczę do siebie.
~
Biegniemy w stronę centralnej fontanny, gdzie toczy się główna walka. W pewnej chwili słyszę radosne okrzyki ludzi z klasy. Spoglądam w tamtą stronę i widzę All Might'a. No w końcu! Odwracam się do pozostałej dwójki i wskazuję im nauczyciela, lekko przyspieszając. Cały czas staram się obserwować walkę. Wszechmocny przebija się przez złoczyńców do gościa z łapą a ryju i jakiegoś giganta. Bohater atakuje, celuje w olbrzyma, jednak ten chyba nie poczuł żadnego ciosu. Nauczyciel próbuje inaczej, łapie przeciwnika od tyłu i wbija w ziemię. W powietrze wzbija się ogromna ściana kurzu, lecz gdy opada, widzę straszną scenę. Mglisty włączył się do walki, kolos od pasa w górę wydaje się być zakopany w ziemi. Jedak jest on w portalu, druga część jego ciała wyłania się pod trzymającym go Alll Might'em i próbuje "zdusić" bohatera. Długo nie czekając wyrywam się do przodu i naskakuję na Mglistego, wywołując jednocześnie eksplozję. Doskakując do złoczyńcy łapię go za słaby punkt i przytrzymuję przy ziemi.
- Jeśli zrobisz coś podejrzanego, rozwalę cię. Więc radzę ci się lepiej nie ruszać. - mówię z szatańskim uśmiechem. Kocham to robić...
W pewnym momencie oglądam się na miejsce walki i słyszę bardzo zły rozkaz od Łapy.
- Nomu, trzeba zająć się Mei. Nie powinna wtrącać się do walki. - Niebieskowłosy wskazuje na dziewczynę stojącą w buntowniczej pozie kilka metrów dalej.
Gigant spogląda na różowowłosą i się jakby zamyśla. Chwilę później bierze dość mały kamień leżący przy jego stopach i rzuca nim w Mei. Spanikowana dziewczyna, nie wie co ma zrobić i stoi osłupiała w miejscu. Stojący obok Kirishima próbuje doskoczyć i ją uchronić przed pociskiem, lecz jest za wolny. Patrzę na tą sytuację, jakby w zwolnionym tempie. Kamień leci prosto w jej głowę, obracając się dolatuje do celu i zwala dziewczynę z nóg. Moja reakcja jest natychmiastowa. Wstaję, nie zważając na Mglistego i biegnę w stronę potwora. Mam już wywalić go w powietrze, gdy czuję jak ktoś mnie odpycha. Lecę kilka metrów w powietrzu i ląduję na twardej ziemi. Zdezorientowany patrzę na miejsce, na którym stałem kilka sekund wcześniej. To All Might mnie odepchnął! Widzę jak bohater mówi coś do przestępcy, lecz tego nie słyszę. Moje myśli skupiają się na strachu o Mei. Mam ochotę podbiec do niej i zabrać stąd, lecz musiałbym przejść przez pole walki, na co nie pozwoliłby mi nauczyciel. Zaślepiony furią, ledwo co widzę toczącą się przed nami walkę. Wszechmocny szarżuje na giganta i zadaje mu masę błyskawicznych ciosów. Po jakimś czasie zadaje ostateczne uderzenie i wysyła olbrzyma poza teren treningowy.
Nie zwracając uwagi na krzyki innych biegnę w stronę nieprzytomnej Mei. Biorę głowę dziewczyny kładę ją na swoich kolanach.
- Aisaka! Obudź się! To nie pora na drzemki! - Zrozpaczony próbuję ocucić szarooką, lecz to nic nie daje. - Mei! Nie zostawiaj mnie samego z Mietkiem! Nie poradzę sobie bez ciebie, Mei... - Ostatnie słowa mówię ledwo słyszalnym głosem. Jestem debilem! Jestem pierdolonym idiotą! To wszystko moja wina! Powinienem ją pilnować, a nie jak głupi porywać się na złoczyńców! Przecież widziałem jej reakcję na ich pojawienie się!
- Katsu... - słyszę słaby głosik Mei. O kurwa... - Katsu - tym razem mówi głośniej, lecz słyszę, że sprawia jej to ogromny ból.
- Jestem tu, Mei... - odpowiadam i pochylam się, żeby lepiej ją słyszeć.
- Katsu... - Powtarza moje imię już trzeci raz.
- Tak, Mei?
- Dlaczego wokół nas tańczą żelki do Gummy Bear? - Po tym pytaniu znów zemdlała. No kurwa zajebiście.
***
Pół godziny później siedzę przy łóżku Mei u Recovery Girl. Rana Mei nie była głęboka, lecz dostała lekkiego wstrząśnienia mózgu. Jednak najbardziej spowodowane jest to osłabieniem i przemęczeniem z powodu małej ilości energii. Do tego używała jeszcze swojej mocy, która zużywa jej życiodajną siłę. Moje wyrzuty sumienia dają się we znaki. Gdybym tylko przypomniał sobie, że dziewczyna ostatnio prawie nie jadła i chodziła jakaś zamyślona, to mogło się nie wydarzyć. Nie byłaby w takim stanie.
~
Po następnych trzydziestu minutach, dziewczyna w końcu się budzi. Oddycham z ulgą, patrząc na bladą twarz Mei.
- Katsu? - Dziwi się na mój widok. - Gdzie jesteśmy?
- A jakieś, dobrze cię widzieć? Jak się czujesz? - Uśmiecham się lekko, po czym odpowiadam na pytanie. - Jesteśmy u pielęgniarki. Twój koleżka z łapą na mordzie stwierdził, że powinnaś się lepiej zapoznać z kamieniem. I tak wylądowałaś tutaj. No może jeszcze przez przemęczenie, ale to nieistotny szczegół. - Odpowiadam sarkastycznie.
- Jak spałam, miałam taki piękny sen... - mówi zaspanym głosem. - Najpierw tańczyłam z żelusiami... Nawet ty tam byłeś przez chwilę! A później razem z Mieciem byliśmy w krainie żelek... Wszystko było do jedzenia! Miałam taki ładny szalik, który później zjadłam...
- Czyli wszystko w normie... - komentuję ze śmiechem.
- Właśnie... Zjadłabym żelki! - Dziewczyna nagle ożywa, lecz odbrsu pada na poduszkę, kiedy nachodzi ją całą bólu. Byłem przygotowany na taką reakcję. Otwieram plecak i wyciągam z niego paczkę ulubionych żelek Mei. - Uwielbiam cię!
- Nie wytaczaj tak pochopnych wniosków... Jeszcze tydzień temu chciałaś mnie zabić kaktusem! - śmieję się.
Podczas gdy dziewczyna zajada się słodkością, opowiadam jej, co się stało w czasie gdy była nieprzytomna. Mówię o tym, jak chciałem pokonać Nomu, jak w końcu zrobił to All Might, o przybyciu innych zawodowców i o całym śledztwie policji.
- Dobra, Śpiąca Królewno, czas się zbierać - mówię po skończonej opowieści. - Jutro mamy wolne, więc będziesz odpoczywać.
~
Po powrocie do domu, zamawiamy dużo jedzenia. Siedzimy właśnie przy stole i w ciszy jemy posiłek. W końcu biorę się na odwagę i się odzywam.
- Mei? - zwracam na siebie uwagę dziewczyny. Szybko przeżuwa kęs burgera i patrzy na mnie pytająco. - Bo ja... Chciałem cię przeprosić...
- Za co? - Pyta lekko zdezorientowana.
- Za te wszystkie rzeczy, które mówiłem o tobie i o twoich rodzicach... Wiem, że nie miałem racji, po prostu byłem zazdrosny, że moja matka cię tak polubiła. - odpowiadam niepewnie.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam była tak naskakiwać na ciebie... Ani rzucać kaktusem. - Przy ostatnim zdaniu lekko się uśmiecha, po czym wstaje i podchodzi do mnie z wyciągniętą ręką. - To co, zgoda?
- Zgoda. - Wstaję i podaję jej rękę. Jedak Mei szybko ją puszcza i mocno mnie przytula. Tego się nie spodziewałem. Z lekką niepewnością oddaję uścisk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro