Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.28 Sto Lat Upadku Minety - Czyli Jak Zabić Fioletowe Gówno

Opiekowałeś się mną...

Te słowa kręcą się wokół mnie, odkąd pożegnałam się z Shigarakim. Wracałam do dormitorium totalnie zamyślona i wpadłam na co najmniej pięć osób. To prawda, choroba mojej matki zaczęła się ujawniać dopiero trzy lata po odejściu ojca. Przez te trzy jebane lata byłam zwykłym, niewinnym dzieckiem. Co prawda, bawiłam się tylko z kuzynem, jednak byłam szczęśliwa. Wspomnienia mojej ciotki są prawie znikome. Pamiętam, że była śliczną brunetką z czerwonymi oczami. Zawsze była bardzo miła i wyrozumiała. Tylko nie pamiętam jej imienia... Bodajże zaczynało się na "A" , jednak nie mogę go sobie przypomnieć. Anika? Akemi? Aya? Ak... Akira! Akira Shigaraki! Nie... Chwila. Oni nie mieli na nazwisko Shigaraki! Shimura! To prawdziwe nazwisko. A Tomura, to nie Tomura. To Tenko. Tenko Shimura. Mój braciszek zmienił sobie personalia, a to skubany. Po moim ciele przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Zbyt dużo emocji jak na jeden dzień.

Dopiero po otrząśnięciu się, ogarniam, że jestem już przy wejściu do szkoły. Szybkim krokiem ruszam w stronę budynków mieszkalnych i staram się odrzucić od siebie przeszłość. Jeszcze ten cholerny "babski wieczór". Naprawdę, nie mam ochoty przebywać w otoczeniu dziewczyn z klasy. Może większość nic mi nie zrobiła, jednak, jak pomyślę, że będzie tam Hagakure, a reszta cały czas będzie wypytywać o moją relację z Katsu, to odechciewa mi się żyć. Może i każdy ma równe prawo do życia, aczkolwiek ja ograniczyłabym dostęp do powietrza dla niektórych. Ewentualnie zamknęłabym ich w piwnicy z Minetą.

Wchodzę do dormitorium i idę do swojego pokoju. Umówiłyśmy się na siedemnastą w pokoju Miny, czyli mam jeszcze dwie godziny spokoju. Idę do łazienki, aby się przebrać w luźniejsze ciuchy, wyjmuję soczewki, które noszę na codzień i zakładam okulary. Tak, niezniszczalna Mei Aisaka nosi okulary korekcyjne. Od, kurwa, drugiego roku życia. Niestety jestem jebanym dalekowidzem i nie widzę z bliska. Nie polecam. Siadam przy biurku i postanawiam skończyć rysunek, który zaczęłam jakiś miesiąc temu.

~

Dwie godziny. Dwie, kurwa, jebane godziny. Ja w siebie nie wierzę. W te dwie godziny ile narysowałam? Pieprzone, kurna, nic. A dlaczego? Bo oczywiście mój mózg wolał rozmyślać nad pewnym pomysłem, którego i tak zapewne nie będę miała jak zrealizować. Przez te spotkanie z Tomurą, moje myśli krążą tylko i wyłącznie wokół tego tematu. Jednak rozwiewają się szybko, gdy do mojego pokoju wpada Jirou.

- Nie chce mi się siedzieć przez cały wieczór z nimi. - rzuca, zatrzaskując drzwi z hukiem. Poprawia ręką włosy, które opadły jej na oczy i pada na łóżko.

- Schowajmy się w piwnicy i powiemy, że Mineta nas tam zamknął. - proponuję. - To się zawsze udaje.

- Tutaj nie ma piwnicy. - dziewczyna posyła mi spojrzenie pełne zwątpienia.

- Tak?! To gdzie mieszka Mineta?

- W swoim GrapeRoomie. - śmieje się i wciska twarz w poduszkę. - Miękkie masz poduszki.

-No wiem, takie mieciusie i wygodniusie. Ale plan był co najmniej zacny. Nie dość, że spędziłybyśmy spokojnie wieczór, to jeszcze pozbyłybyśmy się tego pizdokleszcza.

- Niestety. Ale coś trz~ - nie kończy. Do pokoju wbiega stado krów o naturze wuzli i głośności wuwuzeli (czyt. dziewczyny), nie zważając na wszelkie zasady grzeczności i kultury podnoszą nas i wybiegają z pokoju.

- Może, kurna, jakieś wyjaśnienia?! - krzyczę zdziwiona. Niosące mnie Mina i Hagakure nic nie odpowiadają. Dopiero po chwili odzywa się Yaorozu, niosąca Jiro razem z Uraraką.

- Wybaczcie. Nie przychodziłyście do pokoju i zaczęłyśmy się martwić.

- I dlatego wbiegacie do mojego pokoju z dzikimi okrzykami i nas porywacie?! - krzyczę zdenerwowana. Ja chyba śnię...

- Myślałyśmy, że chłopcy was nie chcą wypuścić. - tłumaczy Mina.

- Jakbyście nie zauważyły, nie było tam ani jednego osobnika płci męskiej! - warczy Kyouka, wierzgając się na wszystkie strony.

- Nie? - wszytkie na raz się zatrzymują i patrzą na naszą dwójkę. Toru puszcza mnie i uderzam boleśnie głową w podłogę. Stawiam pięć ramen na to, że tylko czekała, żeby to zrobić.

- Ała, kurwa, nie. - masuję guza i siadam.

- To zmienia postać rzeczy. - mamrocze pod nosem Ochaco. Co ty, kuźde, nie powiesz...

I tak oto wędrujemy do pokoju Miny i zasiadamy przed laptopem, aby obejrzeć jakiś gówniany film. Po tych dwóch godzinach męczarni (i wpierdzielania słodyczy) film się kończy. Większość towarzystwa zaczęła płakać jakieś pół godziny temu, jednak ja dalej nie ogarniam przez co. Pomińmy to, że nawet nie bardzo kojarzę, jaka była jego fabuła.

- Ochaco, przestań już płakać, wszytko się dobrze skończyło. - Tsuyu próbuje uspokoić zalaną łzami Urarakę. Heloł, ja dalej nie wiem, co tu się dzieje!

- Al-ale... On był taki... - łka brunetka i zaczyna jeszcze bardziej płakać.

- Tam umarł tylko pierdolony chomik! Jeden. Jebany. Chomik. - wydziera się Jiro. Japierdziele. Czy te idiotki naprawdę ryczą z powodu śmierć chomika? Żyję w świecie totalnych ameb umysłowych.

- Too... Co robimy? - pytanie pada z ust Miny, która jako pierwsza się uspokoiła. Reszta dziewczyn potrzebuje jeszcze kilku chwil na ogarnięcie się. Kiedy wszytkie już kończą płakać, spoglądają na różowowłosą.

- Może zagrajmy w butelkę? - rzuca mimochodem Yaomomo. Nie. Nie. Nie. Tylko nie to. To się zawsze źle kończy, pamiętacie o tym. Bardzo źle.

- A może~ - chciałam dać już jakiś inny pomysł (to nie tak, że nawet go nie miałam), jednak zgodny chórek piszczący "Tak!!" aż przesadnie mnie zagłuszył.

I oto znowu ląduję w kółeczku mojej śmierci. Na środku magicznie pojawia się butelka i gra się zaczyna. Pierwsze rundy idą całkiem spokojnie. Ale to pierwsze rundy. Im dalej w las tym więcej drzew. Ale żeby pasowało to niech będzie: im dalej w butelkę tym durniejsze pomysły. Zaczęło się od pisania głupich wiadomości do chłopaków. Później było wpakowywanie całej paczki pianek do buzi. Aż doszło do zakładania piętnastu bluzek na raz. Nie wierzę w ludzi. No dobra, w siebie też, bo zaczynam się dobrze bawić. Po prostu chyba dopada mnie głupawka, albo czegoś dosypały do tych żelków. Gnidy jedne.

Teraz kręci Mina. Błagam nie ja, błagam nie ja. Błagam, kurwa, nie ja! Butelka kręci się przez kilka sekund, po czym zaczyna zwalniać. Końcówka niemiłosiernie zbliża się cały czas w moją stronę. Jednak gdy staje w miejscu oddycham z ulgą. Wypadło na Hagakure siedzącą zaraz obok mnie. Dziewczyna wybiera, oczywiście, wyzwanie.

- Noo to... Wymień najprzystojniejszych chłopaków z klasy. Trzech. - Ashido uśmiecha się wesoło. To będzie ciekawe.

Toru myśli przez jakiś czas i zaczyna mówić.

- Oj nie wiem... - mówi niewinnym głosikiem. Coś knuje. Coś przeciwko mnie. - Na pewno na pierwszym miejscu będzie Bakugo...

Wszystkie dziewczyny w tym samym momencie wciągają głośno powietrze i patrzą się niepewnym wzrokiem to na mnie, to na Hagakure. Okey, tak się bawimy. Nie daj po sobie nic poznać, Mei. Jesteś twarda. Wdroż plan awaryjny.

- No, możesz zaczynać kopać sobie grób. - komentuje Jirou.

- Ale o co chodzi? To jednak, Aisaka, jesteś z Bakugo? - Toru udaje, że nic nie wie.

Dobra czas zacząć zabawę. Jednak dobrze, że mam tą głupawkę. Przynajmniej będę bardziej wiarygodna. Plan awaryjny: idiotka mode - włączony.

Zaczynam śmiać się, jakbym co najmniej przed chwilą uciekła z ośrodka zamkniętego, aż kładę się na podłodze i łapię za brzuch. Najpierw mój śmiech był wymuszony, ale teraz jest stuprocentowo szczery. Dociera do mnie cały ten paradoks.

Co ja sobie wyobrażałam? Że Katsu czuje to samo co ja? Że się mną interesuje? Dobre sobie. Jestem idiotką, nikim więcej. Nikt normalny nie zakochuje się w kimś takim, jak ja. Kimś tak bezwartościowym.

Właśnie tak - zakochałam się w Katsukim Bakugo.

Chociaż może to tylko zauroczenie? Może moje napady gorąca, gdy jest obok i uczucie bezpieczeństwa jest tylko przejściowe? Może moje myśli krążące wokół niego kiedyś odejdą na bok? Może to po prostu stan przejściowy?

Uświadamiam sobie, że już się nie śmieję. Na miejsce łez spowodowanych śmiechem, występują łzy żalu. Łzy samotności. Muszę to zrobić. Powinnam zrobić to już dawno, ale teraz nadażyła się dobra okazja. Zrobię to jutro. Dzisiaj się muszę wyszaleć.

Ocieram łzy i wracam do pozycji siedzącej. Dziewczyny patrzą się na mnie z lekkim zmartwieniem, lecz nic nie mówią. Baw się - upominam się w myślach i uśmiecham się najszerzej, jak dam radę.

- Gramy dalej! Toru, twoja kolejka! - przerywam ciszę wesołym głosem i łapię za paczkę żelek. Niewidzialna przez chwilę się waha, czy aby napewno nie chcę jej zabić, pomimo to kręci butelką. Wypada na Yaorozu, jednak naszą grę przerywa pukanie do drzwi. A raczej lekkie walnięcie w drzwi, by po chwili wyrwać je prawie z zawiasów.

- Mina! Potrzebuję twojej suszarki! Nie~ - urywa widząc nasze zgromadzenie. Widząc Kaminariego, wszytkie wzięłyśmy poduszki, na których siedziałyśmy, i trzymamy je w pogotowiu.

- Chłopak!! - z naszych gardeł wypływa zgodny okrzyk i w tej samej chwili zrywamy się, aby gonić uciekającego z piskiem godnym małej dziewczynki blondyna. Ten nie ma jednak żadnych szans i zaraz zostaje schwytany.

- Która ma najwięcej naklejek? - pytam się z cwaniackim uśmiechem.

- Dwa pudełka, generale! - wykrzykuje Hagakure, choć raz w miarę miła wobec mnie. Uraraka odciąża ofiarę i niesiemy go na trzecie piętro. W tym czasie Yaomomo tworzy taśmę, aby zakleić mu usta, ponieważ dalej piszczy na całą okolicę.

- Nie! Nie róbcie tego! Ja nie chciałem! - wiszczy, jednak po chwili milknie, uciszony mocną taśmą w serduszka. Urocze. Coś czuję, że będę się dziś bawić, jak jeszcze nigdy w życiu. A przynajmniej będę się starać.

Zjeżdżamy na niższe piętro i idziemy do pokoju dziewczyny. Rzucamy brutalnie naszą ofiarę na podłogę i go otaczamy. Chłopak wierci się na wszelkie sposoby, jednak mocno trzymamy go za kończyny. Reszta łapie za naklejki i zaczynają obklejać go z każdej strony. Przez wyczulony słuch słyszę jakiś szmer na korytarzu, więc pośpieszam kompanki. Gdy jednak nic nie następuje, zabieramy się za dalszą pracę. Kaminari w końcu daje że wygraną i opada bezwładnie. Krótko mówiąc, ma wszystko w dupie. Chichoczę pod nosem na widok jego twarzy całej zaklejonej naklejkami.

Jednakże coś nie daje mi spokoju. Czuję się obserwowana. Rozglądam się po pokoju, ale nic nie zauważam. Dziewczyny są zbyt zajęte maltretowaniem blondyna i zapewne nawet niczego nie podejrzewają. Mam już dać sobie spokój, lecz moja ciekawość daje górę i odwracam się do drzwi. Bingo!

- Koleżanki... Mamy gościa. - stwierdzam radośnie i wskazuję na postać wychylającą się zza drzwi. - Brać go!

I tak oto mały wypierdek, bezczelnie podglądający nas wrzut na dupie i ogólnie małe gówno śliniące się na widok wszystkiego co jest dziewczyną, bądź przynajmniej na takową wygląda, bo sam jeden Gorgol wie ile biednych piesków tam na ulicy musiało cierpieć przez tego niewyżytego zboczeńca, który daje upust fantazji na biednych zwierzątkach na tyle małych, żeby mógł chociaż do nich dosięgnąć swoim o pożal się losie rodzynku, którego pewnie i tak nikt nie zechce zobaczyć, bo wygląd zewnętrzny jak i odór z niego płynący zbyt odstraszają ludzi by się do niego zbliżyć, w geście desperacji wyrzuca w naszą stronę kilka tych kiczowatych kulek, przez co Tsu i Yaomomo zostają złączone ze sobą, a Kami przykleja się do podłogi. Chwilę później zaczyna spierdalać, jednak my wszczynamy pościg. Przy okazji zdeptujemy biednego Kaminariego, ale powinien nam to wybaczyć. To w słusznej sprawie. Cała nasza zgraja goni go aż na piętro koedukacyjne.

Na parterze siedzi większość chłopaków, którzy grają na konsoli, jednak na nasz widok przerywają tę czynność i przyglądają się całej naszej procesji.

- Co tym razem zrobiłeś? - pyta się ze śmiechem Sero.

- Ratuj mnie! - piszczy fioletowy gówniak i jeszcze przyspiesza. Jest już przy wejściu do połowy męskiej, gdy natrafia na przeszkodę. Przeszkodę w postaci Katsu. Ajajaj... Krew się poleje. Blondyn łapie go za kołnierz koszulki i podciąga do góry.

- Co ten śmieć zrobił? - pyta spokojnie i potrząsa nim.

- Ten zboczeniec gwałcący małe pieski, nas podglądał! - wrzeszczę zdenerwowana i podchodzę do nich szybkim krokiem. Zaraz za mną podąża reszta dziewczyn.

- Bakugo też wchodzi na ich stronę! Może on też je podgląda?! - skomle jak zabijane zwierzę Mineta. Szkoda tylko, że tego nie przemyślał.

- Każdy wie, że idzie do Mei! - krzyczy większość osób znajdujących się w tym pomieszczeniu, przez co palę dość pokaźnego buraka. Katsu jedak nie zwraca na to uwagi. Jest zbyt zajęty mordowaniem kurdupla wzrokiem. To będzie co najmniej piękne.

- Mogę mieć prośbę? - dotykam ramienia Bakugo. Chłopak na chwilę odrywa spojrzenie od swojej ofiary i patrzy na mnie. Jego czerwone oczy przewiercają mnie na wylot. Ugh, przestań. Szybko odwracam wzrok i mówię dalej. - Najpierw my. Potem ty.

Blondyn przez chwilę myśli i się zgadza. Wystawia szamotającego się zboczeńca przed siebie i uśmiecha się lekko.

- Macie. Mały trening dobrze wam zrobi. - śmieje się. Nie trzeba nam dwa razy powtarzać. Cała nasza piątka (sklejone Tsu i Yaomomo niestety nie bardzo mają jak się dołączyć) otacza nasz "worek treningowy" i zaczynamy zabawę. Po kilku minutach jednak Katsuki zabiera nam zabawkę.

- Dajcie mi też się trochę pobawić. - mówi i idzie z nim na schody. Po chwili słychać tylko krzyki Minety i odgłosy uderzeń. Kiedy wracają najpierw ukazuje nam się Katsu z twarzą nie wyrażającą żadnych uczuć i metalową rurą w ręce, a zaraz za sobą ciągnie mocno obitego Minete. Rozkwaszony nos, podbite oko i rozciecie nad brwią to tylko początek. Tego jest z pięć razy więcej.

- Nie pytam po co ci ta rura i co nią robiłeś lub masz zamiar, ale poczekaj. - proszę i podchodzę do Miny i Uraraki z prośbą. One tylko entuzjastycznie kiwają głowami i czym prędzej biegną do swoich pokoi. Ja w tym czasie proszę Sero o dokładne przytwierdzenie Minoru do krzesła. Gdy tylko dziewczyny wracają, tłumaczę im cicho cały plan.

A plan jest piękny. Mineta kocha wszystko co jest kobietą. Ślini się na ich widok. I jest stuprocentowym hetero (nie widziałam, żeby podniecał się na widok facetów, więc możemy tak twierdzić). Czyli logicznie rozumując (tak, posiadam takową umiejętność) powinien nienawidzić miłości mesko-męskiej. Dlatego też poprosiłam te oto największe fanki mang, anime i tego typu rzeczy o przyniesienie jednej rzeczy. No może nie jednej, bo jest tego cały stosik, ale to mały szczegół. Najważniejsze, że przyniosły to, o co prosiłam. Yaoi. Dużo yaoi. I liczymy się z tym, że o ile Ochaco ma zapewne jakieś same urocze opowiadania, to z Ashido jest raczej przeciwnie. Nie zdziwię się, jeżeli znajdę u niej jakieś "ostre" sceny. Oj, się nie zdziwię.

- Dobra! Wszystkich, którzy nie chcą oglądać mraśnych scen, proszę o zachowanie bezpiecznej odległości. - ostrzegam i daję znak, że dwójka moich wspólniczek może zacząć pracę. Gdy tylko słyszę pierwszy krzyk chłopaka, na mojej twarzy zakwita szeroki uśmiech.

- Zabierzcie to! Zabierzcie! - Takie błagalne krzyki wydobywają się z jego gardła. Uraraka przytrzymuje mu powieki, ponieważ je cholernie zaciska. - Więcej nie będę! Przysięgam! Tylko to zabierzcie!

Wszyscy prawie zwijamy się ze śmiechu na jego reakcje. Nagle drzwi dormitorium się otwierają i wszystkie pary oczu zwracają się w ich stronę. Wstrzymuję oddech, myśląc, że to wychowawca, jednak gdy zauważam grube łydy Iidy, wypuszczam je z ulgą.

- Co tu się dzieje?! - wrzeszczy od progu, wymachując rękoma. - To jest niemoralne! Nie możecie tego robić!

- Chcesz skończyć tak, jak on?! - wydzieram się w jego stronę. - Wtargnął na połowę damską bez pozwolenia i bezczelnie nas podgladał. Czy to jest według ciebie moralne, panie przewodniczący?!

Iida przez kilka sekund rozmyśla nad moją wypowiedzią, by następnie bez słowa usiąść na kanapie i przyglądać się całej sytuacji. On wie, że ze mną się nie zadziera.

Po kilku lub kilkunastu (totalnie straciłam rachubę czasu przez ten śmiech) minutach w końcu mamy już dość i kończymy naszą zabawę spektakularnym zakończeniem. Przyczepiamy Minetę do rury przyniesionej przez Katsu i wywieszamy go przed drzwiami, jakby był flagą.

- Ustanawiam dzisiejszy dzień jako Święto Stu Dni Upadku Minoru Minety! - śmieję się, kładąc się na kanapie.

- To co? Gramy w coś? - pyta Kirishima, kiedy wszyscy rozsiadamy się w salonie.

- Tak! Nawet wiem w co! - cieszy się Hagakure i biegnie po coś do pokoju. Dobra, już się boję.

- Ktoś wie, co ona wymyśliła? - niepokoi się Ojiro. - Nie chce skończyć na grze w rozbieranego pokera.

- Ja chyba wiem, po co poszła. - Mina podnosi rękę. - I to może być nawet gorsze niż rozbierany poker.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro