1.24 Nocne Zabawy Katsukiego
Odkąd Katsu wrócił był jakiś inny. Pomimo że ze mną rozmawiał normalnie, czułam, że jest coś nie tak. Często wydawał się jakiś... nieobecny. Zdaję się, że sporo nad czymś myślał. Do tego prawdopodobnie nie spał parę dni, worki pod oczami mówią same za siebie. Pytanie brzmi: dlaczego?
Może się czegoś boi? Nie... on jest zbyt tępy by odczuwać strach. Ale co to może być innego? Nie mam pojęcia.
Fakt faktem, że przez dwa dni nie będzie jego rodziców. Nawet nie wiecie jak ciężko było ich przekonać do tego wykazdu po ostatniej akcji. Ale na szczęście w końcu się udało. Tak więc, zamiast wypełniać jakiekolwiek obowiązki zapewne będziemy się lenić. No cóż, taka już natura tej dzisiejszej młodzieży.
Skończyło się na tym, że niemal cały dzień oglądaliśmy jakieś filmy bądź seriale. Od czasu do czasu można. O dziwo byłam po tym padnięta, jak chyba nigdy dotąd, z tego też powodu poszłam do siebie spać około dziesiątej. Jak na mnie bardzo wcześnie. I odpłynełam sobie w spokoju do Krainy Skaczących żelków.
ŁubuDubuJeb
Co to kurwa!? Strzelają czy jak!? Kto o tej godzinie robi cokolwiek!? Łapię oddech i spoglądam na wyświetlacz telefonu. Godzina trzecia nad ranem. Nosz, kurwa zajebiście. Z wrażenia aż usiadłam. Zapewne nie zasnę już-
ŁubuDubuJeb
Kurna! To z pokoju Katsu! W ułamku sekundy jestem już na korytarzu i czym prędzej otwieram drzwi od jego pokoju. Wbiegam. Okno jest otwarte na oścież. Złodzyńcy!? Patrzę w bok i moim oczom ukazuje się bardzo... niepokojący widok. Katsu stoi na środku pokoju z zamiarem wypierdzielenia kolejnej tury książek na podłogę, na której i tak już leży dość spora sterta. Wygląda na zmieszanego, zmęczonego, smutnego, złego i sfrustrowanego za razem. Do tego jeszcze dochodzi zdziwienie na mój widok. Chwila... Czy jego oczy są szkliste? Czy ten osobnik rasy homosapiens, płci chyba męskiej, który przeżył już szesnaście wiosen, a na imię mu jest Bakugo Katsuki, płakał? To w ogóle możliwe!? Pierwszy raz widziałam go w takim stanie i zdecydowanie nie był to przyjemny widok.
- Zbudziłem Cię?- Nie kurwa, nie ty. Święty Mikołaj. - Wybacz. Wracaj spać. Zaraz to wszytko posprzątam i też zrobię to samo.
Przez ten jego zmęczony wzrok i słaby, wymuszony uśmiech poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Dlaczego do jasnej cholery doprowadza się do takiego stanu!? Co jest tego powodem!? Jeżeli mam być szczera nie uwierzyłam mu. Posprzątać to może i posprząta, ale na pewno nie zaśnie. Nosz kurna gorzej dziecka.
- Co się z tobą dzieje? - na te słowa "trochę" się zdziwił. Serio? Aktor z niego jak z koziej dupy trąba. Myślał, że nic a nic nie zauważę? Nosz kurwa idiota. - Ostatnio jesteś jakiś inny. Wiesz, że o wszytkim możesz mi powiedzieć? Tak jak ja polegam na tobie, tak ty możesz polegać na mnie. Rozumiesz? - popatrzył się tylko na mnie. Szczerze widok jego w takim stanie naprawdę napawał mnie smutkiem...
- Rozumiem. Wszytko jest okej. - urwał. W tym momencie zakończył swoją wypowiedź i nie dodał nic więcej. Bo ja ani trochę się nie domyślę, że coś przede mną ukrywa. Wcale a wcale. Jednak przysłowie mówi prawdę. Są ludzie i są taborety.
- Dobra. Idź już spać ja ogarne cały ten syf - Mówię cichym, lecz rozkazującym tonem. Już widzę, że chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu takiej możliwości - Chcę mieć pewność, że na pewno zaśniesz. Choćby na chwilę. Brak snu ci zdecydowanie nie służy. - najwyraźniej musiał to wszytko przekalkulować, bo dość długo mu zeszło zanim po prostu kiwną głową. Wkońcu położył się i próbował zasnąć.
No to mnie czeka sprzątanie. Wspominałam, że nienawidzę tej czynności? Nah... pomińmy to. I tak oto około czterdzieści minut układałam wszytko to, co wyrzucił na podłogę blondyn. Jakim cudem w dwóch rzutach wywalił tyle rzeczy!? Pytam się jak!? Zmęczona usiadłam na brzegu łóżka i popatrzyłam na Katsu.
Jego oddech był równy, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. Trzeba przyznać niecodzienny widok. Pokuszę się o stwierdzenie, że wyglądał nawet słodko. I tak siedziałam patrząc na niego. Nie wiem właściwie czemu, jednak czułam się jakoś spokojniej wiedząc, że choć trochę odpocznie. Ale nadal nie daje mi spokoju jego zachowanie. Oparłam się o jego bok. Czemu nie chce mi tego powiedzieć? Co go tak męczy i o czym tak ciągle rozmyśla? Czy ja zachowuję się tak samo? I czy on też się tak martwi?
W odpowiedzi na te pytania momentalnie zasynam. Taka już moja natura, jak widać.
~
Dwa dni po nocnych zabawach Katsu wstaję dopiero około południa, jednak póki się ogarniam, dochodzi czternasta. Co dziwne, nigdzie nie widzę Katsu. Zawsze, gdy tylko usłyszał, że wchodzę do łazienki, wychodził z pokoju i się ze mną witał. Dzisiaj jednak tak nie było. Może jeszcze śpi? Chłopak ma mocny sen i do tego ostatnio mało spał, więc jest to prawdopodobne. Wkładam miskę po płatkach do zlewu i kieruję się na piętro. Nie chcę obudzić Bakugo, lecz muszę sprawdzić czy przypadkiem znów mu nie odwala.
Drzwi do pokoju są zamknięte. Uchylam je i po cichu zaglądam do pokoju. Zauważam Katsu z zapłakaną twarzą siedzącego pod ścianą. Chłopak, widząc mnie, odwraca twarz w drugą stronę i się nie odzywa. Tego już za wiele.
- Musimy pogadać. - nie mogę go zostawić samego z jakimiś problemami. Za dobrze wiem, jak to jest. Nie chcę, aby przechodził to samo co ja.
- Nie mamy o czym - jego zachrypnięty głos coraz bardziej mnie smuci.
- Katsu... Daj sobie pomóc. - próbuję przemówić mu do rozsądku. Naprawdę smuci mnie jego stan. - Wyglądasz jakbyś potrzebował pomocy.
Po tych słowach ciało czerwonookiego się spina. Bakugo podnosi lekko głowę i spogląda na mnie zdenerwowany.
- Wyjdź stąd.
- Ja ci chcę tylko pomóc.
- Wypierdalaj! - jego nerwy puszczają. Blondyn wydziera się na całe gardło, aż podskakuję w miejscu. Już dawno nie widziałam go tak zdenerwowanego. Przestraszona wybiegam z pokoju i zamykam się w swoim.
Nie możemy się znowu pokłócić. Nie teraz. Nie kiedy on ma problemy. Muszę mu pomóc. Ale też muszę dać mu czas na ochłonięcie. Wieczorem z nim pogadam.
~
Do późnych godzin wieczornych siedzę w pokoju i oglądam jakiś durny serial. Staram się nie myśleć o blondynie i jego zachowaniu. Muszę dać mu czas. Nagle drzwi się otwierają i pojawia się w nich Katsu.
- Przepraszam. - To słowo słyszę chwilę po tym, jak zamyka drzwi.
- Podejdź. - rozkazuję cicho. Chłopak posłusznie podchodzi do łóżka i posyła mi błagalne spojrzenie. - Weź tą szklankę. - Wskazuję na naczynie stające na szafce nocnej. Lekko zdezorientowany bierze ją do ręki i jeszcze bardziej się dziwi na następne polecenie. - Upuść. - Jedak robi to. Upuszcza szklankę. Chwilę później słychać tylko uderzenie o panele i dźwięk rozbijanego szkła. - A teraz przeproś.
- Przepraszam.
- Tyle są warte przeprosiny. - komentuję cicho.
- Ale... - chce coś powiedzieć, jednak mu przerywam.
- Teraz siadaj i się zamknij na moment.
Zabieram się za zbieranie potłuczonego szkła i nie reaguję na prośby blondyna, który mówi, że sam to posprząta. Gdy kładę ostatni odłamek szkła na tacy, wstaję i staję prosto przed chłopakiem. Wyciągam w jego stronę porozcinane w wielu miejscach przez szkło ręce, które są już całe czerwone od krwi.
- Tak się czuję, gdy nie mówisz mi o wszystkim. - zaczynam cicho. - Każde twoje odrzucenie mojej pomocy jest jak cięcie nożem. Każde rani mnie coraz bardziej.
- Przepraszam.
- Nie. Nie mów tego. Po prostu daj sobie pomóc.
Dowiaduję się o tym, że Katsu obwinia się o przejście na emeryturę All Might'a. Przez to całe porwanie, twierdzi, że to przez niego doszło do całej walki i ujawnienia prawdziwej tożsamości bohatera. To przez to chodzi taki nieobecny i prawie nie śpi. Gdy kończy mówić, podsuwam się bliżej i lekko go przytulam. Cały czas obwiniam się o wiele rzeczy i wiem jak to jest. Obwiniam się o odejście ojca, śmierć matki, kłótnie przyjaciół i zawodzenie innych ludzi. Jest tego jeszcze więcej, lecz lepiej tego nie rozpamiętywać. Jest mi cholernie smutno z powodu problemów chłopaka, lecz nie wiem, jak mu pomóc. Nie wiem nawet, jak pomóc sobie.
***
W weekend mamy mieć trójkę gości. Jeden z nich właśnie przyjechał. Gdy tylko słyszę dzwonek do drzwi, jak najprędzej biegnę, żeby je otworzyć. Jednak przegania mnie Katsu, który po naszej ostatniej rozmowie wydaje się być bardziej swobodny. Blondyn otwiera drzwi, a ja próbuję zajrzeć, lecz jego plecy mi to utrudniają.
- Dzień dobry, pani Haneko. - Wita się Bakugo, na co śmieję się cicho z jego oficjalnego tonu.
- Dzień dobry! - słyszę wesoły damski głos, który bym poznała nawet z końca świata. - Ty zapewne jesteś, Katsu, chłopak Mei.
- Wypraszam sobie! - przeciskam się obok chłopaka, który nie wie, co ma powiedzieć. - To mój nemezis!
- Jak zawsze szurnięta, Mei... - stwierdza z szerokim uśmiechem i łapie mnie za ramiona. - Brakuje mi twoich docinek, Różyczko.
- Nie przy ludziach... - wywracam oczami i przyglądam się kobiecie.
Wysoka czterdziestolatka o czarnych jak smoła włosach poprzetykanych siwymi pasmami, wesołych, niebieskich oczach i wiecznie różowych policzkach. Kobieta, która przeszła wiele. Kobieta, która nauczyła mnie wielu rzeczy. Kobieta, która była moją drugą matką.
- Teskniłam, Aname. - Mówię cicho i mocno przytulam kobietę. Stoimy tak kilka minut, a kiedy w końcu się od siebie odrywamy nie możemy przestać rozmawiać. Muszę jej wszytko opowiedzieć.
Gdy opowiedziałam już wszystko, co się działo przez kilka miesięcy, Mitsuki zawołała Aname i same zajęły się rozmową. Ja i Katsu, który przez całą rozmowę siedział w kuchni z matką, poszliśmy do mojego pokoju i zajęliśmy się lenieniem.
~
Po południu przychodzą nietypowi goście. Aizawa i All Might. Mężczyźni siadają na sofie i widzę jak wychowawca lekko krzywi się na widok mnie i blondyna. Okey, rozumiem ,że widok mnie siedzącej na oparciu kanapy i robiącej kucyki dla Bakugo to niecodzienny widok, ale bez przesady. Bywały gorsze sytuacje.
- Przyszliśmy przede wszystkim jeszcze raz państwa przeprosić za tak niedopuszczalną sytuację, jaka spotkała państwa syna. - zaczyna Wszechmocny, co Mitsuki zbywa machnięciem dłoni.
- Jednak przede wszystkim jesteśmy tu ,aby zapytać państwa o system dormitorii, który wprowadzamy do szkoły. - dopowiada Eraser Head i chce kontynuować, lecz blondynka mu przerywa.
- Okey. Zabierajcie go choć zaraz. - oznajmia i uderza syna w tył głowy, na co nadymam policzki, ponieważ robiłam mi właśnie warkoczyk i cała praca poszła na marne.
- Przestań mnie tłuc, stara wiedźmo! - wykrzykuje zdenerwowany Katsu. Ach, ta rodzinna miłość... Chłopak się prostuje i powracam po swojego zajęcia. - Bo zaraz z crocsa zarobisz!
- Zamknij kapcia smrodzie! - kobieta uderza go ponownie, przez co znowu wyrywa mi jego włosy z rąk.
- Do kurwy nędzy, Katsu, nie miotaj się tak, bo fryzury nie mogę Ci zrobić! - drę się na czerwonookiego i ciągnę go za włosy z powrotem do siebie.
- Taka pipa z ciebie, że dałeś się porwać i wszystkim problemów narobiłeś! - kontynuuje wykład Mitsuki.
- Uspokójcie się... - próbuje interweniować Masaru. Powodzenia mu życzę. Spoglądam na nauczycieli, którzy są, ogólnie mówiąc, ciut zdziwieni. Za to Aname, jak widać, dobrze się bawi, chichocząc cicho ze swojego miejsca. - Przecież to nauczyciele. Takie sceny są szokujące dla normalnych ludzi...
- Cicho bądź, staruchu, trzymaj swoją gębę zamkniętą! - zwraca się do niego Katsu. Nie no, milusio tu mamy.
- Jesteś jedyną osobą, która powinna się zamknąć, Katsuki! - wrzeszczy na niego matka. I tak żrą się przez bite pięć minut. Porzucam marne próby splatania warkoczyków i spokojnie siedzę na oparciu.
- Mei? - Aname staje za kanapą i nachyla się do mnie, jednocześnie starając się unikać ręki Mitsuki, która co chwilę tyłucze swojego syna. - Jesteś pewna, że chcesz tu zostać? Pamiętałam, że Mit jest trochę wybuchowa, ale zaczynam bać się o twoje życie.
- Już się przyzwyczaiłam. - odpowiadam wzruszając ramionami. - To tylko Katsu dostaje zawsze wpierdziel. Ja tu sobie spokojnie mieszkam w zgodzie z naturą Mitsuki.
Kobieta kiwa jedynie głową i wraca na swoje miejsce. Nagle krzyki ustają, to Aizawa w końcu przerwał tą jakże kulturalną wymianę zdań.
- Ahem... Czy pani jest pewna?
- Hah?! - zaczyna jeszcze lekko niemiło, lecz się poprawia. - Ma Pan na myśli dormitoria? Powinnam wam dziękować! Katsuki był zawsze rozpieszczany. Oczywiście, ma ogromny talent, ale przez tą całą uwagę wokół siebie stał się zbyt dumny. Jeszcze trochę to popadnie w samouwielbienie.
- Ja bym powiedziała, że już popadł... - mamroczę pod nosem, na co blondyn posyła mi mordercze spojrzenie.
- Dlatego też bardzo mi się spodobało to, co powiedział pan na konferencji. Dziękuję U.A., że wierzycie w jego przyszłość. - stwierdza kobieta i czochra włosy chłopaka, przez co rozwala kucyki.
- Nosz kurwa i cała robota poszła w pizdu. - komentuję tak, że tylko ja to słyszę.
- Kiedy dowiedziałam się o jego porwaniu, przez chwilę się martwiłam. - oznajmia, co mnie dziwi. Myślałam, że cały czas była pewna, że wszystko będzie dobrze. - Nie wiedziałam, co może się zdarzyć, ale wrócił w jednym kawałku, więc... Dziękujemy wam za wszytko i proszę was, zrobicie z niego najlepszego bohatera.
- Dobrze. - odpowiada wychowca i zwraca się w moją stronę. - Jeszcze jest sprawa z Aisaką.
- Dzień dobry, psorze. - macham mu ręką i uśmiecham się promiennie.
- Że się jeszcze wtrącę - zaczyna Mitsuki. - Ja chciałam tylko powiedzieć, że jestem dumna z Mei tak samo jak z Katsu. Wytrwała z nami tyle czasu i szczerze mówiąc, widzę w niej swoją synową. Chociaż trochę mi jej szkoda. Mei, nie rób tego
- No proszę, w końcu komuś udało się go ujarzmić. - komentuje Eraser, a ja kątem oka widzę całego czerwonego Katsu. Oho, tego jeszcze nie widziałam. No ale, wypraszam sobie, muszę to sprostować.
- Ale ja mam męża! Gandalf się nazywa! - wykrzykuję i nie dając nikomu nic powiedzieć biegnę do swojego pokoju i zabieram gigantycznego miśka kupionego razem z Kendo i Tetsutetsu. Niestety moja ciotowatość daje się we znaki, gdy zostaje mi już tylko kilka schodków do pokonania potykam się o kończynę pluszaka i padam jak długa przed siebie. Na szczęście padam na Gandalfa, przez co mam miękkie lądowanie.
- Pierdoła. - słyszę komentarz Katsu, gdy nieudolnie próbuję wstać.
- On jest lepszym bohaterem niż ty! - wykrzykuję z wyższością. - On, nie TY! Psorze, wywalamy Katsu ze szkoły! Z Gandalfa będzie lepszy bohater!
- Hmm... Przemyślę to, może wtedy moje życie byłoby spokojniejsze. - stwierdza wychowawca, na co kiwam energicznie głową.
- Widzisz, Katsuki, jesteś taką spierdoliną życiową, że miśka chcą do szkoły przyjąć zamiast ciebie. - oznajmia Mitsuki, a blondyn jedynie rzuca ciche "shine".
- Dobra, nie przedłużając, ja nie mam nic przeciwko dormitoriom. - wtrąca rozbawiona Aname, zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- Dziękujemy, pani Haneko. Pokładamy w młodej Aisace duże nadzieje, więc jesteśmy wdzięczni, że uczy się w naszej szkole. - podsumowuje All Might i dumnie podnoszę głowę.
~
- Katsu.
Nic.
- Katsu...
Nosz kuźwa! Dlaczego ten człowiek ma tak mocny sen?! Spróbujmy trochę inaczej.
- Katsuś... - nachylam się i szepczę mu do ucha. - Katsusiu obudź się... Kochanie... - Blondyn mruczy coś przez sen i przewraca się z boku na plecy. - Obudź się do kurwy nędzy! - policzkuję go i chłopak zrywa się momentalnie.
- Co do... - odzywa się dość głośno, lecz szybko zakrywam mu usta. - Mei?
Zdejmuję dłoń z jego ust i odchodzę od łóżka.
- Nie, Papa Smerf... - rzucam ironicznie. - Ubieraj się.
- Co się dzieje? - pyta cicho, lecz wstaje z łóżka. Kurwa, dlaczego on śpi w samych bokserkach?! Nie mogę się powstrzymać i perfidnie gapię się na jego wyrzeźbiony tors i ramiona. Ilość widocznych mięśni przekracza wszelkie granice. Dlaczego tu jest tak gorąco?
- Jeszcze choć godzina w domu i ocipieję. - oznajmiam i otwieram okno. Wyglądam przez nie i rozglądam się po okolicy. Jest druga nad ranem, Mitsuki i Masaru spokojnie śpią w swoim pokoju i raczej nie powinni się obudzić przed piątą, więc mamy sporo czasu. Patrzę na pustą ulicę przed domem i wierzchołki wieżowców świecących na różne kolory. Wiecznie żywe miasto to moje życie, nie mogę wyobrazić sobie życia w jakiejś wsi czy malutkim miasteczku. To nie dla mnie. Ja wolę życie w ciągłym ruchu i pogoni za marzeniami.
- To gdzie idziemy? - na głos Bakugo przy moim uchu lekko sztywneję, trochę się zamyśliłam. Do tego jeszcze jest straszne blisko mnie, za blisko. Jego klatka piersiowa styka się z moimi plecami, a broda prawie opiera się na barku. Za blisko. Czuję jak moje tętno przyśpiesza, a oddech staje się płytszy. Czemu tak na mnie działa?
- Jak najdalej stąd. - odpowiadam lekko rozkojarzona. Biorę głęboki wdech, co okazuje się złym pomysłem. Karmel. Ten zapach jest zbyt rozpraszający. - No dobra, tak daleko żebyśmy zdążyli wrócić przed piątą.
- Dobra, to chodź.
Czerwonooki kładzie mi rękę na ramieniu, a ja siadam na parapecie i przekładam nogi na zewnątrz budynku. Ręką łapię się za rynnę przymocowaną metr dalej i ostrożnie przenoszę tam jedną stopę i staję na wystającym elemencie. Drugą ręką łapię się za futrynę okna i staram się przejść na rynnę.
- Ostrożnie. - ledwo słyszę Katsu. Chyba mówił to sam do siebie.
W końcu zaczynam schodzić w dół po rynnie. Gdy staję na ziemi, chłopak zwinnie przechodzi na rynnę i po chwili do mnie dołącza. Mam już się zapytać gdzie idziemy, kiedy łapie mnie za rękę i bez słowa prowadzi w nieznanym mi kierunku. Katsu idzie szybkim krokiem i muszę prawie biec, żeby iść w miarę równo. Dopiero po kilkudziesięciu metrach widzi, że idzie za szybko i zwalnia. Idziemy ramię w ramię w zupełnej ciszy. Otaczają nas jednynie dźwięki miasta, gdzieś słychać alarm karetki, w innym miejscu silniki samochodów. Noc jest ciepła, a niebo bezchmurne. Zadzieram głowę, aby przyjrzeć się księżycowi. Mamy pełnię, biały okrąg wisi spokojnie nad miastem. Wolę księżyc od słońca. Na księżyc możemy spokojnie patrzeć i zobaczymy każdy szczegół, za to słońca nigdy nie dostrzeżemy gołym okiem. Słońce wydaje się, jakby coś ukrywało, a księżyc opowie nam każdy swój sekret. Po części tak jest ze mną. Chociaż ja byłam kiedyś słońcem, ukrywałam własne emocje i problemy, ukrywałam własną siebie. Jednak teraz zmieniam się w księżyc, staję się otwarta na ludzi i próbuję wyrażać siebie i swoje emocje.
- Uważaj! - ostrzegawczy krzyk Katsu wyrywa mnie z rozmyślań. Czuję, jak przyciąga mnie do swojego ciała i rozglądam się wokoło, szukając potencjalnego zagrożenia. Okazuje się, że jeszcze jeden krok i miałabym bliskie spotkanie ze słupem elektrycznym. Przez nagłe pociągnięcie tracę równowagę i o mały włos nie upadam. Ratuje mnie drugie ramię blondyna, które w ostatniej chwili przytrzymuje mnie całą siłą. Staję prosto i biorę kilka głębszych wdechów. Czuję silne ramiona chłopaka oplatające mnie z obu stron. - Znowu cię uratowałem.
Odwracam się przodem do niego i patrzę prosto w oczy. Czerwone tęczówki przesuwają się po mojej twarzy kilka razy aż zatrzymują się na moich wargach. Nie czekając długo złączam je z ustami Bakugo. Pocałunek nie trwa długo, lecz wyraża wiele emocji. Tylko nie mam pojęcia jakie to są emocje, nie potrafię ich opisać. Odrywamy się od siebie, jednak żadne z nas się nie odsuwa ani na pół kroku. Stoimy w miejscu i patrzymy sobie w oczy, nawet nie próbując wyrównać przyspieszonego oddechu. Ten pocałunek był inny niż poprzedni. Był bardziej... prawdziwy.
- To gdzie idziemy? - wyduszam w końcu. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że odgłosy miasta ucichły i słychać cichy szum wody. Mój głos wydaje się być strasznie głośny pośród panującej ciszy.
- Właśnie tu przyszliśmy. - odpowiada i odwraca mnie w drugą stronę, prztulając się do moich pleców. Rozglądam się po okolicy i rozpoznaję plażę, na której byliśmy już kilka razy. To tutaj urządziliśmy klasowe ognisko, to tutaj przybiegłam w nasze urodziny, to ta plaża mi się śniła, gdy wrócił Katsu. Nasza plaża. Plaża - szeroki pas piasku, dość długie molo, sporo lamp oświetlających okolicę, miejsce na ognisko, kilka głazów i jedno jedyne drzewo. Srebrzysta od blasku księżyca woda cicho szumi, a niewielkie fale gładzą miękki piasek.
Idziemy w ciszy do drzewa i siadamy pod nim. Przytulam się do boku Katsu, a ten obejmuje mnie ramieniem. Nie potrzebne nam słowa, drobne gesty takie jak gładzenie mojego ramienia czy rysowanie palcem szlaczków na udzie chłopaka w zupełności nam wystarczają.
When you try to speak out
but nobody hears a word
I'll be your voice.*
Siedzimy tak w ciszy do czwartej trzydzieści. W drodze powrotnej Bakugo ani razu nie wypuszcza mnie z objęć, aż do momentu gdy musimy wrócić do pokoju. Gdy wchodzimy do środka rzucam ciche "dobranoc" i wracam do swojego pokoju.
*-Kiedy próbujesz mówić,
ale nikt nie słyszy słowa
Będę twoim głosem ~ "Shed a tear" Kodaline
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro