Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.23 Treningowe Bicie Katsu

Po całym incydencie na dachu wróciliśmy do domu i poszliśmy do pokoju Katsu, gdzie chłopak opowiedział mi o całym porwaniu. W momencie, gdy mówił o tym, że otaczało go całe Przymierze Złoczyńców, musiałam mu przerwać.

- Był tam Mrraśny Dabi? Jak tam się trzyma staruszek? Nie wspominał o mnie? - pyta się zasypuję go gradem bezsensownych pytań. Blondyn unosi brew i patrzy się na mnie, jakbym się z księżyca urwała.

- Zostawiłem cię samą na jakiś czas, a ty już znajdujesz sobie nowego? I to do tego starszego od siebie złoczyńcę! - udaje oburzenie.

- Taki mamy klimat, kochanie. Znalazłam sobie lepszego od ciebie. - ciągnę swoją rolę dalej.

- Który to? Jaszczurogęby czy ten staruch, który myśli, że jest babą?

- Nie! Taki przystojniak z bliznami! Turkusowe oczy i twoja fryzura tylko czarne włosy! - tłumaczę z udawanym oburzeniem. Blondyn w końcu domyśla się, o kogo mi chodzi.

- Dobra wiem. To ten dupek. I cały jego mroczny wizerunek znikł niczym bańki mydlane...

- Sam jesteś dupek - pokazuję mu język.

- Mogę być dupkiem, lecz w głębi jestem miłą osobą. Ale jeszcze głębiej, jestem jeszcze większym dupkiem. - odpowiada, jakby nauczył się tego na pamięć, co, zakładam, jest prawdą.

- Cała egzystencja twojego życia. - Prycham pod nosem.

Katsu kontynuuje opowieść. Dowiaduję się, że mój durny braciszek myślał, iż blondyn zechce się do niego przyłączyć. Widzicie to? Bo ja nie. Może i czasem ma antybohaterskie zachowania i reakcje, ale bez przesady. W końcu pewnego dnia do ich kryjówki w starym barze (jak widać mam brata alkoholika) wbili zawodowcy i zaczęła się walka. Od Tygrysa, przez Kamui Wood'a, aż po All Might'a. Jak widać nieźle się tam bawili. Zaczęło się mordobicie, lecz w pewnym momencie, gdy złoczyńcy byli już uwięzieni przez Kamui'a, pojawiły się Nomu, a Katsu i przestępcy zostali jakoś przeteleportowani w inne miejsce. Tak oto rozpoczęła się walka Wszechmocnego z jakimś typkiem, który mówił na siebie All For One. Rozpierdzielili pół miasta (jednak Mitsuki miała rację), Katsu został magicznie uratowany przez Kirishimę, Iidę i Midoriyę (nie wnikam skąd oni się tam wzięli), a na koniec okazało się, że All Might to tak naprawdę sflaczały gościu i przeszedł na emeryturę. Powtórzę się, ale nieźle się tam bawili, jak widzę. Jednak gdy blondyn mówił o przejściu na emeryturę bohatera numer jeden, zauważyłam jego dziwny wyraz twarzy, którego nie mogłam rozpoznać, ponieważ sekundę później chłopak już go ukrył. Postanowiłam nie drążyć tematu.

Jako że nie mogliśmy nawet wyjść z domu, zamówiliśmy pizze i zaczęliśmy serial. I tak do końca dnia i przez połowę następnego. Pokój Katsu, ponieważ tam przebywaliśmy przez większość czasu, skończył z podłogą zawaloną pudełkami od pizzy i opakowaniami po słodyczach, które kupiła nam Mitsuki. Mówiąc o Mitsuki... Kobieta właśnie stoi w drzwiach pokoju i daje nam kazanie na temat "normalnego jedzenia i życia jak ludzie".

- Moglibyście tu posprzątać i zająć się czymś pożytecznym! - komentuje podniesionym głosem wskazując na śmieci w całym pokoju. - Za piętnaście minut wracam i nie chce was widzieć przed ani komputerem, ani telefonem i telewizorem!

- Aye, sir! - krzyczymy jednocześnie i wybuchamy śmiechem.

- Mam pieprznięte dzieci... - słyszymy tylko, gdy blondynka zamyka drzwi.

Leniwie podnosimy się z łóżka i zaczynamy ogarniać ten cały syf. Już po dziesięciu minutach podłoga jest czysta, a wszelkie śmieci lądują w koszu. Przy okazji sprzątamy biurko blondyna. Gdy wyrzucam jakąś starą ulotkę z napisem głoszącym "Zacznij naukę wschodnich sztuk walki u nas, a będziesz niczym Brus Lee. Z łatwością wyeliminujesz swoich wrogów!".

- Katsu! - zwracam się do chłopaka przeglądającego jakieś papiery i wskazuję na ulotkę. Czerwonooki czyta nagłówek i spogląda na mnie wzrokiem pełnym wątpliwości o mój stan zdrowia.

- Chcesz się zapisać na karate? - pyta skonsternowany, a ja mam ochotę jebnąć głową i ścianę. Najlepiej jego głową.

- Nie! Ty mnie nauczysz walczyć! - wykrzykuję, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Że co? Przecież umiesz jako tako walczyć. Do tego jakbyś nie pamiętała, w całym domu są urządzenia wymazujące indywidualności.

- Z użyciem indywidualności może i potrafię walczyć, ale tylko z jej pomocą. Gdybym nie mogła przywołać większej siły lub zmienić się w coś, to od razu by mnie pokonali! - tłumaczę i chłopak chyba zaczyna rozumieć.

- Okey, zobaczmy co da się zrobić. - stwierdza i wstaje z fotela. - Uderz mnie.

- Co?

- Chciałaś się nauczyć walczyć. Uderz mnie.

- Tylko później nie płacz.

Zamachuję się prawą ręką i wymierzam uderzenie w prawy bark. Blondyn szybko robi unik, a ja, pod wpływem nie spotkania oporu, lecę do przodu. Na szczęście łapią mnie silne ręce chłopaka. Gdy łapię równowagę, ten zaczyna mi tłumaczyć.

- Tu niekoniecznie chodzi o technikę. Musisz pamiętać o dwóch rzeczach. Szybkość. I zaskoczenie.

W tym momencie Bakugo zadaje mi szybki, choć lekki, cios w burzuch, przez co padam na łóżko stojące za mną. Na moje nieszczęście uapdam na lewą rękę. Kurwa. Nie chciałam iść do Recovery Girl z Masaru, gdy ten proponował mi to kilka dni temu i teraz wychodzi takie coś. Dopiero teraz zauważam, że drzwi do pokoju są otwarte. A w nich stoi wkurzona Mitsuki. Upsik.

- Czy ty jesteś nienormalny?! - zaczyna krzyczeć na Katsukiego, który nie wie o co jej chodzi. - Bijesz dziewczynę! I do tego ona ma złamany palec! Ja wiem, że ty masz coś nie tak z głową, ale bez przesady! Idziesz zmywać naczynia, a ty Mei jedziesz ze mną do Recovery Girl.

- Ale... - próbuję wyjaśnić całą sytuację, lecz moje próby są nadareme. Kobieta każe mi zejść na dół za pięć minut i mamy jechać do szkolnej pielęgniarki. No super. Zdenerwowany Katsu stoi w miejscu i już chce zacząć krzyczeć, gdy uświadamia sobie, że jego matka już zdążyła wyjść z pokoju. Ten to ma opóźnienie. - Pozmywaj te naczynia, a ja jej na spokojnie wszystko wytłumaczę. - Mówię wstając z łóżka i podchodzę do chłopaka. - A i jeszcze jedno. Zaskoczenie! - wykrzykuję i mocno uderzam blondyna w brzuch, przez co ten się zgina prawie w pół. Łapie okazję, całuję go w policzek i zadowolona wychodzę z pokoju.

W drodze do Recovery tłumaczę całą sytuację Mitsuki. Kobieta w końcu mnie słucha i niezmieszana zbywa moje wytłumaczenie machnięciem ręki.

- I tak niepotrzebnie chodzisz z tym połamanym palcem. - stwierdza patrząc się na drogę przed sobą. - Powinnaś się nim zająć już wcześniej, ale trudno. Mam trochę wolnego czasu to cię zawiozę. Tylko obiecaj mi jedno, jak już będziesz miała zdrowe obie ręce to spuścisz mu taki wperdol, że się nie pozbiera przez tydzień.

W odpowiedzi jedynie kiwam głową, ponieważ boję się coś powiedzieć. Ta kobieta momentami jest przerażająca.

- Ale najpierw jedziemy coś zjeść! - I za to ją lubię!

W drodze powrotnej kobieta powiadamia mnie, że przyszedł list z U.A.. Podobno mają wprowadzić system dormitorii, jednak jeszcze nas o tym poinformują osobiście. To może być ciekawe.

Po powrocie Katsu kontynuował mój trening. Tylko że tym razem zaprowadził mnie przed worek treningowy.

- Musisz mieć lepszą koordynację ręka-noga. - stwierdza po godzinie mojego wyżywania się na worku. Lewa ręka jeszcze trochę boli, lecz nie jest to jakoś strasznie uciążliwe.

- A głowy nie muszę koordynować? - rzucam ironicznie.

- No mogłabyś choć raz jej użyć. Do walki ci się to przyda. - komentuje. W odpowiedzi wywracam oczami i biorę łyka wody z bulteki stojącej na szafce obok. - Pomyślę co można zrobić z tym problemem, a na dziś starczy.

~

MAKA PAKA
Otwórz któreś drzwi.

Co ten Kirishima znów wymyślił? Leżę właśnie na łóżku i odpoczywam po porannym treningu. No dobra otwieram drzwi na korytarz i odsyłam mu wiadomość.

Ja
Otworzyłam. I co w związku z tym?

MAKA PAKA
OTWÓRZCIE DRZWI!

Ja
No otworzyłam.

MAKA PAKA
WEJŚCIOWE.

Idę do wyjścia i otwieram drzwi wejściowe, przed którymi stoi czerwonowłosy.

- O co ci chodziło? - zadaję mu pytanie zamiast się przywitać.

- O to głupki, żeby któreś z was mi otworzyło drzwi. - odpowiada zirytowany.

- Aaa... To ty możesz wychodzić z domu? - dziwię się. Nam bezwarunkowo zakazali wychodzić z domu.

- No można tak powiedzieć, chociaż mama miała z tym problem.

I tak oto całe popołudnie spędzamy gadając, oglądając filmy i jedząc. Brakowało mi tego. Brakowało mi takiej przyjaznej atmosfery. W końcu moje emocje nie wytrzymują. Łzy samowolnie zaczynają ciec mi z oczu na widok śmiejących się przyjaciół. W tym momencie Kirishima odwraca się do mnie coś mówiąc, lecz po chwili milknie. Widzę zatroskanie na jego twarzy, gdy chłopak zaczyna dźgać palcem Katsu, który coś robi na laptopie.

- Katsu! - jego ton głosu zdradza panikę i zdenerwowanie. - Cholercia, Kacchan!

Nareszcie blondyn odwraca się w jego stronę i momentalnie blednie, a na jego twarzy pojawia się zdziwienie.

- Ona płacze! - zaczyna wdzierać się na cały pokój. - Co robimy?!

- Nie wiem! - Kirishima także zaczyna krzyczeć. Oni są nienormalni. Ja się tylko cieszę, że się pogodzili, a ci już panikują. Kretyni. Próbuję się pozbierać i wycieram łzy, lecz oni tego nie zauważają. - Bro, przytul ją ona jest twoją dziewczyną!

- To dla mnie... - zaczyna, ale po chwili przerywa. - Czekaj... Co kurwa?!

- No chyba powinieneś przytulić swoją dziewczynę, jeśli jest smutna. Logiczne. - stwierdza czerwonowłosy. Daję Kit Kat'a na to, że w tym momencie moja twarz ma kolor dojrzałego buraka. Jeśli nie gorzej.

Nie rozmawialiśmy z Katsu o tamtym pocałunku. I raczej żadne z nas nie ma takiego zamiaru. Nie wiem, czy on coś znaczył dla blondyna, jednak ja coś poczułam. Coś nowego, nieznanego. Nigdy tego nie czułam, jednak spodobało mi się to. Spoglądam na twarz chłopaka, lecz jej wyraz nic nie wyraża. Tylko obojętność. Czuję ukłucie żalu i przykrość. Muszę się opanować.

- Nie jesteśmy razem. - stwierdza Bakugo beznamiętnym tonem. Ałć, chyba zabolało.

- No właśnie! Proszę mnie tu w nic nie mieszać! - próbuję brzmieć, jakby mnie to nie ruszyło.

- Niech wam będzie... - poddaje się Kirishima. - Ale czemu płakałaś, Mei?

- Oj, no bo mi się ciepło na serduszku zrobiło, jak was takich roześmianych zobaczyłam. - odpowiadam, co zostaje przyjęte cichym śmiechem Bakugo. Ładnie się śmieje. Nie, nie powiedziałam tego. - To ty, Kiri, powinieneś sobie kogoś znaleźć. - zagajam niewinnym tonem. - Napewno masz spore grono adoratorek. Podobno zaraz po Todorokim, to ty jesteś najprzystojniejszy w naszej klasie. - Na koniec słyszę tylko plaśnięcie w miejscu gdzie siedzi Katsu, towarzyszące uderzeniu dłonią w czoło.

- Ja? Ja przecież jestem w szczęśliwym związku! - odpowiada zdumiony.

- Z kim?! - zadajemy to pytanie jednocześnie z Bakugo.

- Z ramen.

Nie wierzę w dzisiejszą ludzkość. Chociaż czekajcie, przecież ja takich ludzi wielbię!

~

- Wiem!

Gdy pewnego dnia siedzimy sobie spokojnie w moim pokoju słuchając muzyki, Katsu wykrzykuje to jedno słowo.

- Co niby wiesz? - pytam złośliwie. - Że jesteś kretynem? Tego powinieneś się domyślić jakieś szesnaście lat temu.

- Nie, to nie to. - odpowiada niezrażony. - Wymyśliłem, jak poprawić twoją koordynację!

- Oho, zapowiada się ciekawie.

- Wstań. - rozkazuje. Leniwie podnoszę się z łóżka i staję przed blondynem. - Podaj mi ręce. - Niechętnie wystawiam dłonie, które chłopak splata ze swoimi. Ma cieplusie i duże dłonie, uwielbiam takie. - I tańcz.

- Czy coś cię pierdzielneło w łeb? - Taa, to chyba to. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby ze mną tańczyć. No chyba, że chciałby mieć podeptane stopy. Niestety, ale cierpię na arytmię wszystkich kończyn. - Ja nie umiem tańczyć!

- I o to właśnie chodzi! Jak się nauczysz tańczyć to łatwiej będzie Ci walczyć!

Dobra, tak durnego tłumaczenia w życiu nie słyszałam, ale coś każe mi się go posłuchać i zatańczyć. W tle leci jakaś wolniejsza piosenka, gdy chłopak układa moją lewą dłoń na swoim barku, a własną kładzie na moim biodrze. Mimowolnie lekko się rumienię i robi mi się gorąco. Blondyn zaczyna poruszać się powoli i próbuję powtarzać ruchy jego nóg. W prawo, w lewo, przód, tył. W prawo, w lewo, przód, tył. To zbyt skomplikowane. Nagle, po trzecim powtórzeniu tej sekwencji, chłopak mną obraca. Nie jestem na to przygotowana i lekko tracę równowagę, lecz Katsu mnie przytrzymuje. Powracamy do tańca, a gdy piosenka się zmienia na szybszą nie przestajemy tańczyć.

Dopiero przy trzeciej piosence łapię jako taki rytm. I tak to jest dalej parodia tańca niż on sam w sobie. Jednak gdy włącza się moja ukochana piosenka, staram się jak najbardziej mogę. Tym razem jednak Katsu puszcza moją prawą dłoń i kładzie ją na swoim ramieniu. Czerwonooki zaprzestaje ruchu nóg i jedynie kiwa się lekko na boki. Taki taniec mi się podoba. Opieram głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchuję się w jego przyspieszone bicie serca. Jak dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie, lecz skutecznie przerywa nam to dzwoniący telefon Katsu. Chłopak puszcza mnie i podchodzi do łóżka, na którym leży urządzenie.

- Jakiego chuja?! - słyszę złość w jego głosie. Dobra złość to mało powiedziane, on jest wściekły. O co mu znowu chodzi? Dobra, nie ukrywam, ale spodobała mi się ta reakcja. Wydaje się, jakby był zły przez to, że ktoś przerywa mu tą chwilę. - Kurwa, Kaminari, po pierwsze nie mogę wyjść z domu. Po drugie chuj mnie to obchodzi, że ci się nudzi. I po trzecie nawet nie mam ochoty na jakieś męskie wypady. - mówi podniesionym głosem do telefonu i się rozłącza.

- Milusi jesteś. - komentuję, co chłopak zbywa prychnięciem.

- Debil przerwał nam trening. - Aha, czyli chodziło tylko o trening. Jestem zbyt naiwna. - Szykuj się na level hard. - Jego ton głosu się zmienia, teraz jest lekko rozbawiony. Bipolar. Blondyn przez chwilę szuka czegoś w laptopie i po chwili odwraca się do mnie z uśmiechem. - Czas na Footlose.

Dajcie mi proszę karabin. Tylko jakiś cichy, żeby zbyt dużo osób nie słyszało. Mogłabym mieć za dużo problemów przez świadków. Miejmy tylko nadzieję, że Mitsuki wybaczy mi zabójstwo jej jedynego syna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro