1.11 Przekonujący Urok Osobisty
- Mamy ostatniego uczestnika! Zobaczymy tablicę wyników. - Głos Midnight rozchodzi się po stadionie.
Na ekranie pojawia się tabela z wynikami. No całkiem nieźle, dali mi czwarte miejsce. Patrząc niżej widzę, że Sero jest na ósmym miejscu, Kirishima na dziewiątym, a Kaminari na dwudziestym czwartym. Nie jest najgorzej.
- Pierwsze czterdzieści dwie osoby przechodzą do następnego etapu! Ale nie martwcie się, jeśli nie przeszliście, będziecie mogli się jeszcze popisać! - bohaterka mówi po chwili ciszy. - Teraz rozpocznie się prawdziwa selekcja! Oglądają was najlepsi zawodowcy, więc dajcie z siebie wszystko! Czas na drugą rundę naszego Festiwalu! Dowiedzmy się, co was czeka!
Czuję napięcie wszystkich wokoło. To ważny moment, jest coraz mniej osób i coraz więcej zainteresowania nimi.
- Drugim etapem naszej rywalizacji jest... Bitwa Kawalerii! - Że. Co. Kurwa. - Dobierzecie się w grupy od dwóch do czterech osób i będziecie musieli uformować się odpowiednio w konie i jeźdźcę! Reguły są prawie identyczne, jak w prawdziwej bitwie, lecz jest jedna różnica. Każdy z was otrzyma odpowiednią ilość punktów, w zależności, które zajęliście miejsce w poprzedniej konkurencji. - No okey... Tłum uczestników zaczyna to komentować, ale Midnight nie skończyła i ich ucisza. - No więc!! Punkty rosną od ostatniego uczestnika co pięć! Więc czterdzieste drugie miejsce ma pięć punktów, czterdzieste pierwsze dziesięć... I tak dalej, rozumiecie? Ale nasz zwyciężca dostanie... Dziesięć milionów punktów!
Wszyscy wpadli w szał, wrzawa jest nie do opisania. Każdy patrzy na Midoriyę z żądzą mordu.
- To jest właśnie Plus Ultra!
Chwilę później dowiedzieliśmy się wszystkiego dokładniej. Runda trwa piętnaście minut, "jeźdźca" ma na głowie opaskę z ilością punktów całej drużyny i musi ją chronić. Ogólnie wszystko polega na ganianiu się, pilnowaniu opasek i zabieraniu ich innym. Tylko tyle. Aż tyle.
Słuchając Midnight stoję i wpierdzielam batoniki, jeden po drugim, dwoma kęsami. Katsu, stojący obok, spogląda tylko na mnie z rozbawieniem. Nie zwracając na niego większej uwagi kończę już chyba z dziesiątego batona. Muszę się jakoś "naładować", żeby mieć jakieś szanse w następnej rundzie.
- Macie piętnaście minut na dobranie drużyn!
Wszyscy zaczęli krzyczeć i dobierać się w grupy. Nie minęła sekunda, a zostaliśmy otoczeni z Katsu przez osoby z klasy. Mina, Sato, Hagakure, Shoij, Sero i nawet Aoyama! Każdy doskakiwał do niego z prośbą o bycie w jego drużynie. Ja tylko stałam obok i cicho się śmiałam, to było przekomiczne.
- Ale ja nawet nie wiem, jakie macie indywidualności! - blondyn przedziera się krzyki. Parskam śmiechem na widok min innych. Czuję, że Bakugo się tylko zgrywa. To niemożliwe, że jest aż takim ignorantem.
Po chwili słyszę krzyk Kirishimy i widzę czerwoną czuprynę przedzierającą się przez tłum.
- Bakugo Bro! Żeluś! - Chłopak stoi już obok nas i zaczyna nawijać. - Chcesz być jeźdźcą, ta? Ja mogę być przednim koniem! Nikogo lepszego nie znajdziesz! Jestem odporny na twoje eksplozje! A Mei będzie z tyłu!
Widzę chytry uśmiech na twarzy Katsu i już się domyślam co planuje. On chce zgładzić Midoriyę... A ja będę zmuszona do pomocy.
- Piętnaście minut minęło! - głos Midnight wyrywa nas z omawiania planu. - Czas zaczynać.
Ustawiamy się wokół pola bitwy i czekamy na rozpoczęcie. Katsu jest oczywiście jeźdźcą, Kiri stoi z przodu, a ja z Sero z tyłu. Szczerze, myślałam, że będzie z nami Kaminari, jednak on jest u Todorokiego. Mamy łącznie siedemset czterdzieści punktów.
Trzy.
Dwa.
Jeden.
Start...
Obserwuję, jak inni od razu napadają na drużynę Midoriyi. Biedaczek. Choć nie mam z nim prawie żadnego kontaktu to jest mi go szkoda. Ogólnie ostatnio zaniedbałam kontakty z innymi. Coraz wiecej czasu spędzam z Katsu i naszą paczką. To z nimi rozmawiam w szkole, z nimi siedzę na stołówce i z nimi spotykam się po zajęciach. Muszę się kiedyś wybrać na wyjście z Shinso lub Kendo... Taa, to dobry pomysł. Ale może nie będę o tym myśleć w tej chwili.
- Lećmy na Midoriyę póki jest zajęty! - mój pomysł zostaje przyjęty z aprobatą.
Skręcamy w stronę drużyny zielonowłosego. Nasz plan jest w miarę prosty. Katsu wyskakuje w celu złapania opaski, a Sero łapie go swoją taśmą i odciąga z powrotem. Taki jest plan, ale może być gorzej z jego realizacją. Wszystko byłoby spoko, gdyby Tokoyami nie zareagował. Blondyn w powietrzu napotyka przeszkodę w postaci czarnego ducha. Sero musi szybko zareagować i złapać Bakugo. Na nasze szczęście chłopak nie spada na ziemię, co równałoby się naszą przegraną.
- Spójrzmy, jak wygląda sytuacja! - Na dźwięk głosu prezentatora spoglądam na ekran i staje mi serce.
- Katsu! Spójrz! - zwracam uwagę blondyna i wskazuję głową na tablicę wyników.
- Jak kurwa?! - ups.
- A właśnie tak! - obok nas przejeżdża uśmiechnięty Monoma. Z naszą opaską. Ja go kurwa wykastruje! - To było proste, klaso A!
- Oddawaj to, skurwielu! Zajebię cię! - Bakugo trochu się zdenerwował. Tak tylko trochu.
Blondasek zaczyna coś pierdolić, jednak nie chce mi się go słuchać. Wolę planować jego bolesną śmierć. To o wiele lepsze zajęcie.
- Kirishima, zmieniamy plan. - głos Katsu jest cichy i spokojny, lecz zarazem groźny. - Deku musi poczekać... Najpierw zajmiemy się tym czymś.
Powodzenia, blondasku.
- Katsu, wiem, że cię wkurwił. Ale się uspokój, bo nigdy nie odzyskamy naszych punktów. - odzywam się uspokajająco.
Chłopak odwraca się do mnie i odpowiada pewnym głosem.
- Jestem kurwa spokojny, jak durny kwiat lotosu na pierdolenie spokojniej tafli wody, Mei. - Okey, szanuję. - Kirishima, naprzód.
- Oh, to było urocze. A teraz żegnam. - odwracają się tyłem i mają już ruszyć gdy wkraczam do akcji. Umiem sobie poradzić z tym blondaskiem.
- Monoma! Zaczekaj! - Krzyczę najbardziej stanowczym głosem, na jaki mnie stać. Katsu patrzy się na mnie pytająco, lecz pokazuję mu, żeby zostawił go mnie.
Oddalający się chłopak zatrzymuje drużynę i odwraca się do nas.
- Słucham cię, piękna. - Oto Monoma, którego znam ze stołówki. I którego twarz mam ochotę przybić do podeszwy swojego buta.
- Do mnie.
- O-oczywiście, kochanie.
Na serio, dajcie mi nóż. Albo co najmniej jakiś kij.
- Oddaj opaski.
- Ale...
- Oddaj.
- A-ale...
- Powiedziałam oddaj.
- Al...
- Czy mówię niewyraźnie?
- A...
- Oddaj je.
- Dobrze, księżniczko...
Chłopak nie wiedział, jak ma się bronić. Metoda podpatrzona od Kendo się przydała. Chwilę po naszej wymianie zdań blondyn się poddaje i ściąga opaski z szyji podając je do wyciągniętej ręki Katsu.
- Dobra. A teraz spieprzaj stąd.
Gdy przeciwna drużyna oddala się od nas, Bakugo odwraca się do mnie z niedowierzaniem.
- Jak ty... - blondyn nie wierzy w to, co stało się chwilę temu.
- Ma się ten przekonujący urok osobisty - odpowiadam mu z uroczym uśmiechem. Zaraz dodaję już poważnie. - A teraz czas ruszać. Została minuta, a my musimy zdobyć dziesięć milionów.
Pędzimy w stronę ściany lodu, gdzie znajdują się drużyny Izuku i Todorokiego. Szybko przebijamy się przez lód i stajemy widząc walkę dwóch drużyn. Zostało kilkanaście sekund. Katsu, nie myśląc, wyskakuje do przodu i leci w stronę Midoriyi. Kilka sekund. Jednak wygrana nie jest nam pisana. W połowie lotu blondyna, Present Mic ogłasza koniec czasu, a Katsuki ląduje ryjem na betonie.
Piękny, a zarazem bolesny widok.
~
- Spojrzmy na wyniki! - głos Mic'a odbija się echem od ścian stadionu. - Miejsce pierwsze, drużyna Todorokiego! Miejsce drugie, drużyna Bakugo! Miejsce trzecie drużyna Tetsu... Chwila! Miejsce trzecie, drużyna Shinso! I miejsce czwarte, drużyna Midoriyi! Teraz zapraszamy na godzinną przerwę obiadową!
Na to czekałam... Jedzonko!
***
- Nie wnikam, dlaczego ten blondasek mówił do ciebie per "Kochanie", "Piękna" i "Księżniczko". - idziemy do stołówki, gdy Katsu rozpoczyna rozmowę. No tak, bo po co rozmawiać o konkurencji... Lepiej pogadać o tym, jak nazywa mnie Monoma.
- To historia na inny dzień - odpowiadam wymijająco, ponieważ nie chcę mi się tego tłumaczyć. - A co, zazdrosny?
Blondyn zbywa moje pytanie prychnięciem. Idący obok nas Kirishima cicho się śmieje i próbuje zdenerwować Bakugo. Co wychodzi mu od razu.
- Katsu jest zazdrosny... Katsu jest zazdrosny... - nuci pod nosem skacząc jak mała dziewczynka. Gdy blondyn próbuje walnąć go w tył głowy, chłopak zręcznie ucieka i trzyma odpowiedni dystans. - Metsu is real!!
~
Po dotarciu na stołówkę biorę najwięcej jedzenia, ile dam radę unieść i siadam przy stole. Siedzący obok Bakugo wdał się w dyskusję z Sero i Kirim na temat Bitwy Kawalerii, lecz ja jestem pochłonięta obiadem. Jem już chyba trzecią miskę ramen, gdy ktoś zasłania mi oczy. Zdezorientowana próbuję się odwrócić, jednak moje próby są daremne. Po chwili słyszę znienawidzony przeze mnie głos.
- Księżniczko, w którym zamku straszysz? Musisz mi jakoś wynagrodzić te wszystkie punkty.
Monoma. Wykastruję go, zobaczycie! Mam już go zwyzywać, jednak ktoś mnie wyprzedza.
- Masz za małego konia, żeby tam dojechać, idioto.
Katsuki Bakugo! Uwielbiam cię! Ten człowiek urodził się, żeby mnie ratować!
Oniemiały blondasek z wrażenia puszcza mnie i w końcu mogę się odwrócić w jego stronę. Mam go dość...
- Katsu... - zaczynam przesłodzonym głosem. - Ten człowiek jest chyba zbyt nachalny. Chyba trzeba coś z tym zrobić, KOCHANIE. - Specjalnie akcentuję ostatnie słowo.
Chłopak, rozumiejąc mój podstęp, wstaje i obejmuje mnie lekko w pasie.
- Oczywiście, Słonko. - Uśmiecha się w moją stronę, po czym odwraca się do nic nie rozumiejącego Monomy i poważną miną. - Gościu, nie wiesz, że zajętych się nie rusza?
Mina chłopaka jest nie do opisania. Widzę na jego twarzy zdezorientowanie. Baaardzo duże zdezorientowanie.
- T-to wy jesteście r-razem? - biedaczek nic nie rozumie.
- Mei kochanie, już nie będziesz musiała się martwić tym natrętem. Zaraz się z nim rozmówię. - po tych słowach lekko się nachyla i całuje mnie w czoło, po czym łapie Monomę za ramię i wychodzi ze stołówki.
Katsu jest dobrym aktorem. Za dobrym. Dziwnie się czułam odgrywając tą scenkę. Ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie spodobało. Nie potrafiłabym tak skłamać.
Siadam przy stole z lekkim uśmiechem i napotykam zdziwione miny przyjaciół. A im co się znowu stało? Siedzą z otwartymi ustami, jakby zmarła ciotka Gertruda im się objawiła. W końcu Kirishima się odzywa.
- Co to było, do jasnej anielki?!
- Ale co? - dalej nie rozumiejąc, o co im chodzi.
- Wy... Jesteście razem?!
Na All Might'a! Oni uwierzyli w nasze przedstawienie! Zaczynam śmiać się jak niedojebana, przez co jeszcze bardziej się dezorientują. Nie mogąc wydusić z siebie odpowiedzi tylko kręcę głową.
- Mina, wiesz co to znaczy? - Kiri odwraca się do dziewczyny siedzącej po jego lewej i uśmiecha się diabelsko. Różowowłosa kiwa twierdząco głową i także się uśmiecha. Po ich następnej reakcji dowiaduję się, o co im chodziło.
- Metsu is real!! - krzyczą jednocześnie i zaczynają piszczeć jak dzieci.
Zrezygnowana kręcę głową i powracam do posiłku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro