1.1 Początek Wszystkiego
- Mamo, mamo! Zostanę bohaterką, zobaczysz! Znajdę tatusia i będziemy szczęśliwi!
Ze znajomym bólem głowy przypominam sobie moje słowa powtarzane do mamy zawsze, gdy płakała. Zawsze, gdy widziałam, że matka ma gorszy humor i znów chodzi przybita, starałam się ją jakoś pocieszyć i rozweselić. Niestety, miałam dopiero kilka lat i nie wiedziałam, co zrobić, żeby na jej twarzy znów zagościł uśmiech. Jednak w dniu moich szóstych urodzin wszystko się zmieniło...
- Mamusiu! Dzisiaj są moje urodziny!
Nie zdążyła wybić siódma rano, a ja już byłam na nogach, jednak coś mi nie pasowało.
Po cichu wyszłam z malutkiego pokoiku i udałam się na poszukiwania mamy. Zawsze, jak tylko się obudziłam, nieważne, która była godzina, mama zawsze witała mnie w drzwiach pokoju. Niepewnie wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się po domu, szukając rodzicielki. Kuchnia była tak samo zawalona, jak poprzedniego wieczoru. W salonie, co bardzo mnie zdziwiło, nie zobaczyłam rozłożonej kanapy, na której spała co noc mama. Udałam się do ostatniego pomieszczenia w naszym ciasnym mieszkanku. Prawie płacząc weszłam do niewielkiej łazienki. To, co zobaczyłam później zapamiętam do końca życia.
Wspominając ten dzień przechodzi mnie dreszcz. Żadne dziecko nie powinno zobaczyć tego, co zobaczyłam w moje urodziny. ŻADNE. Widzę kątem oka, jak kelnerka kawiarni, w której aktualnie siedzę gapiąc się na nietkniętą kawę, dziwnie się na mnie patrzy. Okej, rozumiem, że jest już późna godzina, a ja jestem dopiero niespełna szesnastolatką i siedzę tu od dobrej godziny wpatrując się w niczego niewinny napój, ale ludzie, dajcie sobie na luz! Nic nie mówiąc, wypijam kawę, kładę pieniądze na stoliku i wychodzę z lokalu, kierując się w stronę mojego "domu".
Zapytacie się zapewne, dlaczego słowo "dom" jest w cudzysłowie? Ponieważ jest to pojęcie względne... Po moich dramatycznych szóstych urodzinach niestety musiałam zamieszkać w domu dziecka. Uwierzcie mi, wszystkie historie, które prawdopodobnie słyszeliście do tej pory o tych placówkach są bzdurami. To właśnie w tym miejscu nauczyłam się wielu ważnych rzeczy. Ludzie, którzy się mną zajmowali byli dla mnie jak rodzina. No dobra, może niektórzy "współlokatorzy" nie byli najprzyjemniejsi, ale ja też nie mogę się pochwalić najlepszym zachowaniem. Moje życie w tym miejscu, jak już mówiłam, dużo mnie nauczyło, jednak także bardzo mnie zmieniło. Kiedyś byłam wesołą, energiczną dziewczynką, której było wszędzie pełno. Teraz też w jakimś sensie jestem taka, ale to nie to, co kiedyś. Większość ludzi zna mnie jako zwykłą nastolatkę w okresie buntu czy depresji, nieliczni znają tą "prawdziwą" mnie.
Oczywiście, dostało mi się za włóczenie się po nocy, jednak to jest norma. Mniej więcej sześć dni w tygodniu chodzę po mieście do późnych godzin wieczornych, by później słychać takich samych wykładów na ten temat. Czuję, że Aname, moja wychowawczyni, daje mi kazania tylko dlatego, żeby inni niczego nie podejrzewali. Tak naprawdę wie, dlaczego to robię, wie, że mogę się wtedy uspokoić i wyciszyć. Jednak tego wieczoru mówiła wszystko na poważnie, a to tylko dlatego, że za dwa dni mam egzamin wstępny do mojego wymarzonego liceum.
- Przecież wiesz, że nie możesz się tak szlajać, jeżeli chcesz się dostać do U.A.! - zaczyna na mnie krzyczeć zaraz po przekroczeniu progu. Zdejmuję buty, odkładam je na półkę i idę dalej korytarzem, słuchając wywodów opiekunki. - Musisz się przygotować na egzamin praktyczny! Nie możesz zmarnować takiej szansy! Mei, rozumiem, że się tym wszystkim denerwujesz, ale to naprawdę bardzo ważne. Wiesz doskonale, że masz wielką szansę na zostanie bohaterką. Weź się w garść i zgnieć ich wszystkich.
- Przepraszam, Aname. Od jutra wezmę się za naukę, obiecuję. - odpuszczam głowę na znak poczucia winy, jednocześnie starając się ukryć uśmiech cisnący się na moją twarz. Oj, no bo ona na co dzień jest taka wesoła i w ogóle...
- No ja myślę. A teraz ruchy do pokoju! - Pogonia mnie ściereczką trzymaną w ręce.
Biorę zimny prysznic, ponieważ woda zdążyła już wystygnąć i rzucam się na niezaścielone łóżko. Wsłuchując się w otaczające mnie odgłosy spania lokatorek i śpiewu pojedynczych ptaków za oknem, zaczynam rozmyślać nad moją przyszłością.
Jak ja opuszczę ten dom i "rodzinę"? Przywiązałam się do nich, a teraz będę musiała ich zostawić. Wystarczy tylko, że dostanę się do liceum. Nie wyobrażam sobie braku Aname. Tej, która zawsze mnie słuchała i próbowała pomóc. Nie starała się zrozumieć co czuję, była świadoma, że tylko przeżycie tego czegoś pomaga w zrozumieniu. A ja nie potrzebuję, kogoś, kto mnie zrozumie, lecz mi pomoże. Dlatego muszę dostać się do tej szkoły i znów zamieszkać w obcym miejscu.
Jestem jak zbłąkany wędrowiec trafiający do tego samego miejsca.
~
Spóźnię się. Jestem pieprzonym leniem nie mogącym wstać o tak wczesnej porze. Leniwych kluch nie przyjmują do renomowanych szkół.
W mojej głowie pętlą się takie myśli, gdy biegnę jak najszybciej w stronę liceum. Nie mogę się spóźnić! Ja rozumiem wszystko. Rozumiem to, że mam cztery godziny drogi do szkoły, że zaspałam, no i że do późnej godziny powtarzałam wszystko. No ale nie mogę tego spieprzyć głupim spóźnieniem!
Wybiegam zza rogu i widzę ją. Zapewne, gdybym się tak nie śpieszyła, stanęłabym z wrażenia. Oczywiście, widziałam ją już wiele razy, ale zawsze mnie zachwyca, jej ogrom jest przytłaczający. U.A jest niesamowite.
Nie mogę teraz o tym myśleć!
Biegnę przed siebie i rozmyślam nad egzaminem, aż Coś mnie zatrzymuje. Czuję, że na kogoś wpadam. Podnoszę głowę i widzę wysokiego chłopaka z roztrzepanymi blond włosami i intensywnymi czerwonymi oczami. Taki całkiem, całkiem bym powiedziała.
- Może byś patrzyła jak leziesz?! - I wtedy cały urok prysł. Chciałam po prostu przeprosić, ale tak tego nie zostawię, nie z moim dzisiejszym humorem.
- A może ty mógłbyś być milszy? - burczę wkurzona, zadzierając głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. - Człowieku wpadłam tylko na ciebie, a ty zachowujesz się, co najmniej, jakbym ci chomika zabiła! Wiesz co? Złaź mi z drogi, nie mam zamiaru spóźnić się na egzamin przez takiego dupka jak ty. - Mówiąc to wymijam blondyna i kieruję się w stronę szkoły.
- Pft... Jebnięta histeryczka. - Słysząc obraźliwy komentarz z ust blondyna, podnoszę rękę w górę, pokazując mu obraźliwy gest.
Szybko znajduję halę, na której odbywa się prezentacja przed egzaminem. Jest tu pełno krzeseł, co mnie nie dziwi, ponieważ większość ludzi w moim wieku próbuje się tu dostać. Po chwili drzwi zostają zamknięte i gasną światła. Na podium wchodzi Present Mic, prezenter radiowy, zawodowy bohater i nauczyciel w U.A.
- Hey! - Sorki, gościu, jesteśmy wszyscy zbyt zdenerwowani, żeby odpowiadać na takie pierdoły. - Witajcie na egzaminach wstępnych do najlepszej szkoły bohaterskiej na tym kontynencie! To wasza jedyna szansa na zostanie najlepszymi bohaterami!
Rozglądam się poszukując ewentualnych rywali. Obok mnie siedzi niebieskowłosa dziewczyna z uszami kota, po drugiej stronie zaś siedzi wysoki brunet, który przez cały czas rozciąga sobie palce. Dosłownie rozciąga! Pociąga za palec i wyciąga go na kilkanaście centymetrów! To jest trochę przerażające, ale nie wiem, jak użyje tego na egzaminie. Widzę dużo ciekawych darów, lecz to tylko ich małe możliwości. Nie wiem, co pokażą na egzaminie i jak sobie poradzą.
- Witajcie w moim show prezentowanym na żywo! Niech wszyscy krzykną Hey! - Z tłumu słychać pojedyncze pormuki. Znowu, he he. - Ja też jestem zestresowany moi mili słuchacze. - Ty jesteś zestresowany? Gościu, to my tu mamy rywalizować między sobą, żeby dostać się do durnego liceum. - Dobra, teraz powiem wam kilka słów o tym, co będzie was czekać! Jesteście gotowi? - Cała sala znów nie odpowiada. - Uwaga! Przetestujemy waszą odwagę na dziesięciominutowym ćwiczeniu w naszej replice dzielnicy! Możecie zabrać ze sobą co chcecie! Wszyscy mają się udać do wyznaczonych obszarów po tej prezentacji! Rozrzucimy na polu dużą liczbę złoczyńców-robotów! Będą oni podzieleni na trzy typy wartości punktowej i odpowiednim poziomie siły! Musicie uszkodzić ich jak najwięcej za pomocą swojej indywidualności! Nawet nie próbujcie atakować innych uczestników, jasne?!
- Przepraszam! - Z tłumu uczniów wyrywa się granatowowłosy chłopak. Wygląda mi na takiego typowego lizusa, a ja takich typów nie lubię najbardziej. Kleją się do wszystkich nauczycieli, próbują zarządzać wszystkim i chcą, żeby wszyscy ich wielbili... - Na ulotce przedstawione są cztery rodzaje złoczyńców! Taki błąd jest niedopuszczalny w tak prestiżowej szkole! - A nie mówiłam? - Przybyliśmy tutaj aby kształcić się na najlepszych bohaterów! No co z tobą?! Tak z tobą! - Wskazuje na zielonowłosego chłopaka, który przez większość prezentacji wiercił się i mamrotał coś pod nosem. - Nie możesz usiedzieć w miejscu i musisz przeszkadzać innym?! - Nie no, ten człowiek zaraz wyprowadzi mnie z równowagi.
- Dzięki za przejście do następnego tematu, zdający numer 7111! Czwarty typ robotów to, tak zwane, przeszkadzajki! Nie mają one wartości punktowej, nie warto się nimi zajmować! Tylko uprzedzam! Gdy tylko kogoś zobaczą dostają szału i gonią go do samego końca!
- Bardzo dziękuję za udzielenie odpowiedzi! - Mądrala w końcu siada na swoje miejsce i słucha dalej.
- Dobra, to tyle ode mnie! Pamiętajcie motto naszej szkoły! Kiedyś pewien bohater, Napoleon Bonaparte, powiedział: "Prawdziwy bohater nigdy nie przestaje walczyć z przeciwnościami losu!" i główna część: PLUS ULTRA!
_______________________________________
WITAM PONOWNIE
Dla tych, którzy zawitali tu pierwszy raz. Witam i dziękuję za przybycie. Otóż pierwsze rozdziały są dość słabe, ale im dalej w las tym więcej drzew! Późniejsze rozdziały są dłuższe, bardziej logiczne i ogólnie lepsze. Także nie zrażajcie się tym i z cierpliwością dążcie do końca.
Cała opowieść została poprawiona. Poprawiłam raczej błędy stylistyczne itp., choć w niektórych przypadkach uzupelniałam braki w fabule.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro