Rozdział 1
~Clarke~
Obudziła mnie czyjaś zdecydowanie zbyt głośna rozmowa. Próbowałam otworzyć oczy by zidentyfikować osoby, które śmiały przerywać mi odpoczynek, ale okazało się to trudniejsze niż mi się wydawało. Na domiar złego głowa bolała mnie niemiłosiernie jakbym dzień wcześniej wypiła zbyt dużo magicznego trunku zwanego Moonshine, a w ustach miałam sucho niczym na pustyni. Czyżbym coś wczoraj piła? Czemu sobie tego nie przypominam? - pomyślałam, próbując jednocześnie otworzyć oczy, niestety z marnym skutkiem.
-Bellamy, naprawdę uważam, że powinieneś odpocząć. Od dwóch dni praktycznie nie wstajesz z tego krzesła, nie jesz nic. Obiecuję, że kiedy tylko ona się obudzi będziesz pierwszą osobą, którą o tym poinformuję. - Clarke rozpoznała ten głos. W zasadzie znała go bardzo dobrze. Ale.. To przecież niemożliwe.. To nie mogła być jej matka. Jak miałaby się tu znaleźć tak szybko? I co do cholery robił przy jej łóżku Bellamy? Nie miał lepszych rzeczy do roboty, jak na przykład obracanie jakiejś niepełnoletniej dziewczyny?
-Nigdzie się nie wybieram. - odwarknął Bellamy. - Nie dopóki ona się nie obudzi.
Abby chyba próbowała coś powiedzieć ale udało mi się wreszcie otworzyć oczy i wydobyć z siebie głos.
-Mamo? - głos miałam cichy i zachrypnięty ale o dziwo oboje mnie usłyszeli i odwrócili głowy w moją stronę. Nie zdążyłam nawet mrugnąć a Bellamy już był przy moim łóżku i trzymał mnie za prawą rękę. Chwila moment dlaczego do cholery Bellamy chwyta mnie za rękę? Zwariował do reszty? - pomyślałam. Wyrwałam rękę z jego uścisku, zaskoczona jego postępowaniem. Ale jeszcze bardziej zaskoczyła mnie jego reakcja na to. Nigdy wcześniej nie widziałam u niego takiej miny i nie byłam pewna tego co widzę na jego twarzy. Zranienie? Żal? Ale dlaczego? Przecież się nie znosiliśmy.
Bellamy wydawał się być zbyt wstrząśnięty by przemówić, dlatego moja mama postanowiła wkroczyć. Nie mogłam uwierzyć, że ją widzę. Wciąż byłam na nią wściekła za to co mi zrobiła, za to co zrobiła mojemu ojcu. Zdradziła go, nas, naszą rodzinę. Ale jednocześnie cieszyłam się, że ją widzę. Tak po prostu. W końcu była moją mamą.
-Skarbie jak się czujesz? - spytała z troską w głosie, jednocześnie chwytając moją twarz w dłonie i przyglądając mi się uważnie, najwięcej uwagi poświęcając nie wiedzieć czemu, mojemu czołu.
-Emm.. Bywało lepiej. - odparłam niepewnie, wciąż zastanawiając się co się tutaj dzieje i czy aby napewno dalej nie śpię. - Ale co ty tu robisz mamo? Kiedy do diabła przylecieliście? Jak długo ja właściwe spałam? Gdzie ja w zasadzie jestem? - pytania same płynęły z moich ust, miałam ich tak dużo. - I co on tu robi? - spytałam z przekąsem w głosie, kierując wzrok na Bellamy'ego. Jeśli to było w ogóle możliwe wyglądał na jeszcze bardziej zranionego niż wcześniej.
Abby i Bellamy wymienili zaniepokojone spojrzenia. Po chwili mama wróciła wzrokiem do mnie i spojrzała mi prosto w oczy. -Clarke jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz?
Co to za pytanie? - pomyślałam, ale postanowiłam wytężyć umysł i przypomnieć sobie.
-Ostatnie co pamiętam? Umm.. Daj mi moment. Chyba przypominam sobie flary.. Tak! Tak, wysłaliśmy w niebo flary by dać wam znak, że żyjemy! Na marne jak się okazało... - przypomniałam sobie wszystko. Flary. Raven przylatująca w kapsule na Ziemię. Raven - dziewczyna Finna tego zdradzieckiego dupka. Poszukiwania w jeziorze radia, które Bellamy bezmyślnie wyrzucił do rzeki by ratować własny tyłek. Spojrzałam na niego z wrogością. Nadal siedział na krześle obok mojego łóżka, jak gdyby nigdy nic. Jakbyśmy nie byli największymi wrogami. Siedział tam, skamieniały a na jego twarzy malowało się mnóstwo różnych emocji od strachu, przez niedowierzanie aż po głęboki smutek.
Moja matka i Bellamy znowu wymienii te porozumiewawcze spojrzenia. Zaczęło mnie to powoli irytować.
-Czy ktoś zechce mi wyjaśnić co się dzieje? - spytałam poważnie już zniecierpliwiona tym wszystkim.
-Clarke skarbie, tylko spokojnie - powiedziała Abby. - uderzyłaś się w głowę. Mocno. Byłaś nieprzytomna przez 2 dni. I najwyraźniej.. - Abby zawahała się. Uniosłam pytająco brwi. - Najwyraźniej straciłaś pamięć. Sporą jej część.
Jedyne co mogłam zrobić to wpatrywać się tępo w moją matkę. Co ona plecie? Utrata pamięci? Jakim cudem? Ale z drugiej strony... Zarówno ona jak i Bellamy byli zaskoczeni moim zachowaniem i pytaniami. No i sam fakt, że mama tu była. A ja sama jak się okazało najwyraźniej znajdowałam się we wnętrzu Arki co sugerowałoby, że to nią przylecieli na Ziemię. No i Bellamy.. Czyżbyśmy jakimś cudem się.. zaprzyjaźnili? Ale przecież to absurd! Bellamy mnie nienawidził! Z wzajemnością zresztą. Tylko skoro mnie nienawidził to dlaczego upierał się by zostać przy moim łóżku i dlaczego trzymał mnie za rękę? Miałam zdecydowanie zbyt dużo pytań i dosłownie zero odpowiedzi.
Przełknęłam nerwowo ślinę. -Więc.. Jak.. jak dużo.. zapomniałam? - udało mi się wydukać. Otrzymałam odpowiedź z ust Blake'a.
-Plus minus jakieś 7-8 miesięcy, nie jestem pewny, raczej ciężko tu o kalendarz.. - Bellamy chyba próbował zażartować ale mnie nie było do śmiechu, zdecydowanie nie.
-Że co proszę??! - prawie krzyczałam. - Jaja sobie ze mnie robisz Blake?! 8 miesięcy?! Przecież to niemożliwe.. Mamo? - spojrzałam na matkę z nadzieją, że wyśmieje Bellamy'ego i odpowie, że straciłam najwyżej dwa tygodnie ale moje nadzieje były złudne.
-Bellamy ma rację Clarke, niestety.
Patrzyłam na nich oboje z niedowierzaniem. To się nie działo naprawdę. Nie mogło. Co mnie ominęło? Musiało być tego mnóstwo!
-Czy ja - zaczęłam nerwowo - odzyskam jeszcze kiedyś te wspomnienia? - próbowałam nie brzmieć żałośnie ale raczej mi to nie wyszło. Czułam łzy cisnące mi się do oczu, które próbowałam za wszelką cenę powstrzymać.
-Istnieje taka możliwość. - odparła Abby po chwili zastanowienia. Czułam jak opuszcza mnie choć odrobina zmartwienia. -Aczkolwiek.. Nie będzie to łatwe. Czytałam o utratach pamięci ale nigdy nie zetknęłam się z czymś takim osobiście. Jedyne co można zrobić to po prostu opowiedzieć ci wszystko co się wydarzyło, a czego nie pamiętasz, ze szczegółami. Najlepiej żeby była to jedna osoba, gdy będzie to robić większa ilość ludzi tylko pomiesza ci to bardziej w głowie. I na Ziemi jest chyba tylko jedna osoba, która nadaje się do tego zadania. - mówiąc ostatnie zdanie moja mama spojrzała na Bellamy'ego a następnie na mnie. Chyba sobie ze mnie żartujecie.
-On?? - zapytałam z oburzeniem. - Chyba żartujesz mamo. Przecież my..
-Clarke. - Abby nie dała mi dokończyć. - Zaufaj mi. Ty i Bellamy..
-Mogę z panią porozmawiać w cztery oczy doktor Gryffin? - tym razem Bellamy postanowił się wtrącić. Czy ktoś tu dokończy mówić co ma do powiedzenia czy niekoniecznie? - pomyślałam z lekka zirytowana.
Abby i Bellamy wyszli z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Nie byłam w stanie usłyszeć o czym rozmawiają więc opadłam ciężko na poduszki, czekając. Upłynęły może 3 minuty kiedy wrócili do pomieszczenia. Abby odchrząknęła.
-A więc.. Na czym to ja..? A tak! Clarke posłuchaj. Ty i Bellamy nie jesteście już więcej wrogami. Nie masz się o co martwić. Wyjaśnienie tego jak to się stało pozostawiam już jemu. - próbowałam się wtrącić ale mama nie dała mi szansy. -Ufasz mi Clarke ?
Pokiwałam niepewnie głową. Może i miałam do niej wciąż żal w pewnych kwestiach ale była w końcu moją matką. Oczywiście, że jej ufałam.
-A więc możesz zaufać także Bellamy'emu. - stwierdziła Abby. Zacisnęłam usta w wąską kreskę powstrzymując litanię przekleństw cisnących mi się na usta. Po chwili Abby odezwała się ponownie. -Przyniosę ci coś do jedzenia. Wstała z łóżka, na którym siedziała obok Clarke. Gdy doszła do drzwi dodała jeszcze na odchodne: -Spróbujcie się nie pozabijać.
I z tymi słowami zatrzasnęła za sobą drzwi zostawiając mnie samą w jednym pomieszczeniu z moim największym wrogiem - Bellamym Blake.
______________________________________
Hej hej! Oto pierwszy rozdział tej - mam nadzieję, że taka będzie - ciekawej historii. Napiszcie w komentarzach co myślicie :) przemyślenia, sugestie, wątpliwości? Dostrzegliście jakieś błędy, niedociągnięcia? Piszcie śmiało!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro