8. Samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa.
Luna udekorowała swoją sypialnię pięcioma wspaniale namalowanymi twarzami: Harry'ego, Rona, Hermiony, Ginny i Neville'a. Nie poruszały się, jak portrety w Hogwarcie, ale wyczuwało się w nich jakąś magię. Harry odniósł wrażenie, że oddychają. Wokół malowideł wił się złoty łańcuch, łącząc je razem, ale dopiero po minucie lub dwóch Harry spostrzegł, że ogniwami łańcucha są wypisane złotym tuszem słowa... a właściwie jedno słowo: przyjaciele... przyjaciele... przyjaciele...
~ Harry Potter i Insygnia Śmierci
*
Rudowłosa wpatrywała się w wesołą sylwetkę brata, który siedział na jednej z ławek w Hogsmeade. Oczywiście nie był sam, tylko w towarzystwie znajomych. Armen i Draco chwilę wcześniej odeszli od grupy, by zrobić zakupy, a Harry z jakąś śliczną dziewczyną o ciemno brązowych lokach, z krawatem ślizgonów na szyi i drugą w barwach krukonów, o jasnych prawie białych włosach.
Dziewczyna nie podejrzewała, że ślizgon może tak bezproblemowo rozmawiać z kimś z innego domu. Zazwyczaj trzymali się w grupach z ludźmi z domu Slytherina.
- Hej, młoda. - usłyszała przy uchu, na co podskoczyła ze strachem. Spojrzała przez ramię w ciemne oczy Armena, który posłał jej szeroki uśmiech. Chłopaka rozbawił rumieniec na policzkach rudowłosej. Najwyraźniej nie zamierzała dać się złapać na przyglądaniu się swojemu bratu. - Czekasz aż się na kogoś rzuci czy na moment, w którym będzie sam i będziesz mogła go zabić?
- J-ja nie... To nie tak. - zaczęła od razu, przytłoczona spojrzeniem starszego chłopka. Ten wydawał się świetnie bawić w tej sytuacji. Oparł się nonszalancko o regał obok Cedrelli i przyglądał się jej z zaciekawieniem. Nie zauważył nawet jak jedna z osób w sklepie przygląda się im, a następnie mrużąc oczy, podąża w ich stronę.
- Panie Hekate, ma pan jakiś powód, by gnębić panienkę Potter? - zapytał spokojnym głosem. Czerwonowłosy odwrócił się w jego stronę z szelmowskim uśmiechem, który nie przystoi uczniowi podczas rozmowy z nauczycielem.
- Panie profesorze, kto mówi o gnębieniu? My tylko rozmawiamy o wspólnym znajomym.
- Nie mniej Cedrella nie wydaje się zadowolona z twojego towarzystwa. - skomentował kąśliwie Raffael. Jego ciemne oczy wpatrywały się z naganą w ucznia. Chłopak wydawał się rozbawiony jego słowami, czym go niezmiernie irytował. I jeszcze te ciemne oczy skanujące jego ciało, to było oburzające.
- Profesorze... my tylko... rozmawiamy. - odezwała się nieśmiało dziewczyna. Niepewny uśmiech wykwitł na jej wargach, a spojrzenie błądziło między nauczycielem, a uczniem. Nie chciała, by przez jej nieuwagę Armen oberwał, potem by powiedział o tym Harry'emu i nie mogła, by naprawić jej relacji, bo wkopała jego przyjaciela.
Przez te parę lat zauważyła, że jej brat jest niezwykle lojalny wobec bliskich mu osób i szanuje osoby, które również cechują się takim zachowaniem. Ogólnie był wzorowym ślizgonem, oprócz tego, że nie dręczył ani nie uprzykrzał życia innym uczniom. Po prostu ich ignorował.
- Widzi pan? Jestem grzeczny... - skomentował Armen, a ton jego głosu sprawił, że rumieńce dziewczyny pogłębiły się. Nie pomagało to, że jego wzrok w stronę nauczyciela był jednoznaczny, ale przecież mężczyźni nie powinni razem... to obrzydliwe! Rudowłosa potrząsnęła głową, jakby chciała się pozbyć tych myśli z głowy.
- W to wątpię Hekate. - głos Kirame mógłby ciąć lód, ale uczeń się tym nie przejmując tylko uśmiechnął się szerzej. Zmarszczone brwi nauczyciela sprawiały, że miał się ochotę zaśmiać. Gdyby nie młoda Potter mógłby posunąć się do śmielszych tekstów, ale z dziewczyną stojącą obawiał się, że dotrze to do dyrektora, a nie miał zamiaru się tłumaczyć, dlaczego podrywa nauczyciela. - Widzimy się na twoim szlabanie, jutro po obiedzie.
- Ale, że w niedziele? - ciemnooki uchylił aż usta ze zdziwienia. Nie tylko dlatego, że dostał karę za nic. Niedziela była dniem świętym i nawet nauczyciele odpuszczali szlabany w ten dzień. No dobra zdarzyło się, że Mistrz Eliksirów skazał parę osób na niedzielne katorgi, ale to Snape!
- Tak w niedziele. Miło, że odkryłeś jaki to dzień tygodnia, następuje po sobocie. - zakpił nauczyciel, czym wywołał chichot młodszej uczennicy. Armen zarumienił się lekko, tracąc swoją ślizgońską maskę obojętności i chłodu. Profesor zadowolony z efektu swoich słów, podziwiał w ciemnych oczach błysk poniżenia i chęć ucieczki. Nie mniej tak szybko jak emocje chłopaka wymknęły się mu spod kontroli, tak szybko wszystko wróciło do nonszalancji.
- Widzimy się jutro, profesorze. - powiedział i na odchodnym cicho się zaśmiał, czym zdziwił nie tylko Raffaela, ale i Cedrelle, która przez całą rozmowę, nie umiała się oprzeć wrażeniu, że chłopak w ogóle nie ma szacunku do starszego czarodzieja.
Rudowłosa zerknęła przez ramię, patrząc jak czerwonowłosy wychodzi ze sklepu z torbą rzeczy i podchodzi do grupki. Harry i Armen wymienili parę słów, przy czym zielonooki był wyraźnie rozbawiony, a ciemnooki zakłopotany. Przebywające z nimi Luna i Astoria śmiały się z nich. Chwilę później cała czwórka wstała, by przywitać bliźniaków Black.
Zielonooki uwiesił się na kuzynach, radośnie ich witając.
*
Od paru dni w Hogwarcie panowało poruszenie. Dziewczyny zbite w grupki plotkowały ze śmiechem i planowały co, kto i jak. Chłopcy jakoś mniej zachwyceni tym wszystkim, starali się przemyśleć wybór partnerki na bal, który miał się odbyć za niecały miesiąc.
Cały pomysł dyrektora powtarzał się co dwa lata. Tydzień przed przerwą świąteczną był organizowany zimowy bal. Wspaniale udekorowana Wielka Sala, piękna muzyka, tańce i radośni uczniowie, bawiący się przez cały wieczór. Oczywiście zdarzały się osoby, które nie widziały niczego fascynującego czy niezwykłego w tej uroczystości.
W tym roku jednak powodem wrzawy nie był sam bal, a zaproszeni na niego goście. Albus Dumbledore oznajmił uczniom i gronu pedagogicznemu, że w tym roku na bal zostały zaproszone jeszcze inne szkoły magii, z czego tylko dwie się zgodziły i zapowiedziały pojawienie się.
Wszyscy już listownie poinformowali rodziców o tej niezwykłości i wspomnieli o potrzebnych rzeczach, oczywiście omijając zazwyczaj temat ocen.
Harry wysłał do Toma krótką notkę o zaistniałej sytuacji prosząc o wybór jakiegoś odpowiedniego stroju. Nie spodziewał się, że na jednym ze śniadań zostanie wraz z Armenem i Draco wyproszony z wielkiej Sali, by spotkać się z Riddlem i Lucjuszem Malfoyem, w jednej z opuszczonych klas. Przy mężczyznach stał również dyrektor, na którego ustach igrał dobrotliwy uśmieszek, lecz błękitne tęczówki wpatrywały się w obu przedstawicieli Ministerstwa Magii z podejrzliwością i nieufnością.
- Chłopcy, wasi opiekunowie poprosili mnie o zgodę na to byście opuścili szkołę na weekend w sprawach rodzinnych. Mając na uwadze wasze dobre stopnie i dobre zachowanie...
- On mówi o nas jak o więźniach... - szepnął Draco, na co cała trójka się delikatnie uśmiechnęła. Przyglądali się starszym stojąc wciąż w progu klasy i nie do końca pojmując, jaki cel mają ich opiekunowie w zabraniu ich ze szkoły.
- Wyjdziemy za dobre sprawowanie. - skomentował Armen z szerokim uśmiechem.
- ... wrócicie. A teraz zostawię was samych i życzę mile spędzonego czasu. - Dumbledore posłał im ostatni uśmiech nim wyszedł z pomieszczenia.
- Zabieramy was na zakupy. - oznajmił blondwłosy mężczyzna, dumnie unosząc podbródek. Młodzież spojrzała na mężczyzn z niedowierzaniem, po chwili zaczynając się śmiać. Tom uniósł brew na to zachowanie. Nie mniej widząc rozbawionego Harry'ego sam się minimalnie uśmiechnął. Miał nadzieje, że wreszcie uda mu się porozmawiać z chłopakiem o jego dziwnym zachowaniu.
- Ważna sprawa rodzinna? - zapytał dziedzic fortuny Malfoy'ów, z kpiącym uśmiechem.
- Nie możecie zszargać nam reputacji na tym balu.
***
Ten filmik jest piękny ;-; i ten Tom z KT taki awh ;-; <3
pozachwycajmy się wspólnie jego wspaniałością, uśmiechem i awaśnością <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro