6. Nie ma lepszego czasu od teraźniejszości.
- Och, Harry, przecież to takie oczywiste! - wybuchła Hermiona. - On jest zazdrosny!
- Zazdrosny? - zdziwił się Harry. - O co? Przecież chyba by nie chciał zrobić z siebie głupka na oczach całej szkoły, prawda?
- Zrozum - powiedziała Hermiona cierpliwym tonem - to ty zawsze wzbudzasz ogólne zainteresowanie, przecież sam o tym dobrze wiesz. Wiem, że to nie twoja wina - dodała szybko, widząc, że Harry skrzywił się i otworzył usta - wiem, że sam się o to nie starasz... ale... zrozum, w domu Ron wciąż musi rywalizować ze swoimi starszymi braćmi, a ty jesteś jego najlepszym przyjacielem i jesteś naprawdę sławny. Jak ludzie was razem spotykają, to on przestaje istnieć. Jakoś to znosi, nigdy nie robi żadnych uwag, ale chyba tym razem już nie wytrzymał.
~ Harry Potter i Czara Ognia
*
Siódmy rocznik wpatrywał się milcząco w wysokiego mężczyznę, opartego o biurko. Jego ciemne oczy błądziły po klasie, oceniając możliwości uczniów.
Myśli mężczyzny skupione były na zadaniu, które wymyślił dla nich. Przez parę ostatnich lekcji miał możliwość, poznania ich i obserwowania jak korzystają z prostszych zaklęć.
- Dzisiaj będziecie ćwiczyć w parach. Będziecie korzystać z zaklęć poznanych w ciągu wszystkich lat. Oczywiście obowiązuje was zakaz używania Niewybaczalnych oraz czarno magicznych czarów. - spokojnie tłumaczył o co mu chodziło i ogólne zasady dzisiejszych zajęć. Wszyscy we względnej ciszy przyglądali się mu, nie chcąc wkurzyć nauczyciela i zarobić szlabanu już w pierwszym miesiącu szkoły.
Profesor Kirame wyrobił sobie już między nimi opinię i każdy był świadomy, że nieodpowiednie zachowanie na lekcji może skutkować nie tylko odjęciem punktów, ale i szlabanem oraz trudnością na następnych zajęciach. Mężczyzna nie zapominał tak łatwo i wymagał od winnych pełnej gotowości i wiedzy.
*
Chłopak przeczesał nerwowo swoje szkarłatne włosy zerkając na spokojną postać przyjaciela, który najwyraźniej nie był jakoś przejęty możliwością spóźnienia. Pchnął go lekko w bok, na co ten wyrwany z zamyślenia rozejrzał się i prychnął na rozbawiony uśmiech Armena. Skręcili w korytarz prowadzący do sali, w której już trwały zajęcia OPCM'u.
- Powiemy, że profesor Snape nas zatrzymał.
- A jak go o to zapyta, to obaj nas zabiją. - burknął czerwonowłosy, czym rozbawił Harry'ego. Zielone oczy błysnęły w półmroku hogwarckich korytarzy. Potter nie przejmował się lekcją, na której nie pozna czegoś nowego, czuł niechęć do tego typu zajęć i zawsze okazywał swoją dezaprobatę do bzdurnych wykładów, powtarzanych raz po raz.
Uwielbiał wiedzę i możliwości jakie z niej wynikały, ale nie mógł zrozumieć jak sama teoria miała mu niby pomóc w rozwijaniu swoich umiejętności.
- Oj tam. Ty byś się ucieszył, gdyby profesor Kirame docisnął cię do ziemi i...
- Stop. Rozumiem, że porozmawiamy o tym jak zacząłeś unikać Toma w ostatnim miesiącu? - młodzi spojrzeli na siebie z powagą, tocząc niemą walkę na spojrzenia. Nie mniej po chwili po prostu zaczęli się śmiać.
Obaj postanowili chwilowo nie wytykać drugiemu tych małych szczegółów. Lekko speszeni, że drugi zauważył to co chcieli ukryć, pogrążyli się we własnych myślach. Ich kroki odbijały się echem w cichym korytarzu do momentu, w którym stanęli przed klasą. Otworzyli drzwi i od razu wznieśli bariery, które odbiły kolorowe promienie.
- Zatrzymajcie się na chwilę. - powiedział nauczyciel i podszedł do spóźnionych uczniów. Obrzucił ich spojrzeniem przypominając sobie nazwiska. Młody Potter wydawał się przygotowany na kolejny atak, jego postawa jasno wskazywała, że by próbował ochronić również przyjaciela. Za to Hekate wpatrywał się w nauczyciela z zafascynowaniem, jeżdżąc wzrokiem po jego ciele. Nie mniej również różdżka znajdująca się w jego dłoni, świadczyła o gotowości do walki.
Chłopcy wydawali się idealnie dopasowani, a ich postawa zaciekawiła w pewien sposób nauczyciela. Raffael jednak nie zamierzał im odpuścić. Spóźnili się dobre piętnaście na jego zajęcia i musieli ponieść jakieś konsekwencje.
- Przepraszamy, panie profesorze. Armi... miał małe problemy osobiste, mhpf... - na ustach Harry'ego pojawiła się dłoń, wspomnianego chłopaka, który z zaczerwienionymi policzkami próbował uniknąć przeszywającego spojrzenia.
- Dziś wasza dwójka spędzi ze mną wieczór na szlabanie.
- To będzie przyjemność. - oznajmił zielonooki, po wyswobodzeniu się z rąk Armena. Na jego ustach igrał lekki uśmiech, a parę dłuższych, czarnych kosmyków wpadało mu do oczu, gdy z dziecięcą radością patrzył na nauczyciela. Pociągnął przyjaciela za dłoń między ludzi. - Armiś ty to się pewnie cieszysz na myśl o wieczorze. - mruknął do czarnookiego, puszczając mu oczko, przez ramię.
- Zamilcz, Potter. - syknął chłopak. Zmrużył swoje oczy i piorunował nimi przyjaciela. Gdy zostali poinformowani o tym co mają robić, a profesor wyraził zgodę na kontynuowanie, ta dwójka była najbardziej agresywna. Wydawać, by się mogło, że sprowadzi to nieszczęście, ale żaden z nich nie złamał zasad i wyszli z lekcji w jednym kawałku.
W ciągu dnia próbowali udawać pokłóconych, ale jakoś im to nie wychodziło, co dobitnie uświadomił im Draco na obiedzie. Ci oczywiście udawali, że nie wiedzą o co chodzi.
- Musimy iść na Zaklęcia? - zapytał płaczliwym tonem Potter, gdy wychodzili z Wielkiej Sali. Minęli dwie rudowłose dziewczyny, które przyglądały im się przez chwilę. Siostra Harry'ego nie wiedziała jak może dotrzeć do brata, który nie chciał z nią porozmawiać.
Ona chciała tylko wyjaśnić. Nie chciała, by czuł się odrzucony również przez nią. Gdy to wszystko się zaczęło nie miała przecież pojęcia o tym co się dzieje, nie wiedziała, że jej brat już nie wróci, a rodzice zaczną stawiać przed nią wygórowane wymagania. Nie rozumiała tego wszystkiego. Czemu miała być lepsza niż Harry w jej wieku? Co to miała pokazać?
Najmłodsza z Weasley'ów pociągnęła przyjaciółkę za ramie w stronę stołu gryfonów. Obie przecież były przykładnymi mieszkankami domu Godryka Gryffindora. Nie powinny interesować się uczniami domu Slytherina.
- Gin pomóż mi. Ja chcę, by on zrozumiał. Mam dość tej obojętności, czuję się winna... - mruknęła Cedrella, miętosząc skrawek koszuli. Uniosła wzrok na Ginny, która próbowała wczuć się w jej sytuację. Nie rozumiała czasami zachowania koleżanki, ale wiedziała, że musi jej pomóc. Były jak siostry odkąd się poznały w pociągu. Kolor włosów i minimalnie wygląd sprawiał, że były do siebie podobne. Nie mniej tam gdzie Gin szła do przodu, Rell stała z boku, przyglądając się wszystkiemu i oceniając.
- Możesz spróbować dotrzeć do niego przez jego przyjaciół, ale nie sądzę, by ci się udało. - widząc zawód w orzechowych oczach, szybko się uśmiechnęła, kładąc dłoń na kolanie dziewczyny. - Spraw byście dostali wspólny szlaban. Im dłuższy tym lepszy, bo będziesz mogła go do siebie przekonać.
Zmarszczony nos świadczył o tym, że mała Potter rozważa słowa wypowiedziane przez Ginny. Pierwszym znakiem, że podjęła decyzję były wesołe ogniki w oczach, a następnie szeroki uśmiech, który wpłynął na jej usta.
- Giniś to się może udać. - powiedziała, a po chwili wstała i opuściła pomieszczenie, najwyraźniej zapominając o przyjaciółce. Wealsey pokręciła z rozbawieniem głową, zastanawiając się co wpadło do głowy Cedrelli.
*
Chłopcy zaśmiali się wchodząc na błonia i kierując się w stronę zamku. Wesołe uśmiechy wskazywały, że ostatnie godziny były dość ciekawe dla tej trójki. Harry, który szedł przodem, potknął się na schodach ku uciesze przyjaciół, gdy odzyskał równowagę i spojrzał na nich, sam zaniósł się głośnym śmiechem.
Z Draco pożegnali się przy zejściu do Lochów. Armen i Harry, którzy niedawno przypomnieli sobie o szlabanie, biegiem ruszyli do klasy OPCM'u. Zdyszani wpadli do niej z rozmachem, zwracając uwagę, siedzącego przy biurku mężczyzny.
- Arystokracja? Czysta kpina, wsza dwójka to jak mugole. - prychnął wstając i podchodząc bliżej dwójki. Ci spojrzeli na niego, po czym zaczęli się śmiać. Czarnowłosy zacisnął wargi, patrząc na nich mrocznym wzrokiem.
- Panie profesorze, przynajmniej jesteśmy na czas. - oznajmił wreszcie Armen, posyłając mu szeroki uśmiech. Zielonooki zachichotał, poprawiając szatę.
Mężczyzna nie skomentował, pokazując im miejsca z przodu i stos zakurzonych papierów. Chłopcy mieli je posortować, a nie było to łatwe. Rozszyfrowanie pisma, a czasami i języka było dość czasochłonne, dodając do tego miejscami zatarte bądź niewyraźne litery. Czas mijał, a chłopcy zajęci, nie zauważyli przyglądającego im się profesora.
Widział jak w milczeniu wypracowali między sobą jakiś dziwny system. Niektóre dokumenty od razu lądowały u Potter'a, a inne za to u Hekate. Jedna kupka za to powstawała między nimi.
- Haruś... - przeciągły jęk zanieczyścił cisze, panującą w pomieszczeniu. Zielone oczy nie oderwały się od czytanego tekstu, nie mniej usta chłopaka opuściło lekko stłumione ziewnięcie. Armen dźgnął go w brzuch na co podskoczył prawie się przewracając na ziemie.
- Przestań albo stracisz dłoń. - syknął Harry, grożąc mu papierowym rulonem. Ten przewrócił oczami, ale nie dotknął go drugi raz, jakby nie ufając do końca słowom przyjaciela, który wrócił do tekstu. Czarna czupryna w nieładzie oparta na dłoni i mało inteligentny wyraz twarzy, wskazywał na jego jakże wielkie zainteresowanie.
- Ty i Tom jesteście siebie warci. Obaj drażliwi i wredni. - burknął Armen, kładąc głowę na blacie. Miał dość tego szlabanu, głowa mu pękała od tych głupot. Nie rozumiał na czym miała polegać tak kara, ale musiał przyznać, że nie śpieszyło mu się na kolejny taki wieczór z profesorem Kirame.
- Panie Hekate, mniej lenistwa więcej pracy. - odezwał się nauczyciel, który nagle pojawił się przed uczniami. Nie mniej nie osiągnął zamierzonego skutku, bo czerwonowłosy wciąż lamentował w blat stołu.
- Nie dam rady. Dostałem chyba gorączki. - magnetyczne, czarne oczy spotkały się z czekoladowymi oczami Raffaela. Wpatrywali się w siebie tocząc cichą potyczkę, w końcu profesor OPCM'u podniósł dłoń i przycisnął ją do czoła ucznia. Zmarszczył ciemne brwi i zerknął na rozbawioną minę Potter'a.
- Przyzwyczai się pan. Armi to mały dramaturg, ale trzeba przyznać, że przy odrobinie uwagi... niezwykle się wycisza. - obaj mogli zauważyć uroczy rumieniec, który wpłynął na policzki drugiego chłopaka. Ten speszony , wzrokiem nauczyciela zaczął przypatrywać się rozrzuconym papierom. Kirame uśmiechnął się lekko. Ta dwójka była dziwna, ale w jakiś sposób przekonała go do siebie. Chyba tą szczerością, nie udawali kogoś nawet przy nim, zachowywali się po prostu swobodnie.
Nie znaczyło to jednak, że nie okazywali mu szacunku czy byli bezczelni. Po prostu byli sobą.
- Tym razem jednak nie kłamie. - powiedział, biorąc dłoń z rozgrzanego czoła ucznia. Gdy ciemnooki pokazał język Potter'owi, zaśmiał się i stwierdził, że ten dziwny chłopak był dość uroczy. - Pójdziemy do Skrzydła Szpitalnego i może dostaniesz eliksir pieprzowy.
- Teraz, panie profesorze? - zapytali prawie jednocześnie, czym wywołali lekki uśmiech na twarzy czarnowłosego mężczyzny, który kiwnął głową w odpowiedzi. Chłopcy jak na komendę wstali i wyszli wraz z nim z klasy.
Dwójka uczniów szeptała między sobą w drodze do pani Pomfrey. Nauczyciel szedł za nimi w lekkim oddaleniu, chcąc dać im trochę komfortowej przestrzeni. Nie zamierzał słuchać o ich podbojach czy dziecinnych wygłupach. Gdyby wiedział, że to o nim rozmawiają, to może by się bardziej zainteresował ich konwersacją.
*
Otworzył oczy. Snape patrzył na niego z przerażeniem.
- Chroniłeś go, utrzymywałeś tak długo przy życiu tylko po to, by umarł we właściwym momencie?
- To cię tak szokuje, Severusie? A ilu ludzi umarło na twoich oczach?
- Ostatnio tylko ci, których nie byłem w stanie ocalić - odparł Snape, wstając. - Wykorzystałeś mnie.
- To znaczy?
- Szpiegowałem dla ciebie, kłamałem dla ciebie, narażałem dla ciebie życie, a wszystko to robiłem, by zapewnić bezpieczeństwo synowi Lily. A teraz mówisz mi, że hodowałeś go jak prosiaka na rzeź.
- To bardzo wzruszające, Severusie - powiedział z powagą Dumbledore. - A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem? - wykrzyknął Snape. - Expecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
- Przez te wszystkie lata?...
- Zawsze.
Czarnowłosy chłopak obudził się, a z jego oczu spłynęło parę łez. Nie wiedział co się działo, a bardziej czemu czuł taki smutek, skłaniający go do płaczu.
Kolejny fragment historii wskoczył na swoje miejsce. Jak zagubiony puzzel w układance, który wreszcie się odnalazł.
Zapłakane oczy wpatrywały się w sufit analizując to co zobaczył. Postacie, które znał z życia codziennego, w dość emocjonalnej rozmowie i był prawie pewien, że chodziło również o niego i jego matkę. Po prostu pasowało mu to i podświadomie miał co do tego pewność. Czy to możliwe?
Wstał z łóżka i nie przejmując się porą, swoim wyglądem czy zakazami, chwycił pierścień, który był prezentem od Toma. Okręcił go w palcach, intensywnie myśląc o mężczyźnie. Przymknął oczy, a czując przejmujący chłód, podejrzewał, że mu się udało.
Rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu, a widząc postać spokojnie śpiącą w łóżku i dwa splecione ze sobą węże, na czymś w rodzaju posłania uśmiechnął się. Był w domu.
Starł z policzków łzy i najciszej jak potrafił podszedł do łóżka. Dopiero wtedy zobaczył, że Tom jest półnagi, przez co dość głośno wciągnął powietrze. Blada skóra, podkreślana jasnym światłem księżycowym i lekko zarysowane mięśnie sprawiały, że chłopak tylko stał, śledząc wzrokiem każdy widoczny fragment skóry.
Czuł ciepło na policzkach i miał świadomość, że myśli, które pojawiały się w jego umyśle, nie były czymś normalnym. Nie powinien tak myśleć o opiekunie. To była przecież niedorzeczność, pokręcił głową i sięgnął do ramienia Toma. Po potrząśnięciu nim został pociągnięty w stronę łóżka, a chwilę później leżał pod Riddle'm z jego różdżką przyciśniętą do jego grdyki.
Trzeba było przyznać, że ta sytuacja nie działała za dobrze na jego umysł, który zamiast na niebezpieczeństwie, skupiał się na ciele, które przyciskało go do materacu. Zaczerwienił się jeszcze bardziej i spojrzał spłoszony w błękitne tęczówki.
***
I oto najdłuższy rozdział jaki udało mi się napisać do tego ff :)
Miłego czytania Misiaki!
S.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro