Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Potrzebuję uciec wystarczająco daleko, aby móc uśmiechnąć się znów.

" Czy już ci nie mówiłem, że uśmiercanie szlam już mnie nie interesuje? Od wielu miesięcy mam nowy cel, a jest nim... jesteś nim ty..."

~Tom M. Riddle, Harry Potter i Komnata Tajemnic

*

Zielonooki chłopiec wtulił zapłakaną twarz w poduszkę, chcąc zagłuszyć w ten sposób swój płacz. Jego ciało drżało na ciemnej pościeli, ale nie z zimna. Czuł on jak emocje ostatnich dni wreszcie znajdują ujście. Wstydził się tego, dlatego też starał się być tak cicho, jak tylko potrafił, by nie zbudzić swojego nowego opiekuna.

Nie chciał, by i on go zostawił. Już strata miłości rodziców i domu, który znał, była bardzo bolesna. Nie chciał więcej bólu.
A to właśnie odczuwał. Może nie na ciele, ale psychicznie cierpiał. W uszach jak widmo słyszał krzyki dorosłych i słowa jego ojca, że jest ich największym problemem, którego z chęcią się pozbędą.

Jak tak teraz o tym myślał, to może jego ojciec miał racje. Stwarzał on przecież kłopot Tomowi. Mieszkał w jego domu, nic nie robiąc.

Drobnym ciałem wstrząsnął mocniejszy szloch na te czarne myśli. Był nimi tak zaabsorbowany, że nie zauważył młodego czarodzieja o niezwykle błyszczących oczach, który stał w drzwiach i ze smutkiem na twarzy wpatrywał się w kruchą postać, która pomimo wszystko starała się być silna.

Wbrew wszystkiemu.

Na wargi Toma wpłynął uśmiech pełen goryczy. Mężczyzna pamiętał gorzkie uczucie odrzucenia przez bliskich... a następnie przez rówieśników i nauczycieli w szkole. Melancholijne wspomnienia napływały do jego umysłu, przypominając mu o najtrudniejszych momentach jego jakże długiego życia.

Jedyną oznaką przeżytych lat były wspomnienia i daty w kalendarzu. Dzięki staraniom swoim i swoich ludzi osiągnął sukces. Zyskał to, czego pragnął. Nieśmiertelne ciało, ucieczkę od śmierci, która mogła pokrzyżować jego plany.

Dzięki szerokim kręgom swoich "wiernych" zdołał zdobyć minimalną władzę w Ministerstwie, a jego poglądy znali wszyscy. Wszyscy czuli lekką obawę przed nim i jego działaniami. Uwielbiał to.

Dawało mu to siłę. I władzę nad nimi.

Przerażeni ludzie często posuwali się do czynów, o które wcześniej się nie podejrzewali, a na koniec nie mieli odwagi się do nich przyznać. Jasne, morderstwa i tortury nie były najlepszym sposobem na zdobycie popularności, ale, jak wiadomo, każda wojna wymaga ofiar.

Nie czuł się winny tym zgonom. Nie miał wyrzutów sumienia, a obelgi i wyzwiska już go nie ruszały. Aktualnie zaczynał nowy rozdział w swoim życiu.

Upozorował swoją śmierć, a następnie zmienił swój wygląd na tyle, by nikt go nie poznał na pierwszy rzut oka. Oczywiście jego ludzie wiedzieli. Wrogowie już coś podejrzewali, ale nie stanowili aktualnie problemu.

Można by powiedzieć, że zaczynał od nowa budować swoją władzę i potęgę. Był pewien, że tym razem wszystko pójdzie po jego myśli i władza w Czarodziejskim Świecie będzie jego.
Wreszcie absurdalne rozważania o ujawnieniu się mugolom znikną, a czarodzieje wzrosną w siłę.

Z zamyślenia wyrwał Toma ledwo stłumiony szloch. Oprzytomniał on na tyle, by odrzucić wszystkie uczucia i wspomnienia na bok. Zamknąć je na powrót w skrzyni, z której nie powinny wychodzić. Z jego własnego mentalnego więzienia.

Czarnowłosy podszedł do sześcioletniego chłopca, który zauważył go w momencie, gdy usiadł obok niego i przyciągnął go bliżej swojego ciała. Duże zielone oczy pełne łez spojrzały na niego, a zaczerwieniona od płaczu twarzyczka wydawała się wyrażać upokorzenie i smutek.

- Przepraszam... nie chciałem cię budzić... - wyszeptał Harry opuszczając z zawstydzeniem głowę. Mężczyzna westchnął przyciągając go bliżej siebie i przytulając. Wkrótce chłopiec się uspokoił i leżeli tak w ciszy, czekając na sen.

*

Regulus Black czekał na swojego przyjaciela, patrząc jak bliźniaki biegają po tarasie. Uśmiechnął się na ten widok z rozczuleniem. Ta dwójka przypominała mu nie tylko o masakrze w ich domu, ale też o jego kochanej żonie, która wtedy zginęła.

Do pomieszczenia wreszcie przyszedł Tom. Tym, co zdziwiło młodszego z braci Black, był zielonooki chłopiec idący z mężczyzną, trzymając go za rękę. Regulus nie spodziewał się widzieć kiedykolwiek swojego niedostępnego przyjaciela w takiej sytuacji.

- Nie patrz tak na mnie. - powiedział z lekkim uśmiechem niebieskooki. Usiadł w skórzanym fotelu z chłopcem na kolanach. Zielonooki patrzył z zainteresowaniem na mężczyznę podobnego do Syriusza. - Harry'ego chyba znasz.

- Jakżeby inaczej. - mruknął Black i posłał chłopcu przyjazny uśmiech. Słyszał już o tym, co się stało w rodzinie Potter'ów od brata, który nie mógł uwierzyć w zachowanie swojego najlepszego przyjaciela i jego żony. - Regulus Black, brat Syriusza. A tam biegają twoi kuzyni Sagittarius i Orion*. Są od ciebie starsi o rok. Idź się z nimi pobawić, a my sobie tu porozmawiamy, dobrze?

Chłopiec pokiwał ochoczo głową i zeskoczył na ziemie, wybiegając z pomieszczenia. Mężczyźni patrzyli, jak trójka chłopców rozmawia, a następnie znika im z oczu. Spojrzeli na siebie. Każdy czekał, aż ten drugi zacznie rozmowę.

- Harry jest dzieckiem... - odezwał się wreszcie Riddle, nie patrząc na przyglądającego mu się ciemnowłosego mężczyznę. Ten zastanawiał się, do czego ta rozmowa dąży. Nie było to czymś normalnym, by Tom interesował się kimkolwiek. - potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi. Masz dwóch synów i jesteś wujkiem Harry'ego, więc pomyślałem, że może... wpadałbyś częściej?

Nie słysząc odpowiedzi zerknął na osobę, którą miał za przyjaciela. Ten z rozbawieniem na twarzy zaczął się śmiać na widok niepewności na twarzy Toma.

Nie poznawał go dzisiaj. Zazwyczaj bezwzględny, bezuczuciowy, żądny posłuszeństwa innych, a dziś prawie opiekuńczy i niepewny w swoich słowach. Czyżby wystarczył jeden chłopiec o niewinnym spojrzeniu, by Tom włączył swoje emocje, pozwalając im się ukazać?

- Nie poznaję cię dzisiaj. - skomentował czarnowłosy pstrykając palcami, by przywołać skrzata. Nie minęła sekunda, a mała istota o dużych lekko oklapłych uszach i ciemnoszarych oczach pojawiła się obok niego. Jego wątłe ciało okrywała granatowa szata, gdzieniegdzie przetarta, ale w gruncie rzeczy nad wyraz zadbana.

- Pan wzywał? - zapytał lekko charczącym głosem, wypełnionym oddaniem do swojego właściciela. Stworzenie wydawało się zachwycone myślą, że jest potrzebny i za chwilę będzie mógł spełnić życzenie pana Black'a.

- Witaj, Stworku. - przywitał się z nim mężczyzna z lekkim uśmiechem. Uwielbienie skrzata było mu na rękę. Ułatwiało wiele spraw, a nie wymagało to od niego jakiegoś specjalnego działania. Stworzenie wykonywało każde jego polecenie, zachwycone tym, jak traktuje go właściciel. Parę uśmiechów, miłe słowa i Regulus mógł mieć wszystko, czego chciał. - Zaproś Malfoy'ów z synem do mnie. Powiedz, że będziemy świętować ojcostwo Toma...

- Black! - czarnowłosy uniósł dłonie w pokojowym geście, patrząc na zirytowanego mężczyznę. Ten westchnął, widząc jego rozbawiony uśmiech i machnął na niego ręką.

- Jak pan każe. - powiedział skrzat z ukłonem, a następnie zniknął z cichym pyknięciem.

- Co planujesz?

- Niech Harry pozna Draco. Trójka znajomych to już coś, a w szkole będzie im łatwiej. Bo zamierzasz posłać małego do szkoły, prawda?

*

Trójka chłopców z zaciętymi minami podbiegła do linii drzew lasu, znajdującego się koło domu Riddle'a. Chwilę stali w miejscu, jakby coś analizując, ale po krótkim czasie z szerokimi uśmiechami spojrzeli na siebie.

- Ahoy przygodo! – wykrzyknęli, nim wbiegli ze śmiechem między drzewa. Można było zauważyć, że nie patrzą, gdzie idą. Przeskakiwali wystające gałęzie, rozglądając się z ciekawością. Jakby szukając czegoś konkretnego. Gdy zdyszani i lekko zadrapani oraz brudni wybiegli na małą polankę, przez którą przepływał niewielki strumień, wydali z siebie radosny okrzyk. Orion wraz z Harry'm pochylili się nad szklaną taflą lodowatej wody.

Nie zauważyli uśmiechającego się Sagitariusa, który podszedł do nich i pchnął w przód. Obaj chłopcy z chlupotem wylądowali w płytkiej wodzie. Zatrzęśli się z zimna i spojrzeli na śmiejącego się obok ciemnookiego bruneta.

- Sagi, niech Merlin ma cię w opiece! - wykrzyknął jego bliźniak, chlapiąc go wodą. Harry z równym zapałem do niego dołączył. W ten oto sposób psikus jednego z braci zakończył się wodną wojną chłopców. Ci nie przejmując się już chłodem, chlapali się zawzięcie wodą.

Gdy się zmęczyli, położyli się w osłonecznionej części polany i z szerokimi uśmiechami rozmawiali na pierwszy lepszy temat. Starsi kuzyni Harry'ego byli szczęśliwi z towarzystwa nowej osoby, która mogła im towarzyszyć w ich wybrykach. Za to najmłodszy z towarzystwa nie czuł się już niechciany. Spędzając czas z inną częścią jego rodziny czuł się dobrze.

Takie nic nieznaczące zabawy były czymś, o czym już zdążył zapomnieć. Cieszył się z zaistniałej sytuacji, wypierając ze swojego umysłu ból, który mu ostatnio towarzyszył. Teraz czuł, że nigdy nie pasował do starego domu. To tu odnalazł coś ważnego.

Szczęście.

============================================================================

*Sagittarius /strzelec/ - łacińska nazwa gwiazdozbioru
  Orion - łacińska nazwa gwiazdozbioru

***

Łapcie rozdział szybciej niż planowałam. Drugiego niestety tak szybko nie dostaniecie kochani.
Cieszę się widząc wasze zainteresowanie tym ff i mam nadzieję, że w późniejszych rozdziałach nie sprawię, że będzie nijakie i fujka.

Miłego dnia Misiaki!

S.

PS. zostaw komentarz! + filmik w mediach jest awh

[rozdział betowany]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro