Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❦Podryw siostry❦

Fabian
Następnego dnia.

Właśnie siedzę z Dawidem w jak zwykle uwalonym w błocie szkolnym autobusie i wracam do domu.
Nareszcie koniec tej katorgi!
Siedem godzin piekła zaliczone!Mogę spokojnie popaść w chwilę lenistwa.

Siadłem wygodniej w ten cholernie twardy fotel, wyciągnąłem telefon i słuchawki, które po chwili wsadziłem do uszu, starając się odizolować od jakichś bachorów z podstawówki. Odpaliłem w telefonie muzykę i tak minęła cała moja jazda autobusem.

Po mniej więcej piętnastu minutach bus zatrzymał się na przystanku.
Jeśli tak można nazwać rozwaloną budkę w bardzo wyrafinowanym graffiti i krzywym słupem rozkładu jazdy.
Jak zwykle szarpnęło mną ostro, ale ręce Dawidka zawsze są mi do pomocy.
Boże, kto zatrudnił tego kierowcę i to jeszcze jak jest zapisane "do przewozu dzieci" ?
Wstałem z siedzenia i zarzuciłem pięciokilowy plecak na plecy i lekko wyskoczyłem z pojazdu, a zaraz za mną szatyn.
- A ty co, Dawidku? Odprowadzić mnie idziesz?-zaśmiałem się, widząc, jak Rokita idzie w tą samą stronę, co ja, choć jego dom jest w przeciwną.
- Twój tata ma podobno o dziwo jakieś zadanie dla mojej grupy, więc wysłali mnie, bym dowiedział się, o co chodzi.
- Jak zwykle wszystko na ciebie zwalili, co? A poza tym, nie powinniście to zlecenie dostać od technika?
Chłopak tylko wzruszył ramionami i posłał mi szeroki uśmiech.
Jego zespół składał się z prawdziwych leniwców. Żadne z nich nigdy nie przykładało się do swoich zadań. Bez niego chyba zginęliby na pierwszej akcji.

Nawet się nie zorientowałem, że doszliśmy pod drzwi mojego domu.
Nacisnąłem klamkę i z okrzykiem "Już jestem!", wszedłem na korytarz.
I oczywiście co mnie spotkało na wejściu?
Chmura gradowa w postaci mojej siostrzyczki.
Asia zbiegła ze schodów jak słoń, drąc się na mnie.
- Fabian, ty idioto! W tej chwili masz mi...-przestała wydzierać koparę i wytrzeszczyła szeroko oczy na coś, co znajdowało się za mną.

Czekaj, czekaj, co?!

Obróciłem się i zobaczyłem, jak mój przyjaciel patrzył się na Joasie, jak ciele w malowane wrota i otworzył delikatnie usta.

Eeeeeee, ok?
Czyżby...?

Dawid wreszcie odzyskał jako tako rezon i posłał mojej siostrze śliczny i niepewny uśmiech, a ona zaczerwieniła się na to, jak dorodne jabłuszko.

Wyszczerzyłem się i zaintonowałem.
- Miiiiłość roooośnie wooookół nas!-I dostałem w łeb od mojej kochanej matki, która akurat przechodziła obok mnie z miską popcornu.
Teraz z zadowoleniem usiadła na sofie w salonie i odstawiła naczynie na stolik.
Wyszedłem z korytarza i stanąłem obok szafki, znajdującej na wejściu do pokoju dziennego.
- Za co to było!-pisnąłem.

-Nie przeszkadzaj siostrze w podrywie! - zbeształa mnie- Może coś z tego wyjdzie! Aaaa, mojej dzieci tak szybko dorastają!-pisnęła i zaczęła energicznie klaskać w dłonie, jak nastolatka, widząca swój ukochany ship.
-Jak na razie, to robią do siebie maślane oczka-Wywróciłem oczami.

- A mam ci przypomnieć jak się zachowywałeś gdy...

-Mamo!- krzyknąłem oburzony, nie dając jej dokończyć, doskonale wiedząc, co chce powiedzieć.
Szatynka tylko posłała mi oczami gromy.- ....próbowałeś zagadać do tej ślicznej łowczyni w twoim wieku-dokończyła, a ja spaliłem buraka, przypominając sobie tą sytuację.-Albo wtedy, co ten chłopak z twojej starej szkoły próbował z tobą nieudolnie flirtować.- dopowiedziała, robiąc zamyśloną minę i wydymając usta w dziubek, próbując znaleźć jakiś ciekawy przykład.
Nie czekając, aż jej się coś przypomni, chwyciłem pierwszą lepszą rzecz, którą okazał się pluszak zebra i rzuciłem nim w nią.
Wiedziałem, że trafię.
Nigdy nie chybiam.
Mama, mając doskonały refleks, złapała lecące zwierzątko i ponownie zgromiła mnie wzrokiem.-To nie koktajl Mołotowa! Nie rzucaj po domu rzeczami!- krzyknęła i odstawiła misia bezpiecznie na stolik obok miski.

- Co to za krzyki!? Co tu się dzieje!?-usłyszałem pytanie, zadane z ust ojca, który ten moment wybrał sobie, na wejście do domu od strony ogrodu.

Widać było, że przed chwilą pracował przy pielęgnacji maminych róż, na których moja rodzicielka miała bzika. Cała jego koszulka i spodnie były pobrudzone ziemią i zielone od trawy.

Hahah.
Ale go mama wrobiła!
Jest szefem wielkiej organizacji, a w domu zmienia się w pantoflarza!

- Nic takiego kochanie.-Matka odpowiedziała szybko.- Przypominam Fabianowi, jak nieporadnie zachowuje się, jeśli chodzi o miłość.- Rodzicielka posłała Alanowi szeroki uśmiech.
Jego niebieskie oczy na te słowa zabłysły niepokojąco.
- Bo to prawda.- odparł, jakby to było najoczywistsze na świecie, podszedł do mnie i potargał mi włosy.
- I ty Brutusie!? - spojrzałem na niego z bólem w kolorowych oczach.
- Wybacz synku, kocham cię, ale nie zgodzić się z twoją matką jest zwiastunem rychłej śmierci od patelni.-posłał mi przepraszające spojrzenie.- A tak w ogóle, gdzie Dawid?
- Przystawia się do Asi.
Szef łowców potworów zaśmiał się głośno i spojrzał na próg pokoju.
- Dawid, do mnie w tej chwili! - zawołał donośnie, trochę się uspokajając.

Brązowooki wpadł do salonu jak strzała, a zaraz za nim, wciąż lekko zarumieniona Joanna.
- T-tak?- zapytał niepewnie jak jeszcze nigdy w życiu.
Tata ruszył w jego stronę i wręczył mu z delikatnym uśmiechem kopertę.
- Oto zadanie.- mężczyzna nachylił się do ucha mojego przyjaciela i szepnął dość groźnie, tak, by tylko on to usłyszał, ale i tak doleciało to do mnie.- A tylko spróbuj w jakikolwiek sposób skrzywdzić moją córkę, to pożałujesz. Czy to jasne?
- T-tak!-Dawid stanął prawie na baczności cały spięty.
Jeszcze tylko by mu brakowało zasalutować.
- To dobrze.- niebieskooki poklepał przyjacielsko młodszego chłopaka po plecach i posłał mu ponownie delikatny uśmiech.- A teraz idź do swojej grupy i przedstaw im zadanie!-rozkazał, a szatyn z szybkością światła wybiegł z domu.
- Tato, wystraszyłeś Asi potencjalnego chłopaka! Taka osoba może się już nigdy nie trafić!- zaśmiałem się i dostałem łokciem w żebra od matki.

- Mamo!- syknąłem, rozmasowując bolące miejsce.
- Kochanie, nie bij go już. - poprosił tata, cicho wzdychając.- On mi jest potrzebny w pełni zdrowy.
- A właśnie!- Mama podskoczyła na kanapie, a moja siostra do niej podeszła.- Wciąż nie powiedzieliście od wczoraj, co było na zebraniu i czemu Fabian całym dzień chodził wkurzony?
Głowa rodziny westchnęła i spojrzała prosząco, na patrzące na nas w oczekiwaniu kobiety.
I weź tu z takimi żyj!
Wszystko z ciebie wyciągnął.
- Usiądźcie, dobrze? Zaraz wam wszystko wyjaśnię.
Obie usiadły na te słowa wygodnie na sofie, a ja na fotelu. Tata z racji tego, że był cały osyfiony, stanął na środku pokoju.
Inaczej mama niezły by mu wykład przeprowadziła.
Trochę bolesny...

- Zebranie było spowodowane wybiciem całej wioski i oddział łowców, który jej bronił.- matka i córka wyglądały na przerażone i zarazem smutne. Obie od dziecka były szkolone na łowczynie i wiedziały o ryzyku polowania na potwory.- Tego czynu dostąpił klan wampirów. Podejrzewaliśmy o to Dracule, lecz ten wszystkiemu solennie zaprzecza.
- Ale co to ma do tego, że Fabi zachowuje się, jakby go osa w dupę użarła.-zauważyła Asia.
- Vlad zgłosił się do pomocy w rozwiązywaniu tej sprawy z nieznanych nam przyczyn. Do tej roboty wyznaczył swojego syna i poprosił o pomoc dla niego. Wyznaczyłem Fabiana.
- Co!? Oddałeś naszego syna prosto w łapy wampirów?! I to Draculów?!- wrzasnęła zdenerwowana Eleonora.- Czyś ty zgłupiał?!
- Mamo, spokojnie.- usłyszałem głos mojej siostry.- Fabiś w razie niebezpieczeństwa sobie poradzi. Jest jednym z najlepszych łowców taty.-powiedziała z przekonaniem.

Osłupiałem na te słowa.

Łaał! Pierwszy raz usłyszałem od niej jakikolwiek komplement!! Gdzie mój telefon! Niech to powtórzy, bo muszę to nagrać!

- Ona ma racje.- wstałem z fotela i spojrzałem pewnie na moją rodzicielkę.- Dam sobie radę. Przeszedłem dobre szkolenie i szybko awansowałem. Uwierz we mnie choć raz!- posłałem jej błagalne spojrzenie i ruszyłem w stronę schodów, do mojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro