Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Wybudza mnie ze snu budzik, który ustawiłam w telefonie. Jest wpół do siódmej, więc mam całą godzinę by przygotować się do pracy. Wyłączam alarm, przeciągam się i wstaję z łóżka. Z krzesła zabieram przygotowane wczoraj ubrania i kładę je na posłaniu. Udaję się do łazienki, by wziąć szybki prysznic na obudzenie się. Po orzeźwieniu swojego ciała, ubrana w ręcznik, wracam do swojej sypialni i przebieram się w to, co dzień wcześniej zostało przygotowane. Gotowa wracam do łazienki by odwiesić ręcznik i zabrać się za robienie makijażu. Stawiam na dość naturalny wygląd, więc nie używam za dużo kosmetyków. Bardziej inwestuję w pielęgnacje skóry, by nie musieć zakrywać swoich problemów skórnych. Z rozwalonego koka ściągam gumkę, biorę do ręki szczotkę i przeczesuję dokładnie włosy. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze, a następnie udaję się do kuchni, by przygotować śniadanie dla trojga. Dla babci i dziadka robię kanapki, jednak sama z chęcią zjem płatki z mlekiem. Do czajnika nalewam wody i nastawiam go. W czasie, gdy woda się gotuję, z szafek i lodówki wyjmuję wszystko czego potrzebuję i zabieram się za robienie jedzenia. Moi dziadkowie są na specjalnej diecie, więc w ich kwestii muszę przestrzegać ściśle określonych przez lekarza zaleceń żywieniowych. Chleb razowy posmarowany prawdziwym masłem, a do tego sałata oraz ogórek i posiłek gotowy. Zrobione kanapki układam na dwa osobne talerze. Z szafki wyjmuję dwa kubki i dwie saszetki zielonej herbaty. W momencie kiedy wszystko jest już ułożone na stole, czajnik daje znać, że woda jest już gotowa. Zalewam kubki z torebkami herbaty, a następnie zanoszę wszystko do salonu. Gdy tylko wstaną, będą mieć gotowe jedzenie na stole. Zostało mi jeszcze przygotować dla nich szklanki z wodą i małe kubeczki z lekami, które ustawię na stolikach nocnych po każdej ze stron. Kiedy wszystko jest już gotowe, orientuję się, że zostało mniej niż trzydzieści minut do pracy, więc rezygnuję z prawdziwego śniadania na rzecz batonika zbożowego, którego mogę zjeść po drodze. Łapię torebkę, sprawdzam czy wszystko co potrzebuję znajduje się w środku i wychodzę. Zbiegam schodami na dół i szybko wskakuję do samochodu. Po drodze muszę odebrać swoją przyjaciółkę Cecylię, z którą pracuję w tym samym miejscu. Wyjmuję telefon z torebki i wkładam go do trzymaka samochodowego. Wybieram połączenie do mojej współpracowniczki, a w międzyczasie zapinam pasy i odpalam samochód. 

- Nel? Już jesteś pod blokiem? - dziewczyna jest bardzo zdziwiona faktem, że do niej dzwonię. Słyszę jak wkłada naczynia do zlewu. Najprawdopodobniej właśnie skończyła swoje śniadanie. 

- Będę za pięć minut, czekaj gotowa. - wyjeżdżam z parkingu, kierując się w stronę jej osiedla, które jest kilka minut drogi od mojego. - Napiszę, jak będę na dole. 

- Okej, to czekam. - po tych słowach dziewczyna się rozłącza, a ja wjeżdżam na główną drogę. Korki, normalna rzecz w Warszawie, zwłaszcza w porze, gdy wszyscy jadą do pracy. Czekając, aż włączy się znowu zielone światło, puszczam radio. Od razu bucha we mnie fala informacji o zbliżającym się koncercie. Jak gdybym nie wiedziała o tym z masy plakatów i bilbordów w mieście. Skaczę po kanałach radiowych, a gdy nie znajduję nic interesującego, po prostu wyłączam dźwięk. Samochody przede mną ruszają, więc wciskam gaz i jadę w lewo. Zmieniając pasy ruchu, do moich uszu dobiega dźwięk powiadomienia. Coś przyszło na moją komórkę i chyba wiem co to może być. Wjeżdżam w uliczkę i parkuję jak najbliżej ulicy, by szybko wyjechać, gdy tylko Ruda do mnie dotrze. Wyłączam silnik, a następnie łapię w dłoń komórkę i wysyłam do Cecylii wiadomość, że już jestem. Czekając na nią, sprawdzam skąd przyszło do mnie powiadomienie. Snapchat! Wciskam powiadomienie i od razu przekierowuje mnie do wiadomości prywatnych z... Aplikacją... Byłam tak pewna, że to on. Może jest w drodze z Berlina do Polski i korzysta z tego czasu, by się wyspać choć trochę po koncercie. Jutro gra w Polsce i nie wiem za bardzo na czym stoję w tej kwestii, bo ostatnio zachowuje się dosyć dziwnie. Tak, jak gdyby mnie unikał. Nie wiem o co chodzi, ale jak tylko go spotkam wypytam o to. Do środka wsiada rudowłosa dziewczyna, mówiąc coś do mnie, ale zupełnie jej nie słuchałam.

- Gotowa? - spoglądam w jej stronę, a gdy widzę, że zapięła pasy, ruszam w stronę pracy, całkowicie skupiając się na drodze. 

- Ej, dziewczyno co ci jest? 

- Nic. Po prostu nie spałam dzisiaj dobrze, bo dziadek wstawał w nocy i maszerował po mieszkaniu. 

- Oj, ty to się z nim masz. - po tych słowach dziewczyna już się nie odzywa. Cieszy mnie to, bo wiem, że nie mogę jej wyjaśnić, że mój super sławny przyjaciel traktuje mnie inaczej, niż zwykle. Nikt o nim nie wie i nikt nigdy się nie dowie, dla mojego oraz jego spokoju. Wjeżdżam na parking i parkuję w rogu, niedaleko windy. Zgaszam silnik, łapię torebkę i wchodzimy. Zamykam auto, a następnie razem z Cecylią udaję się na górę. Oby dwie dostałyśmy pracę w jednym ze sklepów odzieżowych, co bardzo nas cieszy. Ruda odkłada na wyjazd do Japonii, a ja na studia. Chcę pójść na farmaceutykę i może w przyszłości otworzyć własną aptekę. Moi dziadkowie żyli by wtedy godnie, tak jak na to zasługują. Nie narzekam na to, jak teraz nam się wiedzie, bo jak to się mówi, zawsze mogło być gorzej. - Mamy minutę! - zaczynamy czym prędzej biegnąc w stronę naszego miejsca pracy. Kiedy stawiamy kroki w sklepie, zielonooka spogląda na swoją komórkę. - Punktualnie. 

- Jak zawsze. - uśmiechamy się do siebie i kierujemy się na zaplecze, gdzie nakładamy firmowe koszulki, przypinamy plakietki z imionami oraz zaczynamy nasz dzień.

*kilka godzien później*

- Jeszcze tylko dziesięć minut. - uśmiecham się w stronę rudowłosej, układając koszulki, które rozwaliły wcześniej jakieś młodsze dziewczyny. Jest czas wyprzedaży, więc nieułożony towar to częstość, zwłaszcza w odzieżówkach. Cecylia nie odzywa się, bo zajęta jest obsługiwaniem klienta, a raczej powinnam powiedzieć, umawianiem się z nim na randkę. Nie ma co się dziwić, że faceci na nią lecą. Nie wygląda jak modelka, ale podbija serca wszystkich swoim spojrzeniem. Ma dryg do mężczyzn, którego mogła by jej pozazdrościć nie jedna dziewczyna na ulicy. Nagle do mojego ucha dochodzi dźwięk znajomego mi głosu. Obracam się, trzymając w rękach koszulkę, którą właśnie składałam i dostrzegam go na telewizorach w sklepie AGD na przeciw nas. Wpatruję się w teledysk, przypominając sobie każdą wspólnie spędzoną z nim chwilę. A było ich dosyć sporo. 

- Bu! - podskakuję wystraszona tym nagłym incydentem, ściskając mocniej trzymany w dłoniach przedmiot. 

- Skończyłaś już swoje flirty na dzisiaj? - odkładam złożony t-shirt na kupkę już ułożonych ładnie ubrań, a następnie pochodzę do kasy, by obsłużyć klientkę, która czeka na kasjera. 

- Oczywiście. - musząc ogarnąć coś pod blatem, kuca obok mnie i wpatruje się w moją osobę. - Słyszałam, że się zakochał.

- Kto? - spoglądam na nią zdziwiona, odbezpieczając przy tym spodnie. 

- Shawn Mendes, oczywiście. - rudowłosa wstaje, trzymając kilka wieszaków w ręku. Nie odzywam się, bo poczułam się jak gdyby ktoś walnął mnie porządnie w twarz. Zadurzył się w kimś? Dlaczego ja o tym nie wiem? To dlatego nasze rozmowy tak się zmieniły... - Myślałam, że wiesz o kogo chodzi. Wpatrywałaś się w jego osobę na ekranach telewizorów. - wolną dłonią wskazuje w miejsce, które było wcześniej przeze mnie obserwowane. 

- Ou, ten chłopak. - pakuję ubrania do reklamówki i wręczam ją klientce, a następnie obracam się w stronę przyjaciółki. - Kojarzę go. Teraz się rusz, bo to koniec naszej zmiany i możemy stąd nareszcie zwiewać. - szybko udaję się przebrać, by jak najprędzej wrócić do domu. Jestem zmęczona i jedyne na co mam ochotę, to walnąć w kimono i nigdy już z niego nie wstać. 

- Dzisiaj wracasz sama. - do pomieszczenia wchodzi Cecylia, ściągając z siebie koszulkę. - Jestem umówiona z Michałem, mamy razem pójść na film.

- Udanej randki w takim razie. - zapinam koszulę, robię koka i sprawdzam telefon, czy nie ma żadnych nowych powiadomień. 

- Dziewczyno, jesteś uzależniona od swojej komórki. - wyrywa mi przedmiot z rąk. Szczęście, że zdążyłam zablokować go opuszkiem palca. - Widziałam, jak w czasie pracy i nawet na przerwie, cały czas sprawdzałaś telefon, jak gdybyś na coś czekała. - dziewczyna zatrzymuje się na chwilę i zaczyna się uśmiechać. - A może masz chłopaka o którym ja nic nie wiem?

- Chłopaka? - zaczynam się śmiać sarkastycznie. - Nie żartuj sobie ze mnie.

- Jak nie to, to co? - jej przeszywające spojrzenie sprawia, że muszę kłamać. Jak zawsze udawało mi się po prostu ominąć prawdę, tak dzisiaj, pierwszy raz w życiu jestem zmuszona okłamać przyjaciółkę. 

- Poprosiłam sąsiadkę by miała oko na dziadków. - zabieram od niej swoją własność. - Wiesz jacy oni są. Dziadek potrafi wyjść z mieszkania i zgubić się na mieście, a babci nie wolno się przemęczać i stresować. Jeśli staruszek by zniknął, poszła by za nim, a to mogło by się źle skończyć. Zadbałam o ochronę, gdy nie ma mnie w domu. 

- Dziewczyno. Niech dziękują niebiosom, że mają taką wspaniałą wnuczkę. - zielonooka zakłada na siebie kwiecistą bomberkę. - Ja swoich jak odwiedzę raz w miesiącu to jest dobrze. - zakłada torebkę na ramię i kieruje na mnie swój wzrok. - Idziesz? Do windy mogę cię odprowadzić. - kiwam głową i razem wychodzimy ze sklepu. Tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Przy zejściu na dół pożegnałyśmy się i każda z nas udała się w swoją stronę. Gdy wyjeżdżam z parkingu, próbuję nawiązać połączenie z Shawn'em. Czekając na odzew, kieruję się na główną ulicę, gdzie niestety staję w korkach. Chłopak nie odbiera ode mnie, więc jedyne co mi pozostaje to nagranie wiadomości głosowej. - Hej. Właśnie wracam z pracy i myślała, że możemy pogadać. Nie odbierasz, co oznacza, że najpewniej jesteś zajęty, więc oddzwoń, gdy tylko znajdziesz chwilę czasu. Kocham cię, Nel. - naciskam czerwoną słuchawkę, jednocześnie włączając sygnał skręcania i kierując się na sąsiedni pas. Sygnalizacja świetlna przełącza się na kolor czerwony, więc muszę czekać kolejne kilka minut, by móc pojechać w stronę swojego osiedla. Dzisiejszego wieczoru droga do domu była dłuższa, niż zazwyczaj. Nie wiem, czy to z powodu opóźnień na drodze, czy może prze to co się dzisiaj dowiedziałam. Dotknęło mnie to, nie powiem. Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim. Najwidoczniej się myliłam... Parkuję przed budynkiem i dosyć szybko idę do domu. Wchodzę do mieszkania i, nie ściągając butów z nóg, spaceruję do swojego pokoju, gdzie rzucam się na łóżko. Rozłożona niczym rozgwiazda, wpatruję się w sufit. Nagle słyszę znajomy dzwonek. Wyjmuję z tylnej kieszeni swojego grata i odbieram połączenie. 

- Hej słońce. - brunet uśmiecha się w moim kierunku, więc i ja to robię. - Przepraszam, że wcześniej nie odebrałem, ale miałem próbę przed jutrzejszym koncertem. Przychodzisz na niego, tak?

- Oczywiście. - odkładam na chwilę urządzenie, by ściągnąć buty. - Jeśli tylko dowiem się co, jak, gdzie i kiedy, bo aktualnie nie wiem nic. 

- Nie wysłałem ci swojego rozkładu dnia?

- Najwidoczniej.

- Prześlę ci go, gdy skończymy rozmawiać. Obiecuję. Jeśli jednak do dziesiątej rano nie dostaniesz wiadomości, możesz mnie zabić. 

- Oj uważaj co mówisz. Ja na prawdę to zrobię, gdy nie otrzymam planu. - kieruję kamerę na siebie, w międzyczasie kładąc się na brzuchu. Oboje zaczynamy się śmiać. - Opowiadaj, jak tam u ciebie. Robiłeś coś ciekawego?

- Z samego rana wyjechaliśmy z Berlina. Po południu zameldowałem się w hotelu, ale zostawiłem tam tylko bagaże, bo musieliśmy pojechać na stadion, żeby dopilnować by wszystko było ustawione według naszego planu. Zrobiliśmy małą próbę z mikrofonami, poćwiczyłem akordy i przed kilkoma minutami wróciłem do pokoju. - brunet bierze łyka wody. - A tobie?

- Dzień, jak co dzień. Dom, praca, dom. Niby jadłam dzisiaj tylko jednego batonika zbożowego, bo nie było czasu na jedzenie, ale jestem bardziej zmęczona, niż głodna. - ziewam, przykładając do buzi wolną dłoń. - Nienawidzę wyprzedaży. 

- Może położysz się już spać? Widzę, że już zasypiasz rozmawiając ze mną. 

- Tylko jeśli mi zaśpiewasz. - uśmiecham się, kładąc głowę na poduszkę, a telefon tak opierając o pluszowego misia, by szatyn był na przeciw mnie. 

- A co chciałabyś usłyszeć? - uśmiecha się, również kładąc się na łóżku. 

- Jesteś moim słońcem. - nucę, na chwilę przymykając oczy. Shawn już się nie odzywa, tylko od razu zaczyna śpiewać znaną wszystkim piosenkę. Jego głos usypia lepiej, niż odgłosy natury, czy cisza. Znowu ziewam, a moje powieki stają się coraz cięższe. Wreszcie zasypiam otoczona głosem swojego najlepszego przyjaciela, niczym ciepłym kocem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro