Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 6

Z najlepszymi życzeniami dla Ametsa_, spełnienia marzeń, zdrówka i czego tylko zapragniesz, aby się spełniło! 💓

GABRIELLE

📚🎼

❝Zwiastun Kłopotów❞

   Cole, Demi, Call i ja rozdzielaliśmy się na języki obce. Na szczęście przyjaciel wybrał ten sam, zaś przyjaciółki totalnie odmienne. Dziewczyny, jak w poprzednich latach narzekały, że wyłamałam się i zdecydowałam się na włoski, zamiast francuskiego. Nie przejmowałam się ich narzekaniem. Przyświecał mi jeden cel – przeczytać ulubioną książkę taty w oryginale. Zawsze opowiadał o Imieniu Róży z takim zapałem, czasami raczył mnie fragmentami. W zasadzie to właśnie ojciec zaszczepił we mnie pasję do literatury.

   — Call, dobrze się czujesz? — spytałam.

   Dziewczyna rano oznajmiała, że zerwała z chłopakiem. Kasten chodził do ostatniej klasy i nonstop wywijał przyjaciółce beznadziejne numery, a ona i tak przyjmowała go z powrotem. Symultanicznie narzekała, że nie traktował jej właściwie.

   — Nie, wciąż to do mnie nie dociera.

   — Przykro mi, Callie.

   Spodziewałam się, że raczej zejdą się ponownie, ale przyjaciółka ukróciła moje zapędy. Zdradziła, że Kasten za jej plecami znalazł sobie nowy obiekt westchnień, a ją zwyzywał i boleśnie odtrącił. Proponowałam Callisto i Demi nocowanie, ale nie miała na nie ochoty.

   — Boże, po schodach? I bez windy? — jeknął Cole. — To ma być niby nowoczesna szkoła.

   Zachichotałam cicho z jego zbulwersowania.

   — Nie jesteś przypadkiem sportowcem? No wiesz, nie powinieneś być wysportowany?

   — Schody to, co innego — funknął.

   — Jasnee.

   Sukcesywnie pokonywaliśmy kolejne stopnie, aż wreszcie ukazała się marmurowa kolumna, wieńcząca wymagającą wędrówkę. Klasa była już otwarta, co raczej zaliczało się do standardu, ponieważ Biancala Ricci dosłownie w niej mieszkała. Od wielkiego dzwonu opuszczała swoją jaskinię, by zdobyć kubek kawy i gorące plotki. Profesorka już przykleiła się do swojego fotela i oceniającym wzrokiem skanowała drzwi, czym dowodziła wścibskiej natury.

   — Skoczę do automatu, kupić ci coś?

   — Wodę — odparłam lakonicznie, a Cole skinął głową.

   Zniknął za rogiem korytarza. W międzyczasie profesorka wypytywała o śmierć mojego taty, jak się trzymałam. Udawałam obojętną, ale wytrąciła mnie z równowagi. Węszyła za szczegółami, których do tej pory nie znała. Wspomniała o zabiegu, gdzie tata wycinał jej ojcu guzka. Totalnie miałam to gdzieś. Ojciec przeprowadził multum operacji, a informacje o stanie zdrowia jej rodziny szczerze spływały po mnie, jak woda po kaczce. Zbyłam ją pospiesznymi odpowiedziami i na skraju irytacji usiadłam w czwartej ławce.

   Zaczęłam się zastanawiać, czy Cole się nie zgubił, bo od dziesięciu minut nie wracał. Z uporem wypatrywałam go w drzwiach, aż wreszcie się pojawił. W towarzystwie Hayesa i jeszcze dwóch chłopaków. Rozmawiali zaangażowani, więc przyjęłam to, jako sprzyjający znak. Liczyłam, że przyjaciel szybko się zaaklimatyzuje.

   Chłopak zmierzał do mojej ławki, ale ku zdziwieniu Alexander także się tutaj kierował. Nim Ryder zdążył odsunąć krzesło, na ławce wylądował podręcznik i zeszyt. Bynajmniej ich właścicielem nie był Cole.

   — To miejsce jest zajęte — oświadczył z napięciem Hayes.

   — Ach, okej, kumam.

   Przyjaciel uniósł ręce w górę i usiadł w przeciwnym rzędzie, uprzednio stawiając przede mną butelkę wody. Skonsternowana spojrzałam na Hayesa.

   — Ależ nie krępuj się.

   Wpakował się na siedzenie obok mnie i rozwalił się wygodnie. Odwrócił się w moją stronę i ledwie widoczny uśmiech majaczył się na jego twarzy.

   — Już jesteśmy parą na angielskim, więc przedmiot w tę, czy we w tę nie zrobi różnicy.

   Wywróciłam oczami. Jego ton pozostawał tak uprzejmy, że ewidentnie zignorował ironię w moim głosie.

   — Dobrze, kochani. Zaczynamy zajęcia!

   Profesorka powstrzymała dalszą wymianę zdań. Nawijała o planie nauczania na ten semestr. Wyjątkowo nie notowałam. Stukałam długopisem o segregator, a gonitwa myśli przejęła kontrolę nad umysłem.

   Wrzało we mnie poczucie winy, ponieważ od dwóch dni odkładałam bieganie, a ostatnio jadłam zbyt lekkomyślnie. Pięć posiłków dziennie bez ograniczeń plus słodkie przekąski, jeżeli dalej nie będę się pilnować to marnie skończę i roztyje się niczym wieloryb. Już dostałam upomnienie od mamy, że na zbyt wiele sobie pozwalałam.  Kategoryczny plan na najbliższy wolny dzień to park, muzyka i spalanie kalorii.

   Minuty mijały, a paplanie profesorki nabierało tempa. Wreszcie włączyłam uwagę i wyłapałam zadanie. Łatwe, rozgrzewkowe konwersacje o serialach, czy filmach. Tylko z pozoru proste. Po dwóch miesiącach włoska gramatyka wraz ze słownictwem wyparowały mi z głowy. Kosmicznie się zestresowałam, że się zbłaźnię.

   Alexander zaczął pierwszy, na moje nieszczęście.

   ー Mój ulubiony to Supernatural. Niezmiennie odkąd obejrzałem go po raz pierwszy. Ma złożoną fabułę, mnóstwo ciekawych wątków i postaci, genialnie ukazuje paranormalne zjawiska, a więź między braćmi to majstersztyk.

   Byłam idiotką. On śmigał, niczym rasowy Włoch. Mój stan wiedzy wskazywał nadchodzące upokorzenie.

   Rozkosznie.

   ー Bardzo lubię W garniturach, jest o prawnikach...I…Emm...ー zaczęłam się jąkać, bo brakowało mi słówek.

   Powinnam je pamiętać. Uczyłam się ich, a tu nagle w głowie szerzyła się pustka. Dziura bez dna i moja głupota. 

   Zawstydziłam się. W porównaniu do Alexandra zrobiłam z siebie totalnego ciołka!
Boże, co za  k o m p r o m i t a c j a.

   ー Hej, wyluzuj. Jakich słów szukasz, może ci pomogę? ー zaproponował bez cienia jakiejkolwiek kpiny, co uznałam za dziwne.

   ー Chciałam opowiedzieć o czym jest, ale nie mogę niczego powiedzieć.

   Chłopak wyciągnął długopis i wydarł kartkę z zeszytu, a następnie mi je podał.

   ー Spokojnie, może spróbuj zapisać, będzie ci nieco łatwiej ー podsunął z ciepłym uśmiechem.

   Rzeczywiście tak było. Sam proces spontanicznego mówienia musiał mnie strasznie zablokować, bo papier prędko zapełniłam kilkoma zdaniami.

   ー O, muszę to dodać na listę, brzmi mega!

   ー Totalnie, a dramy też są niezłe, zwłaszcza ukrywanie się Mike’a, to jest dopiero mocne.

  ー Widzisz? Znalazłaś temat i od razu możesz mówić ー zaznaczył chłopak z lekkim zadowoleniem. Dopiero dotarło do mnie, że mówiliśmy po włosku, ale tak się zaaferowałam, że nawet nie zauważyłam.
ー Następnym razem, aż tyle nie myśl, tylko po prostu mów. Język służy do komunikacji, nie wszystko musi być idealne gramatycznie i z wyrafinowanym słownictwem.

   Zgadzałam się po części z jego opinią, ale również wiedziałam, że oczekiwano ode mnie perfekcji. Sama także miałam na jej punkcie bzika, co nierzadko utrudniało codzienne funkcjonowanie

   ー Jasne, dzięki ー odparłam szczerze i podarowałam mu jeden z wyuczonych uśmiechów.

   ー Drobiazg. Myślę, że to znak, że będziemy doskonałą parą, Gabrielle.

   Odwzajemnił gest. Jego uśmiech był trochę czarujący, szczególnie w połączeniu z tym błyskiem w oczach. Jednocześnie identyfikowałam go ze zwiastunem kłopotów.

🎼📚

   We czwartek po lekcjach udałam się do biblioteki, gdzie spotykałam się z Alexandrem, by ustalić temat projektu. Prowadziły do niej trzy grube i wysokie stopnie, charakterystyczne dla starszej zabudowy. Miles mi kiedyś o tym wspominał, ale uleciało mi o jaki styl chodziło.

   Dominowała tutaj tajemnicza aura. Sam zapach setek egzemplarzy zapierał dech w piersiach. Nie potrafiłam tego określić, ale coś w tym budynku wzbudzało niepokój. Ten z rodzaju przyjemnych, gdy z wyczekiwaniem czekasz na jakieś wydarzenie.

   Budynek dzielił się na dwa segmenty.
Parter użytkowany, jako czytelnia i miejsce relaksu oraz piętro przeznaczone do nauki, gdzie znajdowało się więcej specjalistycznych, edukacyjnych woluminów. Wnętrze obiektu wypełniały okazałe regały. Zdecydowanie świetna lokalizacja dla historii fantastycznych bądź kryminału. Miała niepowtarzalny klimat.

   Umościłam się przy stoliku obok okna. Ulokowany we wnęce chronił przed wścibskimi oczami. Nagle poczułam się zrelaksowana. Ten zapach przywodził na myśl ukryte sekrety, niewypowiedziane historie, zapomniane pocałunki i burzliwe awantur pogrzebane w tych murach.

   Z segregatora wyjęłam pęk kartek z wydrukowanymi tematami zaliczenia z angielskiego. Dodałam adnotacje do tych, które wydawały mi się interesujące. Pięć propozycji przykuwało uwagę i rozpisałam bardziej drobiazgowy zarys, aczkolwiek wybór należał do nas obojga, więc (nie)cierpliwie poczekałam na zdanie partnera.

   — Oo, wreszcie cię znalazłem.

   Przystawił krzesełko bliżej mnie, gdy usiadł niemal stykaliśmy się kolanami.

   — Tutaj są te zagadnienia od Vespera — wyjaśniłam, przechodząc do rzeczy.
— Dodałam notatki do kilku z nich. Przeczytaj i wybierzemy jakiś spoko, a na czerwono podkreśliłam te już zajęte.

   Chłopak zaczął wertować notatki.

   — Kiedy to ogarnęłaś?

   — Miałam okienko. Wybacz, że są takie kolorowe, ale tak lepiej mi grupować informacje.

   Trochę zrobiło mi się głupio. Przydusiłam oznaki zażenowania, ale barwne dopiski i podkreślenia prezentowały się dziecinnie, tak infantylnie. Zupełnie, jakby tworzyło je dziecko, a nie licealistka.

   — Spoko, nie przeszkadza mi to — zapewnił, więc w duchu westchnęłam z ulgi. — Masz jakąś specjalną legendę do kolorów?

   Dziwne. Zainteresował się taką błahostką, to całkiem uprzejme z jego strony. Przyjaciółki, gdy zaczynałam opowiadać o swoich nawykach przy robieniu list, nauce, czy porządkowaniu zawsze powtarzały, że straszna ze mnie nudziara i sztywniara. Przestałam o tym wspominać, bo takie uwagi sprawiały, że mój stan przypominał kota po kąpieli. Smutny i markotny.

   — W sumie tak. Mam kilka podstawowych kolorów i ich różne odcienie. Każdy kolejny odpowiada za coraz bardziej rozwinięte fragmenty. Zależy też, czy to czysto teoretyczne aspekty, czy też jakieś zadania.  Na fizykę ćwiczenia często rozpisuję sobie krok po kroku, żeby w razie problemów mieć do czego wrócić.

   — Dość sensowne. Jako wzrokowiec też bym się uczył w taki sposób.

   Hm. Byłam niemalże pewna, że on na jakichś zajęciach napomknął, że zaliczał się do tej grupy.

   — Zanim zapytasz. Tak, jestem, ale nie umiałbym zrobić aż tak estetycznych. Mam okropny charakter pisma, a po drugie mega by mi się nie chciało nad tym tyle ślęczeć.

   — Czytasz w myślach? — zagadnęłam rozbawiona tym, jak przewidział pytanie.

   — Dopiero się uczę, ale coraz lepiej mi idzie, co widać na załączonym obrazku.

   Mrugnął do mnie i wrócił do wertowania tematyki projektów.

   Wyjęłam z torebki książkę, ale rozpraszałam się i musiałam po kilka razy czytać te same linijki. Ukradkiem zerkałam na niego. Początkowo chyba nieco źle go odbierałam. Z obserwacji wydawał się okropnym cwaniakiem i dość wrednym gościem. Obiło mi się o uszy, że wdał się w niemałą ilość szarpanin pomeczowych.

   Natomiast, gdy sporadycznie z nim rozmawiałam i dzisiaj był miły. Nawet bardzo. To, jak zachował kpiny dla siebie i pomógł mi na włoskim było serio kochane, a już na pewno totalnie niespodziewane. Bezmyślnie go zaszufladkowałam pod wpływem zdania Demi i Call, które często o nim plotkowały. Podobnie, jak o reszcie jego przyjaciół.

   Najmniej przychylnie wypowiadały się o Margaret, dziewczynie Reevesa. Nie znałam jej zbytnio, ale wydawała się życzliwą osobą. Nauczona, póki co, błędną oceną Hayesa postanowiłam odtrącić słowa przyjaciółek i nie przyczepiać jej żadnej etykietki. Na dobrą sprawę idiotycznie, że zrobiłam to z chłopakiem. Nie miałam prawa nikogo osądzać. Doskonale wiedziałam, że pod powierzchnią często kryło się znacznie więcej niż rejestrował ludzki wzrok.

   — Też czekasz na drugi tom?

   Wróciłam ze spaceru, na który wybrały się moje przemyślenia.

   — Strasznie, już nie mogę się doczekać. A premiera dopiero w grudniu — odparłam zniesmaczona.

   — Przesada. — Parsknął śmiechem. — Ale serie powinni wydawać od razu całość, a nie, że czekasz pięć lat, jak nie więcej, na pięć tomów.

   — Zgadzam się całym sercem. To jak? Co bierzemy?

   Zerknął ostatni raz na spis, po czym nachylił się i przekazał mi jedną ze stron.

   — Symbolizm, religia i tradycja odpada. Nie przepadam za tym, cholernie mnie to nudzi. Ale rola kobiety w literaturze albo klasyka epokami brzmią nawet fajnie.

   Pokiwałam głową.

   — Wolę klasykę — podjęłam. — To musimy przygotować bazę materiałów, lektury, zdecydować się na format prezentacji i jak dokładnie się do tego zabierzemy — wyliczałam.

   Alexander spojrzał na zegar i przerwał moją wypowiedź.

   — Jasne, tylko zaraz mam trening, więc może jutro?

   Dochodziła siedemnasta.

   — Mogę na ciebie poczekać i ustalimy resztę później — zaproponowałam.

   Tak, czy siak Miles miał odebrać mnie ze szkoły wieczorem, kiedy będzie wracał z uczelni. Zbrodnia, ale dopasował sobie zajęcia w takiej konfiguracji, że w piątki jego harmonogram świecił pustkami. Jedynym plus to fakt, że przyjeżdżał na dłużej do domu.

  — Spoko.

   Zgarnęłam rzeczy do torebki i ramię w ramię wyszliśmy z budynku. Temperatura znacznie ochłodziła się od rana. Odczuwałam brak wierzchniego odzienia. Wyjście w samej marynarce, jednak nie było najrozsądniejsze. Alexander przepuścił mnie w drzwiach, więc cicho mu podziękowałam i udałam się na trybuny.

   Zajęłam siedzisko mniej więcej w połowie trzeciego rzędu. Pojedyncze krzesełka okupywali inni uczniowie. Odnalazłam liczniejszą grupę. Naturalnie składała się z cheerleaderek. Chyba nie opuszczały żadnego z treningów. Mimo wszystko panowała luźna atmosfera. Gwar rozmów przerwał gwizdek Hatmana.

   Chłopaki bez wyjątku otoczyli trenera w kółku, którego centrum stanowił mężczyzna. Wśród zbieraniny zawodników wyłapałam Hayesa z kreską pod numerkiem. Promieniował wybijającą się koncentracją. Reszta dyskutowała ukradkiem, a on skupiał się na instrukcjach trenera. Dlatego od razu go zauważyłam. Wyróżniał się na ich tle.

   — Hej — rzuciła Margaret i usiadła.

   Wybrała miejsce akurat obok mnie, choć na sali pozostawało mnóstwo wolnych.

   — Hejka.

   — Strasznie tu gorąco, prawda? Normalnie się ze mnie leje — zagaiła.

    — Mi trochę zimno.

    — Chcesz? — spytała, wskazując zielony sweter.

   Pokręciłam głową. Wróciłam do analizowania naszych zawodników, bo z Everwood wkradła się nieco niezręczna atmosfera. Nie bardzo domyślałam się, czemu do mnie podeszła.

   Obserwowałam dokładnie przebieg ćwiczeń. Po rozgrzewce doskonalili zagrywkę, a po pół godziny podzielili się na dwie grupy i rozgrywali mecz. Pierwszy set toczył się równo i żaden skład nie zdobywał znaczącej przewagi, dopiero po mozolnej walce o dwa punkty zapasu udało się rozstrzygnąć partię na korzyść ekipy Elliota, ale w toczącym się drugim secie to Alex i spółka dominowali.

   — Mogłabym mieć do ciebie prośbę? — zagadnęła.

   — Jasne, o co chodzi?

   Wyglądała dość normalnie. Nie odrywała wzroku od swojego chłopaka, ale coś w jej głosie brzmiało odrobinę nietypowo.

   — Mam czasami problem z chemią, a ty jesteś z niej niezła. Może pomogłabyś mi to ogarnąć, gdybym już sama nie dawała rady? Oczywiście zapłacę za korki.

   Och, już się obawiałam, że poprosi o coś gorszego. Wyczuwałam, że niezbyt za mną przepadała. Odnosiła się do mnie w sposób, który dawał to odczuć.

   — Nie musisz płacić, pomogę ci. Możemy ugadać się po weekendzie? Najlepiej napisz do mnie i ustalimy termin.

   — Dzięki — rzuciła sztucznie.

   To będzie długa godzina.

   Sala kipiała rywalizacją, chociaż ta rozgrywka to tylko ćwiczenie. Chłopaki wyciskali z siebie siódme poty i nie odpuszczali nawet na sekundę. Duch sportu z nich emanował. Zwyczajnie pracowali, by wskoczyć poziom wyżej. Kibicowałam naszej drużynie.Uwielbiałam podziwiać ich turnieje. Jak co roku brali udział w Licealnej Lidze Wielkiej Dziesiątki. Szesnaście reprezentacji z miasteczek sąsiadujących z Somerville. W poprzednim roku udało nam się dojść do finału, jednak przegraliśmy z sąsiedzką szkołą – Liceum Firestrom. Wszyscy rozpatrywali to osiągnięcie jako niesamowity sukces, jednakże większość naszego składu pamiętało smak zwycięstwa, dlatego tak wytrwale walczyli o jak najlepszą formę i odmawiali przełknięcia goryczy srebrnych medali.

   Wciągnęłam się w dyskusję z Maisy o stanie naszej reprezentacji. Dowiedziałam się, że nie znosiła swojego pełnego imienia. Łączyło nas to. Wolała, gdy się je zdrabniało, wobec tego zanotowałam, by zwracać się tak, jak poprosiła. Nawet nie zauważyłam, kiedy mecz się skończył. Tabliczka z wynikiem wskazywała, że drużyna Alexa rozgromiła w pozostałych setach przeciwników. Trzy do jednego, moja towarzyszka buczała na zwycięzców, czym wzbudziła salwę śmiechu na widowni. Chłopaki wyszli po kilkunastu minutach z szatni. Osobiście po męczącym treningu żaden chłodny prysznic, by mi nie pomógł i jedynie nadawałabym się na randkę w łóżku z książką i serialem.

   Oni zaś tryskali energią. Nabrałam podejrzeń, czy przypadkiem nie trafiłam na wampiry, które zamiast krwi wysysały chęci życiowe. Tłumaczyłoby to ich zatrważający brak.

   Elliot i Maisy przerzucali się kąśliwymi odzywkami, Garrett szedł obok nas i rozmawiał z Alexandrem. On coś mu odpowiadał, ale trzymał się blisko mnie. Scott przyglądał mi się z dziwnym wyrazem. Właściwie wszyscy prócz Hayesa ukradkiem mnie skanowali wzrokiem. Trzymałam nerwy na wodzy, jak zawsze udawałam wygadaną i wyluzowaną, by nikt nie przejrzał tego co, rzeczywiście siedziało wewnątrz mnie.

   Nie spływało to po mnie. Bycie w centrum uwagi nie należało do moich ulubionych, ale umiałam sobie poradzić z taką sytuacją. Alexander skierował nas do automatu. Kupił tam przekąski i wodę, by uzupełnić energię po treningu. W drodze chłopak zjadł trzy batoniki, czego nieco mu zazdrościłam. Ale uparcie odmówiłam słodyczy. Ostatnio wchłaniałam ich ogromne ilości, co już podchodziło pod przesadę.

   ー Powinniśmy zacząć od omówienia klasycyzmu i dopiero później przejść do omawiania tego jak ewoluował na przestrzeni wieków ー podjął Alex.

   ー Tak, można zrobić mapę myśli.  Graficznie łatwiej to zapamiętać.

   ー Mogę to ogarnąć. Lubię się bawić w taki grafiki ー dodał Alexander i zanotował to sobie w telefonie.

   ー To idealnie. Teraz musimy wybrać przykłady książek i innych tekstów.
 
   Rozpętałam tym dyskusję o klasykach, które koniecznie musimy uwzględnić przez ich wpływ na kształt dzisiejszej literatury, na świat i różne ideologie oraz uniwersalizm. Podeszliśmy do tego wieloaspektowo, dlatego po półgodzinnej rozmowie o książkach mieliśmy dwadzieścia propozycji, a nieprzerwanie ich przybywało. Burza mózgów trwała i liczyło się pozyskanie jak największej bazy zasobów. Nie udało mi się wyłapać, kiedy dokładnie nasz rozmowa ze szkolnych kwestii przeskoczyła do literackich upodobań, aczkolwiek żadnemu z nas to nie przeszkadzało, gdyż odrobinę znudziła nas praca nad projektem.

   ー A gdybyś do końca życia mogła czytać jeden gatunek? ー zagaił.

   ーTo fantastykę. Uwielbiam zagłębiać się w te nowe światy, system polityczne i intrygi, całkiem oderwane od rzeczywistości fabuły i istoty.

   I umożliwiała ucieczkę z prawdziwego domu.

   ー A ty?

   ー Kryminały i reportaże, a sporadycznie, gdy siostra mi coś poleci sięgam po fantastykę.

   — Nie lubisz jej?

   — Nie lubię żenujących wątków romantycznych w niej, dlatego sięgam po kryminały i reportaże. Dowiaduję się o istotnych kwestiach albo czytam z zapartym tchem o kreatywnych zbrodniach.

   — Masz coś przeciwko romansom w fantastyce?

   Pokręcił gwałtownie głową.

   — Absolutnie, jeśli są w miarę sensownie poprowadzone i nie przyćmiewają fabuły, to jestem fanem.

   — Aaa, rozumiem.

   Czyli nie był literackim snobem.

   — Matko, ale już późno! Muszę wracać do domu. ー Niechętnie to spostrzeżenie opuściło moją buzię.

   Wcześniej wysłałam wiadomość Milesowi, że zeszło mi dłużej niż planowałam i ogarnę jakiś autobus. Brat wysłał łapkę w górę. Szczyt jego umiejętności komunikacyjnych.

   ー Ja w sumie też. Mogę cię podrzucić ー podsunął Alexander.

   Zastanowiłam się. Albo on, albo autobus, w którym mógł jechać jakiś pijany facet. Trochę bałam się jeździć z obcymi. Za kółkiem ufałam wyłącznie Milesowi. Inne formy transportu wprawiały mnie w dyskomfort. Cierpiałam na defekt bezpieczeństwa. Pomimo wypadku sprzed kilku lat, to właśnie Miles potrafił wypełnić tę lukę. Trochę dziwactwo. Podejrzewałam, że będzie mi towarzyszyło do końca dni.

   ー Jeżeli to nie problem ー odpowiedziałam nieco spięta.

   ー Drobiazg, nie zostawiłbym cię przecież samej.

   Buzował we mnie delikatny niepokój, jednak chłopak go minimalnie rozładował. Chyba dostrzegł mojej nerwowe zapinanie pasów, zablokowanie drzwi, gdyż jechał wzorowo. Trzymał się przepisów, przez co trochę się wlekliśmy. Ciszę przerywały moje wytyczne, co do trasy i komentarze Alexa o kociej muzyce w radiu. Zatrzymał się przed podjazdem i podał mi swój telefon.

   — Wpisz mi swój numer, będzie nam wygodniej się zgadać.

   Sensowne.

   — Okej.

    Wymieniliśmy się komórkami, a po chwili odzyskałam swoją własność. Wklepał ciąg cyfr i wpisał się jako Najlepszy Siatkarz.

    — Jesteś strasznie arogancki.

    — Raczej świadomy — poprawił z buńczucznym uśmiechem.

     Na sto procent poprawię tę nazwę na adekwatną, a nie taką bzdurną.

   — Dobranoc, Alex.

   — Dobranoc, Gabrielle — zawołał energicznie.

   Pisk samochodu poinformował mnie, że odjechał dopiero, gdy drzwi się za mną zatrzasnęły.

🎼📚

#MPM_watt

Hejka! Koniecznie dajcie znać, co sądzicie 💞 miłego weekendu!

Tiktok i twitter: hematyt_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro