Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟲: zakopać topór

- Na górę? - spytała, a on kiwnął lekko głową, uśmiechając się. Lynn wyglądała nadzwyczajnie, gdy przepięknie umalowana i ubrana stała wśród zmasakrowanych szczątek tego, co kiedyś było częściami tego domu. Wyglądała na lekko zagubioną, ale dzielnie kroczyła po trzeszczących schodach, które głośno oznajmiały ich przybycie. Na początku bał się, że ucieknie, gdy dowie się, że mają zamiar wejść do "Najbardziej Nawiedzonego Domu w Wielkiej Brytanii", ale widocznie takie rzeczy do niej nie przemawiały. Ciekawiło go czego się obawiała, ale postanowił zostawić ten temat na inną rozmowę. Głosy na górze ucichły, widocznie czekali już tylko na nich. Gdy organizowali ten śmieszny konkurs, wszyscy jak jeden mąż stwierdzili, że zwycięską dziewczynę będzie czekał jeszcze test Wrzeszczącej Chaty. Jeśli po czymś takim dziewczyna nie uciekłaby od Remusa, chłopak miał otrzymać błogosławieństwo wszystkich swoich przyjaciół na zawieranie związku. - Stop. Muszę się przygotować psychicznie. Kto tam jest?

- James, Syriusz, Peter. Prawdopodobnie Lily, a jeśli zdarzył się jakiś cud, to może i Emily. Nikogo więcej poza nami nie będzie. - Nie umknęło uwadze Remusa, że gdy wymawiał imię rudowłosej miłości Pottera, Travers skrzywiła się lekko. To musiało być dla niej ciężkie - tyle nielubianych osób w jednym pomieszczeniu, z którymi tak właściwie musiała się dogadać w ciągu jednego spotkania. Poprzeczka była naprawdę wysoka. Tu już nie chodziło o sporadyczne kłótnie i wojny na głupie, niegroźne żarciki. Ironicznie, to z Huncwotami miała największe szanse dogadania się, bo chłopaki jeśli tylko zobaczą go szczęśliwszego niż rano, prawdopodobnie wiele jej odpuszczą. Tak, jak ona im. Jednak z Evans mogło być naprawdę źle, bo dziewczyna była naprawdę mściwa, a potrafiła się wykłócać o wszystko, nawet o to, że ktoś dostał punkt więcej na teście.  Zdecydowanie miała jakiś kompleks z powodu tego, że jest mugolaczką. A Lynn... Nie chciał mówić o niej jak o kujonce, ale była naprawdę dobra z wielu przedmiotów. Nawet z eliksirów, których podobno nienawidziła. Przecież jej SUM-y zostały wpisane do księgi jako jedne z najlepszych w całej historii Hogwartu, a to był nie lada wyczyn. I oczywiście Gryfonka przez pół września i października chodziła zła jak osa, gdy się o tym dowiedziała. Emily z kolei miała największą szansę na dogadanie się z Ślizgonką. Wątpił jednak, że przyszła. Rzadko bywała Chacie miejscu, bo nie lubiła brudu oraz nieładu, który tu panował. I tak jak Travers, nie przepadała za Huncwotami. Miała jednak zbyt małą siłę przebicia w szkole, aby móc publicznie o tym mówić, dlatego zaciskała zęby za każdym razem, gdy widziała przyjaciół swojego chłopaka. 

- Na Salazara, jeśli to wytrzymam, musisz zabrać mnie na kolejną randkę - zaśmiała się, po czym weszła na piętro. Lupin bez problemu mógł się na to zgodzić. Obiecał już sobie, że nawet jeśli nie polubią się zbytnio, to i tak nie poprzestanie na jednej randce. W końcu gdy zaczynał się w niej podkochiwać, był świadomy tego, że będzie ciężko połączyć mu wybrankę serca oraz przyjaciół. To, że obie strony miały ochotę się postarać, było darem od losu, którego nie mógł zaprzepaścić. Jednak jeśli nie wyjdzie, powie sobie, że trudno. Najwyżej w dorosłym życiu przyjaciół będzie odwiedzał samotnie, a nie z żoną. To nawet zapowiadało się lepiej - zero kłótni o to, że nie może iść z nim na "męskie wypady", bo grono jego przyjaciół kompletnie nie będzie jej interesowało. Uśmiechnął się do swoich myśli, otwierając przed nią drzwi. W pokoju stały cztery fotele i kanapa, na której wyjątkowo rozłożył się Peter. Czytał jakąś książkę, widocznie niezainteresowany tym, co się działo wkoło niego. Na fotelach siedział James, Lily i Syriusz. Emily nie było. - Umm... Cześć. - Gdy Lynn wychyliła się zza jego pleców, machając dłonią, wszyscy poczuli, że atmosfera nagle zgęstniała. Evans skrzywiła się tak szkaradnie, że gdyby Potter teraz na nią spojrzał, prawdopodobnie rzuciłby ją w sekundę, Syriusz jakby przymarzł do siedzenia, a Peter aż usiadł z wrażenia. Jedynym "normalnym" w towarzystwie był tylko James, który natychmiast wstał z swojego miejsca, uśmiechając się szeroko.

- Lynn, jak dobrze cię tu widzieć. I pomyśleć, że nie wierzyli mi, gdy przyszedłem z informacją, że zerwałaś z Arielem - zaśmiał się, podając jej dłoń i całując lekko w policzek. Odpowiedziała na powitanie, chyba po raz pierwszy uśmiechając się szczerze do Pottera. Jego dziewczyna odchrząknęła, wstając jak młoda dama. Remy przez chwilę myślał, że wyciągnie przed siebie dłoń i będzie kazać ją całować. Dziewczyny wymieniły lekki, bardzo szybki uścisk, po czym obie rozeszły się w dwie strony świata, byleby jak najdalej od siebie. Black w dalszym ciągu siedział skonsternowany, po czym podniósł się nagle, patrząc prosto na dziewczynę.

- Dawno nie rozmawialiśmy - powiedział niemrawo, a ona przytaknęła, po czym przytulili się lekko. Peter za to przyjaźnie zaprosił ją, by usiadła razem z nimi. Podał im po butelce piwa kremowego, po czym Lupin usiadł na wolnym fotelu, a ona na podłokietniku, opierając się o bok oparcia. Różdżką odkorkowała butelkę, a napój ledwo co się spienił, mimo iż to w pianie tkwiła jego magia. Wypiła małego łyczka, nie chcąc skrzywić się z powodu słodyczy, którą poczuła na języku. - Lynn, ja... Przepraszam, za ignorowanie cię przez siedem lat... - zaczął Syriusz, ale ona machnęła ręką tak lekko, jakby to nic nie znaczyło.

- Słuchaj. Nie, tak właściwie to chcę coś powiedzieć nie tylko Syriuszowi, ale i wam wszystkim. Trochę już za późno na to, abyśmy z dnia na dzień stali się super przyjaciółmi, którzy będą się dogadywać zawsze i wszędzie. Podjęliśmy własne decyzje w życiu, które wpłynęły na nasze relacje, których prawdopodobnie nie zasklepi nawet to niecałe pół roku do końca Hogwartu. Każdy ma swój oryginalny charakter, cechy, które w ludziach lubi mniej lub bardziej. Nawet ten cały dzień, który przegadałam z Remusem wydawał się tak cholernie nierealny, że moja głowa nie może sobie poradzić z wiadomością, że jestem tutaj, z wami wszystkimi. - James i Syriusz zarechotali głośno, by po chwili ucichnąć i wypić łyka z butelki. Do tej pory zgadzali się z nią w stu procentach. To, co już zaprzepaścili, nie mogło zostać przywrócone. - Chcę jednak wam powiedzieć, że od teraz wszystkie zakłady zostają zerwane. Nieważne co zrobiliście mi w przeszłości, ja o tym po prostu postaram się nigdy więcej nie wywlekać tego na wierzch i nie naskakiwać na was zbytnio przy każdym niewinnym żarcie. Z waszej strony proszę o podobne zachowanie w własnym zakresie. Bo wydaje mi się, że jeśli kiedyś mogłam przyjaźnić się Huncwotem, to za kilka lat mogę przyjaźnić się z trójką.

- A skoro ja już przyjaźniłem się z Ślizgonką, czemu nie mógłbym robić tego znowu? - powiedział Syriusz bardziej do siebie, niż do nich. James poklepał go mocno po ramieniu, po czym wszyscy wznieśli za to toast.

Ramię Remusa objęło ją w talii, ściągając ją z podłokietnika prosto na jego kolana. Oparła się o niego, gdy delikatnie gładził jej bok, a później splótł ich palce. Był zadowolony z tego, że jej przyjaciele i Lynn postanowili się pogodzić z sobą. Dla niego, by on także mógł znaleźć swoje miejsce na świecie. Lily jednak wstała, stając na przeciwko parki, patrząc gniewnie na Ślizgonkę.

- Ja mam jeden, jedyny warunek. - Mierzyły się wzrokiem spod półprzymkniętych powiek, jakby miały sobie zaraz skoczyć do gardła. Evans jednak rozpromieniła się nagle. - Zadbasz o naszego Lunatyka lepiej, niż ktokolwiek.

- Obiecuję! - Lynn zaśmiała się, mocniej wtulając się w chłopaka. Takie warunki jej pasowały.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro