Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Meduza

Dzień Petera zaczął się tradycyjnie. Wstał niewyspany, umył i ubrał się, zjadł śniadanie, po czym wyszedł do szkoły, do której dostał się dzięki swoim zdolnością. Dzień zapowiadał się wręcz idealnie. Mimo niewyspania miał dobry humor. Czuł, że tego dnia jedyne co może mu go popsuć to docinki Flasha, który zawsze potrafił zmyć uśmiech z twarzy Parkera. Kiedy jednak wszedł do szkoły, ten nie wyszedł mu na dzień dobry krzycząc na całe gardło ,,penis Parker!''. Zamiast niego przywitał go Ned, mocnym przytulasem. Obaj poszli na fizykę, potem na przerwach między lekcjami rozmawiali o wszystkim i o niczym. Tematem dnia był nowy kostium Spidermana, który posiadał pełno niewypróbowanych jeszcze funkcji sieci i innych patentów. Zamierzali je przetestować od razu po lekcjach.

- O rany, nie mogę się już doczekać, aż wypróbujemy twoje nowe patenty. - rzucił podekscytowany Leeds.

- Dobrze, by było gdybyś przez przypadek nie wygadał mojego sekretu całej szkole. - upomniał go Peter szeptem.

- O jakim sekrecie mówicie?

Ni stąd ni zowąd padło pytanie MJ, idącej niezauważalnie tuż za nimi. Obaj bruneci z przestrachu prawie aż podskoczyli. Odwrócili się, patrząc ze strachem na czarnowłosą, której wyraz twarzy pozostawał niezmienny, ponury.

- MJ nie strasz nas tak. - rzucił Parker, a na twarzy jego dziewczyny zagościł lekki uśmiech. - Chcesz, żebym na zawał zszedł?

- Być może. - odpowiedziała szczerze brunetka, wzruszając lekko ramionami. - Ale wtedy musiałabym znaleźć sobie nowego chłopaka.

Na twarzy Petera pojawiło się wyraźne przerażenie. Nie wierzył w to, że coś takiego w ogóle mogłoby mieć miejsce; że on i MJ mogli by zerwać w którymś momencie. Michal posłała w stronę bruneta cwaniacki uśmiech. Sama przed sobą się przyznawała, że kochała Petera; nie dlatego, że był Spidermanem, ale za to jaki był.

- Spokojnie, raczej szybko nie zrezygnuję. - dodała szybko, na co Parker odetchnął z ulgą.

Michel była jego dziewczyną od niedawna, a dokładnie to od momentu, w którym pokonali Mysterio i powstrzymali go przed zniszczeniem Londynu przy pomocy holograficznego żywiołaka. Potwór był może hologramem, mistrzowską iluzją niczym spod ręki Lokiego i zagrożeniem godnym Avengersów, lecz zniszczenia było prawdziwe. Na szczęście dzięki MJ, młody bohater odkrył prawdę i powstrzymał oszusta. Wiele zawdzięczał Jones od tamtej nocy.

- To dobrze. - odparł, a po chwili dodał. - Hej, chcesz iść z nami po hiszpańskim przetestować nowe patenty w moim kostiumie?

- Jasne. - odparła brunetka, wzruszając ramionami, po czym poszła w stronę klasy, a Parker z Nedem ruszyli za nią.

🕷️

Po skończonych lekcjach Peter razem z przyjaciółmi, poszli przetestować patenty w stroju Spidermana. Parker szybko się przebrał i wybrał pierwszą opcję sieci - namierzająca. Wycelował w przypadkowy samochód przejeżdżający koło budynku. Kiedy nadajnik złapał sygnał, Peter był w stanie zobaczyć, dokąd jedzie auto.

- Ale czad.

Zdjął maskę, aby pokazać przyjaciołom co widzi. Oboje zareagowali z entuzjazmem. Niedługo potem zaczęli testować następne funkcje. Było ich pełno, ponad czterysta lub nawet pięćset. Wypróbowali część z nich, ponieważ nie starczyło im czasu na resztę. Każde musiało wrócić do domu.

Spiderman przeleciał na swojej pajęczynie do swojej dzielnicy i niezauważony wszedł przez okno do domu. Przebrał się, wypakował plecak, rozłożył książki na biurku i poszedł do kuchni. Jak zawsze o tej godzinie zastał tam ciocię May. Zjedli razem kolację, rozmawiając głównie o tym jak im minął dzień, puki w telewizji nie zaczęto mówić o czymś co bardzo zainteresowało młodego bohatera. Brunet pogłośnił nieco, aby dowiedzieć się dokładnie o czym mówią.

- Dzisiaj późnym popołudniem jeden z przechodniów odnalazł posąg zaginionego Greg'a Browna, sławnego koszykarza...'' - powiedział reporter.

- Posąg koszykarza? - powtórzyła zaskoczona May. - A to rzadkie znalezisko.

Nastolatek nie zwrócił uwagi na słowa cioci, dalej wpatrywał się w ekran, zastanawiając się nad omawianą przez reportera sprawą. Nie odrywał wzroku od ekranu telewizora, słuchając dalszych informacji na ten temat. Usłyszał, że Iron Man postanowił się zająć sprawą posągu koszykarza, gdy nagle zgasł ekran.

- Peter. - usłyszawszy swoje imię, chłopak się odwrócił do cioci. - Obiecaj, że nie będziesz się angażował w tę sprawę.

- Skąd wiesz czy chcę się tym zająć? Pan Stark przecież się tym zajmie i niedługo będzie po wszystkim. - powiedział brązowooki, pewny że May uwierzy w jego słowa.

- Jak tylko się dowiem, nieważne w jaki sposób, że latasz po mieście i szukasz kamiennych posągów to... biada ci. - zagroziła, mierząc go podejrzliwym, groźnym spojrzeniem.

Siedemnastolatek pokiwał głową na znak, że zrozumiał. Nie lubił denerwować cioci, bo to nie zawsze dobrze się kończyło. Potrafiła ona krzyczeć i ochrzaniać go tak długo i tak głośno, że cały budynek mógł ich usłyszeć. Wolał uniknąć takiej sytuacji, zważywszy że May wiedziała o jego tajemnicy.

Dalsza część wieczoru spędzili na zajmowaniu się swoimi sprawami. Ciocia oglądała dalej telewizję, a Peter poszedł odrabiać lekcje - ale przy otwartych drzwiach. W nocy nigdzie nie wychodził.

🕸️

Od dawna nie było żadnej informacji od Tonego Starka, za to przybywało coraz więcej wiadomości o zaginionych ludziach - pośród nich było paru uczniów z Mittaun High oraz sam Kapitan Ameryka. Parker chodził jak na szpilkach, ponieważ z dnia na dzień coraz bardziej ciągnęło go, aby zająć się tą sprawą. Pewnego dnia w końcu stracił cierpliwość i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Skoro nawet Iron Man nie dał znać o rezultatach swoich działań, najwyraźniej trzeba było mu pomóc.

Rano wyszedł znacznie wcześniej niż zazwyczaj i ,,idąc'' do szkoły, szukał czegokolwiek co mogłoby wzbudzić podejrzenia; jednak nic nie zwróciło jego uwagi. Usiadł na dachu budynku, tuż na przeciwko swojego liceum i czekał, aż na chodniku zauważy któregoś ze swoich przyjaciół. Oczekując na nich przebrał się w normalne ciuchy. Potem dokładnie się przyglądał osobom, przechodzącym koło budynku szkoły. Wielu z nich uczęszczało do Mittaun High i niektórych znał. Pośród nich dokładnie kilka minut przed ósmą dostrzegł Michel. W jednej chwili wystrzelił z wyrzutni sieci i z dachu w mgnieniu oka znalazł się przy niej, uderzając przy tym przez przypadek w bramę.

- Cześć MJ. - powiedział, prostując się. - Tym razem to ja cię wystraszyłem. - zaśmiał się, widząc nieco przestraszoną minę swojej dziewczyny.

- Faktycznie. - odpowiedziała.

- Widziałaś może Neda? - spytał po chwili.- Siedziałem na dachu od siódmej i go nie widziałem.

- Może się spóźni.

Z tą myślą weszli razem do szkoły i do klasy. Mimo zapewnień MJ, Peter bardzo się martwił o przyjaciela, który nie pojawił się na ani jednej lekcji. W głowie nastolatka zaczęły się tworzyć czarne scenariusze; mógł być w szpitalu po wypadku albo dostał się na listę zaginionych osób. Wtedy też dotarło do niego, że od wielu dni nie widział także Flasha. Zaginięcie najlepszego przyjaciela i kolegi z klasy, bardziej zmotywowało młodego bohatera do rozpoczęcia poszukiwań. Postanowił, że od razu po lekcjach razem z MJ pójdą na miasto, szukać czegoś podejrzanego i co pomogłoby odnaleźć zaginionych.

🕷️

Po dłużących się godzinach szukania Neda i Flash'a, oboje zrezygnowali. Nie udało im się nic znaleźć. Kiedy jednak wracali, dobiegł ich czyiś krzyk. Parker z Jones wymienili się jedynie porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym natychmiast pobiegli do źródła krzyków, które jednak ucichły kiedy oboje wbiegli do ciemnego zaułka. Nikogo tam nie było, prócz czarnego bezdomnego kota, siedzącego na kontenerze. Brunet przeklął pod nosem. MJ spojrzała się czarnemu zwierzęciu, na co ono spojrzało na nią przekręcając łepek lekko na bok. Po chwili wstał i przeszedłszy wzdłuż kontenera, zeskoczył z niego na wózek z jakimiś rzeczami.

- Peter, zobacz. - rzuciła brunetka, podchodząc do wózka, na którym siedział kot.

Był tam jeszcze nieco zniszczony materac, podarty koc, jakiś plecak oraz gazety z różnych dni.

- Rzeczy bezdomnego. - powiedział chłopak, wzruszając ramionami.

- Bezdomni nie zostawiają swoich rzeczy. - odparła nastolatka, zaczynając przeszukiwać rzeczy bezdomnego.

Kot, który siedział na wózku, zasyczał na licealistę i zeskoczył na materac, na którym wygodnie się ułożył. Chłopak westchnął ciężko, gromiąc przy tym dachowca wzrokiem. Michel w tym momencie znalazła portfel z paroma groszami, kuponami i dowodem osobistym nieobecnego mężczyzny.

- Mark Webber. - odczytała nazwisko z dokumentu.

- Ten kierowca wyścigowy? - zdziwił się młody bohater.

- Nie. Pewnie facet o tym samym imieniu i nazwisku. - poprawiła go brunetka, po czym szybko dodała. - Trzeba powiadomić policję. Kolejna osoba zaginęła.

- Bezdomnym pewnie nie będą się przejmować, ale warto spróbować.

Przez chwilę szukał telefonu w swoim plecaki. Ciemnowłosa uznała, że trzeba jak najszybciej powiadomić odpowiednie służby i kiedy brązowooki jeszcze szukał swojej komórki, ona wybrała numer na policję. Chłopak spojrzał na nią, jakby zaskoczony. Dyżurny odebrał, mówiąc:

- Komenda Policji w czym mogę pomóc?

Brunetka powiedziała wszystko co przed chwilą odkryła razem ze swoim chłopakiem; o zniknięciu bezdomnego, wszystkie dane z dowodu osobistego i rzeczy, które zostawił pod opieką czarnego kota, a także adres, pod którym są. Dyżurny powiedział, ze przyjedzie patrol policji i im należy przekazać wszystkie informacje. Zaraz potem się rozłączył. Michel zaklęła pod nosem. Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk tłuczonego szkła. Nastolatkowie jak na zawołanie podnieśli wzrok, kierując go w miejsce, z którego prawdopodobnie mógł wydobyć się odgłos. MJ prawie bez wahania pobiegł w tamto miejsce. Parker natomiast wyciągnął z kieszeni bluzy maskę Spidermana i ruszył za dziewczyną.

- Karen! Kamera i noktowizor, teraz! - rozkazał młody bohater.

- Dobrze Peter. - odpowiedziała sztuczna inteligencja.

Nagle z ciemnego kąta wydobył się wrzask Michel, na który Parker zareagował natychmiast i bez najmniejszego wahania, pobiegł do drugiego zaułka. Założył szybko na nadgarstek wyrzutnię sieci, by być gotowy na obronę lub ewentualny atak. Nawet dzięki noktowizorowi nie widział za wiele, jedynie jakieś światło było dość wyraźne, więc strzelił w jego stronę pajęczyną. Usłyszał wtedy syk i ponownie dźwięk bitek szkła oraz szelest worka na śmieci. Ktoś uciekł, klnąc na głos i potykając się o to co leżało na ziemi.

Spiderman chciał gonić tajemniczą postać, jednak kontenery, worki ze śmieciami i coś innego zagradzały mu drogę. Zaklął pod nosem, kiedy uciekinier zniknął. Młody bohater przeskoczył nad kontenerami i spojrzał na coś co stało wcześniej mu na drodze. Był to posąg. Przed oczami Petera pokazał się wynik rozpoznawania twarzy, który zrobiła natychmiast Karen. To była MJ. Parker zdjął maskę, by dokładnie się móc przyjrzeć swojej dziewczynie. Włączył w telefonie latarkę. Wtedy na jego twarzy wymalowało się nic innego jak przerażenie.

- Mój Boże. MJ. - wyjęczał, kładąc ostrożnie dłonie na policzkach dziewczyny.

Dokładnie w tym momencie z ulicy dało się słyszeć czyjeś kroki. Brunet szybko schował swoją maskę i wyjrzał zza ściany, by zobaczyć kto przyszedł. Zobaczył policjantów, którzy zaczęli się rozglądać za osobą, która ich wezwała. Na ich widok od razu wyszedł z ukrycia.

- Dobry wieczór, aspirant sztabowy O'Neil i Hudson. - przedstawił ich obu jeden z funcjonariuszy. - Ty nas wzywałeś?

- Nie. Zrobiła to moja przyjaciółka, ale ona...zmieniła się w kamień. - odpowiedział Peter.

Powaga na twarzach gliniarzy zmieniła się w rozbawienie, a po chwili ci niemal wybuchli śmiechem. W tym momencie nastolatek miał ochotę wpaść w histerię i zacząć krzyczeć na funkcjonariuszy, w porę jednak się opanował i zachował spokój.

- Pokaże wam. - dodał po chwili i ruszył z powrotem do miejsca, gdzie Michel została zmieniona w posąg.

Kiedy jednak Parker oraz policjanci weszli do zaułka, dziewczyny tam nie było, w co Peter nie był w stanie uwierzyć. Jedyne co zdołał z siebie wydobyć, były niezrozumiałe jąknięcia. Aspirant Hudson nieco się uspokoił. Przekazał nastolatkowi, że za wezwanie policji bez powodu grozi mandat i zapłata. Chłopak jednak zaprzeczył nieco przestraszony i wytłumaczył gliniarzom zaistniałą sytuację, zaczynając od tajemniczego zniknięcia jego przyjaciela, a kończąc na tej chwili kiedy znalazł swoją przyjaciółkę zmienioną w kamienny posąg. Aspirant O'Neil wszystko zapisywał, co jakiś czas chichocząc pod nosem, co w większym stopniu irytowało Parkera. Kiedy skończył ten powiedział:

- Wpiszemy pana Webber'a, pana Leeds'a i pannę Jones na listę zaginionych osób, a tym czasem proszę wrócić do domu i nie wychodzić po zmroku, jeśli nie chcesz skończyć tak jak oni. To wszystko, życzę miłej nocy.

Pożegnawszy się obaj funkcjonariusze policji wsiedli z powrotem do radiowozu i odjechali w sobie tylko znanym kierunku. Peter westchnął tylko ciężko, po czym wrócił do domu, najszybciej jak to możliwe. 

🕸️

Dotarłszy do swojego budynku, wszedł do pokoju przez otwarte okno, a następnie zaszedł do kuchni, gdzie zastał ciocię May zapłakaną. Było bardzo późno i domyślał się, że ciocia bardzo się o niego martwiła.

- Bardzo przepraszam. - powiedział, chwilę po tym jak wszedł do pomieszczenia.

- Nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłam. - zaczęła May, wycierając oczy z łez. - Obdzwoniłam wszystkich twoich znajomych i pozostałe ciotki, nawet nauczycieli. Wylewałam łzy, bo bałam się, że zniknąłeś tak jak te dzieciaki z twojej szkoły. A ty sobie przychodzisz po dwudziestej drugiej i myślisz, że jak powiesz ,,bardzo przepraszam'' to to cokolwiek zmieni?!

Chłopak słuchał słów kobiety z żalem, smutkiem i poczuciem winy; ze spuszczoną głową, ze wzrokiem wbitym w podłogę i swoje buty. Mógł się spodziewać, że ciocia tak właśnie zareaguje. Po śmierci wujka Bena został jej tylko on i ona jemu. Nie dziwił się więc, że była na niego zła. Wiedział jednak, że kobieta nie potrafiła się na niego długo gniewać. Tak też było i tym razem. May westchnęła ciężko po chwili, przecierając twarz dłońmi i zaraz potem mocno przytuliła bruneta. On natomiast odwzajemnił uścisk.

- Przepraszam, po prostu... - odsunął się trochę od cioci, wziął głęboki wdech i zaczął mówić. - Ned nie przyszedł dziś do szkoły i razem z MJ myśleliśmy, że źle się czuje i nie przyjdzie do szkoły, ale go w domu nie było. Potem sobie uświadomiłem, że Flasha nie ma od kilku dni i postanowiliśmy przeszukać część miasta, ale nic nie znaleźliśmy. Kiedy już chcieliśmy wracać do domu, usłyszeliśmy krzyk bezdomnego. Potem coś usłyszeliśmy w ciemnym zaułku i MJ tam poszła, a kiedy ja tam wszedłem ona...została zmieniona w kamień. Policjanci mnie wyśmieli, bo magicznie zniknęła. Teraz się martwię, bo pan Stark też nie daje żadnych znaków życia.

Usiadł na miejscu, które wcześniej zajmowała kobieta i ukrył twarz w dłoniach. May spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Podeszła do niego i go drugi raz przytuliła. Dała mu chwilę na uspokojenie się.

- Ciociu, wiem że mi zabroniłaś wchodzić z butami do tej sprawy, ale jestem Spidermanem. Bohaterem z Queens. To moja dzielnica i to ja musze jej bronić, bez względu na wszystko. - dodał po chwili, patrząc w oczy cioci.

- Dobrze. - powiedziała po chwili, wzdychając ciężko. - Jesteś bohaterem, a ja muszę się liczyć z tym, że . . . to wielkie ryzyko, ale pamiętaj, że dla mnie zawsze będzie moim małym Peterem. Dobrze?

- Dobrze ciociu. - odpowiedział, posyłając w stronę kobiety lekki uśmiech, po czym ją przytulił. - Ale, załatwisz mi zwolnienie z jutrzejszych lekcji?

🕷️

Następnego dnia Parker wstał wcześniej niż zwykle. Na pajęczynie przeleciał ze swojego domu do zaułka, z którego usłyszeli krzyki bezdomnego. Na kontenerze siedział ten sam czarny kot, którego spotkał, będąc tu ostatniej nocy. Dachowiec obdarzył go spojrzeniem złotych oczu, po czym oblizał parę razy prawą łapkę z białą skarpetką.

- Co tak kotku, pobawimy się w detektywów? - spytał, stając dosłownie twarzą twarz z myjącym się kocurem, po czym dodał, śmiejąc się. - Nazwę cię może Watson, jak pomagier Sherlocka z tej książki.

Zaśmiał się pod nosem i wszedł w odnogę zaułka, w której wczoraj znalazł skamieniałą MJ. Przełknął nerwowo ślinę, na samo wspomnienie. Przetarł odruchowo nos. Karen poinformowała go o okruchach w miejscu, gdzie stał posąg Michel.

- Karen, możesz tak szybko ustalić jakiej skały to są okruchy? - powiedział, biorąc okruchy w palce, aby sztuczna inteligencja mogła je przeanalizować.

Po chwili zastanawiania się i analizowania, Karen pokazała Peterowi wyniki. Były to okruchy pumeksu, jednak według sztuczna inteligencja znajdowały się tam także komórki Michel oraz jeszcze kogoś. Sztuczna inteligencja jednak nie była w stanie porównać ich z żadną osobą z baz danych policji czy pana Starka. Parker poszedł do końca zaułka i skręcił w prawo. Tam nie było nic prócz ślepej uliczka; z lewej strony też była ściana. Młody bohater westchnął ciężko, po czym zaczął dokładnie przeszukiwać. Zajęło mu to parę godzin, nawet z pomocą Karen. Ostatecznie usiadł zrezygnowany na dachu nad zaułkiem, który przeszukiwał.

- Nie dam rady. - powiedział do siebie, kładąc się na krawędzi i ukrywając twarz w dłoniach. - Przepraszam, zawiodłem was.

Usłyszał nad sobą miauknięcie. Kiedy odsłonił twarz, jego oczom ukazał się czarny kot, który zeszłej nocy pilnował rzeczy Webber'a. Położyło się obok jego ręki i zaczęło się ocierać łepkiem o jego łokieć.

- Witaj Watsonie... - przywitał dachowca, zaczynając głaskać go po główce. - Przynajmniej ty nie masz żadnych zmartwień. - westchnął.

- Peter, a nie chciałbyś może skorzystać z nawigacji? - spytała nagle Karen, wyświetlając przed oczami Parkera mapę GPS z zaznaczonym celem niedaleko niego.

Nagle się w nim zagotowało. Jego twarzy przykryła soczysta czerwień. On sam miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie ze złości.

- Nie mogłaś mi tego zaproponować na samym początku?! - krzyknął, podnosząc się natychmiast do siadu. Sztuczna inteligencja nic mu na to nie odpowiedziała. - Oh, Karen przepraszam. Nie chciałem, ale ta informacja przydałaby mi się już na początku poszukiwań.

W słuchawce w masce panowała jednak cisza. Spiderman westchnął jednak ciężko, po czym wziął kota na ręce i zeskoczył z nim na kontener pod dachem.

- Zostań tu Watsonie i pilnuj, czy gliny nie idą. Dobrze? - w odpowiedzi czarnuch przekręcił tylko łepek. - Świetnie, widzimy się za jakiś czas.

Postawił kota na klapie kontenera i wbiegł w ślepą uliczkę po prawej stronie. Według nawigacji cel znajdował się po drugiej stronie ścianie. Zaczął, więc szukał w ścianie tajnego przejścia lub jakiegoś przycisku, które by otworzył przejście. Nic jednak nie znalazł. Zaklął, kopnął w ścianę i chciał już odejść kiedy nagle ściana podniosła się nieco do góry. Spojrzał na nią zaskoczony, po czym przeszedł pod nią na drugą stronę. Nie było widać tam innego zaułka i ulicy, było tam zupełnie co innego, jakby magazyn. Pierwsze co rzuciło się w oczy bohatera to posąg jakiejś wyraźnie przerażonej, młodej kobiety. Serce podskoczyło mu prawie do gardła, kiedy ją zobaczył. Kiedy strach już minął, przyjrzał się postaci. Nie znał jej. Rozejrzał się wokół siebie. Stało pełno posągów.

- Karen, to pewnie te osoby, które zaginęły. - powiedział, tak jakby go właśnie olśniło. - Czy oni...?

- Hmm...ciężko stwierdzić, ale z całą pewnością osoby w zasięgu wzroku jak najbardziej żyją. - odpowiedziała Karen. - Wykryłam też formę życia nie z tego świata.

- Oh, czy rozmawiacie o mnie? - spytał niespodziewanie ktoś za plecami młodego bohatera.

Chłopak krzyknął przestraszony i odskoczył od nieznajomej postaci, odwracając się przy tym do niej. Była to kobieta. Miała na głowie turban, a oczy zasłaniały okulary przeciwsłoneczne. Ubrana natomiast była w czarny skórzany płaszcz do kolan, spodnie, rękawiczki oraz czarną materiałową bluzkę, na nogach miała czarne kozaki.

- Nie bój się mnie Spidermanie. - powiedziała delikatnym, przyjemnym dla ucha głosem, podchodząc o krok bliżej Petera. - Nie skrzywdzę cię.

- Kim jesteś? - spytał bohater.

- Przyjaciele mówili mi niegdyś Meduza. - odpowiedziała kobieta.

- Peter, Meduza jest postacią z mitologi greckiej. Była kochanką Posejdona. Atena ją przeklęła i sprawiła, że każdy kto na nią spojrzał zmieniał się w kamień. - wtrąciła Karen, a w jej głosie dało się wyczuć coś podobnego do paniki.

- Czemu zmieniasz tych ludzi w kamień? Oni ci nic nie zrobili. - dodał po odebraniu wiadomości od sztucznej inteligencji.

- Taka moja natura. Brakuje mi towarzystwa. - mówiąc to przytuliła się do posągu przystojnego mężczyzny w garniturze. - A posągi to moja jedyna rodzina. Chcesz do niej dołączyć?

- To bardzo miłe z pani strony, ale muszę podziękować i odprowadzić tych ludzi do ich domów.

- To było pytanie retoryczne.

Chwilę po tych słowach zdjęła okulary oraz turban, po czym rzuciła je na bok, ukazując zielone tęczówki z paciorkowatymi źrenicami oraz węże na głowie zamiast normalnych włosów. Parker natychmiast zamknął oczy i uciekł gdzieś. Widział ją tylko przez ułamek sekundy, ale to mu wystarczyło.

- Karen, przypomnij mi jak pokonać Meduzę. - rzucił, chowając się za jednym z posągów.

- Meduzy nie da się pokonać. - w tym momencie Spiderman uciekł za inny posąg. Biegł od posągu do posągu, niepewny gdzie obecnie znajduje się mitologiczna postać. - ją trzeba zabić. Trzeba obciąć jej głowę i schować, ponieważ ta zachowuje dalej swoją moc.

- Szczęście w nieszczęściu. - zaśmiał się młody bohater. - Minus taki, że nie mam nic czym mógłbym ją skrócić o głowę.

- Przykro mi, ale w twoim arsenale sieci nie ma nic co mogłoby się przydać.

Peter wskoczył na belkę pod dachem, chcąc wypatrzeć Meduzę. Krążyła między posągami, nawołując go swoim słodkim głosem. W między czasie udało mu się wypatrzeć posągi Neda i MJ. Stali obok siebie, oboje przerażeni. Niedaleko nich dostrzegł także znajome sylwetki; zbroi Iron Mana i Kapitana Amerykę. Mężczyźni stali niebezpiecznie blisko siebie, prawie wręcz stykali się ustami. Wyglądało to tak jakby oboje mięliby się za chwilę pocałować. (ta scena specjalnie dla ciebie MiraMiz0) Parker zaśmiał się pod nosem, wyobrażając to sobie. Wtedy jednak wężowłosa kobieta zaszła go od tyłu i złapała go za ramiona, szepcząc do ucha:

- Nie uciekaj przede mną Spidermanie. Spójrz mi w oczy i dołącz do mojej rodziny. Na zawsze.

- Musisz mi wybaczyć, ale nie jesteś w moim guście. - zawiązał wokół jej nadgarstków sieć, która poraziła ją prądem. - Poza tym mam rodzinę i dziewczynę.

Odepchnął od siebie chwilowo sparaliżowaną Meduzę, a ta zsunęła się z belki i zawisła nad ziemią, przyczepiona pajęczyną do belki. Spiderman wykorzystał tę chwilę i przeskoczył na inną belkę, zaczynając się rozglądać za czymś co pomogłoby mu pokonać wężowłosą. Niczego nie udało mu się dostrzec. Nie było w tym magazynie nic posągów, okien i czterech ścian. ,,No przecież. Ściana'' - pomyślał młody bohater, przypominając sobie o ścianie, pod którą się tutaj dostał. Zeskoczył na ziemię i stanął tak, aby Meduza go widziała.

- Słuchaj, jeśli chcesz mnie w swojej wielkiej, skamieniałej rodzince, to mam jeden warunek. - kobieta wtedy zeskoczyła na ziemię i stanęła parę metrów przed nim. - Musisz mnie złapać.

- Brzmi to jak kiepski żart, ale mogę przystać na taki prosty warunek.

Parker natychmiast rzucił się do ucieczki, a Meduza w pogoń za nim. Młody bohater biegł ile sił w nogach, byle tylko dotrzeć do wyjścia z magazynu. Strzelił pajęczyną w jedną z dolnych cegieł, a ściana się powoli otworzyła i stanęła w miejscu, by Spiderman mógł się pod nią prześlizgnąć. Po drugiej stronie na chwilę poczuł ulgę. Niestety nie trwało to długo ponieważ krótką chwilę po nim w przejściu pojawiła się głowa Meduzy. Parker to wykorzystał i kopnął w jedną z cegieł, a ta szybko opadła, nie dając postaci z mitologii chwili na ucieczkę. Ściana wręcz zmiażdżyła wężowłosej głowę. Parker zakleił ją całą pajęczyną paraliżującą i ciężko dysząc opadła na ziemię, zdejmując maskę.

- Musze sobie zrobić wolne od ratowania miasta albo pójdę na policję i zgłoszę, że za ratowanie miasta przed potworami i świrami, powinni mi płacić. - zaśmiał się do siebie.

Wtedy podszedł do niego Watson i zaczął go po policzkach, na co jeszcze bardziej się roześmiał.

3770 SŁÓW
MUSICIE MI WYBACZYĆ, ŻE SCENA Z MEDUZĄ ZAJMUJE TYLKO 1/4 PRACY, ALE NIE MIAŁAM DOSTATECZNIE DUŻO WENY, ABY JĄ DOPRACOWAĆ.
M

IMO TO LICZĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO.
BUZIACZKI KOCHANI😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro