Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Czemu tego mięsa, do wszystkich diabłów, nie da się pokroić?! - Harley prychnęła sfrustrowana, bezskutecznie próbując pokroić twardy kawałek mięsa, zacięcie katując go nożem z zdecydowanie zbyt dużą energią jak na tę czynność.

Nie dziwiłam się, że jej się to nie udało, bo jej sztućce były plastikowe, zresztą jak wszystkie inne. Ze względów bezpieczeństwa, by nikt nie wpadł na pomysł by coś zrobić z nożem czy widelce do obiadu, dostawaliśmy sztućce w wersji plastikowej, co przyznać trzeba było bardzo uciążliwe i frustrujące.

Harley z wyrzutem spojrzała na trzymany w ręku nóż, jakby zwalając na niego całą winę za występujące na świcie zło, po czym wstała z krzesła i cisnęła nim przez pół stołówki. Trafiła nim kogoś w głowę, co raczej nie było celowe, ale ten ktoś obrócił się by posłać jej mordercze spojrzenie.

- Panno Harley, proszę natychmiast zająć swoje miejsce i przestać rzucać zastawą stołową! - rozległ się od razu głos jednego z opiekunów.

Harley usiadła z gracją, ignorując opiekuna, jakby pomysł by usiąść właśnie w tym momencie, był tylko i wyłącznie jej inicjatywą. Potem przyjrzała się uważnie trzymanemu wciąż w ręce widelcowi. Następnie wbiła go w nieszczęsny kawałek, mięsa próbując go tym sposobem nadziać na sztuciec. Ale zrobiła to zbyt energicznie i widelcowi odłamało się kilka ząbków.

- To chyba jakiś żart! Jak ja mam to teraz niby zjeść?! - Harley stawał się coraz bardziej sfrustrowana obrotem sytuacji.

- Weź go do ręki – powiedział Leo ewidentnie dla żartu, lecz Harley była znana z tego, że wszystko bierze dosłownie.

Odrzuciła beztrosko za siebie połamany widelce, który miał już tylko kilka zębów, po czym wzięła mięso do rąk i nie zważając na nasze zszokowane spojrzenia, jak gdyby nigdy nic, zabrała się za jedzenie obiadu. Harley byłą naprawdę nieprzewidywalna i nieobliczalna.

- Wyglądasz jak zwierzę – podły ostre słowa z ust Aurelii.

Ale kiedy na nią spojrzałam wiedziałam, że to nie Aurelia siedzi teraz z nami przy stole. Jej twarz była bez wyrazu, lecz jej uniesione brwi wyrażały pogardę, a innymi słowami mówiąc, nie było na niej łagodności, którą zawsze miała w sobie Aurelia. Był w niej chłód i niechęć. Obok nas siedziała Kornelia, druga z osobowości naszej koleżanki. Znałam tylko te postacie jakie przebywały w tym ciele i z tego co było mi wiadomo, nie było ich więcej. Przynajmniej Aurelia nie wiedziała by były jakieś jeszcze.

Kornelia była całkowicie inna niż Aurelia i mówiąc szczerze nie bardzo przepadałam za jej osobą. Nie była ona spokojna i zawsze uśmiechnięta jak swoje drugie wcielenie, lecz traktowała nas jakby z wyższością i wydawało się że zadaje nami tylko dlatego, że robi to Aurelia. Była ona typem pesymistki, choć czasami zdawało się jej zachowywać jak realistka i racjonalnie podejść do niektórych spraw. Chyba nigdy nie widziałam by się szczerze uśmiechała czy śmiała z jakiegoś żartu. Mimo to była ona dość ambitna osobą i pomysłową, ale niestety nie okazywała tego. Na szczęście nie była dominująca osobowością i przejmowała kontrolę nad ciałem rzadziej niż Aurelia.

Harley jednak nic sobie nie zrobiła z obraźliwego komentarza Korneli. Spłynęło to po niej jak woda po kaczce. Mało co było w stanie zaniżyć jej samoocenę czy pewność siebie. Kornelia przewróciła tylko oczami oraz spojrzała z odrazą na nasz obiad i odłożyła trzymane w rekach sztućce na stół. Biedna Amelia, na pewno będzie potem głodna i będzie miała do niej pretensje, że nie zjadła posiłku.

Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam jak do jadalni wchodzi jakaś dziewczyna i rozgląda da się jakby kogoś szukała. Zmarszczyłam czoło, przyglądając się jej, bo nie wyglądała jakby była stąd, nie miała nawet opaski na ręce. Coś tu nie grało. Już otworzyłam buzie, by zapytać moich towarzyszy czy też zauważali dziwną nową dziewczynę, ale w tym samym czasie jakiś chłopaka niosący tace z obiadem, po prostu przez nią przeszedł. Nie zauważył jej i przez nią przeniknął. Bo ona była duchem. Dlatego nie pasowała do tego miejsca. Miało to sens.

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – zażartowała sobie Harley, patrząc na mnie rozbawiona. Żeby tylko wiedziała ile prawdy było w jej słowach.

Ale nie powiedziałam jej, że miała rację, tylko uśmiechnęłam się lekko, trochę z przymusem. Tymczasem dziewczyna duch ruszyła w moim kierunku. Zatem to właśnie mnie szukała. Udawałam, że nic się nie dzieje i spokojnie czekałam aż podejdzie, a nawet wtedy nie dałam po sobie poznać przed innymi, że ją widzę. Jak tylko stanęła przy stole, zawiało chłodem, do czego już przywykłam w obecności duchów, ale zawsze przechodziły mnie od tego ciarki.

- Musimy porozmawiać – powiedział duch.

Skinęłam delikatnie głową, tak że tylko ona mogła to zauważyć i zrozumieć, że ja słyszę. Nie czułam potrzeby mówienia moim towarzyszą, że w tym momencie widzę ducha, zwłaszcza, że Kornelia, nie wierzyła prawdziwość moich paranormalnych zdolności. Nie potrzebowałam słuchać jej kolejnych docinków.

- Muszę iść do toalety – powiedziałam moim towarzyszom i wstałam z krzesła.

Kiedy się podnosiłam, Leo rzucił mi spojrzenie jakby wiedział, że wcale nie o to chodzi, ale nic nie powiedział. Zatem ruszyłam do łazienki, a dziewczyna duch poszła za mną. Opiekunowie odprowadzili mnie uważnymi spojrzeniami, ale przecież mogli mi zabronić iść do znajdującej łazienki do której prowadziły drzwi prosto ze stołówki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro