Rozdział 18
Perspektywa Harley
Leżałam na plecach łóżku w pokoju w hostelu, który wynajęliśmy. Z nudów odbijałam piłeczką o sufit i za każdym razem jak nie udało mi się jej złapać, dostawałam nią w twarz. Prawdopodobnie mieszkańców nad nami doprowadziłam do białej gorączki ciągłym stukaniem im w podłogę, ale nie wiele mnie to obeszło. Sophia wyszła gdzieś jakiś czas temu, zostawiając nas samych w naszym mieszkanku. Przez chwilę nawet się zastawiałam gdzie poszła, ale szybko przestałam sobie zawracać tym głowę, no bo po co?
W tym momencie w głowie miałam tylko jedną osobą i mianowicie był nią mój Jokuś. Matko, jak ja kochałam tego faceta. Szalony, zwariowany i nienormalny. Ahhh... Nie mogłam sobie wyobrazić nikogo lepszego, kto pasował by do mnie tak idealnie. Niepowstrzymana para obłąkanych szaleńców, tym właśnie byliśmy i niezmiernie szczyciłam się tą reputacją. Jak czegoś chcieliśmy, miało być nasze za wszelką cenę. Nasz gniew nie miał sobie równych i często kończył się katastrofalnie w skutkach dla tych którzy się na niego narazili.
Coś ci mnie niezmiernie bawiło to to, że wiele osób się nas po prostu bało. Obawiali się że wyskoczymy nagle z nienormalny pomysłem, wskutek czego wszyscy moglibyśmy zginąć pogrzebani żywcem. W sumie jeśli miałabym być szczera, ich obawy były jak najbardziej uzasadnione. Nigdy nie wiadomo było kiedy przyjdzie nam ochota wsadzić coś, lub może kogoś w powietrze. Doskonale pamiętam jak za naszą sprawką magazyn petard poszedł z dymem, to była kozacka akcja...
Przeciągnęłam się na łóżko jak kot, a kiedy uderzanie piłeczką o sufit mnie znudziło wstałam z łóżka w poszukiwaniu nowej rozrywki. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam kafejkę internetową naprzeciwko. O matko, ale ja się dawno nie logowałam do socjal mediów. Zapewne wszystkie moje profile świecą niesamowitymi pustkami, odkąd zamknęli mnie w wariatkowie, bo od tego czasu nie wrzuciłam żadnego posta. Koniecznie musiałam się dowiedzieć co się dzieje w świcie, miałam tak wiele do nadrobienia, od miesięcy nie jestem na bieżąco z wszystkimi ploteczkami. Koniecznie trzeba było to zmienić skoro w końcu jestem wolna.
Poderwałam się gwałtownie z łóżka na nogi i powiedziałam moim towarzyszom dokąd się udaje, przy czym Amelia spojrzała na mnie tak jakby bała się mnie gdziekolwiek wypuść samą, ale w końcu nic nie powiedziała. I dobrze, nie miałam zamiaru się zgodzić na żadną niańkę, przecież idę tylko do kafejki, nie mam w planach rozwalić połowy miasta. Ale z drugiej strony, po co komu plan, kiedy można było być spontanicznym? Ale to nie dziś, teraz chciałam się tylko zagłębić w internecie i zobaczyć co mnie ominęło, czego na pewno było całkiem sporo.
Wyszłam z mieszkania, zbiegłam po schodach i wypadłam przez główne drzwi na ulice. Nie rozglądając się, przebiegłam przez ulice. Dlaczego ja mam uważać na kierowców? Niech oni uważają na mnie, skoro mają takie fajne bryki, a ja muszę łazić pieszo, to niech chociaż oni będą czujni i ostrożni, a mi pozwolą się swobodnie przemieszczać. Jakieś auto na mnie zataiło i z piskiem hamulców zatrzymało się raptem metr odmie, ale nie zawracałam sobie głowy wyzwiskami kierowcy, kierowanymi pod mój adres, tylko odrzucając włosy na plecy, udałam się w kierunku mojego celu, czyli kafejki interesowanej.
W środku znalazłam sobie stolik w kącie sali z wolnym komputerem. Włączyłam przeglądarkę i zalogowałam się na moje konto na Instagramie. Miałam rację, pusto i głucho było na moim profilu. Konto zostawione zostało same sobie, całkiem zapomniane. Ostanie zdjęcie jakie widniało na moim profilu było z halloweenu z ponad rok temu. Na fotce mam na twarzy narysowaną wielką pajęczą sieć i uśmiecham się głupio do obiektywu.
Doskonale pamiętam te halloween. Wtedy chyba przelała się czara goryczy, a raczej czarna wariactwa jakie dopuszcza prawo, bo to była ta noc kiedy zamknęli mnie w domu bez klamek. Całkowicie nie rozumie, dlaczego policjantom nie spodobało się odprawianie rytuałów o północy na cmentarzu i złożenie jednej z dziewczyn w ofierze dla demona, którego chcieliśmy przywołać. Niestety złożenie ofiary nie doszło do skutku, bo nam przerwano i dziewczynie nic się nie stało, lecz ja cały czas żałuje, że nie przywołaliśmy demona, bo naprawdę bardzo chciałam z nim porozmawiać. Może dostałabym jakieś szatańskie umiejętności?
Wszystkich nas sprzątali na komisariat, oprócz naszej ofiary dla demona, którą zawieli do szpitala. Ehhh, dziewczyna stchórzyła w ostatnim momencie, a przecież sama się zgodziła na bycie ofiarą, a tu nagle musieli ją zawieść na ostry dyżur, bo była roztrzęsiona. Naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że na serio chce ja złożyć w ofierze? Jak inaczej to wszystko miało by sens, bez ofiary dla demona?
Co najbardziej niesprawiedliwe było tamtej nocy, to że dla reszty moich przyjaciół to wszystko skończyło się tylko pouczeniem, bo to mnie policjanci obwinili za to wszystko, że niby ich do tego zachęciłam i podpuściłam, znając moje wybryki z przeszłości. Też coś, wszyscy moi zaznajomi popierali ten pomysł tak samo jak ja, ale tylko ja trafiałam do wariatkowa. Co za chora niesprawiedliwość. Czyżby podpalenia, wybuchy, drobne kradzieże, narkotyki, alkohol, szantaże, szalone imprezy i wywoływanie demonów, co wszystko było zapisane w moich aktach, to jednak za dużo, bym mogła być wolnym członkiem społeczeństwa?
Kiedy skończyłam już wertować swój profil, postawiałam zobaczyć co się dzieje u moich znajomych. Zaczęłam oczywiście od Jokera, jak by inaczej. Odkąd oglądałam jego profil minęło wiele miesięcy, więc przybyło naprawdę wiele postów. Przewinęłam na sam dół do ostatniego zdjęcia, które pamiętałam i zaczęłam oglądać te których nie znałam.
Pierwsze kilka fotek to były zdjęcia z Francji którą najwyraźniej zwiedził oraz głupie selfie z kolegami. Potem natrafiłam na zdjęcie z jakąś blondynką, przy którym się zatrzymałam. Obejmowali się i wyglądali na bardzo sobie bliskich. Zmarszczyłam brwi skonsternowana i nie wesoła zaczęłam przewijając dalej. Kilkanaście zdjęć później, czyli czasowo musiał minąć ponad miesiąc od zdjęcia z blondynką, trafiłam na kolejną fotkę z jaką dziewczyną, z której jednogłośnie wynikało, że mieli ze sobą co najmniej romans. Z szeroko otwartymi oczami i niepowierzeniem przejrzałam zresztą zdjęć. Znalazłam jeszcze z jakiś tuzin dziewczyn z którymi miał zdjęcia, na jednych się z nimi tylko obejmował czy tulił, ale i były też na których bez skrępowania się z nimi całował. Wstawił zdjęcia z ponad dwunastoma dziewczyn z którymi kręcił w ciągu ostatniego roku.
Co za idiota, dupek, frajer, kretyn, matoł, imbecyl, cham i palant! A powiedział, że był mi wierny! Że odkąd trafiłam do psychiatryka nie miał żadnej innej dziewczyny. Co za chamskie, okrutne i parszywe kłamstwo! Puszczał się na boki z każdą jaka się tylko napatoczyła. Jak miał czelność tak kłamać mi w twarz? Wiem, że długo siedziałam zamknięta w wariatkowie, ale mógł jasno postawić sytuacje, a nie karmić mnie słodkimi słówkami i kłamstwami A ja głupia mu wierzyłam i dałam się nabrać na jego wierność. Od początku powinnam przecież wiedzieć jaki on jest. Wtedy jak spotkał nas na mieście zapewne wcale mnie nie szukał, tylko po prostu przez przypadek na nas wpadł i obrócił całą sytuacje na swoja korzyść. I to dlatego nie chciał bym poszła z nim do jego domu, zapewne czekała tam na niego inna lalunia.
Jak ja nienawidzę tego kretyna! Miałam ochotę go wziąć i udusić lub przywalać mu głową o asfalt tak długo, aż nie rozwalę mu czaszki i nie poleje się jego krew, na która będę patrzeć z satysfakcją. Gniew przepełniała moje żyły, dawno nie ogarnęła mnie taka wielką wściekłość. Miałam ogromną ochotę puścić coś z dymem oraz patrzeć na płomienie i zgliszcza tego co zostanie. Zdradził mnie i to nie raz i nie dwa oraz bezczelnie okłamał mydląc mi oczy! Och pożałuje tego, srogo i bardzo tego pożałuje. Umiem się mścić, oj umiem. Sam mnie tego nauczył. Nigdy nie zapomni mojego gniewu. Będzie do końca dni pluł sobie w brodę, że mnie tak potraktował, bo tym jak się z nim rozprawię. Jak z nim skończę nie będzie co zbierać, jeśli w ogóle coś z tego dupka zostanie. Myśli, że może mnie tak traktować? Ha! Zapomniał z kim ma do czynienia. Już ja go nauczę szacunku do swojej osoby. Poleje się krew i łzy.
Pod całym moimi gniewem, złością, furią i wściekłością kotłowało się coś jeszcze. To był ból. Ja go naprawdę kochałam, zależało mi na nim i tęskniłam za nim. A on zdradził mnie i okłamał, a to bolała, piekielnie bolało, na litość boską. Gdzieś w środku, wewnątrz siebie, cierpiałam i to bardzo. Czułam się słaba z tym bólem, dlatego nie pozwoliłam sobie tego roztrząsać.
Nie mogłam sobie pozwolić na cierpienie i użalanie się nad sobą. To niczego nie naprawi, nie da nauczki temu pajacowi. Złość i wściekłość pozwały mi nie myśleć o bólu, który ogarnął moje serce, więc to właśnie na tym gniewie w pełni się skupiałam. On pozwalał mi się nie załamać i przeć nadal na przód.
Wylogowałam się z moich kont w social mediach i pełna złości wyszłam z kafejki, sfrustrowana trzaskając drzwiami. Miałam już dość internetowych nowinek jak na jeden dzień. Nie wróciłam jednak do mieszkania, miałam jeszcze do załatwienia jedną, bardzo ważną sprawę dotyczącą Jokera.
Mój był kochaś mieszkał w południowej części miasta, ale ja udałam się na północ, lecz doskonale wiedziałam gdzie idę. W mojej głowie zrodził się plan. Na twarz wypłynął mi uśmieszek samozadowolenia z moich niecnym celów. Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni.
Ale najpierw zakupy na poprawę humoru. Wkroczyłam dumnie do pierwszego lepszego butika i nie zważając na to ile pieniędzy wydałam, kupiłam sobie nowe, zabójcze białe kozaki. Z dużo lepszym humorem, wróciłam do realizacji mojego planu. Jak już się mszczę, muszę przy tym dobrze wyglądać, nieprawdaż?
Kilkanaście minut później dotarłam do swojego celu. Stanęłam przed niebieskimi drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzył mi przystojny blondyn. Lekko kręcone włosy opadały mu na niesamowicie zielone oczy. Prostu nos, pełne usta i idealne kości policzkowe. Przede mną stał Alex, zdaniem wielu dziewczyn chłopak jeszcze przystojniejszy niż Joker. Do tej pory się z nimi nie zgadzałam, wpatrzona jak w obrazek mojego byłego, ale teraz kiedy nie miałam już w ogłowie idealistycznego obrazu Jokera, w pełni rozumiałam co te dziewczyny w nim widziały. Prawdziwe ciacho z niego było, nie ma co.
- Harley? - zapytał zaskoczony Alex, kiedy zobaczył mnie na progu swojego domu.
Jego zaskoczeni było w pełni zrozumiałe. Tak się składało, że Joker i Alex byli odwiecznymi wrogami. Rywalizowali ze sobą dosłownie we wszystkim w czym tylko się dało i nie znosili się najbardziej na świecie. Dlatego tu właśnie przyszłam. Zazwyczaj nie bratam się z wrogiem, ale na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone.
Posłałam mu swój najlepszy uwodzicielski uśmiech, a on siłą rzeczy go odwzajemnił, szerzej otwierając mi drzwi do domu. Weszłam zadowolona po schodach na ganek i przekroczyłam próg mieszkania.
- Ładny domu. Jesteś sam? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Tak. Co ty tu robisz? - zmarszczył niepewny brwi, ale nie przestawał się uśmiechać.
W końcu się nie dziwię, że był tak uradowany moją obecnością. Byłam piękna i pociągająca, nie jednemu chłopkowi wpadłam w oko, choć do tej pory wszystkich ich skrupulatnie zlewałam. Ale teraz byłam w domu Alexa, co on musiał obierać jako szczęśliwy traf, nawet jeśli wcześniej chodziłam z jego wrogiem. Faceci myślą tylko jedną częścią ciała i kiedy na horyzoncie widać piękną kobietę, nie ma już znaczenia, że jest własnością wroga. Podeszłam do niego zwinnie jak kot, patrząc na niego wyzywająco i z pożądaniem.
- Jak pewnie wiesz Joker zdradził mnie nie raz, nie dwa, kiedy zamknęli mnie w wariatkowie. Sprawa jest prosta, chcę się zemścić.
Alex popatrzył na mnie z zrozumieniem i w końcu poją po co tu jestem, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe.
- Jak rozumiem ja mam coś z tym wspólnego – pochwycił.
Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej i przejechałam uwodzicielsko palcami po jego klatce piersiowej. Przyznać muszę, że bawiłam się wybornie.
- Tak, bo sam pomyśl, co równie bardzo wkurzy Jokera, niż bratanie się z jego wrogiem? Świadomość, że jego ulubiona zabaweczka, wolała pobawić się z kimś innym? Że pierwszym do którego się udała był jego nemezis? Wiedza, że w końcu przegrał z swoim rywalem, bo teraz to on ma jego ulubioną dziewczynkę, którą on mimo puszczania się na boki, wolał by zachować dla siebie? Świadomość, że jego dziewczyna przeleciała jego wroga, kiedy on pławił się w pewność, że ona nadal należy do niego?
- Chyba zaczynam rozumieć o co ci chodzi – powiedział Alex, a w jego oczach błysnęło pożądanie i zadowolenie, kiedy zaczął pojmować co się święci.
Uśmiechnęłam się cwaniacko pod nosem i odpięłam pierwszy guzik jego koszuli. Czas zaszaleć.
- Wiedziałam, że się dogadamy.
Rozpięłam resztę guzików jego koszuli, a on kładąc dłonie na mojej tali, przesunął mnie do siebie, szczerząc się jak kot, który dostał myszkę, którą może się pobawić. Ściągnęłam mu odpiętą już koszule, przesuwając dłońmi po jego mocno umięśniony ramionach i zatrzymałam swoje wargi kilka centymetrów od jego ust tak, że oboje czuliśmy swoje ciepłe oddechy.
- No to do dzieła – powiedziałam cicho i pozbyłam dzielącego nasze wargi dystansu.
Całował inaczej niż Joker, ale mimo wszystko, przyznać muszę, że sprawił, że zabrakło mi dech w piersiach. Przejechałam dłońmi po jego idealnie wyrzeźbionym ciele, kiedy jego ręce znalazły zapięcie od mojego stanika.
Uśmiechnęłam się diabelnie w jego usta. Zemsta była słodka.
~~.~~
Po jakimś czasie musiałam się już zbierać do swojego mieszkania. Alex był naprawdę dobry, nie było co ukrywać. Sama też się dobrze bawiłam. Wiedziałam, że miał zapewne wiele doświadczenia w tej dziedzinie, ale przerósł moje oczekiwania i pozytywnie mnie zaskoczył. Szukałam właśnie swoich spodni, które walały się gdzieś po podłodze, kiedy on prezentując w całości całe swoje wspaniałe ciało, przyglądała mi się z uśmieszkiem zadowolenia, nadal leżąc na kanapie, gdzie jeszcze chwile temu oboje się znajdowaliśmy w dość jednoznacznej sytuacji.
Kiedy zapinałam właśnie swoją koszulkę, rozległo się pukania do drzwi. Alex szybko wsunął na siebie bokserki i spodnie, po czym ruszył by otworzyć. Chwile później wrócił do salonu w towarzystwie kolegów. Spojrzeli oni zaskoczeni na mnie, zapewne mocno zdziwieni moją obecnością tutaj, bo wszyscy nadal mieli mnie za dziewczynkę Jokera, oddaną mu ponad życie. Ale już nie długo będę miała tą fuchę. Wiedziałam co musieli sobie pomyśleć kumple Alexa, widza moją jeszcze niedopięta bluzkę, jego samego bez koszulki, która walała się gdzieś w koncie pokoju i lezące na podłodze poduszki, które musiały nam spaść z kanapy gdzieś w trakcie naszych igraszek.
I o to właśnie mi chodziło. Byłam im wdzięczna, że przyszli tu akurat w takim momencie. Wiedziałam, że wszystkim rozpowiedzą co tu widzieli, a plotki rozejdą się z prędkością światła. To już była tylko kwestia czasu zanim ta wieść dojdzie do Jokera. Chciałabym wtedy zobaczyć jego minę.
- Część chłopaki – uśmiechałam się promienienie do nowo przybyłych, dopinając przy tym bluzkę, kiedy oni patrzeli na mnie z szczękami na podłodze, zapewne zszokowani świadomością, że ulubienica Jokera właśnie go zdradziła, a jeszcze nie dawno by w ogień dla niego skoczyła. Ale ten dupek, parzcież sobie na to zasłużył. - Będę już lecieć – powiedziałam do Alexa, cmokając go w policzek.
- Musimy to kiedyś powtórzył – powiedział przytrzymując mój podbródek i całując mnie krótko w usta.
Uśmiechnęłam się do niego zalotnie. To dopiero początek mojej zemsty. Teraz już nie byłam lalunią Jokera, niech on to sobie zapamięta, nie będę już tańczyć jak mi zagra. Z nami definitywnie koniec. Już on boleśnie to poczuje na swojej skórze, zadbam o to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro