Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Kiedy szliśmy po wizycie w barze do motelu, zauważyłam po drodze sklep i to właśnie do jego się teraz udaliśmy. Był to sklep wielobranżowy, więc zaopatrzyliśmy się tam w wszystko co było nam potrzebne by przetrwać. Wiedziałam, że mieszkanie w motelu jest rozwiązaniem tylko tymczasowym, ale o tym co zrobimy potem, będę się martwić kiedy indziej. Obecnie największy problem stanowiły bransoletki z szpitala, które nadal mieliśmy na rękach i nadal nie potrafiliśmy ich ściągnąć. Klucze do ich odpinania, mieli tylko opiekunowie psychiatryka, a one same zostały zaprogramowane tak, by nie dało się ich zdjąć w inny sposób bez obcinania sobie ręki. Tak więc nadal mieliśmy na sobie te okropne ustrojstwa.

Tak więc kupiliśmy szczoteczki do zębów, ręczniki, górę jedzenia oraz trochę ciuchów i inne różnorodne rzeczy. Nowe ubrania były nam potrzebne, bo w tych z szpitala psychiatrycznego byliśmy zbyt bardzo rozpoznawalni. Leo się nie rozdrabniał i większość jego garderoby była w kolorze czarnym, choć znalazło się coś białego czy granatowego. Kornelie, która były z nami podczas zakupów, uwiodła bluzka z płomieniami w krzykliwych kolorach czerwieni i pomarańczu, a do tego dobrała skórzane spodnie. Spojrzałam na nią znaczono, wiedząc, że Aurelii ten strój nie przypadnie do gustu.

- No dobra, dobra – wymamrotała Kornelia widząc moje spojrzenie i wzięła też jeszcze puchaty, różowy sweterek w stylu swojej zmienniczki.

Ja zdecydowałam się na zestaw prostych koszulek i dżinsów. Za to kiedy odwróciłam się w stronę Harley moja szczeka chyba opadła na podłogę lub jeszcze niżej.

- Mieliśmy się nie rzucać w oczy! - syknęłam, widząc jak blondynka przymierza ciuchy przed lustrem.

- Nie podoba ci się? - zapytała niewinnie, robiąc słodkie oczka.

Spojrzałam z dezaprobatą na wysokie koturny, które miała na nogach, kusą spódniczkę, obcisły top, futro które miała narzucone na górę i długi złoty naszyjnik na szyi. Pozwolę sobie wspomnieć, że każdy element jej stroju był z innej parafii i miał inny kolor.

- Wyglądasz jak zdzira – powiedziała rozbawiona Kornelia, mierząc Harley wzrokiem.

- Myślę, że Jokerowi się spodoba – powiedziała blondi, ewidentnie na nas obrażona, że nie podzielamy jej gustu modowego.

Westchnęłam i przewróciłam w duchu oczami. I jak tu z taką żyć pod jednym dachem? Nie przemówisz jej do rozsądku.

Zapłaciłam za nasze zakupy i ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej noclegowni. Dzisiejszy dzień był bardzo ładny, świeciło słońce, więc wracaliśmy do domu powolnym spacerkiem, ciesząc się słoneczną pogodą.

- Harley – dobiegł nas nagle głos kogoś stojącego naprzeciwko ulicy.

Spoglądam w tamtym kierunku i byłam pewna, że mam halucynacje. Że ze wszystkich ludzi, to akurat on przechodził tą sama drogą co my. To nie mógł być dobry znak.

- Joker! - Harley upuściła torby z zakupami i pobiegła ukochanemu na spotkanie.

Kiedy była już po drugiej stronie jezdni i o mało nie potracił jej samochód, rzuciła się chłopakowi w ramiona, na co on podniósł ją z ziemi i okręcił wokoło jak małe dziecko. Dziewczyna piszczała z radości, a Joker śmiał się pełną piersią.

Mimo, że nie jestem wielką fanką tego typa, muszę przyznać, ze Joker jest jednym z najbardziej przystojnych chłopaków, jakich w życiu widziałam. Włosy lekko opadały mu na twarz, zasłaniając oczy o głębokiej barwie, dla których nie jedna straciła głowę. Ma idealną proporcje twarzy, nic nie było w niej za duże, czy za małe, a na jego pełne usta nie dało się patrzeć i nie pragnąc ich pocałować. Sylwetkę miał szczupłą, lecz umięśnioną i cechowała go niewymuszona elegancja i swoboda z jaką się poruszał.

Z wyglądu ideał jak się patrzy, ale każdy kto go poznał wie jakie z niego ziółko i potrafi równo łamać wszystkim dziewczętom serca, które zaślepione się w nim zakochały. Tylko jednego serca nigdy nie złamał, serca Harley, ono jest święte.

- Mój kochany, nawet nie wiem jak bardzo się za tobą stęskniłam! - zawoła Harley przylegając mocno do ciała swojego kochasia. - W trudnych chwilach, to myśl o tobie i o tym, że kiedyś w końcu znów się spotkamy pozwalała mi przetrwać to wszystko.

- Ja też ciągle o tobie myślałem i nie mogłem się doczekać by cię w końcu zobaczyć. Cały czas czekałem by móc cię wreszcie ujrzeć i usychałem z tęsknoty.

- To znaczy, że nie miałeś żadnej innej panny podczas mojej nieobecności? - rozpytała poważnie Harley, patrząc mu głęboko w oczy.

- Oczywiście, że nie kwiatuszku. Jak bym śmiał cię zdradzać? Jesteś całym moim światem – powiedział Joker, zakładając jej pasmo luźnych włosów za ucho i uśmiechając się drapieżnie.

- Och wiedziałam, że na mnie poczekasz! - wykrzyknęła rozpromieniona blondynka i złożyła pocałunek na ustach swojego ukochanego.

Ten odwzajemnił pieszczotę i już po chwili oboje całowali się zachłannie i namiętnie jakby świat miał się zaraz skończyć. Odwróciłam wzrok nie chcąc tego oglądać. Miałam dość obściskujących i obmacujących się par.

- Jak nas znalazłeś? - zapytał Jokera podejrzliwe Leo, przerywając wesołej parce migdalenie.

Chłopak oderwał się od Harley i spojrzał na Leo ponad jej ramieniem, lecz nadal trzymał ją mocno w objęciach.

- Trąbią o was w każdej gazecie. Jak tylko się dowiedziałem, że moja słodka Harley jest na wolności, musiałem ją odnaleźć. Miałem zamiar przeszukać każdą ulicę, ale los się do mnie uśmiechnął i Harley trafiał w moje ramiona, tam gdzie jej miejsce, szybciej niż się spodziewałem.

Jego słowa sprawiły, że blondi uśmiechnęła się niezwykle szeroko, unoszoną euforią szczęścia po tym wyznaniu.

- Aha – powiedział beznamiętnie Leo, ewidentnie tym nie przekonany. Podejrzewałam, że w moim przyjacielu drzemie gdzieś w środku zazdrość o Jokera i już wcześniej nieprzychylnie się o nim wypowiadał,

- Chodźmy już do domu – powiedziała Harley do swojego kochania, nie widząc świata poza nim.

- Moment, moment – wtrąciłam się gwałtownie. - Harley nigdzie z tobą nie pójdzie. Jest poszukiwana, musi się ukrywać. Nie możesz jej tak po prostu zabrać do siebie do domu, przecież ktoś ją zobaczy – zaoponowałam, bo nie było opcji by Harley się do nas odłączyła. Byliśmy ekipą i musieliśmy trzymać się razem.

- Ona ma rację, nie możesz mną iść. – powiedział powoli Joker, sięgając z swoich ramion ręce Harley.

Na twarzy blondynki momentalnie pojawiło się rozczarowanie i rozpacz.

- Ale... ale dlaczego? Przecież mnie kochasz - zapytała roztrzęsiona, z łzami w oczach.

- Nie chcę się narażać na niebezpieczeństwo, że ktoś cię rozpoczyna i znów zamknie w tym okropnym psychiatryku. Wszyscy wiedza, że jesteśmy parą i w pierwszym miejscu gdzie będą cię szukać jest mój dom, więc musisz zostać z swoimi przyjaciółmi. Taka będzie najlepiej – powiedział wycierając jej łzy z twarzy.

Dziewczyna od razu się rozpogodziła. Te słowa wystarczyły jej do pełni szczęścia.

- Dobrze – zgodziła się i odsunęła się do niego, by stanąć przy nas. - Ale obiecaj, że wkrótce znów się spotkamy.

- Masz na to moje słowo. A teraz żegnaj moja słodka Harley, do zobaczenia niedługo – powiedział Joker rzucając jej ostanie gorące spojrzenie i oddalił się ulicą, którą przyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro