Rozdział 15
Kiedy szliśmy po wizycie w barze do motelu, zauważyłam po drodze sklep i to właśnie do jego się teraz udaliśmy. Był to sklep wielobranżowy, więc zaopatrzyliśmy się tam w wszystko co było nam potrzebne by przetrwać. Wiedziałam, że mieszkanie w motelu jest rozwiązaniem tylko tymczasowym, ale o tym co zrobimy potem, będę się martwić kiedy indziej. Obecnie największy problem stanowiły bransoletki z szpitala, które nadal mieliśmy na rękach i nadal nie potrafiliśmy ich ściągnąć. Klucze do ich odpinania, mieli tylko opiekunowie psychiatryka, a one same zostały zaprogramowane tak, by nie dało się ich zdjąć w inny sposób bez obcinania sobie ręki. Tak więc nadal mieliśmy na sobie te okropne ustrojstwa.
Tak więc kupiliśmy szczoteczki do zębów, ręczniki, górę jedzenia oraz trochę ciuchów i inne różnorodne rzeczy. Nowe ubrania były nam potrzebne, bo w tych z szpitala psychiatrycznego byliśmy zbyt bardzo rozpoznawalni. Leo się nie rozdrabniał i większość jego garderoby była w kolorze czarnym, choć znalazło się coś białego czy granatowego. Kornelie, która były z nami podczas zakupów, uwiodła bluzka z płomieniami w krzykliwych kolorach czerwieni i pomarańczu, a do tego dobrała skórzane spodnie. Spojrzałam na nią znaczono, wiedząc, że Aurelii ten strój nie przypadnie do gustu.
- No dobra, dobra – wymamrotała Kornelia widząc moje spojrzenie i wzięła też jeszcze puchaty, różowy sweterek w stylu swojej zmienniczki.
Ja zdecydowałam się na zestaw prostych koszulek i dżinsów. Za to kiedy odwróciłam się w stronę Harley moja szczeka chyba opadła na podłogę lub jeszcze niżej.
- Mieliśmy się nie rzucać w oczy! - syknęłam, widząc jak blondynka przymierza ciuchy przed lustrem.
- Nie podoba ci się? - zapytała niewinnie, robiąc słodkie oczka.
Spojrzałam z dezaprobatą na wysokie koturny, które miała na nogach, kusą spódniczkę, obcisły top, futro które miała narzucone na górę i długi złoty naszyjnik na szyi. Pozwolę sobie wspomnieć, że każdy element jej stroju był z innej parafii i miał inny kolor.
- Wyglądasz jak zdzira – powiedziała rozbawiona Kornelia, mierząc Harley wzrokiem.
- Myślę, że Jokerowi się spodoba – powiedziała blondi, ewidentnie na nas obrażona, że nie podzielamy jej gustu modowego.
Westchnęłam i przewróciłam w duchu oczami. I jak tu z taką żyć pod jednym dachem? Nie przemówisz jej do rozsądku.
Zapłaciłam za nasze zakupy i ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej noclegowni. Dzisiejszy dzień był bardzo ładny, świeciło słońce, więc wracaliśmy do domu powolnym spacerkiem, ciesząc się słoneczną pogodą.
- Harley – dobiegł nas nagle głos kogoś stojącego naprzeciwko ulicy.
Spoglądam w tamtym kierunku i byłam pewna, że mam halucynacje. Że ze wszystkich ludzi, to akurat on przechodził tą sama drogą co my. To nie mógł być dobry znak.
- Joker! - Harley upuściła torby z zakupami i pobiegła ukochanemu na spotkanie.
Kiedy była już po drugiej stronie jezdni i o mało nie potracił jej samochód, rzuciła się chłopakowi w ramiona, na co on podniósł ją z ziemi i okręcił wokoło jak małe dziecko. Dziewczyna piszczała z radości, a Joker śmiał się pełną piersią.
Mimo, że nie jestem wielką fanką tego typa, muszę przyznać, ze Joker jest jednym z najbardziej przystojnych chłopaków, jakich w życiu widziałam. Włosy lekko opadały mu na twarz, zasłaniając oczy o głębokiej barwie, dla których nie jedna straciła głowę. Ma idealną proporcje twarzy, nic nie było w niej za duże, czy za małe, a na jego pełne usta nie dało się patrzeć i nie pragnąc ich pocałować. Sylwetkę miał szczupłą, lecz umięśnioną i cechowała go niewymuszona elegancja i swoboda z jaką się poruszał.
Z wyglądu ideał jak się patrzy, ale każdy kto go poznał wie jakie z niego ziółko i potrafi równo łamać wszystkim dziewczętom serca, które zaślepione się w nim zakochały. Tylko jednego serca nigdy nie złamał, serca Harley, ono jest święte.
- Mój kochany, nawet nie wiem jak bardzo się za tobą stęskniłam! - zawoła Harley przylegając mocno do ciała swojego kochasia. - W trudnych chwilach, to myśl o tobie i o tym, że kiedyś w końcu znów się spotkamy pozwalała mi przetrwać to wszystko.
- Ja też ciągle o tobie myślałem i nie mogłem się doczekać by cię w końcu zobaczyć. Cały czas czekałem by móc cię wreszcie ujrzeć i usychałem z tęsknoty.
- To znaczy, że nie miałeś żadnej innej panny podczas mojej nieobecności? - rozpytała poważnie Harley, patrząc mu głęboko w oczy.
- Oczywiście, że nie kwiatuszku. Jak bym śmiał cię zdradzać? Jesteś całym moim światem – powiedział Joker, zakładając jej pasmo luźnych włosów za ucho i uśmiechając się drapieżnie.
- Och wiedziałam, że na mnie poczekasz! - wykrzyknęła rozpromieniona blondynka i złożyła pocałunek na ustach swojego ukochanego.
Ten odwzajemnił pieszczotę i już po chwili oboje całowali się zachłannie i namiętnie jakby świat miał się zaraz skończyć. Odwróciłam wzrok nie chcąc tego oglądać. Miałam dość obściskujących i obmacujących się par.
- Jak nas znalazłeś? - zapytał Jokera podejrzliwe Leo, przerywając wesołej parce migdalenie.
Chłopak oderwał się od Harley i spojrzał na Leo ponad jej ramieniem, lecz nadal trzymał ją mocno w objęciach.
- Trąbią o was w każdej gazecie. Jak tylko się dowiedziałem, że moja słodka Harley jest na wolności, musiałem ją odnaleźć. Miałem zamiar przeszukać każdą ulicę, ale los się do mnie uśmiechnął i Harley trafiał w moje ramiona, tam gdzie jej miejsce, szybciej niż się spodziewałem.
Jego słowa sprawiły, że blondi uśmiechnęła się niezwykle szeroko, unoszoną euforią szczęścia po tym wyznaniu.
- Aha – powiedział beznamiętnie Leo, ewidentnie tym nie przekonany. Podejrzewałam, że w moim przyjacielu drzemie gdzieś w środku zazdrość o Jokera i już wcześniej nieprzychylnie się o nim wypowiadał,
- Chodźmy już do domu – powiedziała Harley do swojego kochania, nie widząc świata poza nim.
- Moment, moment – wtrąciłam się gwałtownie. - Harley nigdzie z tobą nie pójdzie. Jest poszukiwana, musi się ukrywać. Nie możesz jej tak po prostu zabrać do siebie do domu, przecież ktoś ją zobaczy – zaoponowałam, bo nie było opcji by Harley się do nas odłączyła. Byliśmy ekipą i musieliśmy trzymać się razem.
- Ona ma rację, nie możesz mną iść. – powiedział powoli Joker, sięgając z swoich ramion ręce Harley.
Na twarzy blondynki momentalnie pojawiło się rozczarowanie i rozpacz.
- Ale... ale dlaczego? Przecież mnie kochasz - zapytała roztrzęsiona, z łzami w oczach.
- Nie chcę się narażać na niebezpieczeństwo, że ktoś cię rozpoczyna i znów zamknie w tym okropnym psychiatryku. Wszyscy wiedza, że jesteśmy parą i w pierwszym miejscu gdzie będą cię szukać jest mój dom, więc musisz zostać z swoimi przyjaciółmi. Taka będzie najlepiej – powiedział wycierając jej łzy z twarzy.
Dziewczyna od razu się rozpogodziła. Te słowa wystarczyły jej do pełni szczęścia.
- Dobrze – zgodziła się i odsunęła się do niego, by stanąć przy nas. - Ale obiecaj, że wkrótce znów się spotkamy.
- Masz na to moje słowo. A teraz żegnaj moja słodka Harley, do zobaczenia niedługo – powiedział Joker rzucając jej ostanie gorące spojrzenie i oddalił się ulicą, którą przyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro