Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

- Z kim rozmawiasz?

W progu stała Aurelia i przyglądała mi się z zastanowieniem na twarzy, a tuż za nią była reszta moich towarzyszy.

Dopiero teraz zauważyłam to co mi wcześniej umknęło w jej wyglądzie, a mianowicie to, że nie była do siebie podobna. Miała na twarzy dużo makijażu, który całkowicie zmienił rysy jej twarz i jej wygląd, a na głowie miała chustę, pod którą schowała wszystkie włosy, więc jakbym jej nie znała, nawet bym nie byłą w stanie określić ich koloru.

Kiedy spojrzałam na resztę moich przyjaciół, okazało się, że i oni dziwacznie wyglądają. Kiedy ujrzałam Harley, szczęka o mało nie opadła mi na podłogę.

- Harley, czy ty porabowałaś włosy na fioletowo? - wydusiłam z siebie z trudem w mocno zdziwieniu.

- Nie, to niestety tylko peruka, ale tak się sobie w niej podobam, że poważnie zaczynam rozważać przefarbowanie się na fioletowy - odarła.

Ale Leo chyba i tak przebił swoim wyglądem je obie. Czy on dokleił sobie brodę? Bałam się, że zaraz parsknę śmiechem na ten widok, co w moim słabym stanie, raczej nie było wskazane. Włosy schował pod czapką, którą miał zawadiacko ubraną na głowie.

- Co wam się stało? - zapytałam próbując zrozumieć co tu się dzieje.

- Nie zapominaj, że wciąż jesteśmy poszukiwanymi zbiegami z psychiatryka, uważanymi za niebezpiecznych i zagrażającym życiu innym, a po tej całej akcji z podpaleniem stacji benzynowej, szukają nas dwa razy bardziej, więc kamuflaż był konieczny. W takim miejscu jak szpital aż roi się od ludzi i głupota było by uważać, że nikt nas nie rozpozna, więc musieliśmy się uciec do przebrań - wyjaśniła Aurelia.

- Ty po wypadku byłaś tak pobijana, że i tak nikt by cię nie poznał, ale my nie mieliśmy się tak dobrze i teraz paradujemy w tych dziwnych rzeczach - powiedział Leo z niesmakiem patrząc na swoją sztuczną brodę.

- Wyglądacie uroczo - powiedziałam nie potrafiąc powstrzymać się od uśmiechu.

- Zatem z kim rozmawiałaś? - ponowiła pytanie Aurelia, ewidentnie będąc nieco podejrzliwą.

Do tej pory nie opowiedziałam im o Zacku, Pracetorze i jego planie podboju świata. Ale właśnie może nadszedł ten moment, w którym należało by im wyznać całą resztę prawdy? Wiedzieli już, że jestem medium, uwierzyli mi i nie uciekli ode mnie, więc zasługiwali by znać też resztę prawdy, zwłaszcza że zbliżało się ostateczne starcie z Pracetorem, a ja bardzo potrzebowałam sojuszników.

- Poznajcie Zacka - powiedziałam wskakując go, mimo tego, że i tak nie mogli go zobaczyć.

Gdyby sytuacja nie była tak tragiczna i poważna, ich zdezorientowane miny, którzy próbowali wypatrzeć ducha o którym mówię, mogły by być nawet zabawne.

A potem im powiedziałam. O wszystkim. O tym, że to Zack był twórcą pomysłu ucieczki z psychiatryka, o Pracetorze, o apokalipsie umarlaków, o stanie Aleksandry i o wszystkim innym co było w tej sytuacji znaczące. Z każdym moimi słowem na ich twarzach malowało się coraz większe niedowierzanie, które mieszało się z próbą akceptacji, tego co usłyszeli.

Kiedy skończyłam na sali zaoponowała cisza. Niepewna spuściłam wzrok na swoje dłonie i zaczęłam się bawić palcami. Miałam nadzieję, że nie wezmą mnie za wariatkę, albo nie stwierdzą, że majaczę pod wpływem leków przeciwbólowych.

- A ja myślałam, że widzenia duchów nic nie przebije, ale wiadomość o apokalipsie umarlaków przebija wszystko - powiedziała Harley z swoim słynnym uśmieszkiem łobuziary na twarzy. - Zapowiada się z tego niezły materiał na film.

Nie mogłam się nie roześmiać pod nosem. Ta dziewczyna zawsze umiała rozładować napięcie.

- Cóż to wszystko zdecydowanie nie jest normalne, jeszcze pogadamy o tym później, ale w tym momencie naszą naglącą sprawą jest wydostanie się z tego szpitala. Prędzej czy później ktoś się zorientuje kim jesteśmy, musimy stąd prysnąć póki czas - powiedział poważnie Leo.

Byłam zaskoczona powagą i konkretami w jego głosie, bo odkąd wydostaliśmy się z psychiatryka ćpał non stop i rzadko miewał fazy, w których wszystko do niego docierało. Ale miała rację, musieliśmy udać się w bezpieczne miejsce, potem możemy się martwić apokalipsą.

- Ale Sophia jest świeżo po operacjach, wprawdzie przespała kilka dni i jej ciało jest już w większości zregenerowane, ale to i tak potrzebuje opieki medycznej, a żadne z nas nie jest ani trochę zorientowane w tym temacie - zauważyła trzeźwo Aurelia.

- No to mamy szczęście, że Aleksandra Stephańska skończyła medyczne studia - powiedział Zack.

- Skąd to wiesz? - zapytałam, powtarzając jego słowa moimi towarzyszom.

- Możesz się zdziwić ile można się dowiedzieć będąc duchem. Nie mam żadnych ograniczań, mogę sobie szperać w urzędowych papierach do woli, przechodzić przez ścinany, podglądać ludzi i tak dalej. Wiedziałaś na przykład, że prezydent ma w Białym Domu swoją pilnie strzeżoną kolekcję porcelanowych słoni, której nie pozwala nikomu dotykać?

Będąc lekko tym nieco zszokowana, wypowiedziałam jego słowa na głos, pomijając wątek o słoniach prezydenta. Nigdy tak na to nie patrzyłam, ale rzeczywiście duchy muszą mieć nieograniczony odstęp do wszelakich informacji, poprzez śledzenie, podglądanie czy przeszukiwanie prywatnych archiwum. Było to jednocześnie przerażające i fascynujące.

- Czyli możemy się do niej udać, tak jak zakładał pierwotny plan - powiedziała Aurelia.

- Zgadza się Aurelio - spojrzałam na nią z uśmiechem.

- Jestem Kornelia - zwróciła mi uwagę.

Spojrzałam na nią skonsternowana. Naprawdę nie rozróżniałam kiedy zamieniały się miejscami, to bywało frustrujące i uciążliwe.

- Wybacz - przeprosiłam, lekko zawstydzona.

Zbyła tylko moje przeprosiny machnięciem ręki, zapewne uznając, że nic się nie stało.

- To jaki mamy plan? - zapytała Harley. - Przecież nie pozwolą nam tak po prostu wyjść głównymi drzwiami. Będziemy próbowali zmyć się w nocy?

- Nie, w nocy większość drzwi jest zamknięta, a pacjentów i personelu na korytarzach jest tak mało, że od razu rzucalibyście się w oczy - powiedział Zack, a ja na bieżąco powtarzałam jego słowa. - Lepiej to zrobić wieczorem, kiedy korytarze są jeszcze zatłoczone, większość bocznych drzwi otwarta, a noc zapewni wam kamuflaż w drodze do Alexandry.

- Zack ma rację, lecz będziemy potrzebowali jakiegoś transportu, w takim stanie nie dojdę nigdzie pieszo - powiedziałam.

- Ja mogę coś skombinować - powiedziała tajemniczo Harley, uśmiechając się przebiegle. Wolałam nie wnikać co ma na myśli.

- Dobrze - powiedziałam tylko. - Ktoś musi mi pomóc przedostać się do wyjścia, a inna osoba dobrze by było by zagadała personel, by odwrócić ich uwagę od tego, że opuszczam szpital, bo w takim stanie zdecydowanie nie powinnam tego robić.

- Ja mogę zagadać lekarzy, było się w końcu w psychiatryku ładne parę lat, jestem obczajony w tych tematach, będę miał o czym z nimi gadać - zgłosił się na chętnego Leo.

- Zatem ja cię stąd wyprowadzę - stwierdziła Kornelia i spojrzała na wózek inwalidzki, który stał w kącie pokoju. - A raczej wywiozę, tak będzie znacznie szybciej i prościej, niż byś miała iść taka osłabiona o własnych siłach.

Skinęłam głową, zgadzając się z nią.

- Zatem ustalone, zaczynamy dziś wieczorem, za kilka godzin. Bądźcie gotowi - oznajmiłam i poczułam ulgę, że mamy plan działania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro